Efekt motyli

O tym, jak na kanwie filmu uznanego za dokument o pewnej wyprawie powstał reportaż udający powieść. O drugiej ekspedycji sprawdzającej osiągnięcia poprzedniej – i o wyroku sądu, który zdemaskował książkę o kulisach powstania filmu.

29.03.2021

Czyta się kilka minut

Biwak 700 metrów nad wodą podczas prac  nad filmem. W niemal identycznych warunkach autorzy drogi spędzili noc podczas wspinaczki  w 2007 r. /  / D. KASZLIKOWSKI / VERTICALVISION.PL
Biwak 700 metrów nad wodą podczas prac nad filmem. W niemal identycznych warunkach autorzy drogi spędzili noc podczas wspinaczki w 2007 r. / / D. KASZLIKOWSKI / VERTICALVISION.PL

Stefan. A raczej David Kaszlikowski – bo takim imieniem od lat sygnuje relacje ze swoich wspinaczek – rozkłada na stole kilkadziesiąt karteczek.

– Rozpisałem w hasłach ostatnie dziesięć lat życia, które zmarnowaliśmy na tłumaczeniu, że nie jesteśmy wielbłądami. Odchorowaliśmy to, dosłownie i w przenośni. A dla ciebie to tylko jeszcze jeden temat. Dlatego wybacz, ale wolę założyć, że chcesz nam zaszkodzić. Albo dokopiesz niechcący.

Liza. A właściwie Eliza Kubarska. Reżyserka i scenarzystka filmowa. Żona Davida i jego partnerka wspinaczkowa: – Żal mi każdego dnia poświęconego tej sprawie, a przecież było mi łatwiej, bo poza wspinaniem już wtedy funkcjonowałam w środowisku filmowym. David, który realizował się przede wszystkim jako wspinacz i fotograf, został sam. Stracił kontrakty reklamowe. Czasopisma, do których pisał, zerwały z nim współpracę. W pewnym momencie zorientowałam się, że ludzie, którzy go nawet nie spotkali, zaczynają się go bać. Wystarczyło im to, co było w książce i co doczytali sobie o nas w internecie.

Książka

Na okładce jest fotografia: szczupła sylwetka przywarła do skalnej formacji w pozycji, która zapowiada dynamiczny przeskok do kolejnego chwytu.

„Liza i jej partner Stefan – głosi zapowiedź – to pasjonaci i zdobywcy niedostępnych szczytów. Kiedy postanawiają nakręcić film o swojej wyprawie, zabierają ze sobą przyjaciół – Norę i Alka. (...) Okazuje się jednak, że ich oczekiwania są różne. Nora chce przeżyć przygodę swojego życia, Alek marzy o wspinaniu. Liza chce nakręcić film, a Stefan… zdobyć sławę. Nie zawaha się ani przed kłamstwem, ani przed zaryzykowaniem życia Lizy. Ich toksyczne uczucie komplikuje relacje między przyjaciółmi”.

Książka „Sekretne życie motyli” ukazuje się nakładem wydawnictwa Znak Literanova w sierpniu 2011 r. Jej autorką jest Joanna Krośkiewicz (posługuje się panieńskim nazwiskiem Onoszko). Tytuł zaanonsowano jako fikcję literacką, ale niemal każdemu, kto śledzi scenę polskiego wspinania, rzuca się w oczy podobieństwo książkowych postaci do Elizy Kubarskiej i Davida Kaszlikowskiego, pary utytułowanych podróżników, wspinaczy i fotografów. Autorka nazywa tymczasem swoich bohaterów „toksycznym związkiem”, „katem i ofiarą”, „parą pozorantów”. Oskarża o manipulacje zdjęciami, narażanie życia współpracowników. Wspomina choroby w rodzinie, a nawet omawia szczegóły ich budowy anatomicznej.

– Podobno zrobiłem się blady jak trup, kiedy przeczytałem kilka pierwszych fragmentów „Sekretnego życia motyli” – wspomina David.

Eliza: – Po minucie lektury było jasne, że ta książka podszywa się pod nasze życie.

