Głowa biskupa i terroryści

Gierek mógł zazdrościć Gomułce swobody, z jaką ten w 1966 r. odniósł się do "problemu" papieskiej pielgrzymki do Polski: gdy Paweł VI chciał nią uświetnić obchody tysiąclecia chrztu, Gomułka obcesowo odmówił, a później postawił niemożliwe do spełnienia warunki. Gierek wiedział, że zablokować wizyty jana pawła II nie może. Co nie znaczy, że się poddał...

03.06.2009

Czyta się kilka minut

Gierkowi udawało się w latach 70. ignorować wyrażaną przez papieża Pawła VI wolę przyjazdu do Polski. Jednak po tym, co stało się 16 października 1978 r., takie stanowisko stało się trudne do utrzymania: skoro po raz pierwszy w historii papieżem został Polak, odmowa byłaby politycznym faux pas i groziła poważnymi skutkami (władze najbardziej bały się napięć społecznych). Poza tym Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR, pielęgnujący - mimo stłumienia demonstracji z 1976 r. - wizerunek "demokratyzującego komunisty", nie chciał zaczynać "epoki lodowcowej" w relacjach z Kościołem. Tych oficjalnych - bo faktyczna walka z Kościołem właśnie za Gierka zaczęła przyjmować wyrafinowane formy, czego wyrazem było utworzenie w SB tzw. grup "D" (wykonujących "brudną robotę" wobec niewygodnych duchownych).

Chcąc nie chcąc, Gierek musiał się zgodzić na pielgrzymkę. Ale najpierw zaczęła się żmudna rozgrywka między Warszawą (i Moskwą) a Watykanem - o termin pielgrzymki: czy w roku 1979, czy "na święte nigdy".

Problem nr 1: dwustronny i wieloaspektowy

Już w dzień po wyborze kard. Karola Wojtyły, 17 października 1978 r., sekretarz Episkopatu bp Bronisław Dąbrowski wyraził w imieniu biskupów "głęboką nadzieję", że Jan Paweł II przybędzie na uroczystości 900-lecia śmierci św. Stanisława (maj 1979 r.) i 600-lecia fundacji Jasnej Góry (sierpień 1982 r.).

Władze PRL musiały się do tego ustosunkować. Przebywający w Rzymie na inauguracji pontyfikatu szef Urzędu ds. Wyznań Kazimierz Kąkol zapewnił - 21 października podczas konferencji w ambasadzie PRL - że jeśli Papież przybędzie do ojczyzny, to "może być pewny, że zostanie powitany z serdecznością zarówno przez władze państwowe, jak i przez społeczeństwo". Wybór terminu był jednak uzależniony od okoliczności mających "dwustronny i wieloaspektowy charakter". Kąkol wspominał później, że wizja wizyty Jana Pawła II stała się, przynajmniej dla władz PRL i Polaków, "problemem Nr 1 pontyfikatu niemal natychmiast po ogłoszeniu wyników konklawe".

Wypowiedział się też Jan Paweł II. Najpierw nieoficjalnie, podczas spotkania w Watykanie z delegacją PRL (23 października) wyraził mimochodem nadzieję na możliwość odwiedzenia Krakowa. A w orędziu do Polaków, ogłoszonym 5 listopada na łamach "Tygodnika Powszechnego", już wyraźnie i - co istotne - bez konsultacji z władzami PRL wyraził pragnienie przybycia na 900-lecie śmierci św. Stanisława (jeszcze jako arcybiskup zaangażował się w przygotowanie tych uroczystości).

Dla władz była to hiobowa wieść. Zasygnalizowany czas i motyw pielgrzymki przypominały (co prawda, sporną wśród historyków) historię konfliktu krakowskiego biskupa z królem Bolesławem Śmiałym i mogły zostać odczytane jako aluzja do rzeczywistości PRL. Nie dziwi więc, że zapowiedź zaalarmowała Gierka i zmusiła partyjnych dygnitarzy do "burzy mózgów": jak uniknąć tego terminu? Uznano, że najlepszym rozwiązaniem będzie próba odwleczenia pielgrzymki w czasie.

O tym, jak jubileusz św. Stanisława był dla władz niepokojący, świadczy fakt, że w grudniu 1978 r. ocenzurowano mające się ukazać w "Tygodniku Powszechnym" orędzie papieskie na rozpoczęcie jubileuszu św. Stanisława.

