Historia (ciągle) trudna

Dziedzictwo komunizmu do dziś ciąży nad państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Żadna z wielu prób jego rozliczenia nie zakończyła się pełnym sukcesem.

24.05.2011

Czyta się kilka minut

Negocjowany charakter przemian w większości krajów bloku wschodniego sprawił, iż nie nastąpiło zerwanie formalnej ciągłości między komunistycznym a demokratycznym etapem dziejów poszczególnych państw. Szczególnie wyraźne było to w zakresie obowiązującego porządku prawnego: stalinowska konstytucja PRL, aczkolwiek poddana znacznej modernizacji, obowiązywała aż do 1997 r.; węgierska ustawa zasadnicza (poddana znacznie głębszej rewizji) funkcjonowała do tego roku. Co ciekawe, najszybciej nowe konstytucje wprowadziły państwa, w których władzę utrzymali po 1989 r. postkomuniści: Bułgaria i Rumunia (w obu przypadkach był to rok 1991).

W debacie publicznej pojawiał się również wątek generalnej bezprawności reżimu komunistycznego. W Czechosłowacji rozwiązano go w listopadzie 1991 r., gdy Zgromadzenie Federalne przyjęło krótką, złożoną zaledwie z trzech artykułów ustawę "O okresie niewoli". Jej pierwszy artykuł oddawał sprawiedliwość okresowi między rokiem 1948 a 1989, stwierdzając, że w tym czasie "reżim komunistyczny naruszał prawa człowieka i swoje własne prawo". Jednak w drugim artykule od razu dodawano, że komunistyczne prawodawstwo przestaje obowiązywać tylko wówczas, gdy tak stanowią odpowiednie ustawy. W tym samym czasie w Polsce posłowie Konfederacji Polski Niepodległej wnieśli projekt ustawy o restytucji niepodległości; za nielegalne uważali nie tylko działania okupantów niemieckich i sowieckich, ale i jałtańskie decyzje "wielkiej trójki" Stalin-Churchill-Roosevelt z 1945 r. W myśl ich projektu ustawy, nastąpić miała rewizja całego prawodawstwa z lat 1939-1991,

w efekcie której część miała zostać uznana za nieważną. Projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu i do sprawy więcej nie wracano.

Brak formalnego zerwania ciągłości z systemem komunistycznym rekompensowano jego symbolicznym potępieniem. Przykładem czeska ustawa z 1993 r. "o bezprawności reżimu komunistycznego i oporze przeciw niemu". Komunizm określono w niej jako system "zbrodniczy, pozbawiony legitymizacji i niegodziwy", a opór przeciw niemu uznano za "sprawiedliwy, moralnie uprawniony i godny czci". Paradoksalnie jednak, mimo tych i wielu innych ostrych sformułowań z tej ustawy - w tym określenia partii rządzącej Czechosłowacją przed 1989 r. jako "organizacji zbrodniczej" - jej następczyni, Komunistyczna Partia Czech i Moraw, regularnie otrzymuje kilkanaście procent głosów w wyborach, epatując komunistyczną symboliką. Ostatnio jej liderzy wezwali do uznania zasług Klementa Gottwalda, pierwszego prezydenta komunistycznej Czechosłowacji w latach 1948-53.

Rehabilitacja

Utrzymanie w mocy komunistycznego prawodawstwa spowodowało konieczność stworzenia procedur umożliwiających rehabilitację ofiar represji i uzyskanie odszkodowań za prześladowania. W większości państw odpowiednie rozwiązania uchwalono już w latach 1990-91. Przewidywały one jednak konieczność dochodzenia swoich praw na drodze sądowej, tj. swoistego udowadniania niewinności przez ofiary lub ich rodziny. Całkiem liczne były przy tym odmowy rehabilitacji i wypłaty odszkodowania, opierające się na odmowie uznania, iż dany czyn wynikał z walki o wolność lub prawa człowieka. Okazało się również, iż wiele kategorii represji (w Polsce były to np. internowania) nie podlegało tym ustawom. Proces nowelizacji i walki o swoje prawa przez różne grupy represjonowanych trwa do dziś. Wielu poszkodowanych uważa również, że taka formuła uwłacza ich godności, a wyroki za działalność polityczną z okresu komunizmu powinny zostać unieważnione z mocy prawa.