Droga

Cztery lata wcześniej, w lipcu 2007 r., Eliza i David stają na szczycie klifu, który okoliczni Inuici nazywają Maujit Qaqarssuasia. Wyprawę w ten rejon Grenlandii wspinacze finansują częściowo z dotacji Polskiego Związku Alpinizmu. Projekt jest ambitny. Zakłada m.in. pokonanie kilkudziesięciu ostatnich kilometrów kajakami, założenie bazy na wyspie oddalonej kilkanaście kilometrów od najbliższej ludzkiej siedziby i poprowadzenie na klifie nowej drogi w stylu klasycznym (czyli bez użycia haków jako punktów podparcia).

Droga Golden Lunacy, którą Eliza i David wytyczają na szczyt Maujit Qaqarssuasia, powstaje rzeczywiście w takim stylu, choć autorom nie udaje się pokonać jej w jednej próbie. Po powrocie do Polski Kaszlikowski zamieszcza w magazynie „Góry” relację z wyprawy, w której barwnie opisuje tygodnie spędzone u stóp wysokiego na półtora kilometra klifu, perypetie podczas kajakowych rekonesansów okolicznych fiordów, a nawet boje z rojami uciążliwych muszek. W tej relacji – jak i w oficjalnym sprawozdaniu z wyjazdu dla PZA – nie brakuje oczywiście danych topograficznych i opisu trudności nowej drogi. Całość robi wrażenie poważnej wspinaczki, do tego poprowadzonej w niezłym stylu i na wyprawie realizowanej bez wsparcia logistycznego. Zatory lodowe na morzu nie pozwalają jednak alpinistom – co też od razu wyjaśniają – dotrzeć w rejon Maujit Qaqarssuasia na kajakach.

– Wszystkie wydarzenia opisałem rzetelnie. W pewnych fragmentach powinienem był się jednak ugryźć w język – przyznaje dziś David. – Pisałem tuż po powrocie, emocje buzowały i palnąłem z rozpędu o 1500 metrach pionowej skały na naszej drodze, podczas gdy chodziło mi o wysokość całego klifu. Trzeba było wystudzić emocje. Przeprosiłem za to. Wycena trudności drogi podana w tamtych publikacjach była jednak szczerym odzwierciedleniem tego, jak je wtedy odczułem.

Film

Po powrocie z Grenlandii o Elizie i Davidzie robi się bardzo głośno – choć już wcześniej byli rozpoznawalni w światku polskich wspinaczy. Sugestywne relacje z ich ekspedycji, okraszone świetnymi zdjęciami Davida, odbiegają stylem od buchalterii klasycznych sprawozdań wyprawowych. Za serię dokonań z 2007 r. zespół otrzymuje „Jedynkę”, najwyższą nagrodę polskiego środowiska wspinaczkowego. Eliza przygotowuje się do filmu poświęconego złożoności i zmienności relacji w zespole, który w górach łączy lina, a na co dzień także miłość.

– Od początku mówiłam o dokumencie na temat naszego uczucia i emocji, nie wytyczania Golden Lunacy – zapewnia reżyserka. – Dla operatora Łukasza Gutta potrzebowaliśmy kogoś do asekuracji. Zaproponowaliśmy to naszym przyjaciołom: Zbyszkowi Krośkiewiczowi i jego żonie Joannie.

Pięcioosobowy zespół latem 2009 r. wraca na Grenlandię. Owocem tego wyjazdu będzie film „Co się wydarzyło na wyspie Pam?” w reżyserii Kubarskiej. Tytuł nawiązuje do głośnego wówczas obrazu „Co się wydarzyło w Madison ­County”, ale nabierze symbolicznego znaczenia w kontekście dalszych wydarzeń. Pewne jest bowiem tylko to, że pod koniec prac nad dokumentem obie pary rozstają się w atmosferze wzajemnych pretensji. O tym, co naprawdę miało miejsce na wyspie Pam między byłymi już przyjaciółmi, będzie wkrótce dyskutować niemal cała wspinaczkowa Polska.

Wyprawa

Z raportu zespołu Polskiego Związku Alpinizmu do sprawy drogi Golden Lunacy: „Podsumowując, uważamy, że zespół Kaszlikowski–Kubarska w rażący sposób zawyżył trudności techniczne (...). Nie chcemy jednak całkowicie potępiać przejścia (...). Uważamy, że pokonali długą drogę na poważnej ścianie, nie ukrywając najważniejszych faktów istotnych dla oceny stylu przejścia”.