W maju: bardzo szkodliwa wymowa

Wcześniej sytuację Gierka skomplikował fakt, że 30 listopada 1978 r. Episkopat poinformował wiernych o zamiarze przybycia Papieża do Polski na jubileusz śmierci biskupa Stanisława. Zmusiło to władze do zdecydowanej kontrakcji.

11 grudnia sekretarz KC i kierownik Zespołu KC PZPR ds. Polityki Wyznaniowej Stanisław Kania zapoznał biskupa Dąbrowskiego ze stanowiskiem władz, które uznały, że Papież, będąc obywatelem PRL, ma prawo przyjechać do kraju, jednak jako "szef watykańskiego państwa" może przybyć wyłącznie w terminie ustalonym z czynnikami partyjno-rządowymi. A maj, dowodził Kania, byłby niefortunny, bo tworzyłby "bardzo szkodliwą wymowę". Kania argumentował, że nie ma sensu przywoływać historii "o głowie biskupa i o królewskim mieczu", które symbolizowały "ostrość starcia Kościoła z władzą państwową". Podkreślając wolę współdziałania z Kościołem, Kania przekonywał, że termin majowy byłby niestosowny także dlatego, iż PRL pokonuje trudności gospodarcze, z czym wiążą się niepokoje społeczne. Kania roztaczał wizję państwa, w którym działały "wrogie siły i nieodpowiedzialne elementy szukające możliwości prowokacji". Nie wykluczał nawet akcji "zachodnich terrorystów", dążących do skompromitowania Polski, polskiego Kościoła i Papieża; straszył też możliwością pogorszenia relacji państwo-Kościół.

Obawiając się nieprzychylnych reakcji międzynarodowych na wieść o kategorycznej odmowie przyjazdu Papieża do Polski, Kania - jakby wbrew temu, co wcześniej powiedział - zasugerował bp. Dąbrowskiemu, że i władze państwowe, i kościelne, i sam Papież powinni być zainteresowani informowaniem świata, że sprawa pielgrzymki nie budzi kontrowersji. W ten sposób, w imię racji stanu PRL, chciano tworzyć fikcję pozytywnego stosunku władz do planowanej podróży.

Pomocy szukano w Moskwie. 11 grudnia z sekretarzem KC KPZR Konstantinem Rusakowem spotkał się kierownik Wydziału Zagranicznego KC PZPR Ryszard Frelek. Zapytał, czy ze strony ZSRR można liczyć na wsparcie. Rusakow obiecał starania w przełożeniu "ewentualnej wizyty w Polsce". Być może chciano szantażować Watykan sytuacją katolików w ZSRR. Swoją grę, nieznaną dotąd w szczegółach, podjęło także KGB.

W każdym razie 13 grudnia Kania i szef MSZ Emil Wojtaszek depeszowali do ambasady PRL w Rzymie, polecając ambasadorowi, aby przekonał Stolicę Apostolską o "niecelowości zabiegów na rzecz przyjazdu papieża do Polski w 1979 r." .

Gra: brak doświadczenia w światowej skali

Już następnego dnia, 14 grudnia, Kazimierz Szablewski, szef zespołu ds. kontaktów roboczych z Watykanem przy ambasadzie PRL w Rzymie, spotkał się z sekretarzem Rady ds. Publicznych arcybiskupem Agostino Casarolim i przedstawił mu stanowisko Warszawy na temat pielgrzymki. Oznajmił, że władze PRL nie rozumieją papieskiej "kampanii" w tej sprawie, że doszukują się w niej braku doświadczenia Papieża w sprawach międzynarodowych lub nawet przyjęcia kursu na zaostrzenie relacji państwa z Kościołem i PRL z Watykanem. Szablewski komplementował Casarolego: podkreślał, że Warszawa liczy na jego możliwości w kształtowaniu u Papieża umiejętności posługiwania się "światową skalą w ocenie tego, co dzieje się w Polsce i w stosunkach polsko-watykańskich".

Ekipa Gierka liczyła zapewne, że Papież okaże się podatny na argumentację watykańskiego dyplomaty, o ile oczywiście ten ostatni podzieli stanowisko Warszawy. Działanie to raziło jednak pewną nieporadnością. Casaroli musiał sobie zdawać sprawę z intencji, które przyświecały Szablewskiemu; w istocie była to próba wykorzystania go do działania wbrew intencjom Papieża.

