Muzyka żydowska a sprawa polska

Muzycy nie interesują się już wyłącznie możliwościami, które daje żydowska skala czy ludowe melodie. Szukają żydowskich śladów bliżej i głębiej.

18.06.2018

Czyta się kilka minut

Członkowie orkiestry żydowskiej grającej na przyjęciu weselnym, 1933 r. / NAC
Członkowie orkiestry żydowskiej grającej na przyjęciu weselnym, 1933 r. / NAC

W całym kraju odbywają się festiwale lub dni kultury żydowskiej, których nieodłącznym elementem jest muzyka. Bez większego wysiłku możemy znaleźć w internecie nagrania polskich artystów wykonujących free-jazzowe improwizacje na motywach chasydzkich nigunów, żydowski surf-rock, poezję śpiewaną w języku jidysz czy oczywiście muzykę klezmerską – stare i nowe melodie pisane w skali frygijskiej na klarnet, skrzypce lub akordeon. Trzeba wysilić wyobraźnię, by pomyśleć o muzycznym krajobrazie bez żydowskich wątków. A przecież tak właśnie było jeszcze 20-30 lat temu.

Z Kirkutu

Jednym z pierwszych artystów, który podjął się wejścia w twórczy dialog z żydowską kulturą muzyczną, był Ireneusz Socha – urodzony w Dębicy perkusista, kompozytor i animator kultury, postać niezwykle zasłużona dla zachowania pamięci o Żydach z Dębicy. Na przełomie lat 80. i 90. Socha, wspólnie z Arkadiuszem Franczykiem, realizował eksperymentalny projekt „Kirkut-Koncept” (kirkut znalazł się w nazwie, bo Socha mieszkał w bloku wybudowanym w sąsiedztwie dawnego cmentarza żydowskiego). Ich muzyka była zróżnicowana formalnie i stylistycznie: rockowa ekspresja i motoryka spotykały się z dadaistycznym kabaretem, balladowa liryka z brudem i hałasem, eksperyment z banałem, a żart muzyczny z rytuałem. Płynnie przechodzili od naiwnych melodii przez wieloczęściowe kompozycje instrumentalne, aż do grupowych improwizacji. Wydane na kasetach „Piknik na kirkucie” czy „Kamień na kamieniu”, mimo entuzjazmu ówczesnej krytyki, pozostały w głębinach muzycznej alternatywy.

Szeroką

Dla popularności muzyki żydowskiej w Polsce kluczowy okazał się doroczny koncert „Szalom na Szerokiej” – coroczny finał organizowanego od 1988 r. Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie. Zasługi twórców festiwalu dla popularyzacji, ochrony i rozwoju kultury żydowskiej w Polsce są nie do przecenienia i sięgają właściwie wszystkich dziedzin artystycznych: od literatury i filmu, aż po rzadko docenianą sztukę wycinanek. Jednak to finałowy koncert plenerowy ma od lat znaczenie symboliczne: w sercu Kazimierza – miejsca, które przez stulecia tętniło żydowskim życiem – na scenie pod gołym niebem spotyka się co roku międzynarodowa plejada muzyków. Prowadzący koncert dyrektor festiwalu Janusz Makuch bodaj za każdym razem przypomina ze sceny, że Mordechaj Gebirtig – poeta, pieśniarz i aktor, nazywany żydowskim bardem Krakowa, autor „S’brent”, jednej z najsłynniejszych i najszerzej znanych utworów języka jidysz – żył, tworzył i zginął od niemieckiej kuli ledwie kilkaset metrów stąd. Przez lata koncert na Szerokiej transmitowany był przez Telewizję Polską (obecnie retra- nsmitowany), dzięki czemu artyści tacy jak David Krakauer, Michael Alpert czy zespół The Klezmatics zyskali ogólnopolską rozpoznawalność.

