Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest tu prawie wszystko: cierpienie, są przyjaciele badający winę Hioba. Ale on chce mówić tylko z Panem. Zjawia się Pan i chwali swoje dzieło stworzenia. Pan opowiada, a Hiob wie, że ta opowieść jest nie na temat, „bo nie na temat pragnie mówić Pan”. Hiob wysłuchał i ukorzył się przed Panem. Odzyskał majątek, zdrowie. „I Hiob pozwala na to. Hiob godzi się. Hiob nie chce psuć arcydzieła”.
Zamiast prorockiej księgi wiary i próby, zamiast rozważań o karze i transmigracji dusz, jak chcieli dawni żydowscy mistrzowie, jest opowieść o tym, że Pan (słowo „Bóg” w wierszu nie pada) jest istotą samowystarczalną, która do swego istnienia nikogo nie potrzebuje. I nie tylko samowystarczalną – co było jeszcze do pogodzenia z judaizmem – ale też na swój sposób zadowoloną z siebie. Stworzył najlepszy ze światów pełen cudów i niezwykłych zjawisk. W nim się przegląda, jak malarz, którzy stworzył arcydzieło i wie, że jego obraz przetrwa wieki. Pan zdaje się być tak zaprzątnięty sobą, tak przejęty swoją wielkością, że nie potrzebuje już niczego i nikogo więcej. Ba: nie ma już potrzeby zajmowania się ludzkim cierpieniem – ono tak bardzo nie pasuje do porządku świata. Natomiast wymaga dla siebie podziwu, jak podziwu oczekują królowie, władcy imperiów. Można go czcić, korzyć się przed nim, ale nie wolno niczego oczekiwać. Bo Pana nie interesuje to, co ten obraz doskonały burzy. Nie interesuje go niepowtarzalne życie. Chce, by go podziwiano, ale w zamian nie należy oczekiwać od niego ani pomocy, ani nawet słowa wyjaśnienia. Tym bardziej opieki czy miłości. Jest tak od tego świata oddalony, wpatrzony w swoje arcydzieło, że nic poza pokłonami nie jest w stanie go zadowolić. Hiob zdaje się godzić z tą sytuacją. Godzi się, ale rezygnując z siebie. Rezygnując z pytań, które domagają się odpowiedzi. Oto Hiob pozostaje sam z sobą, z cierpieniem, które go dotknęło, ze śmiercią najbliższych. Bóg nazywany tu Panem jest milczącym, zdaje się obojętnym Hiobowi świadkiem jego życia.
Ten wiersz może prowadzić do dwóch równie uzasadnionych, a całkowicie wykluczających się wniosków. Pierwszy jest oczywisty, aż banalny. We wszystkich intymnych i dramatycznych przeżyciach pozostajemy sami i sami musimy się borykać ze swoim losem. Pogódźmy się z tym, że nikt nad nami nie czuwa. Nie szukajmy odpowiedzi w spekulacjach teologów, którzy chcą nas wydobyć z tej absolutnej samotności. Niebo jest albo puste, albo zamieszkuje je narcystyczny i jawnie egotyczny osobnik. Pogódźmy się z tym i wycofajmy w milczenie.
Drugi możliwy „morał” nie jest już tak prosty. Tak, pozostajemy sami, więc weźmy na siebie swój krzyż. Bez względu na to, dlaczego dotykają nas cierpienia, przeżyjmy je do końca. Nikt ich z nas nie zdejmie. Widzimy, że mowa Wiekuistego składa się niemal wyłącznie z retorycznych pytań. Każe Hiobowi zrozumieć, że jest w swoim losie, niestety, jakoś typowy i zwykły zarazem. Pan nie jest od tego, by prowadzić za rękę, by nam życie ułatwiać, osładzać. Nic tu nie ma z oleodrukowego sentymentalizmu. Musimy zmierzyć się z wyzwaniami. Częściej niż chcemy, przegramy. Zapewne niewiele zrozumiemy, a mądrość, którą tak chwali Hiob, nie ma, o dziwo, dostępu do wiersza „Streszczenie”. I jeśli mamy dostrzec Boga/Pana, to nie w tym, że udziela dobrych odpowiedzi, jak lekarz po długim konsylium, ale w tym, że jest. Mamy być z nim i z jego arcydziełem. On niczemu nie służy. Niczego nie ułatwia. Nie jest naszym nauczycielem. My nie jesteśmy jego uczniami. Jego boskość, jak nauczał Majmonides, znajduje się poza ludzkim pojęciem i w swoim istnieniu nie potrzebuje ludzkich modlitw i sprawiedliwych czynów. Bóg jest Bogiem również w dziele, które stworzył i przez nie przeziera. Próba wiary polega wtedy na tym, by ukorzyć się przed Panem, afirmując Jego istnienie w czystej boskości. Hiob odkrywa je w pojęciu arcydzieła, w doświadczeniu piękna i wielkości. Inni bohaterowie i wirtuozi wiary – w doświadczeniu tragizmu, w mistycznym wejrzeniu. Sarkazmu autorki nie sposób brać tak bardzo do siebie.
Dwie są interpretacje „Streszczenia”, choć Szymborskiej zapewne bliższe było to pierwsze, naiwnie ateizujące. Ale wiemy skądinąd, że ateizm nie jest wrogiem wiary. Ateizm jest warunkiem wiary dojrzałej.