Muzyka improwizowana ma wolność w swoim DNA

Muzyka improwizowana była przez lata odgradzana od publiczności, bo to przecież jakaś „awangarda” czy „fryta” (od free jazz). Ale poszukiwanie wolności przez improwizację jest wciąż żywe i przekracza granice gatunków.

04.04.2022

Czyta się kilka minut

Zestaw perkusyjny  Milforda Gravesa, ok. 1970. /  / THOR BRODRESKIFT / MATERIAŁY PRASOWE
Zestaw perkusyjny Milforda Gravesa, ok. 1970. / / THOR BRODRESKIFT / MATERIAŁY PRASOWE

Trębacz i improwizator Don Cherry, siedząc na trawie w śmiesznej czapce i wyszywanej kamizelce, mówił w 1975 r. do kamery norweskiej telewizji: „Muzyka klasyczna, muzyka ludowa, muzyka poświęcenia: Bóg dał nam wolność, byśmy mogli połączyć to wszystko w jedno”. Niespełna 40-letni wtedy artysta to jazzowy gigant, znany z własnych nagrań dla słynnego Blue Note Records, a może bardziej z albumów, gdzie występował u boku Johna Coltrane’a czy ­Ornette’a Colemana. Teraz grał na trawniku, w parku w niewielkim norweskim Kongsbergu, i przemierzał Skandynawię pociągiem w towarzystwie sekundujących mu lokalnych adeptów: saksofonisty Jana Garbarka i kontrabasisty Arilda Andersena – dziś gigantów europejskiego jazzu i filarów wytwórni ECM.

Bodhisattwa z Tågarp

„Improwizacji uczyłem się żyjąc w mieście. Teraz interesuje mnie uprawa ziemi” – dodaje Cherry, a po chwili gra i śpiewa ze swoim Organic Music, stawiając pytania o to, jak to jest być Jezusem, Mahometem czy Buddą. W telewizyjnym nagraniu za plecami artysty widać zawieszony na drzewie gobelin przedstawiający uśmiechnięte, medytujące bóstwo.

Gobelin ten jest jednym z najbardziej charakterystycznych obiektów na wystawie „File Under Freedom” w Bergen. To praca Moki Cherry (Moniki Karlsson) – szwedzkiej artystki wizualnej i projektantki kostiumów, od końca lat 60. partnerki artystycznej i życiowej Dona Cherry’ego. Praca jest długa na cztery i szeroka na trzy metry. Przedstawia uśmiechniętego bodhisattwę Chenrezig. Dwie ręce ma złożone na piersi, dwie kolejne lekko uniesione. W lewej kwiat lotosu, w prawej mālā – tybetański sznur modlitewny. Charakterystyczne długie uszy przypominają, że jego imię tłumaczy się jako „słuchający płaczów świata”. W buddyzmie mahajany i wadżrajany postać ta uosabia współczucie. U jej stóp Moki Cherry wyszyła charakterystyczny dla skandynawskiego krajobrazu czerwony, drewniany domek. To budynek szkoły w Tågarp – wsi 40 km na północ od Malmö. W opuszczonej szkole Don i Moki stworzyli dom dla siebie i swojej sztuki. Tam przez dekadę organizowali koncerty, spektakle i wystawy; prowadzili warsztaty, gościli artystyczne bratnie dusze z całego świata, a nawet nagrywali programy dla dzieci na zlecenie szwedzkiego radia i telewizji.

Gobeliny Moki Cherry były nie tylko scenografią dla łączących kultury i tradycje muzycznych poszukiwań Dona. Same w sobie były wyrazem tego, że długo­trwały, pełen pietyzmu proces twórczy jest formą medytacji. Tkaniny dawały rodzinie Cherrych wolność, także w wymiarze praktycznym: całą scenę, jak dywan, mogli zwinąć w rulon, wrzucić do busa i wyruszyć w dalszą trasę-podróż-pielgrzymkę.

