Epidemia. Dziennik hiszpański

Jest cicho, coraz ciszej. Mniej słychać sąsiadów, ucichł telefon, przestały docierać żarty. Jakby w ciągu dwóch tygodni świat stanął.
z Madrytu

06.04.2020

Czyta się kilka minut

Hiszpanie zamknięci w swoich domach codziennie o godzinie dwudziestej klaszczą z okien, aby oddać hołd pracownikom służby zdrowia. Madryt, 28 marca 2020 r. / GABRIEL BOUYS / AFP / EAST NEWS / GABRIEL BOUYS / AFP / EAST NEWS
Hiszpanie zamknięci w swoich domach codziennie o godzinie dwudziestej klaszczą z okien, aby oddać hołd pracownikom służby zdrowia. Madryt, 28 marca 2020 r. / GABRIEL BOUYS / AFP / EAST NEWS / GABRIEL BOUYS / AFP / EAST NEWS

W połowie marca stolica Hiszpanii tętni życiem, na ulicach i w barach tłok. Teoretycznie wszystko jest w porządku. Ale w marketach kupujący wrzucają do koszyków, co popadnie, w masowych ilościach. Sklep wygląda jak po tajfunie, który przetrwał jedynie nietknięty brokuł. Nawet wobec zagrożenia nie jest w stanie przekonać Hiszpanów do swych walorów zdrowotnych.

Na ulicach widok znany mi z dzieciństwa: ludzie obwieszeni rolkami papieru toaletowego. Wszyscy robią wymowne miny, ale nikt nic nie potwierdza. Jakby powiedzenie o TYM głośno przyspieszyło katastrofę. Za niecałe dwa tygodnie mam pracować na planie nowego filmu w Barcelonie. Nie zamierzam wypełniać lodówki w madryckim domu.

NAZAJUTRZ RANO wychodzę, by sprawdzić, co się zmieniło. Cisza niepokoi. Brakuje krzyków dobiegających ze szkół. Sklepy jeszcze otwarte. Pytam sprzedawców, co dalej. Bezradnie wzruszają ramionami. Gdy trzynasty dzień miesiąca wypada w piątek, taki dzień Hiszpanie uznają za pechowy. To dziś. Aby nie kusić losu, robię większe zakupy. Umawiam się z przyjaciółką Maru i ruszamy na targ Mercado de la Cebada, w dzielnicy La Latina.

Maru zastanawia się, co potrzeba do upieczenia biszkoptu cytrynowego. Dziwi mnie to, ona w życiu nic nie upiekła. Zatrzymujemy się na aperitivo w barze Martiny, gdzie Maru wyjaśnia: wizja epidemii sprawiła, że z chłopakiem, którego zna od kilku miesięcy, przyspieszyli decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Wieczorem wprowadzi się do jej kawalerki. Martina zaprasza nas na kolejne wino, na koszt firmy. Mówi, że od jutra bary zamknięte. Zamknięcie barów, a także teatrów, kin i innych instytucji kulturalnych nie wróży nic dobrego.


CZYTAJ WIĘCEJ:


W SOBOTĘ potwierdza się to, co wszyscy przeczuwali: zaczyna się ogólnokrajowa kwarantanna. Można wyjść tylko po zakupy spożywcze, do apteki lub z psem. Tego dnia Hiszpanie dowiadują się też, że król Filip IV zrzekł się spadku po ojcu Juanie Carlosie. Tym samym pośrednio potwierdził to, czego nikt głośno nie mówił: fakt przyjęcia przez ojca 100 mln dolarów łapówki od Arabii Saudyjskiej. Podczas przemówienia króla chyba cały Madryt spontanicznie staje w oknach i biciem w garnki wyraża sprzeciw wobec monarchii. W sieci pojawiają się petycje, by Juan Carlos przekazał „brudne” pieniądze na ochronę zdrowia.

PONIEDZIAŁEK. Projekt, przy którym miałam pracować, wstrzymano. Artyści pracujący na własny rachunek zostali bez zajęcia i dochodów. Mam ochotę bić głową w ścianę. Śledzę informacje. Na wszystkich kanałach telewizyjnych liczby, deklaracje, statystyki, zapewnienia, zarzuty, łzy, rozpacz, desperacja. Nie mogę tego znieść, zanurzam się w fikcyjny świat Netfliksa.