Dyplomatycznie nie zajął stanowiska; poinformował, że dotąd Jan Paweł II nie poruszał w rozmowach z nim kwestii wizyty. Casaroli nie widział powodu, by Papież spieszył się z podróżą do kraju; uznał, że jest młody i zdąży ten zamiar zrealizować. Przedstawione przez Szablewskiego argumenty uznał za zrozumiałe, bo w jego ocenie pielgrzymka faktycznie mogła wywołać kontrowersje. Oznajmił, że nie wie, jakie Papież zajmie stanowisko wobec jego opinii, ale zapewnił, że będzie działać tak, by wyeliminować wszystko, co nie służy wzajemnym stosunkom. Ostateczna decyzja - podkreślił - należy do Wojtyły.

Casaroli zauważył też, że gdyby Papież w ogóle zrezygnował z wizyty (zwłaszcza gdyby nie wydał oświadczenia, w którym ucinałby spekulacje, że czyni tak ze względu na stanowisko władz PRL), groziłoby to poważnymi skutkami. Uznał, że kryzys między Papieżem a władzami PRL miałby nieobliczalne skutki, a do tego nie można było dopuścić.

Ta argumentacja musiała dać ekipie Gierka do myślenia.

Pat: życzliwość najwyższych władz Polski

Podczas kolejnego spotkania z Casarolim (styczeń 1979 r.) Szablewski znów zwrócił uwagę, że majowy termin nie wpłynąłby dobrze na stosunki polsko-watykańskie. Argumentował, że wizyta mogłaby kolidować z 35-leciem "odrodzenia" Polski, przygotowaniami do VIII zjazdu PZPR i wyborami do Sejmu. Sugerował, że możliwy jest inny termin: najlepiej rok 1982, okrągły jubileusz Jasnej Góry. W tym przypadku Papież spotkałby się z "życzliwością najwyższych władz Polski".

Casaroli uważał, że powinien uczynić wszystko, by sprawa podróży Jana Pawła II nie stała się zarzewiem napięć, szkodliwych też dla całej dotychczasowej polityki wschodniej Watykanu, której był współtwórcą. Duchowny-dyplomata prosił, by wzięto pod uwagę fakt, że Papież jest głęboko przekonany, iż jego majowa podróż jest realna i pożyteczna dla kraju.

Optymizm Wojtyły, mimo że stanowisko władz bardzo go bolało, wzmacniany był przez polskich biskupów, którzy przekonywali Papieża o tym, jakoby stanowisko Warszawy nie było ostateczne, a miało jedynie charakter sondażowy i półoficjalny. Casaroli oceniał, że Jan Paweł II zrezygnuje z majowej pielgrzymki, jeśli władze oficjalnie go poinformują, że sobie tego nie życzą. Wówczas nie powstrzyma się od publicznego oświadczenia, dlaczego to uczynił. "Wolę nie myśleć - dodał Casaroli ostrzegawczo - jakie będzie to miało skutki".

Wcześniej, w połowie grudnia, sekretarz i współpracownik Papieża, ks. Stanisław Dziwisz, w rozmowie z Szablewskim uznał, że argumentacja władz w kwestii pielgrzymki jest mało przekonująca. Jakby na potwierdzenie tych słów Jan Paweł II, żegnając się 11 stycznia 1979 r. z pielgrzymami z Krakowa, powiedział o swoim obowiązku uczestniczenia w uroczystościach ku czci św. Stanisława. Tydzień później, na spotkaniu z dziekanami archidiecezji warszawskiej prymas Wyszyński oświadczył, że Papież przyjedzie w maju, a Episkopat na lutowej konferencji wystosuje oficjalne zaproszenie i opracuje plan podróży.

O tej wypowiedzi Prymasa został powiadomiony Kąkol. Idei podróży do Polski w 1979 r. groził pat, bo władze nie zamierzały ustępować.

Uzgodnienia na szczycie: przy innej okazji?

Nie wiadomo, jak długo jeszcze trwałoby dyplomatyczne przeciąganie liny, gdyby nie doszło do spotkania Gierek-Wyszyński. Podczas tego spotkania na szczycie, które miało miejsce

24 stycznia (tego samego dnia minister spraw zagranicznych ZSRR Andriej Gromyko spotkał się w Watykanie z Papieżem), Gierek powtórzył stanowisko władz (niestety, pełnego stenogramu spotkania dotąd nie znamy). Mówił, że Wojtyła jako obywatel Polski ma prawo przyjazdu, ale jako "szef państwa watykańskiego" musi uzgodnić to z władzami; że wybrano złe hasło podróży, które symbolizuje konflikt; że wreszcie należy szukać innej okazji do pielgrzymki. Gierek opowiedział się za przyjazdem Jana Pawła II w 1982 r. lub - tu otworzył dyplomatyczną furtkę - "przy innej okazji przedstawionej przez władze kościelne". Istotne było, argumentował przytomnie Gierek, niepokazywanie na zewnątrz, że wizyta papieska jest przedmiotem sporu.

