Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trumny z uchwytami w kolorze wściekłego różu i zdjęciami nieżyjących już uśmiechniętych dziesięciolatek – to deprymujący widok z Uvalde, gdzie pochowano ofiary największej szkolnej strzelaniny w USA od dekady. Z rąk licealisty Salvadora Ramosa, który kupił sobie na osiemnastkę półautomatyczny karabin AR-15, pod koniec maja zginęło 19 dzieci i 2 nauczycieli. Napastnik, podobnie jak w wielu tego rodzaju przypadkach, nie zachowywał się jak kandydat na seryjnego mordercę, a po zajęciach w szkole dorabiał w sieci barów szybkiej obsługi Wendy’s.
Zatrudnijcie strażników
Po masakrze w Robb Elementary School 15-tysięczne teksańskie miasto stało się symbolem sporu o dostęp do broni. Podczas gdy prezydent Joe Biden obiecywał mieszkańcom Uvalde zaostrzenie przepisów, jego były wyborczy rywal Donald Trump brylował na kongresie Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA) w Houston. Otoczony republikańskimi politykami i sprzedawcami broni przekonywał, że zamiast zabierać ludziom karabiny, należy zainwestować w lepszą ochronę szkół. Jego zdaniem placówki, już teraz otoczone wysokim płotem niczym zakłady karne, powinny mieć tylko jedno wejście, którego pilnowaliby uzbrojeni strażnicy.
W obronie drugiej poprawki do konstytucji gwarantującej dostęp do broni opowiedzieli też się inni politycy Partii Republikańskiej. Gubernatorka Dakoty Południowej Kristi Noem wykrzykiwała, że przeciwnicy poprawki są „uczniami Marksa i Lenina”, zaś senator z Teksasu Ted Cruz perorował, że pozbawienie Amerykanów prawa do noszenia broni doprowadzi… do zwiększenia przestępczości na ulicach.
Kongres NRA odbył się trzy dni po masakrze w Uvalde. W protestach przeciw niemu brał udział m.in. Beto O’Rourke, Demokrata startujący w listopadowych wyborach na gubernatora. Kilka dni wcześniej narobił on rabanu podczas konferencji piastującego obecnie ten urząd Grega Abbotta. O’Rourke podszedł do podium i wykrzyczał rywalowi, że w stanie, gdzie obowiązują zbyt łagodne przepisy, „takie tragedie jak ta w Uvalde nikogo nie dziwią”. Gubernator dał się już wciągnąć do przedwyborczej walki: najpierw odwołał swój udział w kongresie NRA, a potem pojechał do Uvalde, gdzie pogrążonych w żałobie mieszkańców przekonywał, że chce rozmawiać o reformach.
Jak przełamać impas
Na fali tragicznych wydarzeń Demokraci znowu zaapelowali o załatanie luk prawnych, dzięki którym w internecie lub na specjalnych targach broń może kupić w zasadzie każdy. Choć Republikanie usiedli już z Demokratami do rozmów o reformie przepisów, zapewne i tym razem wykorzystają fakt, że o wszystkim i tak zadecydują reprezentanci kilku słabo zaludnionych, republikańskich stanów. Dzieje się tak, gdyż do uchwalenia legislacji w Senacie potrzeba poparcia 60 senatorów, w tym co najmniej 10 Republikanów, pochodzących ze stanów, gdzie dostęp do broni palnej jest rzeczą świętą. Zmęczony impasem Joe Biden podczas przemówienia z 2 czerwca krzyczał, że ma „dość” i wezwał Kongres do wprowadzenia zakazu sprzedaży broni szturmowej, większej kontroli nabywców i zniesienia ochrony producentów broni przed pozwami.
A potrzeba zmian jest paląca, bo tylko w ciągu dziewięciu dni po masakrze w Teksasie w całych Stanach odnotowano 20 masowych strzelanin. Eksperci spekulują, że ostatnie wydarzenia mogą utrudnić Republikanom walkę o odzyskanie kontroli w Senacie. Kluczowe dla listopadowego wyścigu są bowiem głosy mieszkańców przedmieść, którzy zmęczeni rządami Bidena i wysoką inflacją mogą przekierować uwagę na walkę o zaostrzenie kontroli dostępu do broni. A tego najbardziej obawiają się Republikanie sięgający po argumentację, że przemocy w USA winne są głównie problemy psychiczne napastników, a zabranie obywatelom broni palnej „nie powstrzyma szaleńców przed diabelskimi atakami”. Przed listopadowymi wyborami do Kongresu wszystkie chwyty są dozwolone. ©