InSejny

Po ostatnim bisie w sali pojawiły się suto zastawione stoły. Muzycy, ich rodzice i przyjaciele, bawili się do nocy. Takiej energii jak w Sejnach nie ma w żadnym innym klubie muzycznym.

02.09.2013

Czyta się kilka minut

Sejneńska Spółdzielnia Jazzowa / Fot. Waldemar Kwiatkowski
Sejneńska Spółdzielnia Jazzowa / Fot. Waldemar Kwiatkowski

Słuchaj, z duchami to jest tak – mówi Bożena Schroeder, jedna z twórczyń Fundacji i Ośrodka „Pogranicze: sztuk, kultur, narodów” – jak w tej historii, która wydarzyła się tutaj 15 lat temu...

DYBUK

Sejny, 40 km na wschód od Suwałk, ledwie 8 km od granicy z Litwą. Przed Białą Synagogą w środku miasta stanął starszy mężczyzna. Nie chciał tu wracać – do miasta, z którego uciekał, w którym w miejscu jego domu stoi już zupełnie inny budynek, gdzie groby jego bliskich posłużyły w czasie wojny do budowy niemieckiej drogi. Szczególnie zaś nie chciał wchodzić do synagogi. Tej, w której jako dziecko, stojąc przy pulpicie z ojcem, żydowskim krawcem, marzył, by zostać kiedyś sejneńskim kantorem. Do synagogi, opodal której fotograf wykonał ostatnie zdjęcie jego rodziny – wszyscy patrzą na nim w obiektyw – oprócz niego. Zagładę przeżył tylko on.

A jednak wszedł do środka. To był Dybuk. Jednak nie niespokojny duch, który wstąpił w ciało żywego człowieka, ale sztuka Szymona An-skiego w reżyserii Małgorzaty Sporek-Czyżewskiej i Wojciecha Szroedera. W Synagodze próbę miał właśnie zespół muzyczny, który na potrzeby teatralnej inscenizacji zawiązali młodzi mieszkańcy Sejn.

– Śpiewaliśmy chasydzkie niguny, choć nikt z nas nie mówił w jidysz ani po hebrajsku – wspomina Michał Moniuszko, kontrabasista, jeden z najstarszych stażem członków Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego.

Max Furmański stał w drzwiach synagogi i słuchał. Urodził się w Sejnach w 1934 r. Zanim osiadł w Izraelu, był rabinem w Argentynie i kantorem w USA. Gdy śpiewy ucichły, zaczął zgromadzonym muzykantom malować swoją synagogę: „Tutaj było niebiesko. Na górze były polichromie. Na tym balkonie stała moja matka z moimi młodszymi braćmi. Tam, nad rzeką, były budki, w których przebierały się dziewczyny, a my podglądaliśmy je przez dziury po sękach”.

Po tym spotkaniu Furmański powracał do Sejn jeszcze kilka razy – na uroczystość odsłonięcia na dawnym kirkucie kamienia poświęconego pamięci Żydów sejneńskich, a ostatnio, na wiosnę zeszłego roku, by zaśpiewać w projekcie „From Thee to Thee”. Jego kantoralnym pieśniom akompaniował pianista Marcin Masecki – doskonale znany muzyk warszawskiej sceny niezależnej. W drugiej części koncertu zabrzmiały współczesne kompozycje gitarzysty i improwizatora Raphaela Rogińskiego, napisane specjalnie dla Orkiestry Sejneńskiej. Za libretto posłużyły przekłady średniowiecznych tekstów kabalistycznych poetów hiszpańskich. Inicjatorem i uczestnikiem tego muzycznego spotkania był Michał Moniuszko – sam grał na kontrabasie, a jego 9-letni syn Włodek na pianinie. Po koncercie do Furmańskiego podeszła starsza kobieta, jego koleżanka z lat dziecięcych, i powiedziała: – Maksiu! Jak pięknie zaśpiewałeś tego Moniuszkę!

– Nasze poszukiwania śladów jakiegokolwiek pożydowskiego bytu sejneńskiego są bardzo trudne – mówi Bożena Schroeder, prowadząca w „Pograniczu” Pracownię Kronik Sejneńskich, w której młodzież odkrywa, dokumentuje i rekonstruuje swoje miasto z jego wielokulturową tradycją. – Nie zachowały się żadne dokumenty, pamiątki, przedmioty materialne. Jedynie niektórzy mieszkańcy zachowali ich ślady w pamięci. Wtem powraca Max i przywozi ze sobą całą nową tradycję spotkania w synagodze, staje jako jej dawny gospodarz, ze swoją historią i ze swym dzisiejszym życiem.

