Hołd ruski

400 lat temu, w październiku 1611 r., przed polskim królem biła pokłony carska rodzina. Niestety - niestety dla przyszłości Rzeczypospolitej Obojga Narodów - wydarzenie to nie miało trwałych skutków politycznych. W PRL-u starano się wymazać je z pamięci.

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Car Wasyl IV Szujski z braćmi Dymitrem i Iwanem Pugowką przed polskim Sejmem w październiku 1611 r. – sztych Tomasza Makowskiego według zaginionego obrazu Tomasza Dolabelli. /
Car Wasyl IV Szujski z braćmi Dymitrem i Iwanem Pugowką przed polskim Sejmem w październiku 1611 r. – sztych Tomasza Makowskiego według zaginionego obrazu Tomasza Dolabelli. /

Latem 1611 r. wojska Rzeczypospolitej pod wodzą Zygmunta III Wazy odzyskały Smoleńsk: kluczową twierdzę na wschodnim pograniczu. Rok wcześniej hetman Stanisław Żółkiewski rozgromił moskiewską armię pod Kłuszynem. Także w 1610 r. zajęliśmy Moskwę, a bojarzy gotowi byli oddać carską koronę królewiczowi Władysławowi, synowi Zygmunta. Zdawało się, że państwo polsko-litewskie utemperowało agresywnego sąsiada...

Ale niektórzy ostrzegali, że z Moskwą łatwo nie będzie. Mimo zwycięstwa krytykowano też fakt, że król poszedł na wojnę bez zgody sejmu, co - jak pisze prof. Henryk Wisner, biograf Zygmunta - "w tym wypadku oznaczało nie umiłowanie prawa, które monarcha złamał, lecz obawę przed konsekwencjami. Konkretnie zaś, przed odwetem moskiewskim". Na sejmie jesienią 1611 r. trzeba było więc przekonać niezdecydowanych posłów, że kampania była sukcesem, zatem debata nad legalnością działań króla nie ma sensu.

Car ulicą wiedziony

Kluczem do serc miał być triumfalny wjazd Żółkiewskiego do Warszawy w październiku 1611 r. Przy świętujących tłumach, kościelnych dzwonach i strzałach na wiwat hetman prowadził ulicami zdetronizowanego (zresztą przez samych Moskali, zirytowanych jego nieudolnością) cara Wasyla IV Szujskiego z rodziną: braćmi Dymitrem i Iwanem oraz Katarzyną, żoną Dymitra. Po wiekach Julian Ursyn Niemcewicz pisał: "Jak niegdyś wodzowie Rzymscy (...) wiódł Żółkiewski w tryumfie poymanych Carów. Wszyscy Pułkownicy i Rotmistrze na bogato przybranych koniach postępowali przodem, za niemi szło do 60 karet. W ostatniey sam Żółkiewski (...); z nim strącony Car Szuyski, dwóch braci swoich maiący po bokach".

Niemcewicz tak rekonstruował, co potem działo się w sali senatorskiej Zamku Królewskiego: "Sam car nachyliwszy głowę do J. K. Mości nisko dotknął się ziemi ręką prawą, i pocałował ią sobie. Hetman zaś, brat Carów [Dymitr, nieudolny wódz spod Kłuszyna - red.], czołem swem do samey ziemi raz uderzył, a brat trzeci młodszy trzykroć czołem bił i płakał". Szujscy prosili o miłosierdzie, "z wielkiem uniżeniem". Nic dziwnego: swego czasu Wasyl zamordował Dymitra Samozwańca I, uważanego za polską marionetkę, a jego prochy kazał wystrzelić z armaty.

Triumf nad Moskwą robił wrażenie: "rozlegał się gmach okrzykami radości" i "łzy rzewne zrosiły twarze wszystkich". Tyle że, jak mówi "Tygodnikowi" prof. Wisner, hołd z 1611 r. nie miał żadnych skutków poza tym, co dziś nazywa się politycznym marketingiem. Opinię tę podziela prof. Wojciech Polak, autor książki "O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607-1612". - Hołd miał wartość tylko propagandową - mówi prof. Polak "Tygodnikowi". - W ogóle sejm 1611 r. odbywał się w atmosferze nadmiernej euforii wywołanej zdobyciem Smoleńska. Owszem, opanowanie tej twierdzy było wielkim sukcesem. Ale król i część senatorów uznali, że mamy już Państwo Moskiewskie w ręku i problemem jest tylko to, jak je urządzić i związać z Rzecząpospolitą.

- Tymczasem - dodaje prof. Polak - sytuacja załogi polskiej w Moskwie stawała się coraz trudniejsza, aż antypolskie powstania doprowadziły do jej kapitulacji rok później.

