Jak długo potrwa ta wojna?

Rosyjsko-ukraińskie rozmowy pokojowe zamarły. Dla obu stron jest jasne, że ten konflikt rozstrzygnie się na polu boju.

22.04.2022

Czyta się kilka minut

Trościaniec w północno-wschodniej Ukrainie, 29 marca 2022 r. Fot. FADEL SENNA/AFP/East News /
Trościaniec w północno-wschodniej Ukrainie, 29 marca 2022 r. Fot. FADEL SENNA/AFP/East News /

W miniony czwartek, 21 kwietnia rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu zameldował Władimirowi Putinowi, że Mariupol został „wyzwolony”. Jednak z rzeczywistością ma to niewiele wspólnego. Wprawdzie kilka tysięcy obrońców zostało – po siedmiu tygodniach walk – wypartych ze znacznej części miasta, ale pułk Azow i 36. Brygada Piechoty Morskiej bronią się nadal w zabudowaniach ogromnego kombinatu metalurgicznego Azowstal.

Co więcej, kilka dni temu udało im się dokonać rajdu do portu, skąd odepchnęli siły rosyjskie i wyprowadzili ponad pięciuset ukraińskich obrońców – głównie funkcjonariuszy policji i straży granicznej.

Rosyjskie frustracje

Meldunek Szojgu pokazuje, jak bardzo Rosjanie potrzebują sukcesu militarnego na Ukrainie – i jak wciąż nie są w stanie go osiągnąć. Gdyby ktoś przed rosyjską inwazją powiedział, że po dwóch miesiącach wojny Rosjanie nie tylko nie będą w stanie przejąć kontroli nad Donbasem, ale bronić się będzie tradycyjnie prorosyjski Mariupol, zaś wojska agresora zostaną odepchnięte spod Kijowa – prawdopodobnie zostałby uznany za fantastę. Przekonanie, że „potężna armia rosyjska” załatwi sprawę w krótkim czasie, było bowiem powszechne.

Frustrację z powodu niepowodzenia planów widać nawet w propagandowych programach telewizji rosyjskiej. Choć nikt nie atakuje samego Putina, zniecierpliwienie rośnie. Rosjanie wciąż mają problemy z przerzuceniem na wschód Ukrainy dodatkowych jednostek i sprzętu. Zapowiadana bitwa o Donbas na obecnym etapie sprowadza się głównie do nieudanych, choć coraz bardziej intensywnych prób przełamania ukraińskiej obrony. Jednocześnie Rosjanie rozbudowują swoje zaplecze logistyczne w regionach położonych przy granicy z Ukrainą.

Wiadomo, że Putin bardzo chciałby ogłosić jakiś sukces w trakcie tradycyjnej „parady zwycięstwa” 9 maja w Moskwie. Zarazem nic nie wskazuje, że Ukraińcy mu to umożliwią. Z Zachodu trafia do nich coraz więcej pomocy wojskowej. O części z tych dostaw wiemy, o części nie dowiemy się przed zakończeniem wojny. Kijów twierdzi, że wciąż jest to zbyt mało w stosunku do potrzeb, ale bez nich ukraińskie siły zbrojne byłyby w nieporównywalnie trudniejszej sytuacji. Trzeba też pamiętać, że Amerykanie przekazują sztabowi ukraińskiemu w czasie rzeczywistym informacje wywiadowcze o ruchach wojsk rosyjskich – jest to pomoc nieoceniona.

Mobilizacja i determinacja

Inna sprawa – to postawa Niemiec. Najsilniejsze państwo Unii wciąż odmawia dostarczania Ukrainie potrzebnego uzbrojenia. Powstaje wrażenie, że kanclerz Olaf Scholz z jednej strony obiecuje, ale z drugiej robi wszystko, aby obietnic nie dotrzymać. Budzi to niesmak nie tylko Ukraińców, ale i części społeczeństwa niemieckiego, którego większość opowiada się dziś za udzieleniem takiej pomocy militarnej.


Łukasz Grajewski: Berlin traci zaufanie Kijowa


 

Brak jasnej decyzji Berlina wynika z wciąż utrzymujących się złudzeń, że Niemcy mogłyby odegrać rolę pośrednika między stronami. Porzucanie przez niemiecką elitę starego paradygmatu patrzenia na Rosję, a zarazem dostrzeżenie Ukrainy jako podmiotu, który ma prawo do niezależnego bytu, postępuje tam nadal z wielkimi trudnościami.

