Dziewczyny przy ołtarzu

Wyobraźmy sobie, że do księdza opiekującego się grupą ministrantów zgłasza się ktoś chętny do służby ołtarza. Wydawałoby się, że każda młoda osoba chętna do zaangażowania w sprawy wiary winna cieszyć. Czy rzeczywiście? Wyobraźmy sobie, że ministrantem chce zostać... dziewczyna.

05.10.2003

Czyta się kilka minut

---ramka 315324|prawo|1---Wiele zależy od tego, w której diecezji, a nawet parafii zgłosi się ochotniczka. Żadnych szans na służbę przy ołtarzu nie miałaby w archidiecezjach: częstochowskiej, gdańskiej, szczecińsko-kamieńskiej - ministrantek nie życzą sobie tamtejsi arcypasterze. Z ankiety przeprowadzonej przez “TP" wynika, że w większości innych archidiecezji przeważają ministranci-chłopcy. Tak jest np. w archidiecezji katowickiej, łódzkiej czy diecezjach bielsko-żywieckiej, elbląskiej, pelplińskiej. W pozostałych archidiecezjach i diecezjach posługa ministrantek zdarza się sporadycznie, jedynie w kilku parafiach. Księży nie zachęca się do angażowania ministrantek, nawet jeśli formalnie nie ma przeszkód.

Trudność polega właśnie na tym: w większości diecezji sprawa nie jest uporządkowana formalnie. Wydaje się, że próbę uregulowania podjął wiosną IV Synod Archidiecezji Warszawskiej, który wydał m.in. zarządzenie zabraniające służby ministranckiej dziewczętom. Ponieważ uchwalone statuty nie zostały jeszcze wydane, trudno dyskutować z zawartym w nich być może uzasadnieniem. W nadziei na rychłą publikację statutów warto jednak pokusić się o analizę sytuacji duszpasterskiej w Kościele w Polsce.

Watykan mówi "tak"

Wiadomość o warszawskim zakazie skłoniła jedną z Czytelniczek “TP", Monikę Pogodę ze Szczecina, do osobistego wyznania: “Decyzja IV Synodu Archidiecezji Warszawskiej, odmawiająca dziewczętom i kobietom prawa do służby ministranckiej i lektorskiej, dotyczy mnie i oburza. Uznanie jej za niedozwoloną oznacza, że mój udział w służbie ołtarza, liturgii Słowa: od czytań przez psalmy po modlitwę wiernych, czasochłonne i niespektakularne dbanie o całokształt asysty liturgicznej na Mszach dominikańskiego duszpasterstwa akademickiego, gdzie wiele lat pełniłam funkcję koordynatora liturgii, są szkodliwe, niepożądane i niesłuszne. (...) Skazywanie ich [dziewczyn i kobiet] na rolę stojącego na trybunie stadionu kibica czy przeznaczanie do poślednich funkcji (paraliturgia, do której zachęcają kobiety uczestnicy Synodu, ma bowiem mniejszą rangę niż liturgia, do śpiewu zaś nie każda się nadaje, bo nie każda ma głos i słuch), nie poparte merytorycznymi czy kanonicznymi względami (Stolica Apostolska zaakceptowała służbę liturgiczną dziewcząt) może zaowocować tylko poczuciem krzywdy i zniechęceniem" (nr 16/2003).

O tym, że Watykan rzeczywiście zaakceptował służbę liturgiczną kobiet, możemy się przekonać uczestnicząc w Eucharystii choćby u sąsiadów - w Niemczech albo na Słowacji, ale też podczas Mszy celebrowanych przez Papieża.

