Drogi z Betlejem

W tradycji chrześcijańskiej można odnaleźć myśl, że narodzenie Jezusa w Betlejem nie jest jedyne. Powiadają mistycy, „trzy są narodzenia Syna: Pierwsze w wieczności z Ojca. Drugie w Betlejem z kobiety. Trzecie w każdej ludzkiej duszy”.

16.12.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Mark Makela / CORBIS
/ Fot. Mark Makela / CORBIS

Święta, święta! I po świętach”. Ale właściwie: jakie święta? I po jakich świętach zaraz będzie? Powtarzana jak mantra fraza, że przeżywane właśnie święta zatraciły swój chrześcijański charakter, stała się banałem. Bardziej istotne jest kryjące się za nią nie zawsze rozpoznawane założenie, że dobrze wiemy, na czym ów chrześcijański charakter miałby polegać. Co bowiem odróżnia to, co chrześcijańskie, od tego, co chrześcijańskie nie jest?

CHRZEŚCIJAŃSTWO W HISTORII

Lecz już słyszę głosy: czyż nie jest to oczywiste?! I czyż nie jest takie właśnie na podstawie właściwie rozumianego Wydarzenia, które świętujemy pod koniec grudnia? Oto Bóg, boski Syn, Logos wcielił się – urodził jako człowiek, konkretny, ten a nie inny, znany z imienia – Jezus z Nazaretu. Posiadając boską wiedzę i mądrość, zebrał grupę uczniów, nauczał ich przykładem i słowem. Po swojej zaś śmierci i zmartwychwstaniu posłał im Ducha Świętego, tak że Jego nauczanie nie zostało zapomniane, lecz trwa w założonej przez Niego Wspólnocie – w Kościele. Wizję świata można określić jako chrześcijańską wówczas, gdy jawnie odwołuje się do nauczania Jezusa z Nazaretu, interpretowanego w Kościele, na nim się opiera, z niego wyrasta, jest nim przeniknięta. Chrześcijański sposób życia zaś to taki, którego chrześcijańska wizja świata jest podstawą.

Chrześcijaństwo zostaje tu wyraźnie odróżnione od tego, co chrześcijańskie nie jest. Chrześcijaństwo ufundowane jest bowiem na wcieleniu Boga – a ono zostaje pojęte jako posiadające wyraźnie określone ramy: Bóg narodził się w Betlejem; w historii – w dobrze określonych czasie i przestrzeni. Mieszkał w Nazarecie, nauczał wędrując po miasteczkach Galilei i Judei. Zabito Go w Jerozolimie. Tam też zmartwychwstał i stamtąd (a może z Galilei...?) rozesłał w świat swoich uczniów. Historyczne drogi tych ostatnich też możemy prześledzić. Jerozolima, Antiochia, Rzym. Egipt, Afryka Północna. Konstantynopol. Europa. Dużo później Ameryki. Afryka, Azja, Oceania – do dziś chrześcijańskie są tylko trochę.

Jeśli chcemy odkryć, co jest chrześcijańskie – powiedzą zwolennicy powyższego rozumienia Wcielenia – szukajmy w historii. W niej znajdziemy kryteria odróżniające to, co jest dziedzictwem wydarzenia Wcielenia, a co już nie. Wcielenie jako wydarzenie wewnątrz historii jest bowiem – taki los wszelkich faktów historycznych – jednym z nieprzeliczonej liczby zdarzeń, które miały miejsce od początku świata. Tak, najważniejszym. Nieskończenie ważniejszym od wszystkich innych. Ale – jednym, jedynym, niepowtarzalnym, tym a nie innym, tam i wtedy.

