Jak pokonać odrę

Nie jest chorobą niewinną ani łagodną, grozi poważnymi powikłaniami i śmiercią. Wraca z hukiem, ale nadal możemy się jej pozbyć na zawsze. Dzięki szczepionkom.

12.11.2018

Czyta się kilka minut

 / JIM VARNEY / SCIENCE PHOTO LIBRARY / EAST NEWS
/ JIM VARNEY / SCIENCE PHOTO LIBRARY / EAST NEWS

W powiecie pruszkowskim 17 przypadków, w warszawskim jeden. Na Pomorzu łącznie pięć osób, w tym pięcio­latek w gdańskim przedszkolu, a także licealista we Włodawie w województwie lubelskim. Według meldunków epidemiologicznych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny od początku stycznia do końca października 2018 r. zanotowano 144 przypadki odry w całym kraju. W tym samym okresie w roku ubiegłym niecałe 60. Odra powraca do Polski, najczęściej zawleczona z innych krajów Europy, gdzie sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Na Ukrainie zachorowało 32 tys. osób, we Francji 3 tys., we Włoszech i Grecji ponad 2 tys. Problem zauważają państwowe i europejskie instytucje przestrzegające przed epidemią. Jednocześnie społeczeństwa krajów Europy coraz częściej odrzucają szczepienia, a organizacje antyszczepionkowe bagatelizują obecną zachorowalność na odrę, jak i samą chorobę, którą określają jako „zwykłą” i „łagodną”.

Lekcja historii

Wystarczy sięgnąć do tekstów sprzed ery szczepionek, by przekonać się, że taki pogląd nie jest nowy. Lwowski lekarz, profesor Wacław Jasiński, jeden z pionierów polskiej wakcynologii, organizator szczepień przeciw gruźlicy i błonicy, w wydanej w 1933 r. broszurze „Walka z odrą jako zagadnienie społeczno-lekarskie” pisał: „Ogół ludności uważa ją [odrę] raczej za chorobę niewinną, którą każde dziecko przejść musi, a zatem wszelkie środki zapobiegania uważa za zbędne i bezcelowe. (…) Jednocześnie zaś dane statystyczne wskazują, że na odrę umiera bardzo dużo dzieci”. Dalej Jasiński przytacza dane: w latach 1901-11 z powodu odry w Europie zmarło około miliona dzieci, w samym Wiedniu odra zabijała więcej osób niż błonica, krztusiec i płonica (szkarlatyna) łącznie. Według danych na rok 1930 w Polsce zarejestrowano prawie 60 tys. przypadków i blisko 6 tys. zgonów, choć jak podkreśla w tekście Jasiński, dane te nie są pełne.

To, że w dawnych czasach odra uważana była – zresztą, jak widać, błędnie – za chorobę niegroźną, nie może być usprawiedliwieniem dla lekceważenia problemu w XXI w.

Według współczesnych podręczników naukowych odra jest ostrą chorobą zakaźną wieku dziecięcego, wywołaną przez bardzo zaraźliwego wirusa. Chore dziecko jest w stanie zarazić aż 95 proc. osób, z którymi się zetknie w okresie największej zakaźności, czyli kilka dni przed i kilka dni po pojawieniu się charakterystycznej wysypki. Wirus odry to niewielka, kulista cząstka materii przedostająca się z człowieka na człowieka drogą kropelkową. Gdy tylko znajdzie się w układzie oddechowym, łączy się za pomocą specjalnego białka H (hemaglutyniny) z komórkami, które wyściełają tchawicę i oskrzela. Następnie dzięki kolejnemu białku (białko F) obecnemu na jego powierzchni wirus dokonuje fuzji z – do tej pory zdrową – komórką. Do środka wnika materiał genetyczny, który przejmuje kontrolę nad całą molekularną maszynerią, zmuszając ludzką komórkę do namnażania wirusa. Patogeny wnikają w głąb organizmu, atakując kolejne komórki. Dochodzi do wiremii, czyli obecności wirusa w krwiobiegu, dzięki czemu może on dostać się do wszystkich zakątków organizmu – płuc, skóry czy mózgu.

Po około 14 dniach od wniknięcia wirusa pojawiają się objawy, kończy się faza inkubacji, a zaczyna tzw. faza prodromalna. Wówczas obserwuje się charakterystyczne tylko dla odry tzw. plamki Koplika-Fiłatowa. Są to drobne białe zmiany z czerwoną obwódką, obecne na wewnętrznej powierzchni policzka. Kilka dni później pojawia się wysypka, po której następuje okres zdrowienia.

