Z nieba na ziemię

Już w 1965 r. attaché prasowy amerykańskiej ambasady pisał, że jedyną rzeczą, która może wywołać rewolucję w tym kraju, w ciągu dwóch godzin i to całkiem przypadkowo, byłby przyjazd papieża. Jak się okazało, miał wiele racji.

06.06.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

“O rany boskie!" miał krzyknąć Edward Gierek, gdy usłyszał wiadomość o wyborze Karola Wojtyły na papieża. Chwilę później miał powiedzieć do żony: “Wielkie to wydarzenie dla narodu polskiego i duże komplikacje dla nas". W swoich wspomnieniach były I sekretarz nierzadko mija się z prawdą. W tej kwestii możemy mu jednak wierzyć: wybór Wojtyły na papieża oznaczał duże komplikacje dla PZPR.

Schyłkowa retoryka

Wiadomość z Rzymu zaskoczyła cały świat, ale dla PZPR był to szok wyjątkowy. Polska telewizja nie przerwała nadawania programu, choć była to pora wieczornych wiadomości. Następnego dnia “Trybuna Ludu", naczelny organ partii, dała jedynie skąpą, choć zamieszczoną na pierwszej stronie informację, opatrzoną komentarzem rzecznika rządu, który plótł coś o “piekle wojny" i ojczyźnie idącej “drogą wszechstronnego rozwoju". Było jasne, że trzeba wypracować oficjalne stanowisko w tej sprawie. O panujących w KC nastrojach mówią wspomnienia Kazimierza Kąkola, kierownika Urzędu do Spraw Wyznań, który wziął udział w zwołanym ad hoc, 16 października wieczorem, spotkaniu kilku członków kierownictwa: “Westchnienia. Ciężkie. Czyrek [zastępca członka KC i wiceminister MSZ - M.Z.] ładuje się z tezą (...) - »zastanówmy się... ostatecznie lepszy Wojtyła jako Papież tam, niż jako Prymas tu«. Teza jest chwytliwa. Trafia do przekonania. Ulga".

Prawdopodobnie następnego dnia rano zebrało się Biuro Polityczne. O przebiegu spotkania możemy wnosić z dzienników Józefy Tejchmy, wówczas ministra kultury i członka Biura. Czyrek miał powtórzyć, że lepszy Wojtyła jako papież niż jako nowy prymas. Stefan Olszowski, wcześniej i później minister spraw zagranicznych, mówił, że wybór jest świadectwem wzrostu autorytetu socjalistycznej Polski pod przewodem Gierka. Premier Jaroszewicz miał wpaść w histerię i opowiadać, że zacieśnia się wrogi spisek wokół Polski. Jan Szydlak, prawa ręka Gierka, na wieść o wybuchu spontanicznej radości mieszkańców Krakowa, stwierdził, że osobiście wolałby mieć do czynienia z innym narodem.

Rzeczywiście krakowianie wyszli na ulice, bił także dzwon Zygmunta. Ale Kraków był bodaj jedynym miejscem, gdzie doszło do zbiorowego świętowania. Stan nastrojów pozostałych Polaków opisują dwa słowa: zaskoczenie i radość, którą nierzadko zakrapiano alkoholem. Zaskoczeni byli wszyscy: nie tylko władze, również Kościół. Warto przypomnieć, iż wówczas niezależnej opinii nie kształtowały media. Musiało minąć trochę czasu, nim wszyscy zdali sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji konklawe. Biskupi zaś, wyczuwając społeczne nastroje, mitygowali. Jak czytamy w jednym raportów MSW: “Należy stwierdzić, że większość biskupów i księży nie wykorzystała sytuacji powstałej w kraju po wyborze kard. Wojtyły papieżem do osiągnięcia bezpośrednich korzyści dla Kościoła. Biskupi (m.in. Modzelewski, Stroba, Ablewicz, Sikorski, Obłąk, Czapliński, Pylak, Nossol, Grobicki, Rechowicz, Zaręba) w zaleceniach dla duchowieństwa wskazywali na potrzebę zachowania powagi i spokoju, nie podejmowania działań zadrażniających stosunki z władzami, wstrzymania się od wypowiedzi i komentarzy, zwłaszcza wobec dziennikarzy zagranicznych".