Z kolei symbolicznym zadośćuczynieniem dla zamordowanych stały się ich ponowne, uroczyste pogrzeby. W lipcu 1989 r.

setki tysięcy Węgrów żegnały w Budapeszcie Imre Nagy’a, premiera czasu rewolucji 1956 r., straconego dwa lata później. W tym samym czasie na Litwę przewożono doczesne szczątki deportowanych, zmarłych na zesłaniu. W Polsce, mimo wielu wysiłków, nie udało się odnaleźć miejsc pochówków m.in. więźniów Mokotowa, ofiar Obławy Augustowskiej z lipca 1945 r. czy zwłok 167 żołnierzy oddziału kpt. Henryka Flame, zamordowanych we wrześniu 1946 r. na Opolszczyźnie. W takich przypadkach pozostają symboliczne pochówki.

Szczególne rozmiary przybrała kwestia ekshumacji ofiar komunistycznej partyzantki i Jugosłowiańskiej Armii Ludowej na terenie Słowenii. Powołana w 2005 r. specjalna komisja rządowa ustaliła do dziś aż 594 miejsca masowych pochówków, w których spoczywa ok. 100 tys. ofiar egzekucji z końcowego okresu II wojny światowej i pierwszych kilkunastu miesięcy po jej zakończeniu. Tylko w jednym miejscu, w "szybie Barbary" koło miasta Laško, odnaleziono ponad 700 nagich, zmumifikowanych zwłok. Podobna komisja powołana w 2009 r. w Serbii ustaliła blisko 200 grobów, kryjących ciała ok. 18 tys. osób. Sprawa ta powoduje silne napięcia polityczne i społeczne, ponieważ w masowych grobach spoczywają szczątki zarówno niewinnych ofiar (np. działaczy partii niekomunistycznych i ich rodzin), jak też członków formacji kolaboranckich, z których wielu było współodpowiedzialnymi za zbrodnie wojenne.

Przed sądami

Poza przypadkiem egzekucji małżeństwa Ceauşescu w grudniu 1989 r., w Europie Środkowo-Wschodniej nie dochodziło do wymierzania "rewolucyjnej sprawiedliwości". W kilku krajach pojawiały się inicjatywy zmierzające do wprowadzenia nadzwyczajnych rozwiązań prawnych, ale nie zostały one zrealizowane. W Polsce wspomniany wcześniej projekt ustawy o restytucji niepodległości przewidywał powołanie Najwyższego Trybunału Narodowego, który miał osądzić "przestępstwa zdrady ojczyzny i zdrady stanu, zamachu stanu, naruszenia suwerenności państwa, świadomego przyniesienia szkody państwu polskiemu lub jego obywatelom, osłabiania mocy obronnej i uzależniania jej od interesu obcego państwa, współdziałania w oddaniu części terytorium państwowego, naruszenia prawa obywateli do wolnych wyborów, ludobójstwa i tworzenia systemu terroru oraz innych czynów wymierzonych w państwo, społeczeństwo, życie i wolność obywateli".

W sytuacji braku nadzwyczajnych rozwiązań, proces prawnego rozliczania zbrodni komunistycznych odbywa się w ramach istniejącego systemu wymiaru sprawiedliwości. Nigdzie efektów tego procesu nie uznano za zadowalające - co przypomniała niedawna debata po kolejnym już uniewinnieniu gen. Czesława Kiszczaka. W Polsce nie osądzono autorów stanu wojennego, w Czechach i na Słowacji nie zapadły wyroki wobec zdrajców z 1968 r., którzy wystosowali słynny "list zapraszający" do interwencji przeciw "Praskiej Wiośnie", w Niemczech nie udało się skazać znacznej części obwinionych w procesach o strzelanie do uciekinierów na granicy niemiecko-niemieckiej. W stosunku do skali popełnionych nieprawości, w całym regionie skazano niewielu sprawców zbrodni z okresu stalinowskiego. Na taki stan rzeczy złożyło się wiele czynników, w tym konieczność orzekania na podstawie prawa obowiązującego w czasie popełnienia przestępstwa, brak wystarczających dowodów (po części efekt świadomego zacierania śladów), upływ czasu, brak świadków (często jedynymi były ofiary...) itd.