Intencją reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II był pełny i czynny udział wszystkich wiernych. Dlatego refleksja teologiczna nad istotą uczestnictwa ochrzczonych w Eucharystii, a więc - inaczej mówiąc - nad formą realizacji wspólnego kapłaństwa wszystkich wiernych, doprowadziła niektóre Kościoły lokalne do podjęcia decyzji o dopuszczeniu dziewcząt i kobiet do niektórych posług liturgicznych (w tym do ministrantury). Przepisy, jak zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, podążyły za uzasadnionymi teologicznie i przyjętymi w praktyce duszpasterskiej zmianami. O ile wskazania dotyczące reformy liturgicznej wydane przez Komisję Liturgiczną w 1966 r.,

a także trzecia instrukcja o wprowadzeniu w życie Konstytucji o Liturgii z 1970 r., wyraźnie zabraniały posługi dziewcząt, Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. nie zawierał już takiego zakazu. Co więcej, paragraf 2 kanonu 230 dopuszcza czasowe pełnienie funkcji lektora przez kobiety. Stwierdza również, że “wszyscy świeccy mogą wykonywać funkcje komentatora, kantora lub inne, zgodnie z przepisami prawa".

Paragraf był różnie rozumiany w Kościołach lokalnych. Przedmiotem sporu było niewinne słowo “inne". Pytano, czym są owe “inne funkcje liturgiczne", które mogą sprawować wszyscy odpowiednio przygotowani? Czy kobiety i dziewczęta dopuszczono do służby ołtarza? Rozstrzygnięcie przyniósł list Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów do przewodniczących Konferencji Episkopatów, który opiera się na decyzji Papieskiej Rady Interpretacji Tekstów Prawnych, zatwierdzonej przez Jana Pawła II 11 lipca 1992 r. List zawiera stwierdzenie, że “inne [funkcje]", które “mogą wykonywać wszyscy świeccy", to także “służba ołtarza", czyli posługa ministrantów. Dziewczęta mogą zatem - w świetle prawa - służyć do Mszy, przy czym decyzję o zastosowaniu przepisu pozostawiono biskupowi miejsca.

Stąd wynika różnorodność praktyki, którą możemy obserwować w Polsce. Ewidentnie jednak nie ma przeszkód teologicznych dla ministrantury dziewcząt i kobiet.

By trwała w cichości

Kanon 230 Kodeksu Prawa Kanonicznego reguluje również zasady posługi lektora. Zgodnie z paragrafem 1 do takiej posługi “mogą być na stałe przyjęci, przepisanym obrzędem liturgicznym" mężczyźni świeccy. Tu wyraźnie wyklucza się kobiety, ponieważ mogą one sprawować tę funkcję jedynie czasowo (mówi o tym wspomniany paragraf 2). Można dyskutować, jakie teologiczne argumenty decydują o tym rozróżnieniu, tzn., jaką rangę przypisuje się Pawłowym nakazom milczenia kobiet na zgromadzeniach (por. 1 Kor 14, 34-35; 1 Tm 2, 12). Faktem jest jednak - tu znów odwołuję się do ankiety redakcji “TP" - iż taka posługa kobiet znajduje w polskich diecezjach o wiele większe uznanie. W archidiecezji lubelskiej lektorki występują powszechnie, w innych raczej okazjonalnie i często ich status prawny nie jest uregulowany, tzn. ani nie są do spełniania tej posługi przygotowywane, ani uroczyście do niej przyjmowane. Tylko w trzech archidiecezjach - częstochowskiej, łódzkiej i szczecińsko-kamieńskiej - brak lektorek.