---ramka 331053|strona|1---

Wróćmy jednak do 17 października. Niewykluczone, że panującą wówczas w KC atmosferę rozładował szyfrogram, którego autorami byli ambasador PRL w Rzymie Stanisław Trepczyński i Kazimierz Szablewski, odpowiedzialny za “stałe kontakty robocze" ze Stolicą Apostolską. Na podstawie pierwszych komentarzy z Zachodu przekonywali oni, że decyzja konklawe umocni autorytet socjalistycznej Polski na arenie międzynarodowej. Konkludowali: “Mamy więc wszelkie przesłanki, aby wybór dyskontować zarówno z punktu widzenia interesów ogólnoustrojowych, jak i ustrojowych". Zalecali pilne, ciepłe gratulacje dla Papieża. Ta sugestia może wydawać się dziwna, w takich okolicznościach życzenia są bowiem dyplomatyczną oczywistością. A jednak pojawił się problem, czy Gierek ma wysłać depeszę. Przeważyła argumentacja, że skoro wysłał telegram do drużyny piłkarskiej po remisie z Niemcami, nie może teraz milczeć. O wysłanych w końcu gratulacjach George Weigel, biograf papieża, napisał, że “stanowiła klasyczny przykład schyłkowej retoryki komunistycznej". Depesza głosiła, iż wybór był wielkim tryumfem narodu polskiego, “narodu - budującego w jedności i współdziałaniu wszystkich obywateli wielkość i pomyślność swej socjalistycznej ojczyzny, narodu znanego w świecie ze szczególnego umiłowania pokoju". Od tej pory w mediach obowiązywała interpretacja narodowa, wyrażająca się hasłem: “Polak papieżem".

Podejmijcie aktywne działania

22 października odbyła się w Rzymie inauguracja pontyfikatu. Polskę reprezentował Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa. Władze zgodziły się na trzygodzinną transmisję Mszy w telewizji, co było ewenementem. Choć towarzyszący jej komentarz roił się od niekompetencji i błędów (patrz: list Jana Andrzeja Kłoczowskiego, “TP" 12 XI 1978), to - jak zwracali uwagę autorzy raportu MSW - rozładowała ona atmosferę oczekiwań i wywołała korzystny rezonans społeczny.

Z Rzymu Jabłoński przesłał szyfrogram przeznaczony “do rąk własnych" Gierka. Relacjonując spotkanie z Papieżem, pisał, że Jan Paweł II był “szczerze wzruszony" transmisją. “Spośród bardziej szczegółowych tematów papież podniósł sprawę ratowania zabytków Krakowa. W tym kontekście wspomniał, że ma nadzieję kiedyś Kraków odwiedzić. Nie wymagało to odpowiedzi, gdyż powiedziane było mimochodem". Szybko okazało się jednak, że dla nowego papieża sprawa pielgrzymki do Polski nie jest kwestią odległą ani marginalną.

O ewentualnym odwiedzaniu Polski przez Jana XXIII i Pawła VI Episkopat myślał już wcześniej. Kierownictwo partii nigdy jednak nie brało takiej ewentualności pod uwagę. Jak zauważył attaché prasowy amerykańskiej ambasady w 1965 r. “jedyną rzeczą, która może wywołać rewolucję w tym kraju w ciągu dwóch godzin i to całkiem przypadkowo, byłby właśnie przyjazd papieża".

Wprost na temat pielgrzymki wypowiedział się Episkopat w komunikacie ogłoszonym dzień po konklawe. Było w nim zaproszenie Jana Pawła II do wzięcia udziału w uroczystościach dziewięćsetlecia śmierci biskupa Stanisława Szczepanowskiego. Później zarówno prymas Stefan Wyszyński w Warszawie, jak i arcybiskup Agostino Casoroli w Watykanie podczas różnych okazji wielokrotnie wspominali o pragnieniu Papieża odwiedzenia Polski w maju 1979 r., na obchody stanisławowskie.

