Gest Stoli

Kryzys w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN został zażegnany: w trosce o dobro instytucji ustąpił jej prawowity dyrektor.

17.02.2020

Czyta się kilka minut

Dariusz Stola / FOT. DANUTA MATLOCH/REPORTER /
Dariusz Stola / FOT. DANUTA MATLOCH/REPORTER /

Można tę historię opowiedzieć na sposób optymistyczny. Oto lekceważącemu obyczaje, procedury i prawo politykowi nie udaje się przejęcie kontroli nad ważną instytucją publiczną ze względu na to, że człowiek, którego postanowił pognębić, zachował się z klasą.

Nie pierwszy raz zresztą: kiedy przed rokiem prof. Dariusz Stola, od 2014 r. kierujący Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN (za jego kadencji placówka biła rekordy frekwencyjne i otrzymywała liczne nagrody – w 2016 r. wyróżniono ją np. tytułem Europejskiego Muzeum Roku), usłyszał, że po upływie pięcioletniej kadencji nie zostanie automatycznie powołany na zajmowane dotąd stanowisko, mimo iż współodpowiedzialne za muzeum władze Warszawy i stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny uznawały jego mandat za oczywisty – bez mrugnięcia okiem stanął do zorganizowanego przez trzeciego patrona placówki, czyli Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, otwartego konkursu. I wygrał go w cuglach, otrzymując 11 na 15 głosów.

Problem w tym, że werdyktu komisji i woli współgospodarzy POLIN nie uznał – nie dotrzymując umowy z miastem i SŻIH – minister Piotr Gliński. Przez kolejne miesiące szef resortu kultury odmawiał ponownego powołania prof. Stoli na stanowisko, działając tym samym na szkodę instytucji: kierował nią dotychczasowy zastępca dyrektora, Zygmunt Stępiński, ale zaniepokojeni patową sytuacją zagraniczni partnerzy i darczyńcy muzeum rozważali ograniczenie współpracy i zmniejszenie finansowego wsparcia; o kryzysie wokół POLIN pisała też – krytycznie komentując postawę polskiego rządu – światowa prasa.

Czym prof. Stola naraził się władzy, trudno się było domyślić: informację, jakoby nie wyraził zgody na zorganizowanie w muzeum konferencji na temat roli Lecha Kaczyńskiego w dialogu polsko-żydowskim, błyskawicznie sprostowano (Stola prosił pomysłodawców, Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego oraz Martę Kaczyńską, o znalezienie partnera merytorycznego – instytucję akademicką albo Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi). Trudno uwierzyć, że powodem było umieszczenie na wystawie „Obcy w domu. Wokół Marca ’68” zanonimizowanych tweetów prorządowych celebrytów, Magdaleny Ogórek i Rafała Ziemkiewicza, jako przykładów mowy nienawiści. Im dłużej trwał impas, tym bardziej zachowanie ministra wyglądało po prostu na próbę wrogiego przejęcia placówki: po roku pełnienia obowiązków przez Stępińskiego Gliński mógł powołać kolejnego dyrektora, nie oglądając się już na wyniki konkursu.

Świadom tego, a równocześnie zdając sobie sprawę, jak daleko minister zabrnął we własnym uporze, prof. Stola ustąpił. „Widząc szkody, które Muzeum już poniosło, i zagrożenia, które przed nim stoją, pragnę oświadczyć, że dla jego dobra gotów jestem zaakceptować takie warunki, które pozwolą na zażegnanie kryzysu – napisał w oświadczeniu. – Jestem gotów powstrzymać się od realizacji przysługujących mi praw pod warunkiem porozumienia wszystkich założycieli Muzeum, niezbędnego do dalszego funkcjonowania instytucji”. W nowej sytuacji przedstawiciele miasta i ŻIH zwrócili się do MKiDN o powołanie na stanowisko dyrektora Zygmunta Stępińskiego, a ministerstwo wyraziło zgodę.

Ale tak naprawdę trudno tu optymizm. Świetny historyk, powszechnie chwalony dyrektor i zwycięzca konkursu ustępuje, a opinia publiczna nie ma pojęcia, dlaczego. „Rzeczywiście nie było gotowości po naszej stronie, żeby powierzyć dalsze pełnienie obowiązków dyrektora tej instytucji prof. Dariuszowi Stoli” – to jedyne tłumaczenie wiceministra Jarosława Sellina. „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobisz?” – redaktor naczelny konserwatywnego skądinąd portalu Klubu Jagiellońskiego przywołuje zdanie szatniarza z filmu Stanisława Barei i dodaje, że istotna część obozu „dobrej zmiany” zachowuje się jak ten szatniarz. Można z pewnością dyskutować, czy Piotr Gliński bardziej przypomina postać z filmu Barei czy np. z gogolowskiego „Rewizora”, ale jedno nie ulega wątpliwości: Joanna Lichocka ze swoim osławionym gestem nie była pierwsza. Najpierw przez wiele miesięcy pokazywał go nam minister kultury.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2020