W zeszłym roku działający na Brook­lynie kolektyw Blank Forms wydał bogato ilustrowaną książkę dokumentującą prace Dona i Moki pt. „Organic Music Societies”, a także dwie płyty z niepublikowanymi dotąd nagraniami audio. Praktykę łączenia muzyki improwizowanej i sztuki tkanin kontynuują dziś chicagowscy artyści Lisa Alvarado i Josh Abrams. W Bergen Kunsthall zaprezentowane zostały dwie prace Alvarado z cyklu „Thalweg”, wykorzystujące techniki tkackie praktykowane w Meksyku. Jedna z nich zdobi okładkę najnowszej płyty Natural Information Society Abramsa, zatytułowanej „Descension (Out of Our Constrictions)”. Lider gra tu na gimbri – tradycyjnym trzystrunowym instrumencie muzyki Gnawa z północno-zachodniej Afryki – partneruje mu zaś nestor brytyjskiej improwizacji, saksofonista Evan Parker.

Skatalogowano: wolność

W pastelowym pejzażu portowego Bergen funkcjonalistyczny budynek Kunst­hall wyróżnia się nie tylko miętowym kolorem elewacji. To jedna z najważniejszych galerii sztuki współczesnej w Skandynawii. Od 1953 r. odbywa się tu doroczna Festspillutstillingen (wystawa festiwalowa), będąca największą monograficzną prezentacją prac współczesnych norweskich artystów – wydarzenie porównywane rangą z brytyjską Nagrodą Turnera. W tym roku bohaterką wystawy będzie reżyserka i artystka multi­medialna Lene Berg. Od piętnastu lat kuratorem wystaw jest tu Steinar Sekkingstad.

– Niezależnie od tego, nad czym w danej chwili dyskutowaliśmy, Steinar zawsze potrafił podeprzeć swoją tezę argumentem ze świata muzyki improwizowanej. Zaproponowałem mu więc, by przygotował wystawę poświęconą właśnie temu zjawisku – mówi dyrektor Bergen Kunsthall, Axel Wieder.

Zwiedzanie „File Under Freedom” zaczyna się od sterty kilkudziesięciu książek poświęconych improwizacji. Pochodzą one z domowego księgozbioru Stei­n­ara. Sekkingstad jest raczej małomównym rozmówcą. O muzyce opowiada z perspektywy historyka sztuki, jednak doskonale widać, że ma za sobą ćwiczenia praktyczne: grał na gitarze w alternatywnych zespołach, jest diggerem – kolekcjonuje płyty winylowe – a przede wszystkim ekspertem w dziedzinie styku sztuki współczesnej i dźwięku. W Bergen założył galerię Lydgalleriet.

– Zależało mi, by była to wystawa wizualna: szukałem prac, które będą pełnoprawnymi dziełami sztuki, a nie tylko dokumentacją na marginesie procesu twórczego muzyków – mówi. Na wystawie można było zobaczyć m.in. obrazy olejne Roscoe Mitchella – saksofonisty, jednego z filarów chicagowskiego ruchu AACM, członka słynnego Art Ensemble of Chicago – a także drewniane instalacje giganta europejskiej sceny free Petera Brötzmanna, inspirowane jazzem rzeźby Thaddeusa Mosleya czy partytury graficzne saksofonisty Matsa Gustafssona i norweskiej malarki Sidsel Paaske. Obszerną prezentację miały też poszukiwania Milforda Gravesa, zmarłego w ubiegłym roku perkusisty, badacza naturalnego ludzkiego rytmu – Graves tworzył m.in. kompozycje oparte na wynikach badań EKG – ale także artysty wizualnego, praktyka akupunktury (zanim jeszcze zalegalizowano ją w USA) czy twórcy własnych technik sztuk walki wręcz.

Tytuł wystawy „File Under Freedom” tłumaczyć można jako „Skatalogowano pod hasłem: wolność”.

