Sto lat od faszystowskiego marszu na Rzym

Marsz toruje faszystom drogę do władzy we Włoszech. Wydarzenie to komentuje wtedy cały świat – także Polska, gdzie Mussolini jednych odrzuca, a innych fascynuje.

03.10.2022

Czyta się kilka minut

Benito Mussolini (w środku) z uczestnikami „marszu na Rzym”. Obok stoją Emilio de Bono (drugi z lewej), Italo Balbo (drugi z prawej) i Cesare Maria De Vecchi (pierwszy z prawej) – wszyscy oni tworzyli potem polityczno-wojskowe elity reżimu. Rzym, 25 paźdz / DOMENA PUBLICZNA
Benito Mussolini (w środku) z uczestnikami „marszu na Rzym”. Obok stoją Emilio de Bono (drugi z lewej), Italo Balbo (drugi z prawej) i Cesare Maria De Vecchi (pierwszy z prawej) – wszyscy oni tworzyli potem polityczno-wojskowe elity reżimu. Rzym, 25 paźdz / DOMENA PUBLICZNA

Jest 24 października 1922 roku. W sali teatru San Carlo w Neapolu, wypełnionej po brzegi przez faszystów, występuje ich przywódca Benito Mussolini. Zapowiada rozliczenie z „nędzną klasą polityczną” Włoch. „Albo pozwoli się nam rządzić, albo pomaszerujemy na Rzym i zdobędziemy władzę” – grzmi.

Kilka dni później jego ludzie wprowadzają te słowa w czyn, skupiając na sobie uwagę komentatorów z całego świata. W ten sposób cztery lata po zakończeniu I wojny światowej w drugim kraju Europy – po Rosji – rządy obejmują zwolennicy ideologii totalitarnej.

Jak do tego doszło?

Kalekie zwycięstwo

W listopadzie 1918 r., gdy na froncie zachodnim kończy się I wojna światowa, Włochy są w gronie zwycięzców. Jednak to gorzki sukces. W kolejnych latach popularne staje się tam sformułowanie, iż w przypadku Włoch jest to „zwycięstwo kalekie”. W istocie, skutki wojny pogłębiają niekorzystną sytuację gospodarczą i społeczną w Italii.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Co najmniej milion egzemplarzy Biblii przerzucono nielegalnie do Związku Sowieckiego. Jak dziś wspominają to ówcześni „przemytnicy”? >>>>


Włosi oczekiwali, że Brytyjczycy i Francuzi odwdzięczą się im za to, że w maju 1915 r. wypowiedzieli sojusz z Austro-Węgrami i Niemcami (istniejący od 1882 r. jako Trójprzymierze, choć nieskutkujący udziałem armii włoskiej w wojnie po którejś ze stron w pierwszym roku jej trwania) i niesprowokowani uderzyli na Austrię. Daremnie jednak Rzym oczekuje odszkodowań, surowców i terytoriów – jeśli nie liczyć odebranego Austriakom Tyrolu Południowego. Zapóźniony gospodarczo kraj jest targany konfliktami społeczno-politycznymi i kryzysem gospodarczym, rządy nad Tybrem są słabe i niestabilne.

Na scenie politycznej Włoch pojawiają się masowe partie. Rosną wpływy lewicy, zwłaszcza Włoskiej Partii Socjalistycznej, co idzie w parze z rewolucyjnym wrzeniem. W okresie „czerwonego dwulecia” (1919-20) przez Półwysep Apeniński przelewa się fala buntów robotniczych i chłopskich. Nieśmiały król Wiktor Emanuel III nie panuje nad sytuacją. Do głosu dochodzą siły skrajne – z lewa i prawa.

Na tym podglebiu wyrasta nowy masowy ruch społeczny: faszyzm. Na jego czele staje Mussolini – rocznik 1883, syn kowala i nauczycielki, redaktor naczelny socjalistycznego pisma „Avanti”, a potem populistycznego „Il Popolo d’Italia”, żołnierz Wielkiej Wojny.