Oficjalnie władze przyjęły taktykę strusia, nieoficjalnie starały się użyć wszystkich możliwych argumentów, by zniechęcić Jana Pawła II do podróży. Świadczy o tym szyfrogram wysłany 13 grudnia 1978 do Rzymu przez Emila Wojtaszka (ministra spraw zagranicznych) i Stanisława Kanię odpowiedzialnego w Biurze Politycznym za kontakty z Kościołem i - co ważne - także z MSW: “Podejmijcie aktywne działania dla przekonania Watykanu o niecelowości zabiegów na rzecz przyjazdu papieża do Polski w 1979 r.".

Jeszcze przed jego wysłaniem, 11 grudnia, Kania spotkał się z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, któremu przekazał stanowisko Biura Politycznego: owszem “papież jako obywatel PRL ma prawo przyjazdu do kraju, ale jako szef watykańskiego państwa może przybyć tylko w terminie zgodnym ze stanowiskiem władz". Okazja do przyjazdu papieża (900-lecie śmierci biskupa Stanisława) miała “bardzo szkodliwą wymowę": “Wiadomo, że król był bardzo wiernym wobec papieża i miał złe stosunki z cesarzem niemieckim. Przyczyną śmierci biskupa był jego konflikt z królem. Nie widzimy sensu, by przywoływać pamięć o głowie biskupa i o królewskim mieczu, bo symbolizują one ostrość starcia Kościoła z władzą państwową". Wymieniając przyczyny, dla których termin jest nieodpowiedni, Kania wskazał również na trudności gospodarcze i związane z nimi emocje społeczne oraz możliwość prowokacji ze strony “nieodpowiedzialnych elementów". Nie wykluczył akcji zachodnich terrorystów, chcących skompromitować Polskę, Kościół i papieża. Straszył wreszcie pogorszeniem stosunków między państwem a Kościołem w efekcie “całej kampanii w sprawie przyjazdu papieża".

Później dorzucono jeszcze jeden argument: przeciążenie imprezami. W roku 1979 Polska Ludowa obchodziła 35-lecie. Kraj miał się również przygotowywać do, mających nastąpić w 1980 r., VIII zjazdu partii i wyborów do Sejmu. “Potwierdzamy jednak - pisali Kania z Wojtaszkiem - że jeśli papież przybędzie do Polski przy innej okazji, będzie dobrze przyjęty przez władze i społeczeństwo. Wydaje się, że dobrą okazją (...) mógłby być Jubileusz 600-lecia Jasnej Góry przypadający na 1982 r.".

Zwrócono się również o pomoc do Rosjan. W grudniu z sekretarzem KC KPZR Rusakowem spotkał się w Moskwie Ryszard Frelek, kierownik Wydziału Zagranicznego KC PZPR. Polak powiedział, że kierownictwo PZPR zastanawia się nad różnymi możliwościami wywarcia wpływu na Papieża i Episkopat, by wycofali się z projektu wizyty. Zapytał, czy ze strony ZSRR można liczyć na pomoc. “Tow. Rusakow stwierdził - czytamy w notatce Frelka - że jeśli chodzi o papieża, to z pewnością jest on antykomunistą, ale jako głowa Kościoła katolickiego musi dbać o jego interesy. Musi on również dbać o dobre stosunki z ZSRR". Obiecał - “na ile to będzie możliwe, będę starać się pomóc w sprawie przełożenia jego ewentualnej wizyty w Polsce". Co miał na myśli Frelek prosząc o pomoc i co miał na myśli Rusakow tę pomoc obiecując, możemy się jedynie domyślać. Niewykluczone, iż chodziło o szantażowanie Stolicy Apostolskiej położeniem społeczności katolickiej na terenie Związku Radzieckiego (to mógł sugerować Rusakow, gdy mówił, że papież musi dbać o dobre stosunki z ZSRR). Na koniec rozmowy Rusakow zalecił Polakom umacnianie pracy ideologicznej i oświatowej, zwłaszcza w szkołach.

