Gwiezdne wojny w Beskidach

Stwierdzając, że rząd jest zainteresowany umieszczeniem w Polsce amerykańskich rakiet, premier Kazimierz Marcinkiewicz tylko głośno powtórzył to, co gabinety z lewicy i prawicy sygnalizują Amerykanom już od jakiegoś czasu. Nowy jest fakt, że negocjacje w tej sprawie weszły w decydującą fazę.

04.12.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

O tym, że polsko-amerykańska umowa może zostać podpisana niedługo, “anonimowy przedstawiciel Pentagonu" powiedział jednej z agencji prasowych kilka dni po tym, jak rząd Marcinkiewicza - wystraszony medialnym zamieszaniem wokół tego, co premier ujawnił w exposé - zaczął wyciszać dyskusję. Zresztą z powodzeniem: debata o tym, czy do Polski powinny trafić elementy amerykańskiego systemu strategicznej obrony antyrakietowej (popularna nazwa to “antyrakietowa tarcza") ucichła, zanim na dobre się rozpoczęła. A szkoda, bo jej tematem mógłby być bilans zysków i strat, jakie mogą wyniknąć z ni mniej ni więcej, tylko włączenia Polski do narodowego systemu obrony USA (jak uważa Olaf Osica, “Komentarze Natolińskie" nr 5/05).

Nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło: zasugerowanie przez Kazimierza Marcinkiewicza w exposé, że Polska podjęła już decyzję o udziale w “tarczy" było, owszem, niezręcznością. Premier powiedział za mało albo za dużo. Ale skoro padło słynne zdanie, że Polsce zależy na udziale w “tarczy" i skoro wywołało ono polityczno-medialne zainteresowanie za granicą (w tym w Moskwie i krajach UE), skoro przedstawiciel Pentagonu potwierdził, że rozmowy są bliskie finału - rząd nie powinien udawać, że nic się nie stało. Być może dotąd prowadzenie rozmów w zaciszu gabinetów było logiczne. Teraz nadszedł czas na jawność.

Czyli na społeczną dyskusję. Kwestia ewentualnego udziału Polski w MDI (Rakietowa Inicjatywa Obronna) jest zbyt poważna, by rząd miał podejmować decyzję samodzielnie. Chodzi w końcu nie tylko o zbudowanie w Polsce radarów, które miałyby namierzać rakiety wystrzelone w kierunku USA lub Europy przez któreś z państw Bliskiego bądź Dalekiego Wschodu (takie stacje radarowe mają powstać także w Danii i Wlk. Brytanii, co nie budzi tam emocji). Chodzi też o to, że gdzieś na południu - w Beskidzie Niskim? Bieszczadach? - ma powstać baza z podziemnym silosem dla kilkunastu tzw. antyrakiet, których zadaniem będzie zniszczenie namierzonych rakiet przeciwnika.

Co to jest projekt MDI? Geneza idei sięga lat 80. i prezydentury Ronalda Reagana: w USA pojawił się wówczas egzotyczny pomysł, ochrzczony jako “gwiezdne wojny". Wedle ówczesnej koncepcji Stany Zjednoczone miały umieścić na orbicie stacje niszczące rakiety przeciwnika przy pomocy np. promieni laserowych. Projekt (dokładniej: taka idea jego realizacji) szybko trafił do lamusa. Wcześniej jednak odegrał rolę polityczną: wystraszył Kreml, zmuszając sowieckie władze do kolejnych wydatków na zbrojenia, co przybliżyło krach ZSRR oraz “bloku" sowieckiego.

Choć z laserowych “gwiezdnych wojen" zrezygnowano, w latach 90. amerykańscy wojskowi i naukowcy nadal pracowali nad koncepcją systemu, któremu nadano nową nazwę: NMD (Narodowa Obrona Antyrakietowa). Jego celem jest stworzenie takiego systemu, który powstrzymałby atak na terytorium USA lub krajów sojuszniczych ze strony innych państw globu, które posiadają rakiety balistyczne, czyli zdolne dolecieć na dalsze odległości i przenosić broń masowej zagłady (atomową, chemiczną lub biologiczną). Krajów posiadających takie rakiety jest dziś trzydzieści kilka.