Do Masady

Rozkwit krakowskiego Festiwalu zbiegł się w czasie z rosnącą w Polsce popularnością Johna Zorna. Charyzmatyczny nowojorski improwizator i kompozytor kilkakrotnie gościł na festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. W roku 1994 po raz pierwszy zaprezentował swój kwartet Masada – zespół, z pomocą którego nowojorczyk wyruszył na poszukiwania nowej tożsamości muzycznej: spotkania chasydzkiej tradycji z muzyczną awangardą. Pięć lat później Mariusz Adamiak oddał we władanie Zorna cały festiwalowy wieczór. W Sali Kongresowej Pałacu Kultury grali kolejno Masada String Project, Bar Kokba i rozszerzony skład kwartetu Masada. Koncerty te stały się dla polskich słuchaczy kluczem do świata nowojorskiej sceny niezależnej: muzyki artystów takich jak gitarzysta Marc Ribot, wiolonczelista Eric Friedlander, trębacz Dave Douglas, skrzypek Mark Feldman i inni. Nadające wtedy w eterze Radio Jazz z upodobaniem sięgało po kolejne albumy z prowadzonego przez Zorna nowojorskiego wydawnictwa Tzadik Records, także tych z serii Radical Jewish Culture. Pojawienie się w tym elitarnym gronie zespołu znad Wisły było marzeniem na miarę awansu zespołu z ekstraklasy do finału Ligi Mistrzów.

W roku 2000 płytą „De Profundis” dokonał tego akordeonista i założyciel Cracow Klezmer Band – Jarosław Bester. Do dziś jego muzyka pod nazwą Bester Quartet trafia do nas na płytach z Nowego Jorku. Sam Zorn dodatkowo wyróżnił Bestera przesyłając mu, jako jednemu z nielicznych, komplet partytur drugiego tomu śpiewnika Masady – „Book of Angels”. Pod tym tytułem, w roku 2004 (w zaledwie 3 miesiące) Zorn przygotował 316 nowych kompozycji inspirowanych żydowską tradycją muzyczną. W tym roku na dziewięciopłytowym albumie ukazać ma się trzecia i ostatnia część masadowej sagi Zorna – „The Book Beriah”.

Zadąć w Shofar

Na początku XXI wieku moda na muzykę żydowską zataczała w Polsce coraz szersze kręgi, jednak ilość przestała przechodzić w jakość. „Miasteczko Bełz”, grane w białych koszulach i czarnych kapeluszach, dobiegało z niemalże każdej żydowskiej restauracji, czekającej na zagranicznych turystów z otwartymi ramionami i pieczonym prosiakiem. Protestował przeciwko temu Raphael Rogiński – gitarzysta i improwizator, który do grania nowej muzyki żydowskiej zaprosił warszawskie środowisko sceny niezależnej. Album „Itstikeyt / Fargangenheit” grupy Cukunft czy muzyka tria Shofar – z Mikołajem Trzaską i Maciem Morettim – stały się iskrami, od których zaczęły rozbłyskać kolejne świetne muzyczne projekty: Alte Zachen, kwartet klarnetowy Ircha, Muzyka Żydów z Yemenu, Daktari, Malerai/Goldstein/Masecki i in. Katalizatorem nowych zjawisk były festiwale – Tzadik Festival w Poznaniu i Nowa Muzyka Żydowska w Warszawie. Każdy z nich co roku przynosił kilka premierowych projektów specjalnych.

Po około pięciu latach boom na tematykę żydowską w świecie muzyki niezależnej zaczął przycichać. Większości wspomnianych projektów trudno będzie dziś usłyszeć na koncertach – pozostały płyty, wydane przez poznańską oficynę Multikulti, a także warszawskie LADO ABC i trójmiejski Kilogram Records.

Na Tratwie muzykantów

Co ciekawe, najdłużej na scenie nowej muzyki żydowskiej utrzymuje się zespół o najliczniejszym składzie. Orkiestra Klezmerska Teatru Sejneńskiego, działająca przy Ośrodku Pogranicze w Sejnach, od lat występuje i realizuje nowe artystyczne przedsięwzięcia, wychowując kolejne generacje muzyków. Z Sejneńczykami przyjaźnią się wybitni muzycy z Polski i z zagranicy. Ktoś mógłby powiedzieć, że prowadzą tam lekcje mistrzowskie. W rzeczywistości spotykają się, rozmawiają i razem płyną na Tratwie muzykantów, która z powodzeniem kursuje nie tylko na trasie Warszawa–Sejny, ale także Sejny–Nowy Jork. W tym roku na Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie posłuchać będzie można Sejneńskiej Orkiestry w towarzystwie Michaela Alperta, Davida Krakauera i Franka Londona.