Jeszcze ciekawsza jest sytuacja nadzwyczajnego szafarza Eucharystii. We wszystkich dokumentach kościelnych, wspominających tę posługę, nie rozróżnia się płci, mówiąc po prostu o “świeckich" czy “wiernych" (KPK, kan. 230, paragraf 3; posługa akolity przysługuje jednak tylko mężczyznom - kan. 230 par. 1). Podobnie czyni instrukcja o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów ośmiu kongregacji Kurii Rzymskiej z 15 sierpnia 1997 r. (cały art. 8). W Polsce natomiast, o ile w ogóle wprowadza się taką posługę, zazwyczaj pozostawia się ją mężczyznom. Wyjątek stanowi archidiecezja lubelska, w której decyzją poprzedniego arcybiskupa, Bolesława Pylaka, podtrzymaną przez obecnego - Józefa Życińskiego, posługę tę mogą pełnić zakonnice. Jak mówi ks. Zbigniew Wójtowicz z Wydziału Duszpasterskiego lubelskiej Kurii, obecnie jest ich blisko 60. Część może służyć tylko w swoich domach, np. podając Komunię chorej siostrze, wystawiając Najświętszy Sakrament czy odprawiając nabożeństwo w trakcie jego wystawienia. Niektóre jednak, pracujące w parafii, mają upoważnienie do rozdawania Komunii i pomagania w czasie Mszy niedzielnych i świątecznych. Pozwolenie na podawanie Komunii w swoich domach mają też siostry w archidiecezji warmińskiej i wrocławskiej, lecz jest ich tam o wiele mniej.

Nie ma potrzeby, nie ma dyskusji?

Wróćmy jednak do ministrantek. Księża odpowiedzialni za liturgię i duszpasterstwo ministrantów różnie wyjaśniają ten problem (pomińmy diecezje, w których sprawę rozstrzyga wola biskupa). Jednym z często powtarzanych argumentów jest rzekomy brak zapotrzebowania: “Nie było pytań dotyczących powołania ministrantek i lektorek, nie ma takich potrzeb, nie ma takiej praktyki" albo “Księża nie zgłaszają próśb o ministrantki, lektorki czy szafarki".

Inne argumenty wiążą się z obawami: “Chłopcy mogą wstydzić się wspólnej z dziewczynami służby w Kościele", “Gdy pojawia się dużo ministrantek, chłopcy tracą zainteresowanie służbą. Może dlatego, że dziewczęta są bardziej wytrwałe, wierne, lepiej zorganizowane. Chłopców łatwiej zrazić, chociażby stwierdzeniem, że służą »z babami« przy ołtarzu". Są także niepokoje, że “mniejsza liczba ministrantów może przełożyć się na mniejszą liczbę powołań kapłańskich". Niekiedy wiąże się występujący w Europie Zachodniej kryzys powołań z wprowadzoną tam ministranturą dziewcząt. Czasem mówi się, że ministranci bardziej interesowaliby się ministrantkami, co nie prowadziłoby do myślenia o kapłaństwie... W końcu, choć najrzadziej, pojawia się też argument, iż przyzwolenie na ministranturę dziewcząt może zostać odczytane jako pierwszy krok w kierunku dopuszczenia kobiet do kapłaństwa. Argument najsłabszy, bo stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego jest tu jednoznaczne.

Z listy przytoczonych argumentów godne rozważenia są dwa: pierwszy natury raczej psychologiczno-socjologicznej, dotyczący możliwego wypierania ministrantów przez ministrantki, drugi - wiążący posługę ministrancką z liczbą powołań kapłańskich. Pierwszy problem komentował m. in. o. Tomasz Kwiecień, przeor poznańskiego kościoła dominikanów, w niedawno wydanej książce “Błogosławione marnowanie": “Jeżeli chodzi o ministranturę żeńską, jestem jej przeciwnikiem. Nie z tego powodu, że uważam kobiety za niezdolne do pełnienia ważnych funkcji, ale dlatego, że uważam je za zdolne sto razy bardziej niż mężczyźni. Biorąc tę posługę w swoje ręce, wygonią mężczyzn z kretesem, bo mężczyźni są leniwi. W jednym z naszych kościołów trzy czwarte ministrantów to dziewczyny, choć w kościele jest wielu chłopaków. Im się po prostu nie chce. A dziewczyny robią to świetnie, zgrabnie, z wielkim gustem, taktem i klasą - doskonale się w tym czują. (...) Rozumiem tych księży, którzy wprowadzają ministrantki - dziewczyny przychodzą do nich bez ich wysiłku, a nad chłopakami trzeba się namęczyć, trochę bardziej popracować, żeby ich wychować".