– To nawiązanie do tego, jak układa się płyty w sklepach muzycznych: na półkach z napisem pop, rock, jazz itd., podczas gdy muzyka w rzeczywistości wymyka się takim gatunkowym ­etykietkom – mówi Steinar. – Bardzo zależało mi, by już w tytule wybrzmiało słowo „wolność”, bo o niej jest ta ­wystawa: o wolności politycznej, estetycznej, wolności od komercyjnego wymiaru twórczości. To wspólny mianownik dla wszystkich prezentowanych tu artystów.

Prorok Abshalom

Wystawie towarzyszy program edukacyjny skierowany do młodzieży szkolnej.

– Co znaczy dla 12-latka wolność wyrażania myśli, wolność do wypowiadania swoich przekonań? – pyta dzieci Hilde Marie Pedersen, kierowniczka działu edukacji Bergen Kunsthall. Od wolności przechodzi do rozmowy o improwizacji: doświadczenia działania bez planu, np. pozwolenia, by pędzel prowadził rękę, a nie na odwrót.

– Dzieciom zawsze najbardziej podoba się „Prorok Abshalom” – dodaje Pedersen. Autorką instalacji jest Emilija Škarnulytė – urodzona w Wilnie, mieszkająca w norweskim Tromsø artystka wizualna. W dużej, wyciemnionej sali prezentowany jest jej 14-minutowy film, opowiadający historię Abshaloma Ben Shlomo – starszego czarnoskórego mężczyzny, który w dziwnym, błyszczącym stroju, z saksofonem w rękach przemierza pustynię Negew.

Abshalom urodził się w Chicago jako Virgil Pumphrey. Na początku lat 60. w jednym z lokalnych klubów zobaczył czarnoskórego muzyka grającego na elektrycznych organach. To był Sun Ra – jedna z najbarwniejszych postaci amerykańskiej sceny jazzowej: muzyk, filozof i poeta, który twierdził, że na ziemię przybył z Saturna, by krzewić pokój. Jego zadaniem było wyzwolenie czarnoskórych Amerykanów poprzez sztukę: odzyskanie ich podmiotowości i prawa do opowiadania o własnej historii i doświadczeniu w pierwszej osobie. Sun Ra był pionierem afrofuturyzmu – nurtu przeżywającego od kilku lat renesans, by wspomnieć tylko kinowy hit z 2018 r. „Czarna Pantera”.

Młody Pumphrey dołącza do Sun Ra Arkestra. Koncertują po całym świecie, grając w kostiumach przybyszów z innej planety. Po drodze trafia na Black Hebrew Israelites – wyznawców judeo-chrześcijańskiego Kościoła, głoszących, że właśnie czarnoskórzy są potomkami biblijnego narodu wybranego. Artysta przyjmuje imię Abshalom Ben Shlomo i wyjeżdża do Izraela.

Film Emilii Škarnulytė oglądamy leżąc na gąbkowych leżakach. Za nami na kilku ekranach wyświetlane są pejzaże pustyni Negew. Ściany sali ozdabiają – korespondujące ze strojem bohatera filmu – złote kurtyny. Wszystko to odbija się w ciemnym, zawieszonym pod sufitem zwierciadle. Zadaniem widza jest więc kontemplacja wszystkich bodźców, niespieszne zwiedzanie tego odrealnionego, kosmicznego krajobrazu. Jednocześnie pustka przestrzeni sprawia, że jesteśmy tu jakby w dworcowej poczekalni, zatrzymani na chwilę w niekończącej się międzyplanetarnej wędrówce w poszukiwaniu tożsamości.

Sun Ra Arkestra koncertuje do dziś. Dyrygentem zespołu jest obecnie 97-letni saksofonista altowy Marshall Allen.

Muzyka improwizowana, czerpiąca z tradycji czarnych Amerykanów, ale także z muzyki tradycyjnej praktycznie każdego regionu świata – ludowego śpiewu Saamów joik czy polskich oberków – ma wolność zakodowaną w swoim DNA. W świecie przesytu i nadprodukcji samotny marsz z saksofonem przez pustynię czy zawinięty w dywan muzyczny teatr stanowią lekcję wolności, nie tylko dla galeryjnego świata sztuki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Latający dywan