Powikłania

„Odrę uważać należy za poważną chorobę wieku dziecięcego gdyż (…) upośledza ogólną odporność ustroju, a więc wpływa pośrednio na większą zapadalność i umieralność dzieci” – pisał we wspomnianej pracy profesor Jasiński. Wówczas ten spadek odporności najczęściej związany był z gruźlicą, która na początku XX w. wciąż stanowiła śmiertelne zagrożenie, co potwierdza dr Drehl w informacyjnej broszurce „Choroby dziecięce, a mianowicie odra, żarnice, szkarlatyna i błonica, koklusz itp.” z 1907 r.: „Niesłusznie uważają niektórzy odrę za coś zupełnie niewinnego, nic niebezpiecznego; przekonano się bowiem, że dzieci, skłonne do zołz (skrofuł) i gruźlicy (tuberkulozy) – wskutek zaniedbania lub nierozumnego leczenia odry – straciły oko lub zapadły na suchoty, że u innych zaś nastąpiła głuchota”.

Powszechnie uważa się, że po raz pierwszy taką korelację opisał i udokumentował austriacki lekarz Clemens von Pir­quet w 1908 r. W sanatorium dla gruźlików, w którym pracował, pojawiło się wśród pacjentów ognisko odry. Wówczas u pięcio­letniego chłopca zauważył znacznie osłabioną odpowiedź immunologiczną w skórnym teście tuberkulinowym, który polega na wstrzyknięciu w skórę białka uzyskiwanego w hodowli prątków gruźlicy. Po podaniu wywołuje ono odpowiedź obronną. Na skórze powstaje rumień, którego wielkość odpowiada nasileniu reakcji. Niewielki rumień oznacza, że pacjent albo nigdy nie zetknął się z gruźlicą (co w takim sanatorium było wykluczone), albo jego układ odpornościowy zawodził.

Obniżenie odporności, a właściwie immunosupresyjne działanie wirusa odry, jest widoczne także dziś, choć nie objawia się już zachorowaniami na gruźlicę, którą w Europie udało się dzięki szczepionkom opanować. Jednym z najpowszechniejszych powikłań odry są współcześnie ciężkie biegunki, zapalenie ucha środkowego i zapalenie płuc, często bakteryjne, o wysokiej śmiertelności. To osłabienie, obserwowane w okresie choroby i kilka tygodni później, spowodowane jest m.in. skłonnością wirusa do atakowania komórek odpornościowych i namnażania się w nich.

Sam wirus odry, bez pomocy bakteryjnych patogenów, również jest w stanie poważnie zagrozić zdrowiu i życiu. Wraz z krwią, w okresie wiremii, dociera do mózgu, co u około 1 na 1000 pacjentów skutkuje zapaleniem mózgu – niebezpiecznym ze względu na wysoką śmiertelność (15 proc.) i wysokie ryzyko trwałych następstw neurologicznych (25 proc.). Jeszcze rzadsze, ale także groźniejsze jest pod­ostre stwardniające zapalenie mózgu, występujące w 1 na 100 tys. przypadków odry. Pierwsze objawy sugerujące udar lub psychozę zauważalne są dopiero po kilku latach od zachorowania. Postępujący charakter prowadzi nieuchronnie do zgonu.

Surowica ozdrowieńców

W 1916 r. francuski lekarz i bakteriolog Charles Nicolle razem ze współpracownikiem Ernestem Conseilem zauważyli, że surowica krwi pobranej od pacjentów, którzy przechorowali odrę, pozwala zapobiec rozwojowi choroby lub łagodzić jej przebieg. Wystarczyło, by lekarz podał ją odpowiednio wcześnie. Jak pisał Jasiński w 1933 r.: „Zastrzyknięcie surowicy ozdrowieńców zabezpiecza dziecko od zachorowania na odrę, lecz tylko na pewien okres czasu”. Już wówczas mechanizm działania surowicy był dość jasny. Każdy organizm, który posiada sprawny układ odpornościowy, po kontakcie z patogenem, w tym wypadku, jak pisano: „zarazkiem odrowym”, produkuje duże ilości przeciwciał. Wczesne podanie zarażonemu pacjentowi tych specyficznych wobec wirusa białek pozwoli uchronić go przed objawami i rozwojem powikłań, ale tylko jednorazowo.

Sztuczna immunizacja nie daje odporności na całe życie, takiej, jaką zapewnia szczepionka (lub przechorowanie), choć już wówczas podejmowano próby, by ją wytworzyć. Stosowano wydzieliny błon śluzowych i krew chorych na odrę, które wstrzykiwano i wcierano np. w błonę śluzową nosa. Krew taką podawano w dużych dawkach po ogrzaniu lub dodaniu środka odkażającego, aby osłabić nieznany jeszcze zarazek.

