Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chodzi oczywiście o marże polskich rafinerii. Pod koniec roku osiągnęły one rekordowe poziomy, co przekładało się na wysokie ceny paliw na stacjach, pomimo korzystnej koniunktury na światowych rynkach. Jak dziś wiadomo, decydujący o polityce cenowej Orlen utrzymywał duże marże tylko po to, by nagle, dzień przed końcem roku drastycznie obniżyć ceny hurtowe. I nie dopuścić tym samym do szoku milionów Polaków, którzy w styczniu obudziliby się z horrendalnymi cenami paliw – z powodu powrotu standardowej stawki VAT i wzrostu akcyzy.
Decyzje zapadły zapewne najwyższym szczeblu, biorąc pod uwagę, że Orlen to klejnot w koronie, a właściwie oczko w głowie zarówno premiera Mateusza Morawieckiego, jak i prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Uznali oni najwyraźniej, że państwo zabawi się nie tylko w gospodarza, ale również w psychoterapeutę. Ten zaś doszedł do wniosku, iż zamiast obniżać ceny w grudniu i gwałtownie podwyższyć je w styczniu o ponad złotówkę na litrze (takie zapowiedzi mogłyby doprowadzić do paniki na stacjach w okolicy świąt), zastosuje mechanizm łagodnej linii poziomej w miejsce sinusoidy.
Jest w tym logika, choć nie jestem pewien, czy władza powinna bawić się w naszego terapeutę, tym bardziej że zazwyczaj najlepiej wychodzi jej manipulacja „pacjentem”; wystarczy włączyć „Wiadomości” TVP. Albo czy powinna przypominać korporację, w której najważniejszy jest grudzień, bo wtedy „robi się wyniki”, a w styczniu „się zobaczy”. Państwo nie jest koncernem, z nastawionym niemal wyłącznie na zysk zarządem, tylko wielkim organizmem, w którym dojrzała władza powinna zwracać uwagę na ważne niuanse, mogące zburzyć spokój społeczny. A on właśnie został naruszony.
Fakt: szok cenowy w styczniu, kiedy wielu z nas stara się spoglądać z nadzieją w przyszłość, to nic dobrego. Tyle że cwana polityka Orlenu została rozszyfrowana już w pierwszym dniu, a narracja o ochronie Polaków przed szokiem ustąpiła odczuciu, iż państwowy koncern cały grudzień robił nas w balona i gromadził zyski (ceny przed opodatkowaniem stały się w Polsce jednymi z najwyższych w Europie), by na początku ważnego wyborczego roku uniknąć szumu. Nawet jeśli uznamy, że chcieli dobrze jak nigdy, to wyszło jak zawsze.