Jedynym działaniem, jakie podjęto w wielu krajach, było wydłużenie okresu przedawnienia przestępstw z okresu dyktatury. W Polsce remedium miał się stać pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej. Z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że mimo pewnych rezultatów (ponad 400 oskarżonych, 120 skazanych), także i to rozwiązanie nie spełniło pokładanych w nim nadziei. Nieskuteczne okazało się rozwiązanie czeskie: powołanie specjalnej komórki w ramach policji (Urząd Dokumentacji i Ścigania Zbrodni Komunizmu).

Nieskuteczność procesu prawnego rozliczania komunizmu w poszczególnych krajach (a w przypadku części - rezygnacja z jakichkolwiek prób) szybko doprowadziła wielu obserwatorów do konkluzji, że jedyną drogą jest doprowadzenie do międzynarodowego osądu systemu, swoistej "komunistycznej Norymbergi". Oczywiście, w pomyśle tym chodzi o osąd symboliczny, a nie realną procedurę prawną. Mimo że w propagowanie tej idei zaangażowało się wiele znanych osób, na czele z Władimirem Bukowskim, nie podjęto żadnych realnych działań zmierzających do realizacji tego pomysłu.

Lustracja

Problemem, który budzi największe emocje i w wielu przypadkach przyćmiewa inne kwestie, jest oczywiście sprawa byłych tajnych współpracowników komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.

Pierwszą ustawę lustracyjną przyjęto w Czechosłowacji w październiku 1991 r. Wkrótce potem w Niemczech uregulowano status dokumentów po byłej Stasi, tworząc Urząd Pełnomocnika Rządu Federalnego ds. Dokumentów byłej Służby Bezpieczeństwa NRD (BStU). Wśród możliwych pól wykorzystania dokumentów znalazło się także badanie przeszłości poszczególnych osób, w tym również przez pracodawców.

Czechosłowacja (a po jej rozpadzie - Czechy) i Niemcy stawiane są odtąd za wzór postępowania w kwestii lustracji. Tymczasem sprawa nie jest tak prosta. W pierwszym z tych państw ogromne zamieszanie spowodowało opublikowanie przez dawnego opozycjonistę Petra Cibulkę listy 220 tys. nazwisk dawnych współpracowników. Po ponad 10 latach oficjalny spis wydało MSW, jednak dawni tajni współpracownicy bez trudu wygrywają procesy o skreślenie ich z listy. Po przejęciu z rąk MSW archiwów bezpieki okazało się również, iż kilkuset wysokich rangą funkcjonariuszy policji i wojska otrzymało nieprawdziwe zaświadczenia lustracyjne. Na Słowacji zaś procedury lustracyjne zawieszono wkrótce po 1993 r., z czym ścisły związek miała niejasna przeszłość czołowych polityków. W Niemczech z kolei nigdy nie istniał obowiązek lustracji, z czego skwapliwie skorzystała część instytucji państwowych i publicznych.

W pozostałych państwach procedury lustracyjne wprowadzano od 1994 r. (Węgry) do 2000 r. (Litwa). W przypadku tej ostatniej, podobnie jak Estonii i Łotwy, sytuacja jest szczególna: archiwa sowieckich służb specjalnych w większości zostały zniszczone lub wywiezione do Rosji. Lustracja opiera się w tej sytuacji na możliwości dobrowolnego przyznania się, z czego skorzystało niewiele osób.

Pamięć narodu

Wzorem dla instytucji zajmujących się dostępem do akt komunistycznych służb specjalnych stał się niemiecki BStU. Jego model działania, opierający się na udostępnianiu dokumentów osobom pokrzywdzonym i do celów lustracyjnych (przy prowadzeniu jedynie ograniczonych badań naukowych) powielono w Rumunii i Bułgarii. W pierwszym z tych państw w 2000 r.

powstała Krajowa Rada ds. Badania Archiwów Securitate. W Bułgarii od 2007 r. istnieje Komisja ds. Odtajniania Dokumentów oraz Ujawniania Powiązań z byłymi Organami Bezpieczeństwa Państwa i Wywiadu.