Droga do władzy

W marcu 1919 r. obdarzony instynktem politycznym Mussolini zakłada Związek Kombatancki (Fasci Italiani di Combattimento). Jego program ewoluuje: od idei lewicowych po skrajny nacjonalizm. Faszyzm skupia pod swoimi skrzydłami niezadowolonych, w tym wielu weteranów wojennych. Ma siłę przyciągania i szybko wykracza poza to środowisko; z czasem przejmuje głównie prawicowy i konserwatywny elektorat.

Dla Mussoliniego faszyzm jest przede wszystkim trampoliną do władzy. W osiągnięciu tego celu pomagają mu członkowie faszystowskich bojówek, tzw. squadriści, którzy ze względu na wyróżniający ich strój zwani są „czarnymi koszulami”. Włoskie ulice stają się areną krwawych walk między nimi a ich politycznymi adwersarzami, na czele z socjalistami i komunistami.

Droga faszystów do władzy prowadzi najpierw przez parlament, gdzie zasiadają od wyborów w maju 1921 r. Zastosowany podczas kampanii wyborczej terror okazuje swą skuteczność. Mussolini ostatecznie odchodzi od lewicowości. Jako polityka cechuje go nie tylko zręczność, lecz także oportunizm. W listopadzie 1921 r. przekształca swój ruch w Narodową Partię Faszystowską. W reakcji na jej bezprawne poczynania w sierpniu 1922 r. socjaliści wzywają do strajku generalnego, co jednak kończy się fiaskiem. Parlamentaryzm przeżywa wtedy w Italii regres – wielu boi się komunistycznej rewolucji, a faszyści są postrzegani jako mniejsze zło.

Mussolini postanawia przejąć władzę w drodze rewolty. Na wspomnianym kongresie w Neapolu szantażuje gabinet liberała Luigiego Facty „marszem na Rzym”. 27 października 1922 r. około 30 tys. członków paramilitarnej faszystowskiej milicji rusza faktycznie na stolicę. Wielu z nich nie ma jednak nawet broni. Mimo to król nie podpisuje dekretu o wyprowadzeniu wojska i siłowym stłumieniu rebelii. Przeciwnie: 29 października, bojąc się wybuchu wojny domowej, powierza 39-letniemu Mussoliniemu misję utworzenia nowego gabinetu. Formalnie wszystko odbywa się zgodnie z konstytucją.

Italia wkracza na drogę „demokracji totalitarnej”, jak nazwie nowy system sam Mussolini, jego architekt.

„Objaw bardzo poważny”

Jesienią 1922 r. świat wstrzymuje oddech i śledzi wydarzenia we Włoszech. Dotyczy to też Polski, choć tu uwagę opinii publicznej bardziej przyciąga burzliwa kampania do Sejmu i Senatu; wybory odbędą się odpowiednio 5 i 12 listopada 1922 r.

W doniesieniach o włoskiej rebelii publikowanych w tych dniach w prasie – będącej głównym źródłem informacji dla społeczeństwa (pierwsza audycja radiowa będzie nadana w Polsce w 1925 r.) – dominują lakoniczne i dość nieprecyzyjne depesze agencyjne. O triumfie faszystów więcej mówią analizy i komentarze, które są wpisane w kontekst bieżącej wyborczej rywalizacji. Niektóre z nich – zwłaszcza w świetle późniejszych wydarzeń – zaskakują trafnością prognoz.

Na wypadki we Włoszech szybko reaguje zbliżony do centrum „Kurier Polski”, który już 28 października w artykule „Z pod latającej ropuchy” [tak w oryginale – red.] komentuje możliwość ­przeszczepienia faszyzmu nad Wisłę. Pismo zauważa, że jest to specyficznie włoski wytwór i przeniesienie go na „mazowieckie piaski” byłoby niedorzeczne. „To, co z tamtej strony Alp jest akcją ratunkową dla państwa, z tej strony byłoby zwykłym politycznym bandytyzmem, którego ohydę potęgowałby jeszcze fakt, że wykonywałyby go właśnie żywioły najmniej z ideą państwa zżyte i najsłabiej ją odczuwające”.

