Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy wielokrotnie w moim życiu nie pozwalano mi służyć przy ołtarzu, czułam się zraniona i odrzucona z tego powodu, że jestem kobietą – mówi Katarzyna, która bywała ministrantką w kilku wspólnotach, ale poza swoją parafialną.
Fakt, że nawet sąsiadujące ze sobą parafie różnią się w podejściu do służby dziewcząt, powoduje, że ministrantka, lektorka czy psałterzystka często nie może towarzyszyć swą posługą bliskim osobom w kluczowych momentach. – Często służyłam na pogrzebach, niejednokrotnie rodzina zmarłego dzwoniła do mnie z prośbą, czy będę mogła przyjść na pogrzeb, by przeczytać czytanie czy pójść z krzyżem. Gdy zmarła moja babcia, było to dla mnie naturalne, że jadąc na pogrzeb zabrałam ze sobą albę. Jednak miejscowy proboszcz nie wyraził zgody, bym służyła, bo w tej parafii nie było zwyczaju służby dziewcząt przy ołtarzu. Z pierwszej ławki obserwowałam, jak mały ministrant kilka razy pomylił się w czasie czytania, nie wiedział, kiedy wyjść z kadzidłem, potykał się, idąc ze zbyt dużym dla niego krzyżem. Mimo że nie potrafił jeszcze wielu rzeczy, to w oczach tego księdza nadawał się bardziej niż ja tylko dlatego, że był chłopakiem – opowiada Ola.
Ewa przy ołtarzu
Nieco ponad połowa diecezji w Polsce dopuszcza do służby ministranckiej dziewczęta. Watykan umożliwił to już w 1994 r. w Liście do przewodniczących Konferencji Episkopatów na temat funkcji liturgicznych pełnionych przez świeckich. Dziesięć lat później przypomniała o tym Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w Instrukcji „Redemptionis sacramentum”. Sprawa posługi dziewcząt i kobiet w czasie liturgii powróciła w 2021 r. za sprawą Franciszka i jego motu proprio „Spiritus Domini”, zmieniającego zapis kanonu 230 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który dopuszcza do stałej posługi lektora i akolity: w dawnej wersji mowa była o „mężczyznach świeckich”, w nowej o „osobach świeckich”. Tym samym posługi lektoratu i akolitatu są dostępne również dla kobiet. – Ale funkcjonowanie w danej diecezji ministrantek nadal jest zależne od biskupa miejsca. Mamy tu do czynienia z dwiema odrębnymi rzeczywistościami, gdyż czym innym jest stała posługa, a czym innym funkcja liturgiczna, czyli ministranci czy ministrantki – tłumaczy ks. dr Piotr Borowiak, wykładowca liturgiki w Diecezjalnym Instytucie Muzyki Kościelnej w Opolu.
Chociaż stałe posługi (dostępne dla kobiet) są szerszą rzeczywistością niż funkcje liturgiczne, w niektórych diecezjach w Polsce ministrantki wciąż budzą kontrowersje. Istnieją diecezje, w których mimo braku formalnej zgody biskupa przy ołtarzu posługują nie tylko chłopcy. Zależne jest to od tzw. racji duszpasterskich, których dostrzeżenie uwarunkowane jest wrażliwością proboszcza. Dochodzi więc do sytuacji, gdy w obrębie jednej diecezji, dekanatu, miejscowości czy nawet dzielnicy istnieją zasadnicze różnice w podejściu do wstępowania dziewcząt w szeregi Liturgicznej Służby Ołtarza.
Przeciwnicy dziewcząt przy ołtarzu widzą w nich zagrożenie dla skupienia dorastających chłopców, a nawet ich potencjalnego kapłańskiego powołania. W ich oczach ministrantka ma w sobie więcej z kuszącej w raju Ewy niż z Maryi niosącej Zbawiciela. Zwolennicy tradycyjnego podziału ról wskazują, że służba liturgiczna ma być „męskim światem”, bo na pewnym etapie rozwoju koedukacja się nie sprawdza. Chłopcy i dziewczyny rozwijają się w innym tempie – argumentują. Ich zdaniem, odpowiedzialne, poważniejsze i bardziej rozgarnięte dziewczęta mogłyby napełnić ministrantów kompleksami.
Księża stojący na straży budowania pewności siebie posługujących chłopców być może nie zdają sobie sprawy z tego, jak niedopuszczenie dziewcząt za balaski wpływa na ich własną samoocenę. Dziewczęta, którym jedni księża zezwalają na służbę przy ołtarzu, a inni nie, odczuwają w Kościele odrzucenie, które jednoznacznie łączą ze swoją płcią oraz jej postrzeganiem przez mężczyzn decydujących o kształcie wspólnoty.
– Gdy w naszej parafii zaczynały służyć lektorki, była duża uroczystość z udziałem wielu księży. Proboszcz musiał chyba się obawiać, co powiedzą jego koledzy na taką nowość, bo kazał nam, dziewczynom, siedzieć razem ze scholą. U nas lektorzy, psałterzystki i schola mają takie same alby, więc wmieszałyśmy się w tłum. Jednak ja nie potrafię śpiewać, dlatego jeśli chciałam być w albie, bliżej ołtarza, a nie siedzieć bezczynnie w ławce, musiałam udawać – z żalem wspomina rozmówczyni, która prosi o nieujawnianie imienia.
Medalik zamiast alby
– Najbardziej mnie wkurza argument, że przecież możemy być mariankami. To tak, jakby powiedzieć komuś, kto chce gotować, że może zostać ogrodnikiem, bo to też praca domowa – mówi rozgoryczona Ola, która zwraca uwagę na zasadniczą różnicę charyzmatów, funkcji i formacji Dzieci Maryi i ministrantów. Dzieci Maryi to stowarzyszenie swymi korzeniami sięgające XIX wieku i objawień maryjnych św. Katarzyny Labouré. Głównym celem marianek jest naśladowanie Maryi, praktykowanie jej cnót oraz rozpowszechnianie i noszenie Cudownego Medalika.
W Uroczystość Chrystusa Króla wielu chłopców zostało przyjętych do służby ministranckiej. Ich koleżanki 8 grudnia wstąpiły do grona Dzieci Maryi. W wielu przypadkach medalik na kolorowej wstążce wręczony zostanie na otarcie łez. Dziewczęta pragnące pełniejszego zaangażowania w liturgię czasem z zazdrością patrzą zza sztandarów na chłopców dzwoniących na dzwonkach, czytających, przynoszących dary czy niosących krzyż lub świece. Mimo przynależności do grupy parafialnej czują się w porównaniu z ministrantami bierne w trakcie liturgii. – Gdy byłam marianką, to więcej czuwałam przy sztandarze, niż faktycznie byłam zaangażowana w liturgię – wspomina Martyna.
To jej nie wystarczało, ale miała szczęście – spotkała na swej drodze księży, którzy byli otwarci na nową perspektywę, jaką daje Kościół. Obecnie, już jako dorosła kobieta, Martyna angażuje się w życie swojej parafii – od posługi charytatywnej i przynależności do Róż Różańcowych, przez organizację wydarzeń parafialnych po Radę Duszpasterską włącznie. Czy jej zaangażowanie byłoby równie silne, gdyby doświadczyła „odsunięcia od ołtarza”?