Kościół nie dał się zniechęcić. Przeciwnie: wyznaczając na 2 lutego 1979 r. dzień modlitwy za papieża, biskupi dawali do zrozumienia, że potrafią zmobilizować opinię publiczną. Władze musiały się także liczyć z negatywną reakcją opinii światowej. Niedopuszczenie do pielgrzymki mogło skończyć się zablokowaniem zachodniej pomocy, bez której Polska nie była już w stanie spłacać procentów od zaciągniętych wcześniej kredytów. Był to bodaj najważniejszy argument, który spowodował, że ekipa Gierka zgodziła się na wizytę. Trzeba dodać, że w kraju rosło niezadowolenie związane z tragiczną sytuacją gospodarczą. Jakby tego było mało, przyszła “zima stulecia".

SB wita

W takich okolicznościach 24 stycznia 1979 r. doszło w gmachu Sejmu do czterogodzinnej rozmowy między I sekretarzem PZPR a Prymasem. Jak zanotował Mieczysław F. Rakowski, “do przyjemnych nie należała". W jej toku Gierek zgodził się na powołanie komisji, która miała uzgodnić termin papieskiej podróży w rozpoczynającym się roku.

Miesiąc później komisja państwowo-kościelna ustaliła wreszcie termin. Partyjni negocjatorzy postawili na swoim: nie zgodzili się, by Papież przyjechał na obchody św. Stanisława. Stanęło na czerwcu. Nie zakończyło to poufnych i “często denerwujących" - jak powiedział Kania podczas narady w MSW - rozmów co do trasy podróży i charakteru wypowiedzi Jana Pawła II. Stronie kościelnej nie udało się przeforsować wizyty Papieża na osiedlu 1000-lecia w Częstochowie, w Piekarach Śląskich czy objazdu po Nowej Hucie. Jan Paweł II nie dostał także zgody na spotkanie z młodzieżą na Placu Zwycięstwa (zezwolono na uroczystość w kościele św. Anny).

Rozpoczął się okres przygotowań, dla władz podszyty narastającym strachem. Usiłowano zrobić wszystko, by zminimalizować ewentualne negatywne dla systemu konsekwencje wizyty: zawęzić jej program, obniżyć frekwencję, zmniejszyć rangę imprez z udziałem Papieża. Jeszcze w grudniu 1978 r. ocenzurowany został list Jana Pawła II do wiernych archidiecezji krakowskiej. Ingerencja ta odbiła się szerokim echem w prasie światowej, władze pozostały jednak nieugięte. Liczba ingerencji cenzorskich wzrosła jeszcze w miesiącach poprzedzających wizytę. Skreśleń dokonywano zawsze, gdy dotyczyły: kultu św. Stanisława, znaczenia dla Polski i Kościoła wyboru Wojtyły na papieża, jego opinii, że nie godzi się z ateizmem jako oficjalną doktryną państwa itp. Z “Tygodnika Powszechnego" w kwietniu 1979 r. cenzor usunął zdanie: “Od tamtego października zapłonęło światło także w miejscu, gdzie na mapie jest Polska, jest to światło", które “świeci jasno" i służy “odkrywaniu Polski" przez świat. Z “Przeglądu Sportowego" zdanie: “Papież okazał się wytrawnym znawcą sportu i jego prawdziwym entuzjastą" - “grywa w tenisa, ćwiczy na cykloergometrze".

Do wizyty odpowiednio przygotowała się telewizja. Odpowiedzialny za nią Stanisław Kania zdecydował, że transmisje w pierwszych programach Polskiego Radia i TVP będą przeprowadzone tylko z uroczystości w Warszawie i Oświęcimiu oraz ze spotkania z Gierkiem w Belwederze. Tych informacji jednak do samego końca nie ujawniono, chcąc zmniejszyć frekwencję podczas spotkań z papieżem, zatrzymując ludzi przed telewizorami. Później we wszystkich telewizyjnych transmisjach i migawkach pomijano tłumy, koncentrując uwagę widzów na księżach, zakonnicach i osobach starszych.