„Kurier” pragnie, by rodzimi „domorośli kandydaci na faszystów” uświadomili sobie, że Mussolini zwalcza nie tylko socjalistów, lecz także chadeków. Zdaniem gazety faszyzm jest „objawem bardzo poważnym” – ryzykownym i niebezpiecznym, a od jego rozwoju zależy przyszłość Włoch. „Jakże śmieszny jest widok naszej domowej »latającej ropuchy«, która, gdy tam kują konia najszlachetniejszej na świecie rasy, swoją łapę nadstawia!” – puentuje „Kurier”.

Chyba nic nie podważy…

Ten sam „Kurier” w artykule z 31 października stwierdza, że przewrót na Półwyspie Apenińskim ma na celu wyłącznie „uzdrowienie stosunków wewnętrznych”, a zwłaszcza wyzwolenie kraju od wpływów socjalistycznych „jakichkolwiek odcieni”. Mimo form rewolucyjnych jest to ruch ewolucyjny, na pewno nie zamach stanu, bo faszyści chcą m.in. umocnić władzę króla i są przeciwnikami partii ludowych, mają też poparcie masonerii.

Pismo zauważa, że przesilenie polityczne w Italii dobiega końca: „Faszyści chcą być bohaterami, zdobywającymi Rzym siłą zwycięskiego oręża, aby zaimponować swą wszechmocą. Do tego zaś nie można w żaden sposób dopuścić, aby nie stworzyć nader niebezpiecznego precedensu. Dlatego karabinierzy stawiają opór faszystom, król zaś, jak widać, najchętniej oddaje im całą władzę, lecz chce to uczynić drogą pokojową, z własnej, chociażby pozornie tylko, inicjatywy”.

„Kurier” nie wierzy w doniesienia o podważaniu traktatów międzynarodowych przez ekipę Mussoliniego. „Byłoby to zbyt wielką dyskredytacją własnego kraju i rozmyślnem wplątywaniem Włoch w wojnę, której mają wszak dość na długie jeszcze lata”.

Czas pokaże, jak bardzo gazeta myli się w tej ocenie.

Europa idzie na prawo

Odmienne stanowisko zajmuje oczywiście prasa prawicowa.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Dorota Sadowska, kuratorka wystawy „Mamo, ja nie chcę wojny!”: Dziecko często nie potrafi werbalnie wyrazić tego, co przeżywa podczas wojny. Komunikuje się przez rysunek >>>>


W konserwatywnej „Rzeczpospolitej” z 29 października znany z ciętego języka prof. Stanisław Stroński analizuje wzrost zainteresowania ideologią prawicową w Europie. Odnosząc się do Włoch, pisze, że dokonuje się tam „doniosły zwrot”, polegający na tym, że faszyści dążą do wzmocnienia rządu przeciw „wichrzeniom skrajnej lewicy socjalistycznej”. Polska zaś, zdaniem Strońskiego, po okresie chaotycznej polityki zewnętrznej i wewnętrznej, również wymaga stabilizacji władzy. Stroński puszcza oko do elektoratu, pisząc, że nowy zwrot polityczny w Polsce może przynieść tylko zwycięstwo „zwartej, silnej, przyjmującej odpowiedzialność za rządy w kraju umiarkowanej prawicy”.

Z kolei związana z ruchem narodowym „Gazeta Warszawska” ocenia 31 października, że we Włoszech dokonuje się „fakt dziejowy”, który wykracza poza ich granice. „Jesteśmy świadkami wielkiej i zwycięskiej rewolucji pod hasłem nacjonalizmu” – komentuje pismo. Zauważa, że jeszcze niedawno „prasa socjalistyczno-żydowska” przedstawiała akcję faszystów jako „szkodliwą zabawę w reformowanie państwa”, a ich ruch ośmieszała. Tymczasem dziś Mussolini staje na czele rządu, „witany entuzjastycznie przez całe społeczeństwo”.