NASTĘPNE DNI przynoszą nowe obostrzenia: minimalna odległość między osobami, maksymalnie jedna osoba w aucie, przywrócone granice. W telewizji i na ulicach coraz więcej ludzi w mundurach. Wojna to czy epidemia? Patrole sprawdzają, czy obywatele, którzy opuścili dom, mają na to usprawiedliwienie. Jeśli wyszedłeś na zakupy, przygotuj się na sprawdzenie godziny zakupów na paragonie. Za łamanie przepisów grozi mandat lub więzienie.

Mandaty przyznane w pierwszym tygodniu: mężczyzna w sportowym stroju, który wyrzucał śmieci 5 km od domu; inny, który wracał z domu publicznego i tłumaczył, że chciał dać pracę zatrudnionym tam kobietom; trzech nastolatków palących marihuanę (tłumaczyli, że musieli zaczerpnąć powietrza); para przyłapana w intymnej sytuacji w aucie. Ostatni przypadek skończył się pouczeniem. Para tłumaczyła, że w domu jest taki tłok, że nie ma szans na pobycie sam na sam.

KOLEJNY DZIEŃ. Mimo zamkniętego okna budzi mnie śpiew ptaków. W centrum miasta słyszę go po raz pierwszy. Na ulicy starsza pani wyprowadza psa. Nigdy nie myślałam, że posiadanie psa może być przywilejem. Przez chwilę muszę się zastanowić, jaki jest dzień tygodnia. Zaczynają się zlewać. Ze wszystkich stron jesteśmy uczulani na utrzymanie higieny – ma to uchronić przed TYM. Swój lekko zakatarzony nos obserwuję z większą czujnością niż pierwsze zmarszczki.

Obdzwaniam przyjaciół. Blanca musi codziennie ćwiczyć, to zalecenie lekarza. Mieszka w pięciopiętrowej kamienicy, na piętrze są 4 mieszkania, ale 18 mieszkań to apartamenty turystyczne, teraz zamknięte. Jedyny sąsiad wyjechał do rezydencji na południu. Blanca może spokojnie chodzić po schodach w górę i dół, dopóki aplikacja w telefonie nie oznajmi, że przeszła zalecane kilometry.

Zaczynamy się oswajać z sytuacją. Telefon nie przestaje dzwonić, zasypują mnie żarty z TEGO, niektóre rozśmieszają do łez. Przeciwwaga dla wiadomości, które dozuję sobie jak tabletki, tylko dwa razy dziennie. Wszyscy mają nadzieję, że TO się niedługo skończy. Życie przeniosło się do sieci, możliwości są nieograniczone: kursy historii sztuki, robótek ręcznych, medytacji. Sąsiedzi nawiązują komunikację międzybalkonową: odbywają się występy rodzinnych orkiestr, dzielnicowych DJ-ów, partyjki bingo. Staramy się podtrzymać nawzajem na duchu.

Dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewam, pierwszy raz zamiast od razu otworzyć, używam wizjera. Widzę mężczyznę w maseczce i ochronnym kombinezonie. To dostawca zakupów przez internet, przywiózł warzywa dla sąsiada, pomylił drzwi.

MIJA TYDZIEŃ, odkąd sytuacja zmusiła rodziny do zamknięcia się ze sobą. Na razie dla dzieci najważniejsze jest, że mają wolne. Rodzicom trudniej się przystosować. Rusza debata, dlaczego zwierzęta mają więcej praw niż dzieci. Rodzice domagają się możliwości wyjścia z nimi do parku, by mogły rozładować energię. Jedni marzą o samotnej kwarantannie. Inni wiele by dali, aby spędzić ją z ukochaną osobą. Dla mieszkających w tej samej dzielnicy markety stały się celem nielegalnych randek. Często to jedyna okazja do spotkania bez narażania się na mandat. Pracownicy marketów coraz częściej skarżą się na młodych ludzi ukrywających się między półkami; ci mniej wyrozumiali grożą zawiadomieniem policji.

Co się dzieje z bezdomnymi, których w Madrycie jest prawie 3 tys.? Władze twierdzą, że nikt nie zostanie bez opieki, organizowane są dodatkowe schroniska, adaptuje się hotele. Z okna widzę parę, która od dwóch dni koczuje w parku. Dzwonię do służb socjalnych, ale słyszę, że są zawaleni pracą i jeśli nie jest to zagrożenie życia, nie mogą pomóc.

Każdego wieczoru o dwudziestej otwierają się okna i rozbrzmiewają brawa: podziękowanie dla pracowników ochrony zdrowia, którzy walczą z wirusem i płacą za to dużą cenę – ponad 15 proc. zarażonych to pracownicy tego sektora.