Usiłowano także “uzyskać pozytywne efekty dla socjalistycznego państwa". Kania w jednej z depesz do Rzymu naciskał, by Papież wyraził w homiliach uznanie dla dorobku socjalistycznej Polski: “epokowych zmian w dziedzinie pozycji społecznej ludzi pracy, ich sytuacji socjalnej, ich praw i swobód...". W intencji władz Jan Paweł II miał również wspomnieć o wyzwolicielce - Armii Czerwonej: Stolica Apostolska miała więc namaścić panujący system i jego sojusze. Partia liczyła też, że “Watykan znajdzie skuteczny sposób wglądu i zapewni poprawność publicznych przemówień Wyszyńskiego i biskupów". Nadaniu wizycie odpowiedniej oprawy służyło udekorowanie tras przejazdu flagami narodowymi, a także transparentami i hasłami dotyczącymi m.in. 35-lecia PRL i 40-lecia wybuchu II wojny światowej. Dla członków PZPR przygotowano “partyjną interpretację" pielgrzymki, która miała być przenoszona w teren przez specjalne broszury, szkolenia, zmobilizowanych lektorów.

Główny ciężar przygotowań spadł jednak na barki funkcjonariuszy MO i SB, zwłaszcza IV Departamentu. Akcji nadano kryptonim “Lato-79". Poza typowym “zabezpieczeniem" porządku zostały rozwinięte także “działania operacyjno-rozpoznawcze". Jak mówił wiceminister MSW gen. bryg. B. Stachura na jednym z majowych posiedzeń kierownictwa resortu: “Dla zapewnienia skuteczności naszych działań niezbędne jest maksymalne wykorzystanie posiadanego przez jednostki operacyjne resortu potencjału agenturalnego. Tajnych współpracowników i kontakty operacyjne należy wykorzystać dla zapewnienia wyprzedzających informacji i do przedsięwzięć neutralizujących negatywne zamierzenia lub działania Kościoła i innych środowisk stanowiących przedmiot zainteresowania SB i MO. Wskazane jest wytypowanie i odpowiednie zadaniowanie (sic!) agentury mającej dotarcie do ośrodków decyzyjnych i hierarchicznych Kościoła oraz grup antysocjalistycznych i rezydentur wywiadowczych. Koniecznym staje się wprowadzenie odpowiednio wpływowych jednostek do kościelnych komitetów organizacyjnych, by w odpowiednim czasie oddziaływać na decyzje i zamierzenia hierarchii, neutralizować inicjatywy polityczne. W szerokim zakresie należy wykorzystać kontakty operacyjne i tajnych współpracowników do kontrolowania sytuacji wśród duchowieństwa, w środowiskach naukowych, artystycznych i innych". Poza tajnymi współpracownikami i oficerami SB w cywilu, wizytę papieża “zabezpieczało" 1800 żołnierzy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, 1900 żołnierzy WOP, 55 tys. funkcjonariuszy MO i około 62 tys. członków ORMO. Była to jedna z największych mobilizacji od czasu powstania Polski Ludowej.

By jeśli nie zarobić, to przynajmniej pokryć związane z papieską wizytą koszty, partia postanowiła uruchomić... produkcję dewocjonaliów. Powstały publikacje książkowe, znaczki, złote i srebrne monety, okolicznościowe medale, głównie przeznaczone na “eksport zewnętrzny" i wewnętrzny, czyli do Pewexów. Na samych tylko znaczkach, monetach i medalach szacowano zysk na ok. 27,5 mln dolarów. Ile ostatecznie zarobiono, trudno powiedzieć - pewnie dużo, pilnowano bowiem, by przypadkiem nie wyrosła konkurencja.

Temat numer jeden

W porównaniu do tych zabiegów władz przygotowania Kościoła mogą wydawać się skromne. Niesłusznie. W krótkim czasie udało się stworzyć kościelną służbę porządkową. Ponieważ MO dostało polecenie pilnowania tras przejazdów Papieża i nie wkraczania do stref przewidzianych dla wiernych podczas Mszy, to właśnie panowie w żółtych czapeczkach stali się na jakiś czas jedynymi przedstawicielami “władzy" dla milionów Polaków. Sprawność i zdyscyplinowanie tych ludzi, a także harcerzy i służb medycznych oraz wszystkich pozostałych wiernych, przy braku obecności “mundurowych", potęgowało wrażenie nie tylko uczestnictwa w misterium religijnym, ale także przeżycia obywatelskiego i narodowego. Nagle okazało się, że “oni" nie są do niczego potrzebni, a “my" - mimo dzielących nas sektorów i barierek - jesteśmy wspólnotą.