Prymas postulował, by władze zgodziły się na przyjazd Papieża do Krakowa 12 i 13 maja oraz, po drodze, do Częstochowy i Warszawy. Proponował dyskusję na temat organizacji pielgrzymki. I, co najważniejsze, zaproponował powołanie komisji, która miałaby wypracować wspólne stanowisko w kwestii terminu; Gierek się zgodził. W gremium tym znaleźli się ze strony władz: Kania, Kąkol, wiceszef MSZ Józef Czyrek i Aleksander Merker (protokolant), a ze strony Kościoła: biskup Dąbrowski, arcybiskup Franciszek Macharski i ks. Alojzy Orszulik, dyrektor w Sekretariacie Episkopatu.

Posiedzenia komisji poprzedziło spotkanie Kania-Dąbrowski (1 lutego). Sekretarz KC PZPR znów odradzał termin majowy, a Dąbrowski bronił go i proponował, by Papież przybył 9 maja do stolicy, gdzie doszłoby do kontaktów z władzami, następne trzy dni spędziłby w Częstochowie, a ostatni w Krakowie, na zakończenie obrad synodu archidiecezjalnego. Powołując się na list od Casarolego, odrzucił możliwość alternatywnego terminu 26 sierpnia (Dąbrowski proponował go wcześniej kurii rzymskiej), ze względu na inne zobowiązania Papieża. Obie strony znów okopały się na swych pozycjach.

Także podczas dwóch pierwszych spotkań komisji (14 i 19 lutego) przedstawiciele Episkopatu i państwa nie porozumieli się w kwestii terminu papieskiej wizyty. Doszło za to do - niejako rutynowej w takich sytuacjach - wymiany wzajemnych pretensji. Pewne było tylko to, że pielgrzymka może się odbyć w 1979 r.

Przełom: nie zależy mi na prestiżu

Aby ratować sytuację, 20 lutego do Watykanu przybyli bp Dąbrowski i abp Macharski. W ocenie Casarolego bardzo wiele zależało od ich misji. Kluczowe było to, jak Dąbrowski przedstawi Papieżowi stanowisko władz. Odpowiednie naświetlenie problemu mogło skłonić Jana Pawła II do zmiany jego zamiaru odwiedzin Polski w maju, mimo że - jak to ujął Casaroli - Papież jest "upartym góralem" i niełatwo daje się przekonać.

Kolejne spotkania z delegacją (z czasem uczestniczył w nich abp Casaroli i inni kurialiści rzymscy) odbyły się 20, 22, 25 i 26 lutego. Jan Paweł II początkowo wahał się, czy zmieniać termin wizyty. Biskupi argumentowali, że o tę kwestię może rozbić się cała pielgrzymka. Zaproponował więc termin 3 czerwca (Zielone Świątki).

22 lutego ks. Orszulik, na prośbę Papieża, przywiózł z Warszawy oficjalne zaproszenie Episkopatu i list, w którym Prymas uznał, że także poza majem wizyta będzie wielkim wydarzeniem nie tylko dla Polski, ale doda też otuchy katolikom krajów ościennych. Prymas proponował odwiedziny w Gnieźnie (24 czerwca) i powiązanie ich z peregrynacją Obrazu Nawiedzenia. Papież uznał ten termin za zbyt późny. Ostateczną decyzję podjął 26 lutego: poprosił, by Episkopat przesunął datę pielgrzymki z 24 czerwca na 3 albo 10 czerwca.

"Ja nie przyłożę ręki do konfrontacji, nie zależy mi na prestiżu" - te słowa Jana Pawła II oddają jego stanowisko. Gdyby nie ustąpił, jego podróż w 1979 r. stanęłaby pod znakiem zapytania. A to mogło utrudnić zapowiadaną dyplomatyczną gotowość Watykanu do otwarcia się "dla każdego państwa i każdego reżimu". W tym kontekście mało kto na świecie zrozumiałby argument, odnoszący się do lokalnego kultu św. Stanisława.