CZWARTEK. Jest coraz ciszej. Słychać jakby mniej sąsiadów, ucichł telefon, przestały docierać żarty na TEN temat. Jakby świat zwolnił, a TO rozpanoszyło się na całego. Od czasu do czasu ciszę przerywają tylko karetki na sygnale.

Jest nas mniej: przez ostatnią dobę zmarło 838 osób. W ciągu kilkunastu ostatnich dni – ponad 6500. Odeszli bez możliwości pożegnania się z bliskimi. Prawie 80 tys. chorych walczy o zdrowie. Halę targową IFEMA (miejsce największych targów sztuki współczesnej) zamieniono na szpital polowy dla 5 tys. pacjentów. 1800 metrów kwadratowych sztucznego lodowiska w madryckim Pałacu Lodu zamieniono na kostnicę, która wkrótce okaże się za mała. Media publikują zdjęcie Filipa VI podczas wizyty w szpitalu IFEMA: witająca go sanitariuszka nie ma rękawiczek, bo brakuje sprzętu. Wzbudza to oburzenie społeczeństwa.

Wieczorne wiadomości: zdesperowana pielęgniarka potwierdza, że personelowi szpitalnemu zaoferowano profesjonalną pomoc i ona może znajdzie czas na psychologa, ale jak TO się skończy. Czego teraz naprawdę potrzeba, to odzież ochronna. „Jesteście lepiej zabezpieczeni niż ja” – mówi do ekipy dziennikarzy.

Zastanawiam się, jak doszło do sytuacji, gdy bezpieczeństwo Europy leży w rękach chińskich producentów materiałów ochronnych. Rząd kupuje 640 tys. testów, które tydzień później zwraca chińskiemu producentowi: ich wykrywalność była za niska. Rząd Chin broni się, że Hiszpanie kupili je w firmie, która nie jest na liście autoryzowanych producentów. Nikt tego wcześniej nie sprawdził? Władze Madrytu ogłaszają, że wysłano do Chin dwa samoloty, które w ciągu 48 godzin przywiozą materiał ochronny, kupiony za 23 mln euro. Tydzień później materiał nadal nie dociera i nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nim stało.

O TRZECIEJ NAD RANEM „angustia” (lęk, niepokój) to najczęściej wpisywane słowo w internetowych wyszukiwarkach.

Podobno sytuacje kryzysowe pokazują nas z najlepszej i najgorszej strony. Społeczeństwo przejmuje inicjatywę. Kliniki chirurgii estetycznej, kliniki weterynaryjne, prywatne osoby przekazują materiał ochronny szpitalom. Wolontariusze są w stanie spełnić każdą prośbę potrzebujących, od zakupów po chwilę rozmowy. Sanitariusze oferują się jako „gołębie pocztowe”, przekazując chorym wiadomości od ich bliskich.

Ferran Adrià – założyciel sławnej restauracji El Bulli, uznany przez „Time” za jednego z dziesięciu najbardziej innowacyjnych kucharzy na świecie – na swoim koncie na Twitterze uczy Hiszpanów gotować. Przygotowuje codzienne menu, którego koszt nie przekracza czterech euro.

NIEDZIELA, 29 MARCA. Otwieram okno. Przynajmniej powietrze jest czyściejsze. Dziś zmiana czasu, kwarantanna będzie krótsza o godzinę.

ŚRODA, 1 KWIETNIA. Dzwoni Maru. Dzisiaj dostała mandat – 600 euro – za to, że robiła zakupy w supermarkecie razem ze swoim chłopakiem bez zachowania przepisowej odległości. Jak ona ma to zapłacić? Maru jest aktorką, nie ma stałej pracy, żadnego etatu. Teraz została bez dochodów – i jeszcze 600 euro mandatu…

Śledzenie wiadomości wysysa energię. Niech TO już się skończy! Potrzebuję cudu. Albo przynajmniej dobrej wiadomości. Może krzywa zachorowań spada? Niestety, są tylko nowe restrykcje, obowiązujące od następnego dnia.

Gdy przyjechałam do Hiszpanii, zaskakiwał mnie fakt, że spada na mnie lawina pocałunków i uścisków od nowo poznanych osób. Pocałunek w oba policzki na powitanie to zwyczaj, do którego wrócimy nieprędko. ©

Autorka mieszka w Madrycie od 2003 r., gdzie zajmuje się produkcją filmową. Koordynatorka produkcji czwartego sezonu serialu „The Crown”. Współpracowała z wieloma reżyserami, takimi jak Patty Jenkins, Jacques Audiard i Pedro Almodóvar.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2020