Moskiewski rewanż

A to był dopiero początek kłopotów. W kolejnych dwóch wiekach karta się odwracała, aż Rzeczpospolita padła łupem sąsiadów. Zresztą już sto lat później to car dyktował warunki Polakom i Litwinom. Także w warstwie symboli. Bo pamiątki po 1611 r. stały carom ością w gardle.

Jakie pamiątki? Po pierwsze, obraz przedstawiający hołd, namalowany na zlecenie króla przez Tomasza Dolabellę i eksponowany na warszawskim zamku. Po drugie, zwłoki Szujskich, którzy zmarli w Polsce, w mazowieckim Gostyninie. Po trzecie, ich grobowiec: tzw. Kaplica Moskiewska, która stała w Warszawie w okolicy dzisiejszego Pałacu Staszica.

Na życzenie Kremla kompromitujący carów obraz po prostu znikł. Prawdopodobnie zniszczono go za czasów Augusta Mocnego. Przetrwała tylko kopia.

Kości Szujskich odsprzedał (!) Moskwie jeszcze Władysław IV. Moskwa urządziła Wasylowi godny pochówek. - Świadomość, że car umarł w polskiej niewoli, drażniła rosyjską dumę. Szujskich uważano za ofiary polskich okupantów, Zachodu. Moskalom niewygodnie było przyznawać się, że sami ich uwięzili i wydali - mówi prof. Wisner.

Znikła też warszawska Kaplica Moskiewska. Stopniowo ubywały z niej trumny i tablice, potem zburzono budynek. Tak skutecznie, że dziś trwają spory, gdzie się mieścił.

Śledząc staranie carów o zniszczenie pamiątek po hołdzie z 1611 r., można się też zastanawiać, czy tamto upokorzenie nie było jednym z czynników, który umacniał ich chęć odgrywania się na Rzeczypospolitej. - Nie sądzę, by ten hołd przyczynił się szczególnie do psucia atmosfery między Polską a Rosją - wątpi prof. Polak. Kwestii spornych było wtedy aż nadto. - Żądania zburzenia kaplicy czy wydania obrazu Dolabelli miały charakter prestiżowy. Takie działania były i są standardowo podejmowane przez dyplomację. Inna sprawa, że Polska nie musiała im ulegać, gdyż było to dla niej upokarzające - mówi prof. Polak.

Bez emocji

Uległość Warszawy wobec Moskwy w sprawie hołdu z 1611 r. miała zresztą ciąg dalszy całkiem niedawno. - W komunistycznej PRL zacierano starannie pamięć o polskich zwycięstwach nad Moskwą z pierwszych dziesięcioleci XVII w. Pisano o tym mało, w telewizji tematu nie poruszano w ogóle, niewiele prowadzono nad nim badań - mówi prof. Polak.

Dziś możemy o tym mówić już bez emocji, z jakimi kiedyś opisywano carski hołd. Warto też oddzielić fakty od mitów - takich jak np. plotka, że Szujscy zostali w Polsce otruci. Choć tempo, w jakim umierali, było podejrzane: 22 września 1612 r. zmarł Wasyl, 25 - Katarzyna, 27 - jej mąż Dymitr. Przeżył jedynie Iwan.

- Zbieżność dat jest szokująca. Ale to okres, gdy morowe powietrze grasowało nieustannie. Otrucie nie leży w tradycji politycznej Polski i w sposobach działania. A poza tym, czemu miałoby służyć? - wątpi prof. Wisner. Kategoryczny jest też prof. Polak: - Szujscy zmarli podczas zarazy. Prawdopodobieństwo, że zostali otruci, jest niewielkie. Na pewno nie zrobiliby tego Polacy. Żółkiewski raz uratował życie Szujskim, w 1610 r., gdy po detronizacji bojarzy chcieli ich zamordować. Kierował się tylko "obyczajowością rycerską", a nie polską racją stanu, o co bardziej wyrachowany Lew Sapieha miał do niego pretensje. Król też miał głęboko wpojone zasady moralne i nie sądzę, by zgodził się na otrucie ludzi, których wziął pod opiekę. A Moskale w 1612 r. nie mieli raczej powodu do otrucia Szujskich.

Carski hołd, rok 1611 i 1612: wszystko to przeminęło. Pozostaje wydarzeniami z historii, a nie czymś, na czym można dziś coś w Polsce budować, także w polityce międzynarodowej.

Choć Rosjanie mają tu najwyraźniej inne zdanie: odbicie Kremla z polskich rąk w 1612 r. jest dziś w Rosji świętowane jako Dzień Jedności Narodowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011