Oficjalny zespół do zbadania przebiegu drogi wspinaczkowej to nowość w świecie polskiego alpinizmu, lecz pod koniec 2011 r., kiedy PZA postanawia go powołać, sprawa Golden Lunacy rozpala i dzieli środowisko. W popularnym serwisie wspinanie.pl część użytkowników zarzuca wręcz autorom zmyślenie całego przejścia. Padają oskarżenia o poprowadzenie drogi terenem, gdzie nie trzeba się nawet asekurować. Inni piszą o przekręcaniu zdjęć względem linii horyzontu, żeby wyglądały na zrobione w pionie lub nawet w przewieszeniu. Kapituła „Jedynki” dostaje kolejne apele o zbadanie sprawy i we wrześniu 2011 r., po spotkaniu z autorami drogi i wątpiącym w jej trudności Zbigniewem Krośkiewiczem, podejmuje (niejednogłośnie) decyzję o odebraniu zespołowi prestiżowej nagrody. W uzasadnieniu jury podkreśla jednak, że „nie posiada dowodów, aby autorzy Golden Lunacy dopuścili się oszustwa. Istnieją (...) rozliczne znaki zapytania”.

Na kilka godzin przed ogłoszeniem tej decyzji Eliza i David publikują oświadczenie, w którym sami zwracają „Jedynkę” – jak mówią, w proteście przeciwko działaniom jurorów.

Ludwik Wilczyński, członek kapituły: – Decyzję o przyznaniu „Jedynki” podjęliśmy w oparciu o relację Kaszlikowskiego, który przedstawił drogę Golden Lunacy jako poważne sportowe przedsięwzięcie. Cieszyłem się wtedy, że wreszcie możemy nagrodzić coś, co mieści się w nurcie wspinaczki sportowej. Zdjęcia, które dostarczył potem Krośkiewicz, uświadomiły nam jednak, że na tej drodze nie może być 1500 metrów pionowego terenu. Zespół sam przyznał się do czegoś, co nazwał przejęzyczeniem, choć moim zdaniem było to typowe górskie koloryzowanie. Doszliśmy do wniosku, że już to degraduje powagę drogi tak bardzo, iż uzasadnia odebranie nagrody. Zaapelowaliśmy też o wysłanie wyprawy, która zweryfikuje wycenę drogi, co do której też mieliśmy wątpliwości, oraz inne zarzuty ze strony środowiska. Jednocześnie poprosiliśmy o powstrzymanie się od ataków personalnych wymierzonych w autorów Golden Lunacy. Książka, która wtedy wyszła, bardzo podgrzała atmosferę wokół tej drogi, chcę jednak podkreślić, że na naszą decyzję nie miała żadnego wpływu. A wyprawa weryfikacyjna, która zdementowała zarzuty pochodzące z internetu, potwierdziła nasze wątpliwości co do klasy Golden Lunacy. W alpinizmie wiarygodność relacji i wzajemne zaufanie to zasady fundamentalne.

David: – Osądzono nas na podstawie zdjęć i opinii kogoś, kto nie był z nami na wyprawie w 2007 r. i nie przeszedł nawet metra naszej drogi. Jego zdjęcia nie były chyba bardziej czytelne, skoro w końcu to moich fot użył PZA do opracowania topografii drogi. Wreszcie, kapituła najpierw uznała nas winnymi, a potem poparła wysłanie na Grenlandię zespołu, który dopiero zweryfikuje nasze dokonania. Czy to ma sens?

Eliza: – Kapituła na naszą wyprawę patrzyła przez pryzmat świeżo wydanej książki Onoszko, o której szybko zrobiło się bardzo głośno. W 2014 r. zdobyliśmy wewnętrzną korespondencję tego jury. Zobaczyliśmy, jak organizowano przeciw nam apel kopiujący pomówienia z książki, tym razem już jako głos środowiska. Komunikat o odebraniu nagrody zawierał nieprawdziwe informacje o wyprawie. Na zdjęciach wrysowali nieistniejące formacje skalne.