Wybór kard. Wojtyły na papieża szybko nadał nową dynamikę działalności Kościoła w Polsce. “Obserwowano wzmożenie akcji hierarchii i kleru na odcinku budownictwa kościelnego" - pisali analitycy SB. W wielu miejscach kraju księża wespół z parafianami podejmowali “samowolne" prace budowlane przy kaplicach i plebaniach. Stawiano krzyże mające upamiętnić przyjazd Jana Pawła II. Podjęto próbę reaktywowania nie ukazującego się od 1953 r. tygodnika “Niedziela". Także “środowiska katolików świeckich w Krakowie i Warszawie podjęły szereg inicjatyw zmierzających do zademonstrowania swej obecności w życiu społecznym kraju. Działacze Klubu Inteligencji Katolickiej tych miast oraz środowisko »Tygodnika Powszechnego« zamierzają organizować: konferencje prasowe z dziennikarzami zagranicznymi; sesję naukową oraz wydać książkę o Kościele w Polsce".

Społeczne zainteresowanie papieską podróżą wzrastało stopniowo, na co niemały wpływ miało milczenie państwowych mediów. Inna sprawa, że od stycznia do kwietnia 1979 r. ludzi zajmowały sprawy nie duchowe, lecz przyziemne: było zimno, ciemno, a niekiedy też głodno. “Okresowe niedogrzanie mieszkań, wyłączanie energii elektrycznej, gazu, wody, brak węgla - wywołały wśród części społeczeństwa szereg krytycznych komentarzy pod adresem władz" - czytamy w jednym z raportów MSW. Uwagę koncentrował wybuch w lutym Rotundy PKO w Warszawie, a w kwietniu próba wysadzenia pomnika Lenina w Nowej Hucie. Ten ostatni incydent część opozycji odebrała jako prowokację SB, która przed przyjazdem Papieża miała “rozprawić się" z “wrogami socjalizmu". Przed Wielkanocą wzrosło niezadowolenie w związku ze świątecznym zaopatrzeniem. Najdłuższe kolejki pod sklepami liczyły 500 osób. W maju pojawiły się opinie, że niedobory są wynikiem gromadzenia rezerw na okres pielgrzymki.

Dla opozycji, wcześniej zajętej bieżącą działalnością, czas przygotowań przyszedł w maju. Na przyjazd Papieża zaplanowano masowy kolportaż podziemnych wydawnictw poświęconych pielgrzymce. KOR i ROPCiO w wydanej odezwie domagały się m.in. pełnej transmisji z przebiegu wizyty i zaprzestania represji z powodów religijnych i politycznych. Planowano również przygotowanie delegacji, które miały wręczyć Janowi Pawłowi II listy z petycjami. Większość tego typu projektów udaremniła SB. Swój wpływ na wyhamowanie aktywności opozycji mieli także niektórzy biskupi, niechętni tego typu inicjatywom w czasie papieskiej wizyty.

Od końca kwietnia pielgrzymka stała się tematem numer jeden w rozmowach Polaków. Szybko okazało się, że liczba chętnych do wzięcia udziału w uroczystościach przekracza liczbę kart rozprowadzanych po parafiach. Np. na warszawskie spotkanie Jana Pawła II z młodzieżą uzgodniono limit kart uczestnictwa na 40 tys. Strona kościelna przewidywała jednak, że w spotkaniu udział weźmie 200 tys. osób i tyle wydała zezwoleń. Księża nie mogli, ale też nie chcieli hamować fali wiernych. Pojawiły się problemy z transportem. Ksiądz z parafii Koczała w woj. słupskim zapowiedział, że podejmie głodówkę, jeśli nie otrzyma zamówionego autokaru. Jedno jest pewne: czas przygotowań, zwłaszcza w miejscowościach, które miał odwiedzić Papież, zaktywizował lokalne społeczności oraz wzmocnił ich więź z Kościołem.

