Mariupol broni się nadal

Stał się symbolem zbrodni Rosji w wojnie przeciw Ukrainie. Ironią losu jest, że było to najbardziej prorosyjskie wśród dużych miast ukraińskich.

28.03.2022

Czyta się kilka minut

Mariupol, 20 marca 2022 r./fot. ANADOLU AGENCY  / ANADOLU AGENCY
Mariupol, 20 marca 2022 r./fot. ANADOLU AGENCY / ANADOLU AGENCY

Ostatnia ćwierć wieku XIX. Dzięki odkrytym niedawno wielkim złożom węgla zaczyna się niebywale szybki rozwój Donbasu. W tej ukraińskiej „ziemi obiecanej” wyrastają kolejne kopalnie, fabryki, walcownie, zakłady metalurgiczne i chemiczne. Napływają tu mieszkańcy z najróżniejszych części Imperium Rosyjskiego.

Stolicą regionu staje się Juzowka, założona na terenie dawnej stanicy kozackiej (po kilkudziesięciu latach miasto zmieni nazwę na Donieck). W 1882 r. zostaje połączona linią kolejową z odległym o nieco ponad 100 km Mariupolem. Rozwijający się przemysł potrzebuje okna na świat, a ta kilkutysięczna senna miejscowość, położona nad Morzem Azowskim, nadaje się do tego idealnie.

Zaczyna się nowy rozdział w jej historii. Bo ta historia rozpoczęła się znacznie wcześniej.

Na cześć szczecinianki

Przyazowie, czyli południowa część Donbasu, od wieków było słabo zaludnionym pograniczem między Kozaczyzną zaporoską, Chanatem Krymskim a Rosją. W 1774 r. zakończyła się ośmioletnia wojna rosyjsko-turecka, której efektem było opanowanie przez Imperium Rosyjskie ziem obecnej południowej Ukrainy i Krymu. Rosjanie zaczęli myśleć o ich zasiedleniu.

W 1778 r. założona zostaje osada Pawłowsk, która po roku otrzymała nazwę Mariupol. Miała ona uczcić wielką księżnę, a w przyszłości carycę Marię Fiodorownę, żonę późniejszego cara Pawła I (to jeszcze jedna szczecinianka – z ówczesnego niemieckiego Stettina – na rosyjskim tronie). Inna interpretacja mówi, że nazwę zaczerpnięto od Mariampola, greckiej osady pod krymskim Bachczysarajem.

Nie byłoby bowiem Mariupola bez Greków. W tym czasie władze rosyjskie przymusowo przesiedliły z Krymu ludność grecką, obecną tam od czasów antycznych. Jej zadaniem miał być rozwój nowo stworzonego miasta i portu. Przez kolejne dekady Mariupol rozwija się więc, stając się wielonarodowym ośrodkiem handlowym.

Miasto hutników

I znowu jesteśmy pod koniec wieku XIX: w 1896 r. dwaj bankierzy – Adolf Rothstein (obywatel Niemiec wywodzący się z wielkopolskiego Rawicza) i Amerykanin Edmund Smith – uzyskali zgodę władz carskich na założenie Nikolsko-Mariupolskiego Towarzystwa Górniczego i Metalurgicznego. Już po roku zakład zaczął produkcję i szybko stał się jednym z najważniejszych w Donbasie. W tym samym czasie jeszcze jedną fabrykę metalurgiczną, o nazwie Providans, założyli Belgowie.


ATAK NA UKRAINĘ | KORESPONDENCJE WOJENNE I ANALIZY | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


 

Tuż przed objęciem rządów przez bolszewików Mariupol liczył już ok. 40 tys. mieszkańców. Nowi władcy połączyli przemysł hutniczy w mieście w jeden zakład: Mariupolski Kombinat Metalurgiczny imienia Ilicza. Wkrótce jednak uznano, że w mieście „hutniczej sławy” potrzeba więcej metalurgii. W 1933 r. ruszyło przedsiębiorstwo Azowstal. W przededniu II wojny światowej miasto rozrosło się do 220 tys. mieszkańców.

Działania wojenne spowodowały częściowe zniszczenie obu kombinatów, które jednak szybko odbudowano. Związek Sowiecki potrzebował dużo stali. Markę Mariupola jako jednej z hutniczych stolic państwa miał umocnić ustawiony przy wjeździe od strony Doniecka kilkunastometrowy pomnik hutnika. Po drugiej stronie drogi zaczynały się olbrzymie kominy kombinatu metalurgicznego, rozciągającego się na długości kilku kilometrów.

W 1948 r. nazwę miasta zmieniono: miało nazywać się Żdanow, by uczcić zmarłego wówczas Andrieja Żdanowa – mariupolanina, ideologa „kultury komunistycznej” i bliskiego współpracownika Stalina. Nowa nazwa miała utrzymać się do 1989 r. Liczba mieszkańców przekroczyła wówczas pół miliona.