Szymon An-ski swojej opowieści o Dybuku dał podtytuł „cwiszyn cwej weltn” – pomiędzy dwoma światami. W Sejnach, przy ulicy Piłsudskiego 37, między synagogą a budynkiem dawnej jesziwy, staje się między wielością światów i wymiarów. Gdy podczas wojny do miasta wkroczyli Niemcy, wybili drzwi do synagogi, zburzyli bimę, a budynek posłużył im za garaż taboru straży pożarnej. W PRL-u przemianowano ją na magazyn nawozów sztucznych. Dziś synagoga jest (jak mówią w „Pograniczu”) agorą – miejscem spotkania, wymiany myśli, galerią sztuki, salą teatralną i muzyczną sceną. Po przeciwnej stronie, w budynku dawnej szkoły talmudycznej, która z Sejn uczyniła centrum żydowskiego oświecenia – haskali, w Polsce Ludowej produkowano kapcie, a dokładniej jeden kapeć, bo drugi, na drugą nogę, wytwarzał bliźniaczy zakład w innym mieście. Dziś działa tam pracownia muzyczna i klub – Sejneńska Spółdzielnia Jazzowa.

PROCES

– To jest takie słowo-klucz, którego bardzo często używamy: proces wtajemniczenia czy dochodzenia do obranego punktu – mówi Michał Moniuszko. „Dybuka” aktorzy i muzycy z Sejn pokazywali w dawnych sztetlach – Włodawie, Tykocinie. Zagrali też na jednym z pierwszych Festiwali Kultury Żydowskiej w Krakowie. – Jako duża orkiestra dzieci i młodzieży zaczynaliśmy wtedy koncert finałowy, ostatni na scenie pojawił się David Krakauer – wspomina Moniuszko. – Było zimno i padał deszcz. Spotkaliśmy się wszyscy na kolacji po koncercie i po prostu zaczęliśmy grać. Krakauer dołączył i razem, na jednym pulsie, graliśmy tyle godzin, że na podwórku zrobiło się jasno.

Rok później światowej sławy klarnecista przyleciał z Manhattanu do... stodoły we wsi Dusznica i przez tydzień prowadził muzyczne warsztaty. Choć Michał woli słowo spotkanie: – Powstała między nami nić przyjaźni, którą podtrzymujemy do dziś. Wspólnie zbudowaliśmy program „Tratwa muzykantów – pomiędzy Nowym Jorkiem a Sejnami”, dzięki któremu mogliśmy się spotkać my, pochłonięci tą tradycją, którą znaliśmy głównie z nagrań z USA, z Krakauerem, jego kolegami z The Klezmatics czy choćby z Michaelem Alpertem, którego znaliśmy z amerykańskiej supergrupy klezmerskiej Brave Old World, jednak gdy przyjechał tutaj, powiedział do nas czystą polszczyzną: „Wiecie, mój dziadek tutaj mieszkał w Malatach, zaraz za granicą. Tu jest moje miejsce”.

Orkiestrę Klezmerską Teatru Sejneńskiego stworzył i do dziś prowadzi Wojciech Szroeder. To on w pierwszych latach muzycznej aktywności pogranicza uczył młodzież gry na instrumentach – od kontrabasu przez cymbały, gitary po klarnet i instrumenty dęte. Dziś Pracownia Muzyczna to szeroki program edukacyjny. Rozpoczynają go uczniowie ostatnich klas szkoły podstawowej, którzy trzy razy w tygodniu uczą się pod okiem pedagoga szkoły muzycznej i muzyka jazzowego Mariana Szaryńskiego, związanego ze sceną jazzu tradycyjnego.

Razem tworzą zespół, nazwany od przepływającej przez Sejny rzeki: Marycha River Brass Band. Najbardziej zaangażowani w muzykę uczniowie trafiają potem do Orkiestry Klezmerskiej.

– A to przecież nie tylko te dźwięki, które się gra, ale wartości, cała filozofia, którą niesie ze sobą tak świat jazzu nowoorleańskiego, jak i muzyka klezmerska – mówi Michał Moniuszko. – To proces, to uczestnictwo w różnych innych wydarzeniach, spotkanie z ludźmi, którzy przyjeżdżają do Sejn, jak kiedyś z Czesławem Miłoszem, w jego „cioteczniku” – dworku w sąsiedniej Krasnogrudzie, w którym Noblista spędzał młodzieńcze wakacje, a pod koniec życia wspierał powstanie w tym miejscu Międzynarodowego Centrum Dialogu. Teraz gości tam na rezydencji Timothy Snyder – amerykański historyk, profesor Yale University, wielki znawca Europy Środkowo-Wschodniej. W 2003 r. do Sejn przyjechał wybitny estoński kompozytor Arvo Pärt. Ośrodek „Pogranicze” przyznał mu tytuł Człowieka Pogranicza. Wyróżnieniem tym uhonorowani zostali także Jerzy Ficowski, Tomas Venclova i Claudio Magris.

– To była wielka rzecz – wspomina Moniuszko. – Zrobiliśmy tu wielki festiwal Pärta, nie nazywając tego festiwalem. Pamiętam uczestnictwo w tych wszystkich przygotowaniach: ogrzewanie kościoła nocą, a to był zimny listopad, czy tłumaczenie członkom The Hilliard Ensemble – jednego z najbardziej znanych na świecie kwartetów wokalnych wykonujących muzykę poważną – że nie ma tutaj w kościele ubikacji. Wreszcie ten moment, gdy słyszysz w muzyce coś, co cię kompletnie rozwala: dla mnie takim momentem był koncert „Miserere” w kościele w Suwałkach, kiedy z takiego crescendo wychodzi z całą swoją siłą chór.