26 lutego Szablewski poinformował Kanię i Wojtaszka, że Dąbrowski, z którym rozmawiał w Rzymie, dał mu do zrozumienia, iż Papież zrezygnował z terminu majowego. Następnego dnia Biuro Polityczne PZPR zaaprobowało wnioski dotyczące dalszego postępowania w rozmowach z biskupami (chodziło zapewne o podtrzymanie negatywnego stanowiska w sprawie wizyty w uroczystość św. Stanisława). Dzień później Dąbrowski zapoznał Kanię z przebiegiem rozmów przedstawicieli Episkopatu z Papieżem w Watykanie i przedstawił jako termin pielgrzymki 2-10 czerwca oraz jej trasę, obejmującą Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kraków, Wadowice (prywatnie) i jedną z miejscowości na Podhalu.

Przełom w stanowisku władz nastąpił 1 marca. Po wysłuchaniu relacji Kani o jego ostatnim spotkaniu z Dąbrowskim, Biuro Polityczne upoważniło go do wyrażenia w rozmowach z Episkopatem zgody na proponowany przez Kościół termin i miejsca pobytu Jana Pawła II. Polecono też znaleźć taką formułę zaproszenia, która obligowałaby Papieża do "zachowania odpowiednich norm postępowania". I zalecano podjęcie działań, które minimalizowałyby społeczne skutki pielgrzymki.

Moskwa: będzie dużo wrzawy wokół tego

Tego samego dnia zebrała się rządowo-kościelna komisja do spraw pielgrzymki. Kania, upoważniony przez Biuro Polityczne, wyraził zgodę na jej hasło, termin i trasę. Dąbrowski uznał ten dzień za historyczny. "Dobrze, że nie kłóciliśmy się długo" - zauważył. Przedstawiciele Episkopatu przyjęli z zadowoleniem stwierdzenie Kani, że żadna ze stron nie powinna traktować uzgodnienia terminu jako jednostronnego sukcesu.

Zgodnie z ustaleniami komisji, 2 marca w radiu i telewizji, a dzień później w prasie ogłoszono, że Episkopat zaprosił Jana Pawła II, a władze wyrażają z tego powodu zadowolenie. Społeczeństwo dowiedziało się, że między 2 a 10 czerwca 1979 r. Papież odwiedzi Warszawę, Gniezno, Częstochowę i Kraków.

Także 2 marca Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa (w PRL głównego organu państwa), skierował do Watykanu oficjalny list z zaproszeniem. Sześć dni później

Jan Paweł II dziękował za umożliwienie mu przybycia do ojczyzny.

Warto odnotować, że Kreml dowiedział się o zaproszeniu ex post przez swojego ambasadora w Polsce Borysa Aristowa. Podczas wizyty w Moskwie w marcu 1979 r. Gierek usłyszał od Gromyki, że zgoda na papieską podróż była posunięciem realistycznym. Ale sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew przestrzegał: "Jeśli chodzi o wizytę papieża, to już teraz należy pomyśleć o neutralizacji jej skutków. Będzie przecież dużo wrzawy wokół tego. Jeśli partia się do tego nie przygotuje, to moim zdaniem będzie źle".

***

Władzom wydawało się, że odniosły prestiżowy sukces w sporze o termin pielgrzymki. W ich ocenach dominował triumfalizm: cieszono się, że Jan Paweł II i Kościół zostali upokorzeni i zmuszeni do wycofania się z początkowych planów. W istocie było to zwycięstwo pyrrusowe. Ekipa Gierka musiała w końcu wyrazić zgodę na papieską pielgrzymkę, bez odwlekania jej "na święte nigdy". A to z perspektywy Watykanu było najistotniejsze.

Zresztą władze nie cieszyły się długo ze swojego "sukcesu". Miały świadomość, że czeka je mobilizacja sił i środków, aby zneutralizować religijno-polityczne skutki pielgrzymki - bezprecedensowej dla państw za "żelazną kurtyną". W swoich tezach do rozmowy z Breżniewem Gierek z goryczą pisał o nieuchronnej wizycie Papieża: "Jest to wydarzenie o charakterze politycznym i nie mamy powodu, by się z niego cieszyć".

I miał rację.

Dr BARTŁOMIEJ NOSZCZAK jest historykiem, pracownikiem warszawskiego oddziału IPN i redaktorem naczelnym kwartalnika internetowego historycy.pl. Ostatnio wydał książkę "Polityka państwa wobec Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce w okresie internowania prymasa Stefana Wyszyńskiego 1953-1956" (wyd. IPN, Warszawa 2008).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2009