Inna twarz miasta

Barbara Zbroja, Konrad Myślik: NIEZNANY PORTRET KRAKOWA - znakomity pomysł: ułożyć nową opowieść o mieście, czytając stare fotografie. Nie te, które pokazują miejsca najbardziej znane, tworzące mit dawnej stolicy Polski, ale takie, dzięki którym wyjść można z kolein utartych formułek, zbudować wielowymiarowy obraz zmieniającego się Krakowa epoki modernizmu.

06.07.2010

Czyta się kilka minut

1 kwietnia minęło sto lat od rozszerzenia granic Krakowa, dokonanego za prezydentury Juliusza Lea. Miasto, mniejsze dotąd powierzchnią od Nowego Sącza, objęło swym zasięgiem szereg nowych dzielnic, od Zakrzówka i Dębnik na południu, po Łobzów i Krowodrzę na północy. A więc rejony, które zaledwie cztery lata wcześniej wydawały się pani Dulskiej (w krakowskiej wersji sztuki) miejscem zesłania dla pohańbionych. "Chyba dom sprzedać i wynieść się do Dębnik albo na Krowodrzę" - rozpacza Dulska, dowiedziawszy się, że jej syn będzie miał dziecko ze służącą...

W następnych latach przyłączono kolejne dzielnice na prawym brzegu Wisły, włącznie z istniejącym od końca XVIII wieku "królewskim wolnym miastem Podgórze". Do dziś jednak krakowianin, nawet jeśli mieszka kwadrans drogi piechotą od Rynku, mówi: "idę do miasta" i oznacza to zawsze śródmieście wewnątrz Plant. Co innego "pójść na Podgórze"... Pewnie dlatego pisząc o Krakowie, powiela się często schematy, nie próbując ich choćby trochę odświeżyć.

Barbara Zbroja, historyczka sztuki zajmująca się architekturą i urbanistyką II połowy XIX i I połowy XX wieku, oraz Konrad Myślik, miłośnik i znawca Krakowa, dokonują odświeżenia radykalnego. Nieprzygotowany czytelnik może czasem osłupieć. Dlaczego ktoś chce, żebym oglądał ten rozbebeszony krajobraz z rzeką? Czy to Wisła? No tak, w tle majaczy kopiec Kościuszki... A ten budynek na wpół zburzony? A ten drewniany barak?

Na szczęście każdemu zdjęciu towarzyszy objaśniający esej, zawsze precyzyjny i erudycyjny, na ogół przy tym lekki i odwołujący się do czasów nam współczesnych. I już wiemy, że pierwsze zdjęcie pokazuje zakole Wisły pod Wawelem w roku 1938, podczas prac inżynierskich zmieniających kształt koryta rzeki. Że niepozorny budynek, właśnie burzony (jest rok 1936), ma za sobą wspaniałe dzieje; to klasycystyczny pałacyk Steinkellerów, później siedziba redakcji krakowskiego "Czasu". A drewniany barak? To Szkoła Barakowa im. św. Wojciecha wystawiona w 1892 r. na placu Biskupim, niedaleko klasztoru Wizytek. W założeniu miała służyć przez dziesięć lat, ale rozebrano ją dopiero... w 1965 roku i pod koniec była siedzibą X Liceum.

Wybrałem z premedytacją trzy zdjęcia pozornie mało atrakcyjne - a przecież w książce jest ich 86, wiele świetnych także jako dzieła sztuki fotograficznej. Choćby scena pod straganem na placu Szczepańskim, który dziś ma być salonem Krakowa, cokolwiek to znaczy, a wtedy był po prostu targiem, albo obraz z wnętrza nieistniejącej już hali dworcowej, gdzie szykuje się do odjazdu podhalańska lukstorpeda. Był rok 1933 i pokonywała ona trasę Kraków-Zakopane w niewiele ponad dwie godziny! Mamy też doskonałe fotografie dokumentujące budowle dawno temu zburzone - na przykład młyn dolny królewski z roku 1865 czy łaźnię na Piasku - albo zmienione nie do poznania, jak dziwaczny "dom egipski" przy rogu Retoryka i Smoleńsk.

Najważniejsze jednak, że dzięki komentarzom wchodzimy głębiej w tamten czas, gdy przemysłowe Grzegórzki czy Zabłocie współistniały z sielskimi pejzażami Nowej Wsi czy Łobzowa, gdy coraz śmielej wkraczała do Krakowa świetna architektura modernistyczna, której pomniki często są dziś psute (vide w książce kamienica Wasserbergerów przy placu Kossaka, bezmyślnie niedawno przerobiona), gdy miasto rozwijało się wedle sensownych i przemyślanych planów urbanistycznych. Dla krakauerów - prorokuje w przedmowie prof. Jacek Purchla - ta opowieść zamknięta mrocznym okupacyjnym akcentem (w Przegorzałach rosną właśnie mury rezydencji Otto Wächtera, starosty dystryktu krakowskiego Generalnego Gubernatorstwa) będzie ucztą i prowokacją zarazem. Przyjezdnym też nie zaszkodzi, jak po nią sięgną... (Wydawnictwo WAM, Kraków 2010, ss. 320.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2010