Papież "zdjął z nas lęk"

Emocje sięgnęły szczytu 2 czerwca, w dniu przyjazdu Papieża. Dla komunistycznej elity rozpoczął się okres pełen nerwowości. Co powie? Jak się zachowa? By wysondować nastroje na Miodowej, Gierek na kilka dni przed wizytą spotkał się z Prymasem. Józef Tejchma zapisał w swoim dzienniku: “Samolot z papieżem spóźnił się ok. 15 minut. Jan Paweł II uklęknął, pocałował ziemię, po czym przywitał się z Jabłońskim (...), przyjął honory kompanii Wojska Polskiego i wygłosił przemówienie. Przybywam tu z ziemi włoskiej do Polski - oświadczył aluzyjnie - jako posłaniec nowego wyzwolenia. Był zapewne zdenerwowany, bo pomylił formułę błogosławieństwa i poprawił ją zakłopotany. Spotkanie Gierek-papież opóźniło się ok. 30 minut. Sprawozdawca telewizyjny nie był na przerwę przygotowany, więc plótł coś bez sensu o pokoju, odprężeniu, Gierku, papieżu. Tekst powitalny Gierka był jakby wyjęty z notatnika propagandowego KC. Papież robił, co mógł, aby uszanować władze i poczynił uwagę, że naród powinien być suwerenny, a człowiek szanowany. O godz. 16, po złożeniu kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza, odbyła się msza pontyfikalna na pl. Zwycięstwa - Misterium Dziadów część IV, rok 1979. Homilia papieża była eksplozją historiozofii, której główna teza głosiła, że bez Chrystusa nie można zrozumieć Polski ani jej dziejów".

Nie wszyscy podobnie odebrali to kazanie. Kania ponoć wpadł w panikę i chciał cenzurować telewizyjną transmisję. “Po spotkaniu z papieżem była euforia - pisał dalej Tejchma. - To jest wielki Polak - oświadczył nieoficjalnie Gierek. Po homilii na pl. Zwycięstwa i późniejszych mowach nastąpiło zdenerwowanie, rozczarowanie, niepokój i strach. Papież zamienia nabożeństwa w wiece, jest oklaskiwany za każde najbardziej banalne słowa o Chrystusie, w których ludzie dopatrują się aluzji".

Nie ma wiarygodnych szacunków odnośnie liczby uczestników spotkań z papieżem. Zdaniem SB była ona mniejsza od przewidywanej, trudno jednak traktować te oceny jako rzetelne. Z kolei szacunki dziennikarzy zachodnich były chyba zawyżone. Władze mniejszą - ich zdaniem - frekwencję poczytywały sobie za wielki sukces, wynikający z narzucenia Kościołowi kart wstępu, co miało zniechęcać wiernych. Jakakolwiek by owa frekwencja była, Jan Paweł II wyjeżdżając z Polski 10 czerwca pozostawił po sobie inny kraj.

Władze były zawiedzione wizytą, choć starały się zachować dobrą minę do złej gry. W partyjnych analizach z jednej strony zwracano uwagę, że nie udało się uzyskać pozytywnych efektów dla socjalistycznego państwa, np. papieskiej krytyki imperializmu. Z drugiej strony podkreślano, że obyło się bez konfliktów. Za niezmiernie ważne uznano w KC, że wizyta “ugruntowała w społeczeństwie prestiż kierownictwa partyjnego i państwowego". Ówczesne badania OBOP-u nie wykazały jednak wzrostu zaufania do władz.

