Film „Wołyń”: czym się stanie?

Wydarzenia sprzed ponad 70 lat nie budzą wątpliwości. Dokumenty, świadectwa tych, którzy przeżyli, opowieści przekazywane w rodzinach – wszystkie one mówią o zaplanowanej i dokonanej z nieprawdopodobnym okrucieństwem czystce etnicznej.

19.09.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

O tym, jak w latach 1943-44 Ukraińcy mordowali polską mniejszość na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Jakim mitem obrosły w ukraińskiej pamięci zbiorowej te wydarzenia? Wiemy, jakie wzniesiono tam pomniki, komu poświęcono ulice itd. Tymczasem mit jest ważny: przez opowieść o przeszłości objaśnia on sens teraźniejszości i przepowiada przyszłość. Zderzenie mitu z historią bywa więc trudne. Tak było w Polsce po 2000 r., po książce Jana T. Grossa „Sąsiedzi”. Szok jednak okazał się pożyteczny. Szokiem dla wielu Rosjan był podobno pokazany w ich krajowej telewizji film „Katyń” Andrzeja Wajdy. Głosy dochodzące z Rosji były pozytywne. Czym będzie „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego – dla Polaków i dla Ukraińców?

Adres URL dla Zdalne wideo

Filmu nie widziałem, ale czytałem już komentarze do niego (pisane zapewne przez ludzi, którzy także jeszcze go nie obejrzeli). Komentarz pierwszy: ten film „pokaże, że Ukraińcy nawet nie zasługują na współczucie z naszej strony w tej całej nadmuchanej przez media »rewolucji«. Ukrainiec tylko czyha, żeby wsadzić nóż w plecy Polakowi. Mają to od setek lat w genach”. Komentarz drugi: „Czy naprawdę trzeba jeszcze nakręcać tę spiralę nienawiści? (...) Może najwyższa pora odciąć się od tej historii i budować normalne, zdrowe relacje. (...) Takim filmem tylko wsadzimy kij w mrowisko, a rezultatem nie będzie – jak wszyscy naiwnie sądzą – zbiorowe katharsis polsko-ukraińskie...”.

Cóż, należę do tych naiwnych, którzy wierzą, że „Wołyń” – film opowiadający o nienawiści – nie będzie budził nienawiści i pomoże w pojednaniu, do którego drogę buduje także wielu Ukraińców. Przykładem głos ukraińskiego politologa i publicysty ze Lwowa, Antina Borkowskiego. Jego artykuł pt. „Kto zabił? A przecież jakoś zginęli” ukazał się w ukraińskim kwartalniku kulturoznawczym „Ji” w maju 2013 r., tuż przed 70. rocznicą zbrodni.

Oto kilka cytatów: „Syndrom nieprzyznawania się do zbrodni jest charakterystyczny dla wszystkich narodów. I dla nas, i dla Polaków, i dla Rosjan. I zbiorowy Hutu pewnie nadal nie widzi krwi Tutsi na swoich rękach. To pytanie jednak jest skierowane do nas. Czy jesteśmy gotowi, by poczuć się odpowiedzialnymi? Odpokutować za tych, którzy być może byli pewni nieomylności swoich działań. Teraz wszyscy oni – wołyńscy zabójcy – są martwi. Żaden z nich głośno nie będzie pokutował. Chociaż nie wiadomo, czy ich ostatnimi słowami na łożu śmierci nie były: »Panie, bądź miłościw mnie grzesznemu! Wybacz, Jezusie Chrystusie, za przelaną krew! Zlituj się, Matko Boska, nie wiedziałem. Złamałem przykazanie w imię nienawiści. Zabijając ich – zabiłem siebie. Tobie jedynie ufam. Odpuść mi, Panie«”.

„Dlaczego powinniśmy przepraszać?” – pytał dalej Antin Borkowski. I odpowiadał: „Nie dlatego, że oczekuje tego [polski] Sejm czy Parlament Europejski. Także nie ze względu na partnerstwo strategiczne z Polską. A dlatego, że nasi przodkowie przelali ludzką krew w bagnach wołyńskich. (...) Naszej pokuty wymagają nie Polacy, a dusze tych, którzy nie widzieli, co czynią. (...) Za grzech niech każdy odpowiada sam. Z zabitymi Ukraińcami niech radzą sobie Polacy. Cudze sumienie trudno obudzić. (...) Chrześcijańska metodologia nie wymaga znalezienia winowajcy – podczas gdy właśnie chrześcijanin ma siłę, aby przyznać się do winy, namacać ją pod pozłacanymi warstwami pamięci narodowej. Za co mają pokutować Polacy, niech przypominają oni sami – na drogę pokuty »za swoje« musimy stanąć sami, bez względu na ich reakcje”.

Borkowski konkludował wtedy: „Sprawdzian sumienia w sprawie zbrodni wołyńskiej nie został zaliczony do dzisiaj. W imieniu kogo więc biskupi prosili o przebaczenie [chodziło o listy ukraińskich biskupów greckokatolickich i prawosławnych przed 70. rocznicą – red.]? W imieniu jakich nieuchwytnych ludzi z siekierami? Więc nie proście. Może nie są oni Ukraińcami. Ale jeśli wiecie, kto zabił, proście o przebaczenie w ich imieniu. Jeśli wstydzicie się pokrewieństwa – lepiej módlcie się w ciszy. Nie wołajcie prezydentów i nie zapraszajcie operatorów kamer telewizyjnych. (...) Doprecyzujcie, na czym polega wina i wobec kogo. Powtarzanie protokolarnego »przebaczamy i prosimy o przebaczenie« bez moralnej skruchy narodu – tylko znieważa”.
Minęło kilka lat, a słowa ukraińskiego publicysty nadal pozostają aktualne. Zwłaszcza teraz – przed premierą „Wołynia”. ©℗


Przeczytaj także:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2016