Orkiestra gra także na płycie z muzyką Mikołaja Trzaski do filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.

Na dansingu

Muzyka żydowska w Polsce okrzepła. Muzycy nie interesują się wyłącznie możliwościami, które daje żydowska skala czy melodie zebrane w śpiewniku Mosze Bieriegowskiego, ukraińskiego etnomuzykologa z początku XX wieku. Artyści szukają żydowskich śladów bliżej i głębiej.

Letnie festiwale muzyczne, w tym także Festiwal Kultury Żydowskiej w Krakowie, podbijać będzie Jazz Band Młynarski-Masecki. Grający na banjo wokalista Jan Emil Młynarski skompletował zbiór międzywojennych szlagierów i poprosił o zaaranżowanie ich Marcina Maseckiego – pianistę, improwizatora, a także miłośnika ragtime’ów i muzyki rozrywkowej tamtego czasu. Dzięki tej współpracy nie tylko możemy doświadczyć muzycznego nastroju sprzed blisko stu lat, ale także przypominane są postaci żydowskich autorów polskiej popkultury dwudziestolecia międzywojennego: Adam Aston, Fanny Gordon czy Henryk Wars, dziś zapomniani kompozytorzy, autorzy tekstów i piosenkarze.

Na weselu

Przez lata wiedza na temat muzyki żydowskiej trafiała do nas głównie z importu: z rozmów i muzycznych spotkań z artystami z USA i Izraela, z nagrań, z nielicznych śpiewników. W ciągu kilku ostatnich lat do głosu zaczęła dochodzić żydowska muzyka z polskiej, a raczej polsko-żydowskiej wsi. Jej ślady od lat 80. dokumentował Andrzej Bieńkowski – nieoceniony archeolog, strażnik i popularyzator dziedzictwa polskiej muzyki tradycyjnej. Dla skrzypka i etnomuzykologa Witka Brody kolekcja nagrań Bieńkowskiego stała się podstawowym materiałem źródłowym, obok zapisów dotyczących muzyki żydowskiej w pismach Oskara Kolberga i własnych badań terenowych. To jego Kapela (pod okiem Bieńkowskiego) nagrała album „Muzikaim. Muzyka żydowska w pamięci wiejskich muzykantów”. Album ten dał pretekst dla całego środowiska związanego z muzyką tradycyjną w Polsce, by szukać i dzielić się żydowskimi muzycznymi ostańcami.

Podczas badań terenowych Bieńkowski, Broda i im podobni odnajdują melodie zapamiętane w dzieciństwie przez dziś już sędziwych „ostatnich wiejskich muzykantów”, jak nazywa ich w swej książce Bieńkowski. Niektórzy, tak jak pani Władysława Dychowa z Roztocza, odnajdują w swojej pamięci nie tylko piosenki i wspomnienia, ale cały język jidysz, którego nauczyli się od żydowskich znajomych, a który pozostawał w nich uśpiony przez dziesiątki lat. Wiejscy śpiewacy i muzykanci są nie tylko żywą biblioteką muzyki, ale również świadkami tragicznej historii, a ich muzyczna opowieść przypomina głos tych, których już nie ma.

Po „Muzikaim” nakładem oficyny Muzyka Odnaleziona ukazały się w tym roku dwie kolejne płyty inspirowane wspomnieniami o wiejskiej muzyce żydowskiej: album „Kolberg po żydowsku”, złożony z nagrań archiwalnych Bieńkowskiego oraz nowych wykonań tych motywów w interpretacji m.in. Janusza Prusinowskiego i Kompanii, Ewy Grochowskiej i Macieja Filipczuka czy zespołu Diabubu. Drugi album „Czas wesela” Kapeli Niwińskich to próba odnalezienia miejsc, w których polska muzyka ludowa spotyka się z żydowską. Tak właśnie mogły brzmieć wiejskie wesela, gdy zespół złożony był z polskich i żydowskich muzykantów.