Era szczepionek

Metoda ta nie była jednak jeszcze wystarczająco sprawdzona i powszechna. Znacznie częściej stosowano surowicę i domowe, objawowe metody leczenia. Taki stan trwał przez długie lata II wojny światowej i w trudnym okresie powojennym, aż do roku 1954, gdy wirus odry został po raz pierwszy wyizolowany. Cierpiący na wodogłowie chłopiec, David Edmonston, stał się dawcą komórek na potrzeby laboratoryjne. Operacja neurochirurgiczna, której został poddany, zakładała połączenie przestrzeni podpajęczynówkowej z moczowodem, tak aby nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego mógł swobodnie odpływać. Wymagało to usunięcia jednej z nerek i to właśnie z jej komórek Thomas C. Peebles pod okiem swojego szefa Johna Franklina Endersa wyizolował wirusa odry. Enders, który tego samego roku zdobył Nagrodę Nobla za pracę nad innym niezwykle groźnym wirusem – polio, rozpoczął tworzenie szczepionki przeciwko odrze.

Na przełomie lat 50. i 60. podejmowano wiele prób, jednak szczepionka wciąż powodowała zbyt wiele skutków ubocznych, w postaci krótkotrwałych i łagodnych objawów odry, co sugerowało, że wirus nie był wystarczająco osłabiony. Z kolei szczepionka z zabitymi wirusami nie dawała skutków ubocznych, ale była także nieefektywna – pacjenci nie nabywali odporności. Konieczne było znalezienie złotego środka. Pierwszy sukces przyszedł dopiero dziewięć lat po odkryciu wirusa, w 1963 r. Ze szczepu Edmonston-B Enders stworzył pierwszą żywą i odpowiednio atenuowaną, czyli osłabioną szczepionkę przeciwko odrze, którą w ciągu kolejnych 12 lat podano w liczbie 19 milionów dawek.

Aby mieć pewność, że szczepionka Endersa nie spowoduje skutków ubocznych, podawano razem z nią przeciwciała odry, na wzór surowic ozdrowieńców sprzed II wojny światowej. Nowa technologia wytwarzania szczepionki, autorstwa Maurice’a Hillemana, pozwoliła zrezygnować z dodatkowych zabezpieczeń przed łagodnymi objawami po szczepieniu. Szacuje się, że szczepionka doktora Hillemana, twórcy siedmiu innych powszechnie używanych wówczas szczepionek, ratowała milion istnień rocznie. Także grupa Hillemana w 1971 r. stworzyła stosowaną do dziś szczepionkę MMR, która zawiera atenuowane wirusy odry, świnki oraz różyczki. Trójskładnikowa szczepionka okazała się bardziej efektywna i znacznie mniej bolesna dla dzieci niż trzy oddzielne szczepionki.

Szczepienia znacznie zredukowały zachorowalność na odrę. W USA dekadę przed stworzeniem pierwszej szczepionki notowano około 500 tys. przypadków rocznie, a już w 1968 r. jedynie 22 tys. W Polsce szczepionkę wprowadzono w 1975 r., co spowodowało spadek zapadalności z 380–400 przypadków na 100 tys. osób do 0,1-0,5 na 100 tys. Od roku 1977 liczba przypadków nigdy nie była wyższa niż 100 rocznie, a od 2000 r. tylko pięciokrotnie przekroczyła sto. Najgorszy był rok 2016, gdy zanotowano 133 przypadki odry. Tegoroczny wynik zapowiada się jako rekord ostatnich 18 lat. Względne bezpieczeństwo i odległość w czasie od ostatniej ofiary odry (w 1998 r. zmarł w Polsce jeden pacjent) uspokajają ludzi i sprzyjają odmowom szczepień.

Afera Wakefielda

Sprzyja temu także głośne podważanie bezpieczeństwa szczepionki MMR i próby łączenia szczepień z autyzmem oraz wieloma innymi schorzeniami. Choć ruchy antyszczepionkowe towarzyszą szczepionkom od samego początku, największy wzrost ich popularności przypada na koniec lat 90. XX w. To wtedy brytyjski gastroenterolog Andrew Wakefield opublikował pracę, w której wraz z zespołem poddał obserwacji 12 dzieci. Rodzice u swoich podopiecznych zaobserwowali zmiany zachowania, które sami powiązali z niedawnym podaniem szczepionki MMR. U wszystkich zdiagnozowano choroby zapalne jelit, a u dziewiątki autyzm. Wakefield po publikacji i nagłośnieniu tej pracy wystąpił na konferencji prasowej i wzywał do zaprzestania szczepienia do momentu przeprowadzenia większej ilości analiz. Namawiał jednak do używania pojedynczej szczepionki przeciw odrze. Wtedy także stał się jednym z najważniejszych autorytetów ruchów antyszczepionkowych.