Nie miejsce tu, by dyskutować z generalizującym i wobec wielu mężczyzn niesprawiedliwym osądem (“są leniwi"). Zadziwia raczej wizja Kościoła, w którym dzielenie się własnymi darami ma prowadzić do pogłębiania grzechów innych. Bo jak inaczej nazwać lenistwo? Dlaczego nie można wykorzystać większej ponoć chęci dziewczyn do pracy, aby mobilizować chłopaków?

Uatrakcyjniły liturgię

Mówi o tym, pytany przez “TP", ks. Tomasz Jener z parafii Skrzynki w diecezji włocławskiej: “Z żeńską służbą liturgiczną miałem do czynienia w dwóch sytuacjach. Pierwszy raz w oazach, gdzie dziewczyny czytały lekcje, śpiewały, prowadziły modlitwę wiernych. Drugie doświadczenie związane jest z moją parafią. Gdy przyszedłem, ministranci służyli do Mszy stojąc przy ołtarzu bez żadnego zaangażowania, w obdartych, brudnych komżach. Postawiłem wymagania, ale ich spełnienie przekraczało możliwości chłopców. Nie podporządkowali się i odeszli. Było kilka dziewczyn w kółku różańcowym - zaproponowałem im ministranturę. Zgodziły się. Przeszły przygotowanie teoretyczne i praktyczne. Do służby zakładają alby. Te, które nie chciały być ministrantkami, ograniczyły się do posługi Słowa. Efekt: po czterech latach mam nowe osoby - zarówno chłopców, jak dziewczyny. Dziewczyny podniosły poziom: są pilne, ułożone, nie przejmują się tak bardzo tym, co pomyślą o ich służbie inni. Zainspirowały chłopców - ci, co pozostali, zaczęli się bardziej starać. Wzrósł poziom modlitwy. Chłopcy, dzięki dziewczynom, odkryli ścieżki, na które wcześniej nie chcieli wejść".

Podobne opinie wypowiada ks. Tadeusz Miłek z tej samej diecezji: “W poprzedniej parafii miałem ministrantki. Po pierwszej komunii zaproponowałem chłopcom służbę przy ołtarzu. Parę dziewczynek też wyraziło chęć takiej pomocy. Nie widziałem przeciwwskazań, ówczesny biskup Bronisław Dembowski był tolerancyjny, więc zgodziłem się na taki eksperyment. Na początku zresztą brałem ich chęć zaangażowania za kaprys. Okazało się, że to było bardzo poważne. Później dołączyły do nich starsze dziewczyny. Na blisko 50 ministrantów było siedem dziewczyn. Dziewczyny zwiększały gorliwość całej służby liturgicznej, były bardziej dbałe, systematyczne, obowiązkowe, można było bardziej na nich polegać. Uatrakcyjniały liturgię. Dopingowały chłopców do większej dbałości o komże, punktualności, sumienności i poważnego zachowania przy ołtarzu. Były ubrane w alby. Parafianie oceniali je sympatycznie, nie zetknąłem się z jakimś słowem krytyki".

Te doświadczenia duszpasterskie pokazują, że dołączenie dziewcząt czy kobiet do grupy ministrantów może przynieść pozytywne zmiany. Wiele zależy od zaangażowania, niekiedy nawet inicjatywy duszpasterza.