„Gazeta” ocenia, że w Europie dokonuje się „zwrot na prawo”. Diagnozuje, że faszyzm jest reakcją „ducha narodowego” przeciw międzynarodowemu socjalizmowi i zbolszewizowaniu: „Jest zatem faszyzm niewątpliwie potężnym, wspaniałym odruchem zdrowego instynktu narodowego w kierunku »na prawo«”. Jednym z głównych celów faszystów jest naprawa gospodarczo-socjalnej struktury państwa, naruszonej przez „bolszewizujący socjalizm”.

Zrozumieć ich zwycięstwo

Z kolei Leon Chrzanowski, rzymski korespondent prawicowego „Kuriera Warszawskiego”, w tekście „Kolorowe koszule” z 31 października ocenia, że faszyści są „wyjątkową organizacją narodową”, która stłumiła próbę rewolucji komunistycznej, a następnie „przejęła” masy bezrobotnych i zaczęła walkę z socjalistami. Niebezpiecznym zjawiskiem jest jednak walka „czarnych koszul” z innymi stronnictwami, np. katolickimi, co destabilizuje państwo.

Natomiast „Dziennik Poznański” (jak głosi podtytuł: „narodowe pismo bezpartyjne”) w numerze z 1 listopada tak streszcza program faszystów: „Polityka Mussoliniego jest bardzo prosta. Program jego brzmi: Antinarodowy okres, który trwał we Włoszech od lat 4, skończył się. Włochy są ożywione duchem zwycięstw i odnajdą znowu drogę do wielkiego mocarstwa. Jeśli się chce zrozumieć zwycięstwo faścistów, to należy sobie przede wszystkim uświadomić, że ludność godzi się z faścistami w walce z komunizmem. Przywódcy socjalistów opuścili Włochy i udali się przeważnie do Austrii” [pisownia oryginalna – red.].

Pismo zwraca uwagę, że we Włoszech uniknięto walk wewnętrznych dzięki wstrzemięźliwej postawie króla, który nie podpisał dekretu o „stanie oblężenia”. Zostaną tam podjęte środki, by wszystkie podmioty administracji państwa działały dalej normalnie. Strajki w zakładach użyteczności publicznej będą zakazane. Postawi się tamę spekulacji. Pierwszą czynnością rządu „czarnych koszul” będzie rozwiązanie parlamentu i rozpisanie wyborów. „Koła parlamentarne pogodziły się z myślą panowania faścistów” – podsumowuje gazeta.

To „bolszewicy prawicowi”

Wrogiem faszystów jest oczywiście lewa strona sceny politycznej młodej II Rzeczypospolitej, co znajduje odbicie na łamach prasy.

„Robotnik”, organ Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS), zauważa 31 października, że mniej zadziwia, iż faszyści jako „organizacja terrorystyczna” dążyli do zamachu stanu, niż to, że rząd i społeczeństwo włoskie nie zdołały przeciwstawić się terrorowi i uległy bez oporu. Pismo dość słusznie diagnozuje, że faszyści zawdzięczają swoją siłę kapitalistom, którzy dążą do osłabienia klasy robotniczej. Ta ostatnia, otumaniona przez komunistów, padała w Italii ofiarą rozłamów inicjowanych przez Kreml. Pismo PPS nazywa faszyzm „bojówką kapitalistyczną” i ocenia, że są to „bolszewicy prawicowi”, dążący do zastąpienia demokracji faszyzmem. „Zwycięstwo faszystów jest klęską dla Włoch i naraża je na groźne przejścia” – proroczo konstatuje gazeta.

Dzień później „Robotnik” zauważa, że Mussolini uprawia demagogię, i że jako dyktator będzie narzędziem klas posiadających. Dlatego porozumienie partii prawicowych w Polsce – czyli Chrześcijański Związek Jedności Narodowej (ChZJN), określany złośliwie jako „Chjena” – aprobuje zwycięstwo faszystów. Socjaliści zarzucają swoim antagonistom, że tylko pozornie uznają parlamentaryzm, a ChZJN „sławi zamach stanu Mussoliniego, jego bojówki, jego pogardę dla Konstytucji i Rządu parlamentarnego, jego dyktaturę antydemokratyczną”.