Razem, ale osobno

Po 1991 r. Mariupol z trudnościami, ale stopniowo wpisywał się w państwo ukraińskie. Podobnie jak reszta Donbasu ze względu na swoją specyfikę społeczno-tożsamościową trzymał się na uboczu. Początkowo nie objęły go rozwijające się w państwie procesy ukrainizacyjne. Władzę zachowały tu lokalne elity, a mieszkańcy głosowali na partie prorosyjskie. Symbolem może być długoletni mer Jurij Chotłubej, komunistyczny aparatczyk, mianowany na tę funkcję jeszcze za Gorbaczowa. Z czteroletnią przerwą udało mu się zachować władzę w Mariupolu do 2015 r. Trudno o lepszy przykład zakonserwowania sytuacji w mieście.

Kilka miesięcy po aneksji Krymu miałem okazję przeprowadzić rozmowę z Chotłubejem (z pochodzenia miejscowym Grekiem) w jego wielkim gabinecie w równie wielkim gmachu w centrum miasta. Sprawiał stereotypowe wręcz wrażenie działacza, któremu żaden system nie jest obcy. Świetnie odnalazł się też w ukraińskim dzikim kapitalizmie. Wiedział, jak należy rozmawiać z obcokrajowcami, a tym bardziej z wielkim miejscowym biznesem.

Ten ostatni miał coraz więcej do powiedzenia. Szarą eminencją Mariupola stał się Rinat Achmetow – wywodzący się z Doniecka, najbogatszy i najbardziej wpływowy ukraiński oligarcha. Najpierw przejął Azowstal, a następnie Kombinat imienia Ilicza. Choć miasto, podobnie jak niemal wszystkie duże ośrodki miejskie, przeżywało w latach 90. kryzys (jego efektem był spadek liczby mieszkańców o kilkadziesiąt tysięcy), kombinaty wciąż były największymi pracodawcami. Nawet przed wybuchem obecnej wojny oba zakłady zatrudniały ponad 30 tys. osób. Ukraiński Mariupol pozostał miastem hutników, ale już pod oligarchicznym nadzorem. Jednym z dowodów jest Wadim Bojczenko, następca Chotłubeja, który na stanowisko mera trafił z fotela dyrektorskiego w Kombinacie imienia Ilicza.


Korespondencja z Charkowa: Miesiąc pod ziemią. 


Cały Donbas tradycyjnie był i pozostaje regionem rosyjskojęzycznym. Według ostatniego ukraińskiego spisu powszechnego z 2001 r. 48 proc. mieszkańców Mariupola deklarowało się jako Ukraińcy, a 44 proc. jako Rosjanie. Mieszkało tu też ponad 21 tys. Greków, co czyniło Mariupol jednym z największych centrów greckich poza Grecją. Zarazem aż 89 proc. mariupolan posługiwało się na co dzień językiem rosyjskim. Ta różnorodność nie przeszkadzała jednak mieszkańcom utożsamiać się z Ukrainą.

Zwycięska próba

Aneksja Krymu i wybuch wojny w Donbasie w 2014 r. stały się dla Mariupola czasem wielkiej próby. W Doniecku i Ługańsku władzę przejęli kontrolowani przez Rosję tzw. separatyści, którzy z rosyjską zbrojną pomocą zaczęli rozszerzać swoje wpływy na kolejne części regionu. 9 maja 2014 r. siły ukraińskie zostały zmuszone do wycofania się z Mariupola, który wszedł w skład separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej.

Po dwóch dniach kierownictwo obu zakładów metalurgicznych utworzyło z robotników milicję, która miała pomagać pozostałym w mieście jednostkom policji ukraińskiej. Było to ważne wsparcie, które sprawiło, że tzw. separatystom nie udało się w pełni uzyskać kontroli nad miastem. 13 czerwca zostali ostatecznie wyparci z Mariupola przez jednostki ukraińskie, wsparte przez powstały kilka tygodni wcześniej pułk Azow – jedną z najsłynniejszych ukraińskich formacji ochotniczych.

24 stycznia 2015 r. na wschodnią część Mariupola spadły rosyjskie pociski Grad, zabijając 30 osób. Do nowej próby zajęcia miasta jednak nie doszło. Po kilku tygodniach podpisano porozumienia mińskie, które de facto stworzyły granicę wewnątrz obwodu donieckiego. Mariupol został odcięty od swojego tradycyjnego zaplecza gospodarczego, ukształtowanego przez półtora stulecia. Miasto jednak obroniło się przed wyciągniętą po nie łapą „russkiego miru”. W kolejnych kilku latach, pomne losu Doniecka i Ługańska, zdegradowanych cywilizacyjnie i gospodarczo, jedynie wzmacniało swoją odporność.