Dowództwo ukraińskie coraz skąpiej dzieli się doniesieniami o sytuacji na froncie i na jego zapleczu. Można jednak oczekiwać, że postępuje szkolenie nowych jednostek ukraińskich i jest wyłącznie kwestią czasu, gdy około 250-tysięczna armia ukraińska otrzyma wzmocnienie. To samo dotyczy również rozbudowywanego potencjału obrony terytorialnej.

Ukraińcy, w odróżnieniu od Rosjan, nie narzekają na brak chętnych do służby w wojsku. Słabe morale sił rosyjskich, którzy – sądząc po licznych rozmowach żołnierzy, przechwyconych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy – nie wiedzą, o co walczą, kontrastuje z ogromną mobilizacją i determinacją sił ukraińskich. Oby i tym razem potwierdziła się stara wojenna prawda, że o zwycięstwie decyduje postawa walczących, a nie wyłącznie przewaga sprzętowa.

Kolejne „republiki ludowe”?

Moskwa deklaruje, że jej kluczowe cele militarne zostały ograniczone do zdobycia całego Donbasu, co jest ogromną zmianą w stosunku do założeń wyjściowych. Przypomnijmy, że rosyjskim zamiarem było opanowanie całej Ukrainy i zmiana władzy w Kijowie.

W istocie chodzi jednak nie tylko o Donbas. Obraz sytuacji militarnej byłby niepełny bez południa Ukrainy. Obwód chersoński i części mikołajowskiego oraz zaporoskiego znajdują się pod okupacją Rosjan, którzy z wielkimi trudnościami próbują zaprowadzać własne porządki. Brak wystarczającej liczby kolaborantów sprawia, że wzmagają się represje. Na okupowanych terenach Rosjanie podejmują nawet próby przymusowej mobilizacji Ukraińców do armii rosyjskiej. Jednocześnie pojawia się coraz więcej sygnałów, że Kreml przygotowuje się do przeprowadzenia pseudo-referendum o utworzeniu na zajętych terenach nowych „republik ludowych”. Choć jest oczywiste, że będzie ono fikcją, wpisuje się to w rosyjski model działania metodą faktów dokonanych, nie zważając na ich niewiarygodność.


Wojciech Konończuk: Masowe zbrodnie na ludności cywilnej mają charakter planowy i systemowy. Rosyjscy żołnierze zabijają, mszczą się i chcą zastraszyć. Inaczej nie potrafią.


 

Wciąż jest sprawą otwartą, jak Rosja widzi przyszłość okupowanego południa Ukrainy. Należy zakładać, że utworzenie nowych separatystycznych „republik” może być jedynie wstępem do ich aneksji do Rosji – mimo że na zajętych terenach nastroje prorosyjskie są całkowitym marginesem. Ostatnie tygodnie wyleczyły z prorosyjskości tę część społeczeństwa ukraińskiego, która zachowywała jeszcze iluzje co do Rosji.

Blokada gospodarcza

Wciąż bardzo trudna jest sytuacja Odessy. Choć od pierwszych dni wojny miasto przygotowuje się do rosyjskiego ataku, wciąż do niego nie doszło. Jednak wykluczać go nie należy. Dalsza ekspansja agresora będzie bowiem uzależniona od powodzenia trwającej operacji w Donbasie. W przypadku jej powodzenia kolejne uderzenie może nastąpić w stronę tego najważniejszego ukraińskiego portu.

Trwające walki przykuwają najwięcej uwagi, ale wielkie znaczenie ma też sytuacja ekonomiczna państwa ukraińskiego. Widać, że jednym z celów Kremla jest gospodarcze wykrwawienie Ukrainy. Dlatego Rosjanie kontynuują blokadę morską Odessy i wszystkich pozostałych portów, przez które wcześniej przechodziła większa część ukraińskiego eksportu. Bez udrożnienia dróg morskich gospodarka ukraińska nie ruszy. Rosjanie to doskonale rozumieją i nic nie wskazuje, aby blokadę zdjęli.