Latem 2012 r. na Grenlandię rusza pierwsza w dziejach PZA wyprawa weryfikacyjna, która ma zbadać, czy autorzy Golden Lunacy zdobyli szczyt Maujit Qaqarssuasia faktycznie pokonując opisane trudności. Trzech doświadczonych wspinaczy dochodzi na miejscu do wniosku, że większość zarzutów stawianych autorom drogi jest nietrafiona. Na miejscu nie dostrzegają choćby formacji skalnych, które kapituła wypatrzyła na zdjęciach. Takie półki, zwane zachodami, biegnące w poprzek ściany, pozwoliłyby alpinistom bezpiecznie przerwać wspinaczkę w niemal dowolnym momencie. Tymczasem na klifie jest tylko jeden taki zachód – opisany przez Kaszlikowskiego. Weryfikatorzy potwierdzają też, że stromy żleb, którym Eliza i David wracali ze szczytu, w trudnych warunkach atmosferycznych istotnie może być poważnym wyzwaniem. Krytycy autorów drogi twierdzili, że miejscowi chodzą po nim w gumiakach.

Marcin Księżak, szef wyprawy weryfikacyjnej: – Golden Lunacy nie jest ekstremalną drogą, ale autorzy nigdy jej tak nie nazywali. To poważne wspinanie, porównywalne z alpejskim klasykiem, jakim jest filar Walkera na Grandes Jorasses. Gdyby to było pastwisko, jak pisano w internecie, przejście całości nie zajęłoby nam półtora dnia.

Księżak twierdzi jednak, że w kilku miejscach autorzy faktycznie zawyżyli trudności drogi Golden Lunacy: – Trudno udowodnić złą wolę. Ocena trudności jest rzeczą subiektywną. Mogę też wskazać na nawyki, które David wyrobił sobie pisząc do kolorowych magazynów podróżniczych, gdzie przedstawiał swoje wyprawy w taki sposób, by robiły na czytelnikach jak największe wrażenie. Z przyzwyczajenia przeniósł tę narrację do sprawozdania dla PZA i to był błąd, bo do fachowców powinien pisać konkretnie.

David: – Tylko że weryfikatorzy w ogóle nie przeszli kilku fragmentów naszej drogi. Także tych, których wycenę degradowali. PZA przyznało to dopiero w uzupełnieniu raportu w listopadzie 2012 r., kiedy niewiele osób było już tym zainteresowanych. Okazało się, że nasze „zawyżanie trudności” to zaledwie kilka krótkich odcinków drogi. Zwykle przeszacowanych o pół stopnia albo stopień.

Ustalenia zespołu – jak zauważa współautor Golden Lunacy – nie miały jednak większego wpływu na to, co o tej drodze myśleli wspinacze w Polsce: – Zrozumieliśmy, że środowisko miesza pomówienia Onoszko dotyczące wyprawy filmowej z 2009 r. z wyjazdem z 2007 r., podczas którego powstała Golden Lunacy. Jeden z członków kapituły zarzucał nam, że zdjęcie z nowej drogi skałkowej wytyczonej w 2009 r. wprowadziło kapitułę w błąd podczas przyznawania nagrody w roku 2007.

Eliza: – Jeszcze przed publikacją maszynopis książki krążył wśród wspinaczy. Znali go nawet ludzie, z którymi pracowałam na ściance wspinaczkowej przy Obozowej w Warszawie i uważałam za kolegów. Nikt słowa nie powiedział, choć przecież wszyscy wiedzieli, że to o nas. Kiedy się o tym dowiedziałam, nigdy więcej tam nie wróciłam.

Proces

Książkowa Liza panicznie boi się lodowatej grenlandzkiej wody, ale Stefan upiera się przy nakręceniu sceny, w której jego partnerka podczas przeprawy pod ścianę wypada z kajaka. Kiedy Liza odmawia, wywraca ją z kajakiem.

– W moim filmie jest zbliżona scena, ale kiedy ją kręciliśmy, Krośkiewiczów już z nami nie było – mówi Eliza. – Joanna przepisała część z artykułu Davida, ale zakłamała bieg wydarzeń. W rzeczywistości było tak, że faktycznie bałam się tej wywrotki. Wtedy David sam wszedł do kajaka i przewrócił się, żeby mi pokazać, że to nie takie straszne.

W sierpniu 2011 r. Kaszlikowski i Kubarska składają pozew o ochronę dóbr osobistych. Już kilka dni po wydaniu książki – w trybie zabezpieczenia powództwa – Sąd Okręgowy w Warszawie zakazuje jej sprzedaży, a następnie jej dystrybucji i reklamy. Sąd apelacyjny utrzymuje zabezpieczenie w mocy.