Ostatecznie taki związek został zanegowany. Powstały tysiące badań, wiele metaanaliz, które nie znajdują żadnej korelacji.

Już po roku 2000 dziennikarz „The Sunday Times” Brian Deer zaczął ujawniać, że wyniki pracy Wakefielda zostały zmanipulowane, o czym poinformował jeden z laborantów. Deer dowodził, że Wakefield otrzymywał pieniądze od prawników przygotowujących pozew przeciwko producentowi szczepionki MMR, rekrutował pacjentów do badania poprzez organizacje antyszczepionkowe oraz nie zadeklarował, iż stara się o patent na pojedynczą szczepionkę przeciwko odrze, co niewątpliwie stanowi konflikt interesów. Ostatecznie czasopismo „Lancet” wycofało publikację, a General Medical Council uznało Wakefielda winnym poważnych wykroczeń zawodowych i skreśliło go z rejestru lekarzy, skazując na zasłużoną infamię.

Cel ostateczny

Szczepionki padły ofiarą własnego sukcesu. Rezygnacja ze szczepień i ogólna dezinformacja na ich temat są możliwe dzięki temu, że przypadków i zgonów nie liczymy już w tysiącach ani nawet w setkach. Skoro nie widać chorób zakaźnych, po co się szczepić? Jednak istotą szczepień profilaktycznych przeciwko odrze nie jest sam akt szczepienia, ani nawet wysoka statystyczna wyszczepialność. Dąży się przecież do całkowitego zlikwidowania zagrożenia, do eradykacji wirusa. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zakłada zwalczenie odry w pięciu regionach świata do 2020 r. i jak na razie nie ogłasza planowanej daty eradykacji, co oczywiście jest celem ostatecznym.

Ospa prawdziwa, zwana też czarną ospą, to inna wirusowa choroba zakaźna, która zabijała setki tysięcy osób rocznie na całym świecie. W XX w. kosztowała życie nawet do 500 mln ludzi, a jeszcze w 1967 r. notowano 15 mln przypadków zachorowań na świecie. Przed stworzeniem szczepionki w XVIII w. sytuacja była znacznie gorsza. Angielski lekarz Edward Jenner w maju 1796 r. podał po raz pierwszy w historii szczepionkę zawierającą wirusa ospy krowianki (niegroźną dla człowieka, ale nadającą odporność na ospę prawdziwą) i tym samym zapoczątkował proces, który doprowadził do ogłoszenia przez WHO w 1980 r. eradykacji wirusa ospy prawdziwej. Ostatnie dwa przypadki, z czego jeden śmiertelny, miały miejsce dwa lata wcześniej. Dziś nikt już nie musi się szczepić przeciwko temu wirusowi.

Odra może w przyszłości podzielić los ospy prawdziwej. Wirus odry spełnia wszystkie warunki, aby WHO mogło starać się o jego eliminację. Przede wszystkim jedynym rezerwuarem jest człowiek. Wirus obecny jest wyłącznie w ludzkim organizmie i przenosi się tylko przy udziale człowieka. Inne patogeny, jak np. malaria, są przenoszone przez zwierzęta i to od nich nierzadko zaraża się człowiek. Wówczas eradykacja jest znacznie utrudniona.

W 2015 r. zarejestrowano ostatni przypadek odry w obu Amerykach, WHO rok później uznało ten region za wolny od choroby. Jednak już w maju 2017 r. w USA pojawiły się nowe ogniska. Kolejny krok wstecz. Wzrost zachorowań nie jest spowodowany silniejszym wirusem ani spadkiem efektywności szczepionki. Problemem jest rezygnacja ze szczepień i spora nieufność społeczeństwa wobec nauki. Mit o szczepionce MMR wciąż podsycany absurdalnymi argumentami przez ruchy antyszczepionkowe odsuwa perspektywę eliminacji odry.

Tak jak sto lat temu, dziś konieczne jest przypominanie, że odra nie jest „chorobą niewinną”. ©


CZYTAJ TAKŻE: 

LEKCJE Z NIEWIEDZY: Szarlatani są mistrzami w diagnozowaniu ułomności prawdziwych lekarzy. W końcu to na nich właśnie żerują. Tekst Marcina Napiórkowskiego >>>

PAWEŁ KUKIZ-SZCZUCIŃSKI, pediatra, były kandydat na Rzecznika Praw Dziecka: Rodzice, którzy odmawiają szczepienia, zapomnieli o zagrożeniu chorobami zakaźnymi. A zapomnieli, bo są od lat przed nimi chronieni szczepionkami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Lekarz, popularyzator wiedzy o medycynie i jej historii. Współpracuje z „Tygodnikiem” od 2018 r. Kontakt z autorem na twitterze: twitter.com/KabalaBartek 

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2018