Pepesowcy są zdania, że rządy Mussoliniego będą czynnikiem niepokoju w Europie, i że remedium dla trudności wewnętrznych w Italii będzie jego mocarstwowa narracja. „Robotnik” przestrzega, że polska klasa robotnicza musi wyciągnąć wnioski z włoskiej lekcji – przede wszystkim ma być w pogotowiu przeciwko „reakcji”, która chce ją przytłoczyć i spętać w interesie burżuazji i przeciwko „obłędowi komunizmu”.

Memento

W przeddzień wyborów do Sejmu (4 listopada) pismo PPS strzela z grubej rury i w komentarzu wprost zrównuje faszystów z działaczami ChZJN: „We Włoszech zatriumfowała Chjena. We Włoszech zwyciężyli faszyści i herszt bandytów Mussolini utworzył rząd”.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

ZWYCIĘZCY BIORĄ WSZYSTKO. ARMIA CZERWONA NA WOJNIE >>>>


„Robotnik” zauważa dalej, że nową ekipę rządzącą entuzjastycznie przyjmują włoscy przemysłowcy, bo oznacza to likwidację uprawnień robotników. Przed wyborami w Polsce włoski przypadek ma być więc ostrzeżeniem przed tym, czego się można spodziewać w przypadku zwycięstwa „polskiego faszyzmu”.

Nasi socjaliści są zdania, że „Mussolini i jego czarna banda” pchają Italię na drogę imperializmu i „ekspansywnych awantur”. Uważają, że nie tylko pokój Włoch, lecz także całej Europy jest zagrożony przez faszystów, na których rzekomo wzoruje się ChZJN. W swoistym memento ludzie PPS piszą: „W przededniu wyborów niebezpieczeństwo zagrażające pokojowi Europy przez dojście do władzy faszystów niechaj będzie ostrzeżeniem dla każdego pokój miłującego obywatela, na jakie niebezpieczeństwo naraziłaby się Rzeczpospolita, gdyby nasi faszyści, uosobieni w Chjenie, zwyciężyli”.

Z kolei komunistyczny „Nowy Przegląd” dopiero w czerwcu 1923 r. komentuje włoski zamach stanu (czerwona prasa nie ma wtedy dużych nakładów i ukazuje się nieregularnie), pisząc m.in., że zainicjował on „rządy wściekłego terroru, wymierzonego w całą klasę robotniczą, a przede wszystkim w jej lewe rewolucyjne skrzydło”. Mimo to organ prasowy Komunistycznej Partii Polski ma nadzieję, że w Italii dojdzie w przyszłości do powstania zjednoczonej partii komunistycznej w ramach Międzynarodówki.

Rebelię Mussoliniego komentuje też prasa bulwarowa. W ocenie „Expressu Porannego” z 31 października Włosi po jego zwycięstwie są przekonani, że faszyzm postawi kraj na nogi, a „czarne koszule” utrzymują, iż „świat za ich przykładem pójdzie w kierunku prawym”. Dzień później gazeta zwraca uwagę na ryzyko dla światowego bezpieczeństwa związane z rewizjonistycznym kursem polityki faszystów, którzy podważają traktaty zawarte w 1920 r. przez Włochy z Jugosławią i Grecją.

***

Informacje z Włoch szybko jednak schodzą z czołówek polskiej prasy. II RP żyje innymi problemami. Po wyborach Zgromadzenie Narodowe desygnuje na prezydenta Gabriela Narutowicza, co wywołuje gwałtowny sprzeciw prawicy. 16 grudnia 1922 r. Narutowicz odwiedza gmach Zachęty, gdzie ginie z rąk zamachowca.

Pięć dni wcześniej, podczas zaprzysiężenia go na prezydenta, rzesza protestujących skanduje pod Sejmem: „Niech żyje Mussolini”, „Niech żyje włoski faszyzm”.

Wydarzenia nad Tybrem rezonowały wtedy nad Wisłą głośnym echem. Zbyt głośnym.©

Autor, doktor historii, jest pracownikiem warszawskiego IPN. Ostatnio ukazała się jego książka „Ze wsi do miasta. PSL w Warszawie (1945–1947–1949)”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Czarne koszule na salonach władzy