Kilka miesięcy później, w rozmowie z „Dużym Formatem” Joanna Onoszko sama przyznaje, że „początkowo wraz z wydawnictwem chcieliśmy przedstawić książkę jako powieść opartą na faktach. Jednak po namyśle wydawnictwo zdecydowało się na formułę, że wszelkie podobieństwo do osób żyjących jest przypadkowe. Byłam debiutantką, zgodziłam się. Trzymałam się tej formuły lojalnie, ale teraz, gdy jestem pozwana do sądu, gdy wszyscy, na czele z pierwowzorami, rozszyfrowali, o kogo chodzi, gdy moja książka została aresztowana, zdecydowałam się ujawnić prawdę”.

David: – Podczas procesu zdobyliśmy dokumenty potwierdzające, że Znak wykupił w Google kampanię promocyjną książki Onoszko i otagował ją naszymi nazwiskami. A jeszcze przed publikacją prosiliśmy o wycofanie tytułu tłumacząc, że taki paszkwil zniszczy nam życie.

Znak nie był jedynym wydawnictwem, do którego wpłynął maszynopis „Sekretnego życia motyli”. Tuż po premierze książki redakcja serwisu wspinanie.pl poinformowała czytelników, że jesienią 2010 r. „otrzymała egzemplarz autorski z prośbą o opinię i rozważenie wydania tej pozycji. (...) Po lekturze zdaliśmy sobie sprawę, że książka w takiej postaci jest niedającym możliwości sensownej obrony atakiem na Elizę i Davida. Zasugerowaliśmy autorce, oprócz zmiany oczywistych realiów historii, aby w oficjalny sposób (w formie artykułu, oświadczenia lub wywiadu) wyszczególniła wspinaczkowe zarzuty dotyczące przejścia drogi Golden Lunacy. Autorka pozostała jednak przy swojej wizji książki, a wspomnianych zarzutów nie udało się zgromadzić i opublikować w konkretnej formie”.

– Po decyzji o zabezpieczeniu powództwa część środowiska uznała naszą obronę za próbę cenzury – ciągnie Kubarska. – Do zarzutów o zawyżenie powagi Golden Lunacy doszły oskarżenia o manipulację przy produkcji filmu.

W rozmowie z dziennikarzem „News­weeka” Joanna Onoszko mówiła: „Byłam świadkiem robienia zdjęć do filmu dokumentalnego w innych miejscach niż na drodze wspinaczkowej, którą dokumentowano. Bo, jak powiedzieli ludzie z ekipy filmowej, na drodze nie osiągnie się odpowiedniego efektu ekstremalności”.

Eliza: – Nic takiego jej nie mówiliśmy. Pani Krośkiewicz od początku wiedziała, że to nie będzie film o drodze Golden Lunacy, tylko o naszej relacji z Davidem. Przed wyjazdem wysłałam jej scenariusz, który komentowała. Wiedziała, że na początku z braku pieniędzy część ujęć zamierzam nakręcić w Alpach, a zdjęcia podwodne na basenie w Gdańsku.

David: – Gdyby chodziło tylko o obraźliwe wycieczki osobiste, które zajmują w tej książce dziesiątki stron, sprawa nie byłaby tak poważna. Ale to dotyczy każdego aspektu naszego życia. Zostałem odmalowany jako szaleniec, który dla sławy gotów jest zaryzykować nawet życie najbliższych. Nasza praca jest opluwana, przebieg naszych wypraw zakłamywany. Zarzutu manipulowania zdjęciami, który dla zawodowego fotografa jest wyrokiem śmierci, pani Krośkiewicz również nie potrafiła udokumentować przed sądem.

Eliza: – Miała to być opowieść nie tylko o „toksycznym związku”, ale też „o kobietach, które nie potrafią znaleźć sobie miejsca w życiu”. Nie wiem, co ja tam robię?

29 stycznia 2021 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał Joannie Onoszko oraz wydawnictwu Znak publikacji i rozpowszechniania całej książki „Sekretne życie motyli”. Mają oni również opublikować przeprosiny za to, że „pod pozorem fikcyjności bohaterów naruszyli ich dobra osobiste poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji o ich wyprawie, kwalifikacjach moralnych i zawodowych”. Sąd zasądził też na rzecz każdego z powodów po 80 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.

Wydawnictwo Znak nie odpowiedziało na prośbę o kontakt z autorką „Sekretnego życia motyli” i komentarz do sprawy. W wynikach wyszukiwania ­Google „afera Golden Lunacy” wyświetla się nadal tuż poniżej hasła „afera Amber Gold”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2021