Jak na chrzcie

Co natomiast z tezą o związku wyłącznie męskiej ministrantury z liczbą powołań kapłańskich? Można ją obalić przykładami podanymi wyżej. Jednak jej korzenie sięgają głębiej i zbliżają debatę do poziomu historyczno-teologicznego. Należy bowiem zapytać, czym w istocie jest posługa ministrancka? Polskie słowo “ministrant" pochodzi od łacińskiego ministrare - służyć, podawać do stołu, pomagać. Ministrant to sługa Chrystusa, jego głównym zadaniem jest pomoc w przygotowaniu świętej liturgii. Posługa ministrantów historycznie wywodzi się od znanych w Kościele starożytnym od III w. akolitów, którzy pomagali biskupom oraz prezbiterom podczas sprawowania Eucharystii. We wczesnym średniowieczu część obowiązków akolitów przejęli sprawujący wyższe święcenia, część natomiast zakrystianie i klerycy. Po Soborze Trydenckim postanowiono, że ministrantami mogą zostać chłopcy nie będący klerykami. Widzimy więc, że “klerykalizacja" posługi ministrantów wiąże się z epoką Kościoła, w której zapoznawano właściwe chrześcijanom świeckim charyzmaty. Ich ponowne odkrywanie doprowadziło do przekonania, iż posługa ta istotnie związana jest z chrztem świętym i wynikającym z niego wspólnym kapłaństwem wszystkich wiernych, dopiero pośrednio - z kapłaństwem służebnym.

Dlatego podczas audiencji generalnej 1 sierpnia 2001 r. Jan Paweł II, zwracając się do uczestników europejskiej pielgrzymki ministrantów, tak opisywał istotę służby ołtarza: “Wasze działanie przy ołtarzu jest nie tylko obowiązkiem, lecz także wielką godnością, prawdziwie świętą służbą. (...) Tak więc w czasie nabożeństwa jesteście czymś więcej niż tylko »pomocnikami kapłana«. Jesteście przede wszystkim sługami Jezusa Chrystusa, wiecznego, najwyższego Kapłana". Nawiązując do symboliki chrztu, Papież odkrywał przed młodymi słuchaczami teologiczno-symboliczny sens specjalnego stroju ministranta: “Przypomina nam szatę, którą każdy otrzymuje, gdy zostaje przyjęty do wspólnoty z Jezusem Chrystusem. Mam tu na myśli szatę chrzcielną". A więc strój ministrantów ma przypominać białą szatę przyjmowaną wraz z chrztem. Dopiero wtórnie łączy się go ze strojem osób wyświęconych. O szerokim, a nie zawężonym do szkoły powołań kapłańskich, rozumieniu formacji ministranckiej świadczą też końcowe pozdrowienia, zawarte w tym przemówieniu: “Jak pięknie byłoby, gdyby młodzi mężczyźni z waszych szeregów zdecydowali się na kapłaństwo! (...) Być może Pan wzywa tę czy inną dziewczynę spośród was, by prowadziła życie poświęcone Bogu i w ten sposób służyła Kościołowi i człowiekowi? Także dla tych, którzy wstąpią w związek małżeński, bycie ministrantem może być dobrą szkołą tego, że udane partnerstwo musi obejmować stałą gotowość do wzajemnej służby w wolności".

Głęboka, teologicznie uzasadniona wizja służby ministrantów sięga zatem korzeniami do chrztu jako fundamentu wspólnego kapłaństwa wiernych, który spełnienie uzyskuje w Eucharystii, “źródle i szczycie" życia chrześcijańskiego. Kapłaństwo wspólne nie zna różnic stanu, wieku czy płci. Jak pisała przed laty s. Małgorzata Borkowska: “Jeśli się wierzy w powszechne kapłaństwo wiernych tzw. »świeckich« - to nie ma absolutnie żadnych logicznych podstaw, by wśród tych wiernych przeprowadzać jakiekolwiek podziały" (artykuł “Wyśta niegodne, czyli dziewczęta a ministrantura", “TP" nr 25/1994). Dziewczyny i kobiety, które chcą służyć przy ołtarzu, to po prostu osoby pragnące żyć zgodnie z przyjętą i żywą w nich łaską chrztu. Odrzucanie tego daru jest nie tylko bolesnym doświadczeniem osobistym dziewcząt i kobiet, jest też redukowaniem tajemnicy Kościoła, dopasowywaniem go do naszych, ludzkich miar.

Współpraca: Anna Mateja

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2003