Jej trwanie będzie miało negatywne konsekwencje także dla sytuacji żywnościowej tych państw Bliskiego Wschodu i Afryki, gdzie trafiała większa część ukraińskiej produkcji zbóż. Wydaje się, że wspólnota międzynarodowa nie podejmuje wystarczających wysiłków, aby zmusić Rosję do zaprzestania paraliżu portów. Jeśli się to nie stanie, potrzeba wsparcia finansowego dla Ukrainy ze strony instytucji i państw zachodnich znacząco wzrośnie.

Nie ma o czym rozmawiać

Po ujawnieniu rosyjskich zbrodni w Buczy i innych miejscowościach w okolicach Kijowa, rozmowy pokojowe między Rosją a Ukrainą zamarły. Choć żadna ze stron ich nie odrzuca, wszyscy zdają sobie sprawę, że pozycje stron są na tyle odległe, iż bez rozstrzygnięcia militarnego negocjacje nie mają sensu.


Anna Łabuszewska: Oto opowieść o tym, jak dyktator, który postanowił rządzić dożywotnio wielkim krajem, stworzył równoległą rzeczywistość. I o tym, jak ludzie uwierzyli, że takie rządy dadzą im szczęśliwe życie w chwale.


 

W dodatku codziennie ujawniane są kolejne rosyjskie zbrodnie. Ostatnio władze Mariupola poinformowały, że we wsi Manhusz, odległej od miasta o kilka kilometrów, znajduje się zbiorowa mogiła, w której Rosjanie mogli pochować od 3 tys. do nawet 9 tys. osób. Relacje świadków mają potwierdzać, że okupanci przewozili ciała z Mariupola. Według wciąż niepełnych szacunków w mieście tym miało zginąć nawet 22 tys. cywili.

Nie tylko we władzach ukraińskich, ale również w społeczeństwie dominuje przekonanie, że wojna z Rosją ma charakter egzystencjalny i jedyną możliwością jest zwycięstwo. W to, że tak się stanie, wierzy ok. 90 proc. Ukraińców. Z Kremlem zaś nie ma o czym rozmawiać, bo porozumienie z kimś, kto kwestionuje samo istnienie narodu ukraińskiego i prawo do jego suwerennego trwania, jest zwyczajnie niemożliwe.

„Walczymy z całym światem”

Wszyscy pytają: jak długo ta wojna może jeszcze trwać? Jej pierwsze dwa miesiące nie przyniosły Rosji sukcesu, ale nic nie wskazuje, aby postanowiła ona zrezygnować z kontynuowania agresji przeciw Ukrainie. Choć Putin i jego otoczenie próbują zachowywać pokerowe miny, jest jasne, iż ta wojna generuje również coraz bardziej znaczące koszty dla agresora. I nie chodzi wyłącznie o sankcje, bo to nie one mogą powstrzymać Rosję. Widać, że siły rosyjskie nie były przygotowane do tak długiej kampanii i teraz naprędce próbują nadrabiać zaległości w ilości grup bojowych i ukompletowaniu. Straty, jakie już poniosły, trudno jednak będzie szybko uzupełnić.

To zaś każe postawić pytanie o rosyjski plan na dalszą część tej wojny. Nie ma nawet gwarancji, że Rosjanom uda się opanować całość Donbasu. Przypuszczalnie więc siły rosyjskie będą chciały kontynuować powolną ekspansję militarną przy jednoczesnej dalszej blokadzie gospodarczej Ukrainy, licząc, że w końcu pozwoli to osiągnąć sukces. Zgodnie z zasadą – im gorzej dla Ukrainy, tym lepiej dla Rosji.

Uwagę zwraca też dominujący w przekazie propagandowym ton, że to Zachód wypowiedział wojnę Rosji, która się jedynie broni. Kwintesencją tego podejścia jest wypowiedź jednego z dowódców Zachodniego Okręgu Wojskowego Federacji Rosyjskiej, który stwierdził: „Walczymy z całym światem, tak jak w trakcie wielkiej wojny ojczyźnianej, gdy cała Europa i cały świat byli przeciw nam. Teraz jest to samo, bo oni nigdy nie lubili Rosji”.

Słowa te dobrze oddają stan umysłów rosyjskich elit rządzących i – niestety – także większości rosyjskiego społeczeństwa. W takiej sytuacji trudno liczyć na szybkie zakończenie tej wojny.

Tekst ukończono 22 kwietnia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2022