Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy sięgnąłem po nią w ostatni czwartek, miałem w sobie pragnienie, by Pan otworzył ją przede mną jeszcze w inny, nowy sposób. Po chwili zmagania przyszła odpowiedź...
Chodzi o fragment Ewangelii Łukasza, zatytułowany zwykle „Powołanie pierwszych uczniów” (Łk 5, 1-11). Jezus prosi Szymona Piotra: „Wypłyń na głębię”, a następnie wypełnia w cudowny sposób rybami sieci jego i jego wspólników, Jana i Jakuba. Na ten widok Piotr, pochylając się do Jezusowych stóp, mówi: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”. Pan odpowiada: „Nie bój się, odtąd (dosł.) będziesz łowiącym ludzi” (w. 8 i 10).
Właśnie ten dialog mnie uderzył. Nie powiedział mu: „Nie jesteś grzesznikiem”. Nie powiedział mu także: „Nie jesteś aż takim grzesznikiem. Idź, posługuj w Kościele”. Przeciwnie, kiedy Szymon klęknął przed Nim z pełną świadomością swojego grzechu, Jezus roztoczył mu przed oczami zlecaną misję.
Jakby mu mówił: „Tak. Wiem, że jesteś grzesznikiem. I jako grzesznik będziesz głosił Królestwo Boże. Musisz to unieść. Musisz unieść napięcie między świętością i wielkością przesłania a własnym grzechem. Musisz mieć dość pokory, by nie udawać, że nie ma tego napięcia. Jest i zawsze będzie”.
To nie zgoda na grzech. To miłość do grzesznika. To pokora Boga, który swoje Słowo, Czyny i Miłość składa w nasze grzeszne serca, usta i ręce.
Kilkanaście dni temu jeden z amerykańskich arcybiskupów zwrócił się do papieża Franciszka z apelem, by odwołał Synod biskupów na temat młodzieży i zdolności Kościoła do towarzyszenia młodym ludziom w rozeznawaniu, odkryciu i realizacji życiowego powołania. „Nie jesteśmy wiarygodni” – stwierdzał arcybiskup. Popełniliśmy wiele (zbyt wiele?) grzechów przeciw młodym ludziom. Straciliśmy moralny tytuł, by ich prowadzić.
Wielu ludzi pytało mnie, co sądzę o tym apelu. Rozumiem wrażliwość i uczciwość nadawcy listu (którego zresztą dane mi było kiedyś poznać). Myślę jednak, że Ewangelia podpowiada inną drogę: trzeba jasno – jak Piotr – wyznać swój grzech. I przyjąć jego potwierdzenie ze strony Jezusa. A potem, z nieudawaną pokorą stanąć przed młodymi – a także przed całym Kościołem – i powiedzieć: „Jesteśmy grzesznikami! Nie chcemy udawać kogoś innego. Mieliśmy dla was być »Skałą«, na której moglibyście się oprzeć; a staliśmy się zawadą i »kamieniem potknięcia«. Mieliście się na nas budować, a zostaliście zgorszeni. Mieliśmy być dla was pośrednikami świętości, a wciągnęliśmy was w nasz własny grzech. To wszystko prawda... Ale wierzymy, że w waszym życiu Ewangelia zaowocuje lepiej niż w naszym. Że zbudujecie doskonalszy – bardziej ewangeliczny – Kościół niż ten, który wam przekazaliśmy”.
Potrzebne jest wyznanie grzechu. I przyjęcie konsekwencji. Nawrócenie, pokuta i zadośćuczynienie. Pokora. I wierność misji. A nie rezygnacja. ©
Czytaj także:
o. Adam Żak, koordynator Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży: Pytajcie biskupów