Ma granice – podkreślą – Nieskończony, nie wszystko, co się działo i co się dzieje, jest z nim powiązane w sposób, który człowiek mógłby zauważyć i który miałby dla niego znaczenie. Odkrycie przez australijskich Aborygenów świętej skały Uluru? Pierwsze spotkanie księcia Siddharthy Gautamy z ludzkim cierpieniem? Rysunki z Nazca? Samospalenia mnichów w proteście przeciw chińskiej okupacji Tybetu? Śpiewy szamanów syberyjskich? Upaniszady? Kanon konfucjański i Dao De Jing? Wszystkie te wydarzenia, tradycje, mądrości – nie mają żadnego historycznego powiązania z wydarzeniem z Betlejem i z jego historycznymi konsekwencjami. Nie są więc chrześcijańskie. Tu my, tam oni.

My opieramy się na boskim Objawieniu. Oni – na ludzkich wysiłkach, ludzkiej mądrości. Te wysiłki, ta mądrość są godne szacunku, ale... między Bogiem a człowiekiem jest nieskończona różnica. Przepaść. Zasypana tylko w jednym miejscu. W Jezusie z Nazaretu. To, co pochodzi od Niego, ma więc nieskończenie większą wartość niż wszelka prawda i wszelkie dobro osiągnięte przez człowieka. To nie tak, że jesteśmy lepsi. Ale jesteśmy dziedzicami i strażnikami Daru z Wysoka. Musimy Go bronić, by nie został rozdrobniony i przemieszany z tym, co nieskończenie mniej wartościowe. Nie dla własnej korzyści, lecz by inni też Dar ów mogli otrzymać. Lecz właśnie dlatego ważna jest wyróżniona tożsamość, zachowanie granicy między tym, co chrześcijańskie, a tym, co takie nie jest.

BÓG W KAŻDYM CZŁOWIEKU

Ale czy na pewno tak się sprawy mają? A może wcielenie jest czymś trochę innym? Może jeszcze długo – nigdy?! – nie będzie po świętach? Może w Betlejem wszystko się tylko zaczęło?

W tradycji chrześcijańskiej można znaleźć myśl, że narodzenie Jezusa w Betlejem nie jest jedynym miejscem narodzenia Boga. Albowiem, powiadają mistycy, „trzy są narodzenia Syna: Pierwsze w wieczności z Ojca. Drugie w Betlejem z kobiety. Trzecie w każdej ludzkiej duszy”.

U źródeł tej tradycji leży m.in. próba odpowiedzi na pytanie: po co wcielenie Boga dokonało się w Jezusie z Nazaretu? Odpowiedź – powszechna w starożytności chrześcijańskiej – brzmi: by całkowicie zasypać przepaść między stworzeniem a Bogiem. Jak mawiało wielu ojców Kościoła: Syn Boży stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem. To nie jest tak, że przepaść rozpościerająca się pomiędzy człowieczeństwem a bóstwem została zasypana tylko w jednym miejscu – w Jezusie z Nazaretu. Nie, ona została zasypana tam, ale przez to i wszędzie. Wcielony Boski Logos, Chrystus, jest arche całej rzeczywistości (Kol 1, 18). Arche oznacza zaś zasadę obecną we wszystkim, co istnieje, stanowiącą prawdziwą tożsamość każdego bytu, spajającą wszystko w uporządkowaną całość. Chrystus napełnia zatem wszystko na wszelki sposób (Ef 1, 23) – pełnią Wcielenia jest właśnie ta obecność.

Jeśli skupimy się na człowieku, możemy dostrzec, że On jest wszystkim we wszystkich ludziach – stanowi prawdziwą, najgłębszą tożsamość każdego z nas (Kol 3, 11). Jak napisał Jan Paweł II, w swojej pierwszej encyklice, „Redemptor hominis”, Chrystus zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Tajemnica ta była niezwykle ważna dla jednego z największych dwudziestowiecznych teologów, Karla Rahnera, który wyjaśniał ją następująco: „wewnętrzny rezultat unii hipostatycznej dla natury ludzkiej przyjętej przez Logos jako taki polega na tym i tylko na tym, co jest przypisane wszystkim ludziom jako ich cel i spełnienie”. Innymi słowy: tam, gdzie człowiek rozwija swoje człowieczeństwo, gdzie przekracza swoje ułomności i uwarunkowania, gdzie staje się lepszy, gdzie otwiera się na to, co w nim nieskończone (lub lepiej: dążące do nieskończoności), gdzie stara się kochać – tam w człowieku rodzi się Boski Logos, Syn Boży.