Część podopiecznych Pracowni Muzycznej odchodzi potem od muzyki. Inni przechodzą na zawodowstwo, jak klarnecista Tomek Stawiecki, trębacz Kacper Szroeder, tubista Piotr Janiec, skrzypek Radek Polakowski, kontrabasista Staszek Czyżewski (jego zespół Domowe Melodie utworem „Grażka” prowadzi obecnie na Liście Przebojów Trójki). Prawie wszyscy jednak wracają do Sejn, by dalej grać z Orkiestrą.

– Jestem stąd. Tu się urodziłem, wychowałem – mówi Moniuszko. – Dziś patrzę na to miejsce zupełnie inaczej. Przede wszystkim dzięki doświadczeniu spotkania z ludźmi pogranicza. Nie mówię tu tylko o twórcach i pracownikach Ośrodka i Fundacji „Pogranicze”, ale o wszystkich tych, którzy pozwalają zrozumieć takie miejsce jak Sejny, gdzie od wielu wieków spotykają się ludzie, którzy mówią w różnych językach, chodzą do różnych świątyń, których dotknęły konflikty, którzy stawali w nich naprzeciw siebie – którzy potrafią w takich miejscach żyć i mieć tu swoją filozofię, etos pogranicza.

SPÓŁDZIELNIA

Młodzi muzycy Orkiestry Klezmerskiej postanowili kilka lat temu zrobić kolejny krok – w budynku dawnej jesziwy, pierwszej siedziby, założyli klub muzyczny – Sejneńską Spółdzielnię Jazzową. Latem przyjeżdżają tu muzycy sceny niezależnej, by razem z Orkiestrą przygotowywać specjalne projekty. Pod hasłem InSejny grali tu m.in. Maciej Trifonidis, Contemporary Noise Sextet, Profesjonalizm Marcina Maseckiego, a w tym roku także m.in. Wacław Zimpel, Wovoka i Alte Zachen Raphaela Rogińskiego czy Horny Trees Big Band Pawła Szamburskiego.

Gdy wchodzi się do budynku Spółdzielni, w korytarzu, na pokrytych starymi deskami ścianach, wiszą fotografie – po lewej stronie stare zdjęcia żydowskich klezmerów, po prawej fotografie współczesne – z warsztatów, prób i koncertów sejneńczyków i gości – m.in. Mikołaja Trzaski: – Pamiętam to zaskoczenie, kiedy zobaczyłem młodych ludzi, dwadzieścia kilka osób, którzy nie dość, że potrafią grać na instrumentach, to potrafią bardzo skomplikowane linie melodyczne grać ze słuchu. Byłem zszokowany, kiedy zobaczyłem, w jakim tempie oni uczą się naszej muzyki. Sejny to taka wymarzona szkoła muzyczna – miejsce na ziemi, do którego przyjeżdżają nauczyciele z różnych stron, a uczniowie po lekcji nie odkładają instrumentów do futerałów, tylko grają ze sobą. Spotykają się tu ludzie, którzy chcą grać muzykę, a nie ją odgrywać. Niełatwo znaleźć takie miejsce, w którym można być ze sobą, samemu się czegoś nauczyć, podzielić własnym doświadczeniem, pogadać o swojej historii, o tym, jak na ciebie działa. Rośnie teraz już trzecie pokolenie takich ludzi. Dzięki temu wyrasta w Sejnach niezwykły kulturalny świat.

Na kończącym letni sezon koncercie Horny Trees Big Band na niewielkiej scenie stanęło 21 muzyków z połączonych orkiestr warszawskiej i sejneńskiej. Publiczność zapełniła nie tylko wnętrze klubu, ale i przylegający do sali korytarz. Kolejne 50 osób siedziało przed budynkiem – dzięki otwartemu oknu mogli uczestniczyć w koncercie. Po ostatnim bisie w sali pojawiły się stoły, a rodzice muzyków zadbali, by były suto zastawione. Na wieść o tym, że jedna z mam – pani Bożena – świętuje dziś urodziny, muzycy wrócili na scenę, by po „Sto lat” zagrać wszystkim do tańca. Do nocy bawili się muzycy, ich rodzice i przyjaciele. Takiej energii jak tam nie ma w żadnym innym, nawet najmodniejszym klubie muzycznym.

Obecnie muzycy z Sejn przygotowują koncert w oparciu o litewskie sutartinės – tradycyjne nieregularne, wielogłosowe kanony. Tworzony jest chór, któremu towarzyszyć będą instrumenty. W muzycznym spotkaniu udział wezmą także muzycy z Wilna oraz producent i improwizator, twórca muzyki elektronicznej Marcin Dymiter aka Emiter.

– Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają, zawsze nas pytają: dlaczego nie ma płyty? – mówi Michał Moniuszko. – Mamy stałą odpowiedź: przyjedźcie, tutaj jest miejsce z pogłosem Synagogi, z hukiem na zewnątrz, ale też z pewną tajemnicą, którą do przekazania mają wszyscy ludzie z Sejn. I to trwa. Nasz sekret jest w trwaniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2013