A potem nastał 11 września 2001 r., który projektowi “antyrakietowej tarczy" dał dodatkowe uzasadnienie. Perspektywa, że np. w którymś z krajów posiadających rakiety balistyczne dochodzą do władzy miejscowi “talibowie", przyspieszyła prace.

Zresztą nie tylko Amerykanie pracują nad takim projektem - chyba każdy kraj, który posiada broń nuklearną i środki jej przenoszenia, a przynajmniej czuje się zagrożony, próbuje stworzyć jakiś system obrony. Z tym tylko, że dotychczasowe próby miały charakter - jak mówią wojskowi - taktyczny. To znaczy taki, gdzie obszar chroniony ma ograniczony zasięg.

Taktyczne systemy antyrakietowe posiadają od dawna kraje NATO. Opierają się o amerykańskie “Patrioty", skutecznie przetestowane podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., mogące zestrzeliwać zarówno samoloty, jak i rakiety. Podobne ma Rosja (systemy typu S-300 i S-400; niesprawdzone jednak w boju) i chętnie sprzedaje je sojusznikom. Kilka dni temu Aleksandr Łukaszenka zapowiedział, że w obliczu “coraz bardziej wrogich" działań Zachodu zamierza wzmocnić obronę przeciwlotniczą i kupi w Rosji kilka zestawów S-300. Własny “parasol" antyrakietowy buduje Izrael. Stacjonarną antyrakietową “tarczę" chroniącą Moskwę zbudowano jeszcze w okresie “zimnej wojny".

Żaden kraj ani sojusz nie stworzył jednak systemu, który chroniłby całe jego terytorium. Nad tym właśnie pracują Amerykanie, teraz pod nazwą MDI. Metodą prób i błędów: mimo że skuteczność namierzania i strącania wrogich pocisków pozostawia jeszcze wiele do życzenia, w Stanach powstały już dwie bazy (na zachodnim wybrzeżu) i towarzyszący im system ostrzegania.

Kiedy zaczęły się rozmowy o udziale Polski w “tarczy"? Jeszcze w latach 90. polscy politycy i wojskowi mówili, że ma to sens, bo “obecność w Polsce choćby jednego amerykańskiego żołnierza podnosi bezpieczeństwo państwa" (Jan Rokita w Radiu Zet, listopad 2005). Poważne rozmowy toczą się, jak ujawnił Pentagon, od 2002 r.

Wszelako teraz, w roku 2005, gdy umowa polsko-amerykańska bliska jest podpisania, sytuacja jest inna niż w roku 2002. Nowy jest kontekst międzynarodowy - zarówno zachodni (od 2004 r. Polska jest członkiem UE, a Amerykanie zaangażowali się w globalną “wojnę z terrorem"), jak i wschodni: od zaangażowania się Polski na rzecz Pomarańczowej Rewolucji Moskwa robi co może, by zaognić stosunki z Warszawą i równocześnie zmarginalizować naszą pozycję w Unii.

Jest sporo argumentów za tym, aby Polska włączyła się do MDI; z wojskowego punktu widzenia byłoby to korzystne i dla USA i dla Europy oraz - w gruncie rzeczy - dla Rosji, bo to akurat oczywiste, że udział Polski w MDI nie byłby wymierzony w Rosję. Choćby z tego powodu, że w Polsce miałoby stacjonować raptem kilkanaście antyrakiet. One zatrzymałyby kilka pocisków, np. irańskich, ale nie kilkaset rosyjskich, gdyby kiedykolwiek doszło do konfliktu Rosja-Zachód; tu nadal obowiązuje “groźba obustronnego zniszczenia". Ale są także i argumenty przeciw udziałowi w MDI, choćby ten o zagrożeniu terrorystycznym.

Tak czy inaczej, premier Marcinkiewicz wywołał - niechcący - potrzebną dyskusję. Wprawdzie jest ona obarczona pewnym felerem: aby dyskutować, trzeba wiedzieć o czym. Tymczasem dotąd nie wiadomo, jaki charakter polityczny będzie mieć “tarcza" - to znaczy, jak będzie się mieć do NATO, czy Amerykanie zamierzają objąć nią Europę, itd.

Warto podyskutować, nim zostaną podpisane umowy. Jeśli już tak ma się stać, trzeba choćby wyklarować argumenty, które byłyby czymś więcej niż powtarzaniem mantry o polsko-amerykańskim sojuszu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2005