Pamiętam moją ówczesną rozmowę z Maksimem Borodinem, lokalnym politykiem, współzałożycielem proeuropejskiej partii Siła Ludzi. W modnej kawiarni w Mariupolu słuchałem jego opowieści: jak z działacza ekologicznego, który walczył z kombinatami bezkarnie zatruwającymi otoczenie, zamienił się w polityka z planem europeizacji rodzinnego miasta, wciąż z ducha mocno sowieckiego. Wielu mówiło, że to jak kopanie się z koniem, ale on uzyskał mandat deputowanego do rady miejskiej i stał się przykładem, że oddolne zmiany są możliwe.

Impregnowany na separatyzm, Mariupol nie wpisywał się jednak w dominujący nurt nastrojów w społeczeństwie ukraińskim. Według badań z ubiegłego roku 22 proc. mieszkańców opowiadało się za integracją z Unią Europejską, a 48 proc. wolało, by Ukraina stała się częścią unii celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem (w skali ogólnoukraińskiej ponad dwie trzecie wybrało wtedy opcję proeuropejską). Zabawnie wyszła dekomunizacja w 2016 r. Kombinatu imienia Ilicza: ani jego właściciel, ani władze miasta nie chcieli zmieniać nazwy, więc zmienili patrona. Włodzimierza Ilicza Lenina zastąpił Zot Ilicz Niekrasow, zmarły w 1990 r. ukraiński naukowiec, wybitny specjalista od metalurgii. Formalnie ustawa dekomunizacyjna została jednak zrealizowana.

The referenced media source is missing and needs to be re-embedded.

Nowy Grozny

Wreszcie przyszedł 24 lutego 2022 r. i nazwę Mariupol poznał cały świat.

Dla sił rosyjskich operujących z Krymu oraz z donieckiego parapaństwa miasto stało się najważniejszym celem. O ile szybko padły sąsiednie Melitopol i Berdiansk, o tyle miasto hutników nie zamierzało się poddawać. Gdy 1 marca Mariupol został otoczony przez przeważające siły wroga, zaczęło się jego oblężenie, trwające do dziś. To ostatni brakujący agresorowi punkt, aby utworzyć połączenie lądowe między Półwyspem Krymskim a okupowaną od 2014 r. częścią Donbasu.

Z każdym dniem oblężenia rosła brutalność rosyjskich ataków. Po pierwszym niedowierzaniu, że obrońcy trwają pomimo kolejnych spadających rakiet, agresor zaczął zatracać hamulce. 9 marca zniszczony został szpital położniczy, a media światowe obiegły zdjęcia rannych kobiet w zaawansowanej ciąży.

Okazało się, że to dopiero przedsionek piekieł. Od tego czasu na Mariupol codziennie spada do 100 rosyjskich bomb. Atakowanie obiektów cywilnych stało się regułą (Kreml kłamie, że nic takiego nie ma miejsca). W mniejszym lub większym stopniu zniszczonych miało zostać 80-90 proc. budynków. Wśród nich dziesiątki szkół i przedszkoli, szpitale, a także część Azowstali oraz muzeum sztuki z ciekawą kolekcją obrazów Iwana Ajwazowskiego i Archipa Kuindży (Greka urodzonego w Mariupolu, który stał się jednym z najsłynniejszych malarzy rosyjskich przełomu XIX/XX w.). Na obszarze postsowieckim skalę zniszczeń da się porównać jedynie z Groznym, dwukrotnie zrównanym z ziemią przez Rosjan podczas dwóch wojen czeczeńskich.

Miasto ukarane

Choć niemal codziennie udaje się uruchamiać korytarze humanitarne dla ewakuacji ludności, w Mariupolu wciąż pozostaje kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Od wielu dni żyją bez dostaw pożywienia, ciepła i energii. Obrazy, jakie docierają do reszty Europy, są tak straszne, że aż trudno uwierzyć, iż dzieją się naprawdę. Według wciąż niepotwierdzonych informacji władz lokalnych, zginąć miało dotąd 20 tys. mieszkańców.

Dlaczego Rosja dopuszcza się takich zbrodni akurat wobec Mariupola? Ma to być ostrzeżenie dla innych miast ukraińskich: co je spotka, jeśli odmówią złożenia broni. Zarazem trudno nie mieć wrażenia, że Rosjanie wyrównują rachunki za 2014 r., gdy harde miasto skutecznie obroniło się przed podzieleniem losu Doniecka. Mariupol stał się jednym z symboli tej wojny.

Ciągnące się od niemal miesiąca rosyjskie oblężenie nie tylko zniszczyło miasto, ale na zawsze wyleczyło jego mieszkańców z prorosyjskości. Kilka dni temu Maksim Borodin, który codziennie robi, co może, aby świat widział, co dzieje się w Mariupolu, napisał w sieciach społecznościowych: „Z pewnością możemy odbudować miasto od zera, ale jeśli nie przyjdzie pomoc z zewnątrz, nie będziemy w stanie wrócić życia tym najlepszym, którzy teraz wstrzymują rosyjską ordę”.

Niestety nic nie wskazywało, aby wyczekiwana pomoc mogła nadejść.©

Tekst ukończono 24 marca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022