Zawiedziona wizytą była także opozycja. W raporcie MSW czytamy: “Ogólny klimat, całkowite zignorowanie istnienia wrogich grup przez papieża, charakter jego kontaktów z władzami, podziękowania pod adresem służb porządkowych itp., to m.in. czynniki, które spowodowały, iż wśród elementów antysocjalistycznych zapanowała atmosfera zawodu i rozgoryczenia". Obie strony nie brały pod uwagę, iż reakcja społeczna będzie rozciągnięta w czasie i że na efekty podróży przyjdzie poczekać. Tym bardziej, że nad stanem społecznych opinii znów czuwali urzędnicy z Mysiej. Z komentarzy i doniesień prasowych cenzura eliminowała wszelkie opinie o powszechności doznań, masowym udziale społeczeństwa, znaczeniu wizyty (np. słowa “historyczna", “dziejowa") oraz “tendencyjnie" dobrane wypowiedzi Jana Pawła II. W sierpniu z “Polityki" cenzor usunął informację, że Krzysztof Zanussi planuje zrealizować film o Papieżu. Przygotowana przez “TP" ankieta została zwyczajnie poszatkowana. Jeden z jej respondentów, przedstawiający wrażenia z podróży do Warszawy, wyrażał “zdziwienie" wobec zgodnej współpracy służb porządkowych; “spotkał tłum, jakiego nie pamięta od 1956 r.". Krytycznie oceniał “ogromny bałagan kolei". Pisał, że w Krakowie ludzie są “pewniejsi siebie. Żadnych strachów, żadnych zahamowań", poczucie, że można “i tak" żyć. “Tak", to znaczy “z poczuciem wolności i spokoju". Inny respondent wyrażał uznanie uczestnikom, że nie “dali się zastraszyć" zadeptaniem w tłumie. Spotkanie z papieżem stało się świętem “narodowym". Papież “zdjął z nas lęk". I dalej: “znam kilka cichych, gorliwych nawróceń w kręgu rodziny i znajomych". Lekarka z Łodzi ubolewała, że po wyjeździe papieża zrobiło się smutno “zarówno" w domu, “jak i w Polsce". Wszystkie te opinie zostały usunięte.

***

Że wybór Karola Wojtyły na papieża należy do zwrotnych wydarzeń drugiej połowy XX w. - nie trzeba tłumaczyć. Stanowił on także cezurę w dziejach stosunków między władzą a Kościołem. Do tego momentu siły były mniej więcej wyrównane, z lekkim wskazaniem na władzę - Kościół miał potężny kapitał społeczny, partia instytucjonalny. Po konklawe PZPR straciła impet i ostatnie złudzenia odnośnie stworzenia społeczeństwa laickiego. Oficjalnie władze nie przyznały, że wybór kard. Wojtyły na papieża, a następnie jego triumfalna podróż, zmieniły coś w polityce państwa wobec Kościoła. W rzeczywistości jednak bardziej wiarygodna wydaje się wygłoszona po latach opinia samego Gierka, który na pytanie o skutki wizyty odpowiedział: “Dla wielu członków partii był to prawdziwy szok. Można powiedzieć, że w kraju nastąpiła wyraźna polaryzacja poglądów. Podniosły się też, lecz podskórnie, opinie, że Gierek poszedł za daleko w swych ustępstwach wobec katolików. Atmosfera polityczna stała się cięższa niż poprzednio".

PZPR jednak coś zyskała. Często można spotkać się z opinią, iż swoimi konsekwencjami papieska wizyta przyspieszyła wybuch Sierpnia ’80. Niewykluczone jest przeciwne stanowisko. Już w pierwszej połowie 1979 r. sytuacja nabrzmiała do kolejnego wielkiego protestu. Wizyta Papieża odwróciła uwagę od codziennych problemów. Transmitowane przez telewizję spotkanie z Gierkiem przynajmniej na krótko i częściowo odbudowało legitymację władzy. Musiał minąć rok, by Polacy zeszli z nieba na ziemię. Inna sprawa, jak by wyglądał “polski Sierpień" i koniec systemu komunistycznego w Polsce, gdyby nie pielgrzymka Jana Pawła II i jego słowa o miłości i solidarności.

Marcin Zaremba jest adiunktem w IH UW i ISP PAN. Cytaty za: Kazimierz Kąkol “Spowiedź »pogromcy« Kościoła"; Janusz Rolicki “Edward Gierek: przerwana dekada"; Antoni Dudek, Ryszard Gryz “Komuniści i Kościół w Polsce (1945-1989)"; Józef Tejchma “W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982"; Mieczysław F. Rakowski “Dzienniki polityczne 1979-1981"; Stanisław Kania “Zatrzymać konfrontację".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2004