Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Bóg musi narodzić się w tobie. / Choćby tysiąckroć Bóg w Betlejem był zrodzony, / A w tobie nie, toś już na wieki jest zgubiony". "Bóg musi narodzić się w tobie"... Autor tych słów, siedemnastowieczny mistyk Anioł Ślązak, nie jest w swym myśleniu odosobniony - wpisuje się w tradycję sięgającą Kościoła Apostolskiego. Już św. Paweł pisał do Galatów: "Dzieci, w bólach was rodzę, aż Chrystus się w was ukształtuje" (Ga 4, 19). Żyjący w II wieku autor Listu do Diogneta pisze o Bogu, że "rodzi się zawsze młody w sercach świętych". Podobnie wyrażają się Orygenes, Maksym Wyznawca czy mistycy nadreńscy. Zapytać jednak można, co to znaczy, że Bóg rodzi się w moim sercu? Jak rozpoznać to doświadczenie? Czy i jak mogę boskie narodziny we mnie przyspieszyć, opóźnić albo zniweczyć?
By choć trochę zrozumieć tę tajemnicę, warto najpierw uświadomić sobie, że Tym, kto rodzi się we mnie, nie jest Bóg w ogóle, lecz Syn, Słowo-Logos, Chrystus. Po drugie, trzeba pamiętać, że słowa "serce", "wnętrze" itp. to tylko metafory, które w określony sposób opisują całego człowieka. Po trzecie, nie można przeoczyć, że gdy mówimy o narodzeniu Syna-Logosu, mówimy o Jego wcieleniu: rodząc się w nas, w nas się wciela - to my zostajemy zrodzeni jako Synowie: "już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20).
Tym, kto rodzi się w nas, jest Syn. Jak zaś poświadcza Ewangelia Janowa, Syn nie ma nic sam z siebie, sam z siebie nie istnieje - swoje bycie, wszystko, co ma, przyjmuje od Ojca - Syn jest, bo Ojciec daje Mu Siebie. Z drugiej strony, Syn całym sobą wskazuje na Ojca, jest dla Niego całkowicie przezroczysty.
Narodziny Syna w nas są narodzeniem się w nas świadomości synowskiej, w której zaczynamy doświadczać siebie jako otrzymanych od Ojca - ze wszystkim, czym jesteśmy i co mamy: uświadamiamy sobie, że nie istniejemy sami z siebie, a zatem: że nic sami z siebie nie mamy i nie osiągamy; wszystko, łącznie z nami samymi, nabiera charakteru daru Ojca, Ojciec daje zaś nie co innego, lecz Samego Siebie. Im bardziej rozwija się w nas świadomość synowska, tym bardziej zostajemy uwolnieni od koncentracji na sobie samych, od potrzeby samopotwierdzania swojej wartości, a nawet więcej: samej realności naszego bytu; coraz większe obszary naszej egzystencji zostają nakierowane na Ojca, stajemy się dla Niego przezroczyści. Przestajemy Go zasłaniać - i sobie samym, i innym ludziom. Im bardziej przyjmujemy siebie jako dar Boga (jako Boga-Dar), tym bardziej widać w nas tylko Jego.
Tym, kto się rodzi w nas, jest Słowo - Logos. Ważne jest tu dodanie terminu greckiego, gdyż rozpowszechniony przekład polski, "Słowo", nie oddaje głębi tego wydarzenia. Logos to nie tylko słowo, lecz także rozum, sens, uzasadnienie, mowa, miara, właściwa proporcja, wartość, znaczenie. Gdy rodzi się w nas Boski Logos, nasza egzystencja nabiera "logicznego" charakteru - staje się rozumna, pełna sensu, właściwej proporcji i miary tworzących harmonię, nabiera wartości i znaczenia; jako taka - pełna znaczenia, czyli znacząca - jest mową, słowem głoszącym Ojca. Ów sens, harmonia stają się właściwością naszych myśli, uczuć, gestów, cała nasza egzystencja nabiera wartości i znaczenia.
Tym, kto się w nas rodzi, jest Chrystus - namaszczony Duchem i posyłający Ducha. Przyjmując samych siebie jako otrzymanych od Tego, który daje tylko Siebie, stajemy się tymi, z których wnętrza płyną strumienie wody żywej - Duch Święty (por. J 7, 38). Narodzenie Boskiego Syna-Logosu w nas nie jest dane nam tylko: łączy nas z innymi, umieszcza w świecie, jako posłanych, by miłość Boża rozlewała się w serca ludzi przez Ducha, który został nam dany (por. Rz 5, 5) i z nas promieniuje.
***
Wszystko to pięknie brzmi, mógłby ktoś powiedzieć, lecz brzmi pięknie jak bajka - tak dalekie jest od rzeczywistego, codziennego doświadczenia. Nie wątpię. W każdym z nas Bóg dopiero się rodzi. Poród zaś ma swoje fazy i różny czas trwania. Jest trudnym przejściem i ciężką pracą - niesie ze sobą i ból, i wysiłek. Tylko w bólu i z wysiłkiem możemy porodzić w nas Syna-Logos-Chrystusa. I podobnie jak w przypadku porodu - ból i wysiłek będzie nasz, lecz przyniesie radość z Narodzenia tylko wtedy, gdy podejmiemy go nie na swój sposób, a zgodnie z rytmem danej nam natury. W przypadku Boskich w nas narodzin potrzebny jest wysiłek przyjęcia siebie i wszystkiego, co przychodzi, jak daru; potrzebny jest ból utraty swego "ja" i rezygnacji z roszczenia do posiadania samych siebie. I podobnie, jak to miało miejsce dwa tysiące lat temu, gdy Maria rodziła Jezusa z wysiłkiem, pewnie krzycząc z bólu i lęku, czy wszystko dobrze pójdzie, tak i w naszym życiu - tylko w ciemności i ciszy wiary, która nie chce nic dla siebie i gotowa jest przyjąć Wszystko - zabłyśnie Światło i zabrzmi "Gloria".
PIOTR SIKORA (ur. 1971) jest teologiem i filozofem, adiunktem w Katedrze Chrystologii Wydziału Teologicznego PAT.