Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie oznacza to jednak, że Polska powinna pod wpływem decyzji Irlandczyków zmienić zdanie. Jesteśmy po wyczerpującej debacie na temat traktatu, w wyniku której obie izby parlamentu uchwaliły ustawę ratyfikacyjną.
W trosce o prestiż naszego kraju, nie powinna się powtórzyć sytuacja po odrzuceniu traktatu konstytucyjnego w 2005 r., kiedy prezydent Lech Kaczyński zaraz po objęciu urzędu oświadczył, że "traktat jest martwy". Takie podejście świadczyło o zamiarze nierespektowania wcześniejszych zobowiązań Polski. Nasz kraj parafował traktat konstytucyjny w 2004 r. i miał obowiązek poddać go procesowi ratyfikacji (dopiero polscy wyborcy lub parlamentarzyści mogli go odrzucić). Dzisiaj sprawy zaszły dalej, bo Polska już prawie zakończyła procedurę ratyfikacyjną. Brakuje tylko podpisu prezydenta.
Gdyby go definitywnie zabrakło, oznaczałoby to, że Polska parafowała traktat w grudniu 2007 r. w złej wierze, i to niezależnie od tego, co myśleli wtedy składający swe podpisy w Lizbonie premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski.
Fobie nie są dobrym doradcą w polityce. A już z pewnością w polityce zagranicznej.