Wcielenie dotyczy każdego, zawsze i wszędzie, niezależnie od tego, jak jego osobiste losy splatają się na płaszczyźnie historii z wydarzeniem z Betlejem. Dotyczyło Izraela wędrującego przez pustynię ponad tysiąc lat przed narodzeniem Jezusa (Izraelici „pili z towarzyszącej im duchowej skały, a skałą tą był Chrystus”; por. 1 Kor 10, 4). Dotyczyło też zapewne księcia Siddharthy Gautamy, począwszy od pierwszego aktu współczucia wobec cierpiących, poprzez moment wielkiego Przebudzenia, aż po trud wieloletniego nauczania Dharmy. Dotyczy pewnego lekarza, poświęcającego swoje życie mieszkańcom obozów dla uchodźców w Afryce Wschodniej, a który wobec reportera jednej ze stacji TV zdecydowanie zadeklarował się jako ateista.

Wspomniany już wyżej Karl Rahner określał tę rzeczywistość mianem „anonimowego chrześcijaństwa”. W określeniu tym nie chodzi – co czasami zarzucano teologowi – o zawłaszczanie przez chrześcijan wszystkiego, co w człowieku dobre i piękne. Jest to wyrażone językiem chrześcijańskim (a jakimż innym możemy się my, chrześcijanie, posługiwać!?) uznanie, że co w naszym chrześcijaństwie najcenniejsze, co – jak wierzymy – nie pochodzi z nas samych, to jest obecne także w ludziach i wspólnotach, które na poziomie kulturowym chrześcijańskie nie są. To wyraz uznania, że choć na poziomie nazw, imion, samookreśleń różnimy się – istnieje głębsza płaszczyzna, wymykająca się jasnemu i wyraźnemu zdefiniowaniu, na której wspólnie wszyscy posiadamy coś tak cennego i pięknego, iż my, chrześcijanie, nie możemy tego nazwać inaczej jak rodzącym się Bożym Synem.

TOŻSAMOŚĆ BEZ GRANIC

Choć powyższe rozważania mogą się wydawać abstrakcyjne, mają one bardzo praktyczne znaczenie. Spór o „otwartość” chrześcijaństwa nie jest wcale sporem o najwłaściwszą strategię duszpastersko-misyjną. Nie chodzi o to, czy więcej wyznawców przyniesie chrześcijaństwu precyzyjne dookreślenie tożsamości w opozycji do tego, co nie nasze, czy też bardziej skuteczne będzie pewne „rozmycie” granic i poszukiwanie tego, co łączy nas z ludźmi spoza Kościoła.

Chodzi o to, że gdy próbujemy dookreślić naszą tożsamość przez odróżnienie się od tego, co nie nasze, umyka nam Najważniejsze – nie zauważamy wielu miejsc i czasów Bożego narodzenia. Niczym pobożni mieszkańcy Betlejem, zadomowieni w swojej dobrze określonej religijnej tożsamości. Historia (tak, ona nie jest bez znaczenia!) się powtarza. Narodzonego rozpoznali pasterze – religijni kloszardzi, którzy z powodu swego trybu życia nie zachowywali Prawa – oraz wschodni mędrcy, zapewne kapłani kultów „pogańskich”, którzy opuścili swoje świątynie.

Kultura chrześcijańska – tj. taka, w której chrześcijanie mogą rozpoznać i wyrazić siebie, swoje najgłębsze dążenia, wcale nie musi chrześcijańską się nazywać. Ani wprost odwoływać do historii, której kulminacyjny punkt miał miejsce dwa tysiące lat temu w Betlejem. Mikołaj nie musi nosić mitry, aby być Świętym. Choćby w czapce z pomponem i z lekko czerwonym nosem – wystarczy, że daje coś z siebie, nie licząc na zysk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2013