Inny model zaproponował polski Instytut Pamięci Narodowej. O ile wyposażenie IPN w uprawnienia śledcze nie jest naśladowane w innych krajach, to z uznaniem przyjęte zostało rozwinięcie przez Instytut szerokiej działalności edukacyjnej i badawczej oraz rozszerzenie pola działania na czas II wojny światowej. W tym samym kierunku poszli potem Słowacy, tworząc w 2003 r. Instytut Pamięci Narodu (UPN). Ustawa o jego powołaniu wzorowana była na polskiej, a niektóre fragmenty są wręcz identyczne. Długie lata trwała walka o powstanie UPN w Republice Czeskiej: zakończył ją kompromis polityczny, w efekcie którego zmieniono nazwę instytucji na Instytut Badania Reżimów Totalitarnych (USTR).

Wszystkie te instytucje nieustannie borykają się z problemem walki bądź to o przedłużenie swojego mandatu, bądź o utrzymanie dotychczasowej formuły działania. Znane nam gorące debaty wokół IPN miały swoje odpowiedniki także w innych krajach. Kwestia dostępu do materiałów dawnych tajnych służb wciąż budzi ogromne emocje. Niekiedy prowadzi to do rozważania rozwiązań skrajnych, jak zniszczenie akt (tu wzorem jest Grecja lat 70.) lub rozdania dokumentów obywatelom (jak ostatnio zaproponowano na Węgrzech).

Symbole

Walka o pamięć odbywa się także w przestrzeni publicznej. W żadnym z byłych państw bloku wschodniego nie udało się w pełni rozwiązać problemu obecności w tejże przestrzeni komunistycznych symboli - w postaci pomników, tablic pamiątkowych, nazw ulic itp. Dzieje się tak również w tych państwach, w których istnieją formalne zakazy propagowania ideologii komunistycznej i związanej z nią symboliki. W każdym z państw naszej części Europy odbywały się burzliwe dyskusje wokół losów poszczególnych monumentów, najszerszym jednak echem w skali międzynarodowej odbiła się sprawa pomnika żołnierzy sowieckich, który usunięto z centrum stolicy Estonii, Tallina.

Próbom likwidacji komunistycznych monumentów towarzyszyło wznoszenie nowych, poświęconych ofiarom systemu i bohaterom walki z nim. Dziś mamy więc do czynienia z sytuacją, w której brakuje czytelnego przekazu - skoro w jednym mieście znaleźć można pomnik ku czci Armii Czerwonej i tablicę upamiętniającą jej ofiary.

Ciekawe, jak z taką spuścizną poradzą sobie następne generacje?

Komunizm w muzeum

W różny sposób potraktowano czasy komunizmu w muzealnictwie. Skrajnym przypadkiem jest Polska, która nie doczekała się (poza swoistym skansenem socrealizmu w Kozłówce) żadnego muzeum dokumentującego dzieje systemu lub oporu przeciw niemu. Istniejące projekty od lat nie mogą doczekać się realizacji. Tymczasem Węgrzy mają poruszający Dom Terroru w Budapeszcie, Rumuni zaadaptowali na muzeum i placówkę edukacyjną gmach więzienia w Sighet, a na Łotwie i w Estonii działają Muzea Okupacji. Listę podobnych placówek można tutaj ciągnąć.

Pamięć o komunizmie kształtują także w coraz większym stopniu literatura i film - to temat na osobny tekst. Dość powiedzieć, że powstają tu dzieła ukazujące przeszłość z różnych perspektyw: od martyrologicznej po kpiarską. Prym także i w tej kwestii wiodą Niemcy: obraz filmowy "Życie na podsłuchu" w 2007 r. otrzymał Oscara w kategorii najlepszy film nie-anglojęzyczny.