Nowa tradycja

Zakończony niedawno konkurs Nowa Tradycja, organizowany w ramach folkowego festiwalu Polskiego Radia, także nagrodził projekt związany z muzyką żydowską. „Za delikatność, wirtuozerię, głębię, klasę, wzruszenia oraz wysmakowaną formę połączenia elektroniki z klasycznym śpiewem, która przenosi folklor w przestrzenie mistyki” jury pod przewodnictwem Wojciecha Waglewskiego za projekt „Bramy nieba” uhonorowało trio Vocal Varshe oraz Michała Jacaszka. Ten ostatni, grający na elektronice, wyróżniony został dodatkowo „Złotymi gęślami” jako najlepszy instrumentalista.

Muzyka „Bram nieba” to próba spojrzenia na muzykę żydowską jakby przez okulary Franka Stelli. Amerykański artysta dostał od znajomych album autorstwa polskich architektów: Marii i Kazimierza Piechotków. Stworzyli oni katalog projektów drewnianych synagog, które przed wojną znajdowały się na terenach dawnej Polski. Młody Stella dostrzegł w tych formach inspirację do serii abstrakcyjnych reliefów „Polish Village Series”. Powstałe na początku lat 70. prace okazały się przełomowe zarówno dla autora, jak i dla amerykańskiej sztuki owego czasu. Jaceszek i Vocal Varshe, na zamówienie Muzeum POLIN, które prezentowało wystawę prac Stelli, mieli w podobny sposób spojrzeć na muzykę synagog.

Także w synagodze inspirację dosłyszał DJ Lenar, czyli Marcin Lenarczyk. Znajdując się na placu budowy w Izraelu, zauważył karton, a w nimi stare płyty. Na szelakowych krążkach odnalazł śpiew przedwojennych kantorów, m.in. Gershona Siroty, kantora Wielkiej Synagogi na Tłomackiem w Warszawie, jednej z największych synagog owego czasu na świecie, wyburzonej przez Niemców po powstaniu w warszawskim getcie. Nagrania te Lenar poddał elektronicznej obróbce, a także zaprosił do współpracy przyjaciół: wiolonczelistów Edytę Czerniewicz i Mikołaja Pałosza. Tak powstał projekt „Drite Shtilkayt” (trzecia cisza) – nowatorska kompozycja i dźwiękowy kolaż, ukłon w stronę zapomnianej, wielkiej żydowskiej tradycji.

Co to jest muzyka żydowska?

Czy muzyka hymnu Izraela jest żydowska, skoro to melodia zapożyczona od rumuńskich górali? Co więcej, to pożyczka z drugiej ręki, bo wcześniej skorzystał z niej czeski kompozytor Bedřich Smetana, pisząc swój poemat symfoniczny „Má vlast” (Moja ojczyzna). Czy „Drumming”, określane jako pierwsze arcydzieło minimalizmu, to muzyka żydowska, skoro wyszła spod ręki amerykańskiego kompozytora żydowskiego pochodzenia Steve’a Reicha? W rzeczywistości więcej tam muzyki z Ghany, którą Reich zafascynował się podczas krótkiej wizyty w Afryce. A może „Mazurek Simsiów” grany przez braci Mariana i Tadeusza Wójcików, 80-letnich wiejskich muzykantów z Zakrzewa na Radomszczyźnie, to muzyka żydowska? Wszak ich ojciec nauczył się go od legendarnych żydowskich wirtuozów weselnych: Simsiów. Podobne przykłady i dylematy związane z przynależnością narodową muzycznych perełek można mnożyć w nieskończoność. A jednak warto szukać i pytać o muzykę żydowską, bo może nas przybliżyć do zrozumienia historii, tak żydowskiej, jak i polskiej oraz powszechnej. ©

KAJETAN PROCHYRA jest dziennikarzem muzycznym, redaktorem naczelnym i współtwórcą portalu Jazzarium.pl. Współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Jazz Forum”. Koordynator sceny muzycznej Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2018