Pamięć Europy

Kwestia rozliczenia i pamięci o reżimach komunistycznych ma też wymiar szerszy, ogólnoeuropejski. Szczególnie widoczne stało się to po wstąpieniu pierwszej grupy państw postkomunistycznych do Unii Europejskiej w 2004 r. Kraje "starej" Unii, dla których jednym z niewielu wspólnych elementów pamięci historii XX w. jest potępienie nazizmu, z trudem akceptują żądania większości nowych członków, by zrównać ofiary obu totalitaryzmów.

Dobrze ukazują to losy Sandry Kalniete, pierwszej łotewskiej komisarz UE, zmuszonej do rezygnacji z ubiegania się o przedłużenie nominacji (pierwsza kadencja trwała zaledwie 7 miesięcy). Powodem stała się nagłośniona przez media wypowiedź tej polityk - urodzonej w rodzinie deportowanej na Syberię. Kalniete stwierdziła: "Po II wojnie światowej Europę przecięła żelazna kurtyna, która nie tylko zniewoliła narody Europy Wschodniej, ale też wymazała ich historię z dziejów całego kontynentu. Europa właśnie uwolniła się od zarazy nazizmu i było całkiem zrozumiałe, że po tej krwawej wojennej łaźni niewielu ludzi miało dość sił, aby przejrzeć na oczy. Nie mieli sił, aby stanąć wobec faktu, że połową Europy nadal rządzi terror, i że za żelazną kurtyną radziecki reżim wciąż dopuszcza się ludobójstwa przeciw ludom Wschodniej Europy i przeciw własnemu narodowi. Przez 50 lat historia Europy była pisana bez naszego udziału. (...) Dopiero po upadku żelaznej kurtyny badacze zyskali wreszcie dostęp do archiwów i życiorysów ofiar. A te dane potwierdzają prawdę, że oba totalitaryzmy - nazizm i komunizm - były równie zbrodnicze".

Sprawa Kalniete nie powstrzymała dyskusji nad zrównaniem nazizmu i komunizmu na forum Unii. Pretekstem do kolejnej stała się debata na temat decyzji ramowej Rady Unii w sprawie zwalczania rasizmu i ksenofobii. Część nowych państw członkowskich podniosła wówczas argument, że sankcje karne winny grozić nie tylko za propagowanie ideologii nazistowskiej, lecz także komunistycznej i za negowanie zbrodni komunizmu. Zapoczątkowana w 2008 r. dyskusja na ten temat trwa do dziś. Na forum unijnym widoczna jest inicjatywa Republiki Czeskiej, zmierzająca do powołania Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia, której celem byłoby upowszechnianie wiedzy o XX-wiecznych reżimach totalitarnych i autorytarnych.

***

Przez wiele lat - nie tylko w Polsce - za przykład wzorowego uporania się ze zmorami przeszłości podawano Niemcy. Wskazywano, że korzystały one z doświadczeń w rozliczeniu się z nazizmem, że zjednoczenie z demokratycznymi Niemcami Zachodnimi ułatwiło cały proces. Z podziwem, a niekiedy z niekłamaną zazdrością spoglądano na wysokość środków przeznaczanych na badanie i dokumentowanie dziejów komunistycznej dyktatury i oporu przeciw niej. Jak jednak pokazują niedawne wydarzenia (m.in. debata o agentach i funkcjonariuszach Stasi w administracji landu Brandenburgia), także niemiecka droga nie jest łatwa.

Nikomu nie udało się odnaleźć idealnej recepty na uporanie się z upiorami komunistycznej przeszłości. Nie może to jednak stanowić usprawiedliwienia dla zaniechania dalszych prób rozwiązania tego problemu. W minionych dwóch dekadach wypracowano wiele dobrych wzorców, do których warto sięgać. Jesteśmy to winni zarówno ofiarom dyktatury, jak i przyszłym pokoleniom.

Dr ŁUKASZ KAMIŃSKI (ur. 1973) jest historykiem, dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN i pracownikiem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Opublikował m.in. "Opór społeczny w Europie Środkowej w latach 1948-1953 na przykładzie Polski, NRD i Czechosłowacji"; "Przed i po 13 grudnia. Państwa Bloku Wschodniego wobec kryzysu w PRL 1980-1982" (redaktor).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2011