Duet przeciw Trumpowi

Kamala Harris to dla Joego Bidena idealna kandydatka na zastępczynię. A jeśli wspólnie pokonają Trumpa, za kolejne cztery lata może zostać pierwszą prezydentką USA.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

Kamala Harris zaczyna swoją kampanię w prawyborach Partii Demokratycznej – kilka przecznic od miejsca, gdzie się urodziła. Oakland w Kalifornii, 27 stycznia 2019 r. / SCOTT STRAZZANTE
Kamala Harris zaczyna swoją kampanię w prawyborach Partii Demokratycznej – kilka przecznic od miejsca, gdzie się urodziła. Oakland w Kalifornii, 27 stycznia 2019 r. / SCOTT STRAZZANTE

Nie ma zaskoczenia – co do tego, po oświadczeniu Bidena, że na swoją przyszłą wiceprezydentkę wybrał Kamalę Harris, zgodni byli wszyscy. Senatorka z Kalifornii była faworytką bukmacherów i opinii publicznej. Mimo to do samego końca jej wybór był niepewny. Najważniejszy rywal Donalda Trumpa w listopadowych wyborach zwlekał i decyzję ogłosił w ostatniej chwili, na tydzień przed konwencją Partii Demokratycznej, na której oficjalnie (choć online) odebrał nominację swojej partii.

Dylemat Bidena

Gdy w 2008 r. przegrywający w sondażach Republikanin John McCain wybrał na swoją wice Sarę Palin, nieznaną szerzej gubernatorkę Alaski, liczył, że w ten sposób wywróci prezydencki wyścig do góry nogami. Barack Obama, polityczny nowicjusz, potrzebował z kolei kogoś doświadczonego w sprawach zagranicznych i obeznanego z Waszyngtonem, więc jego wybór padł na Bidena, zasiadającego w Senacie od 35 lat.

Dziś ten sam Biden – już jako kandydat na prezydenta – stał przed dokładnie przeciwnym zadaniem: prowadzi w sondażach (choć jego dystans do Trumpa ostatnio maleje), więc żadna kontrowersja nie jest mu na rękę. Nie potrzebował też nikogo z większym od siebie doświadczeniem, lecz osoby na tyle kompetentnej, że byłaby w stanie od razu zasiąść w Gabinecie Owalnym, gdyby zaszła taka potrzeba. Jeśli Biden wygra w listopadzie, będzie najstarszym prezydentem USA w historii – i choć cieszy się dobrym zdrowiem, to nie sposób udawać, że w tej kampanii jego wiek nie odgrywa roli.

Potrzebował też kogoś, kto wzbudzi entuzjazm wyborców Partii Demokratycznej, a przynajmniej ich części. Biden zwyciężył w prawyborach, ale jest kandydatem rozumu, nie serca – nawet wśród centrowo nastawionych Demokratów nie budzi ekscytacji. W przeciwieństwie do Trumpa, przez swój elektorat uwielbianego wręcz bałwochwalczo.

Ów deficyt entuzjazmu zgubił cztery lata temu Hillary Clinton, której na pewno nie pomogło dobranie sobie na zastępcę senatora Tima Kaine’a, człowieka wielkiej poczciwości, lecz zupełnie bezbarwnego. Amerykański system elektorski faworyzuje Republikanów, więc do zwycięstwa Demokraci potrzebują zdecydowanej przewagi – muszą zmobilizować do głosowania kobiety i mniejszości, nie zrazić lewego skrzydła swej partii, ale też przyciągnąć rozczarowanych Trumpem wyborców niezależnych.

Szukając zastępczyni

Gdy w ostatniej prawyborczej debacie z Berniem Sandersem Biden zapowiedział, że na swojego wiceprezydenta weźmie kobietę, za jednym zamachem wyeliminował większość wschodzących gwiazd Partii Demokratycznej: Pete’a Buttigiega, Cory’ego Bookera czy Juliana Castro. Liderkami wiceprezydenckiego wyścigu zostały trzy pokonane rywalki do nominacji, senatorki Elizabeth Warren, Amy Klobuchar i Kamala Harris.

Bidenowi, który podkreśla znaczenie wspólnoty poglądów między prezydentem i jego wice, najbliższa była centrowa Klobuchar. Lewicowa Warren dawała z kolei szansę na porwanie rozczarowanych przegraną Sandersa progresistów. Kamala lokowała się gdzieś między nimi. Pewne było jedno: po Demokratce Geraldine Ferraro (w 1984 r.) i Republikance Sarze Palin (w 2008 r.) zastępczyni Bidena miała być dopiero trzecią kobietą nominowaną przez którąś z głównych partii na to stanowisko.


Czytaj także: Marta Zdzieborska: Biden, do trzech razy sztuka


Protesty, które wybuchły po śmierci George’a Floyda, wywarły decydujący wpływ na poszukiwania zastępczyni. Ruch Black Lives Matter zmienił sposób postrzegania systemowego rasizmu w Stanach, zwrócił uwagę na to, że policja i wymiar sprawiedliwości traktują Afroamerykanów gorzej niż pozostałe grupy etniczne. Klobuchar, która jako prokuratorka w Minneapolis częściej stawała po stronie policji niż ofiar policyjnej brutalności, sama wycofała się z wyścigu. Zmalały też szanse Warren, w dodatku niewiele młodszej od Bidena, a zatem nieoferującej pokoleniowej zmiany.

Rosła presja na Bidena, by wybrał czarnoskórą kobietę. Harry Reid, były przywódca Demokratów w Senacie, powiedział: „Afroamerykanki to nasz najlojalniejszy elektorat i zasługują wreszcie na czarną wiceprezydentkę”. Co więcej, to czarni Amerykanie zapewnili Bidenowi wygraną w prawyborach, miał więc wobec nich dług wdzięczności. Gdyby mimo wszystko zdecydował się na białą wiceprezydentkę, padłoby – słuszne – pytanie: czegóż takiego brakowało wszystkim niebiałym kandydatkom, że nie zdecydował się na żadną z nich?

Lista potencjalnych zastępczyń zaczęła się wydłużać. Mówiło się o Susan Rice, byłej doradczyni Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego, o Karen Bass, szefowej Koła Czarnych w Kongresie. Za Rice mieli lobbować Obamowie, za Bass progresywne skrzydło partii. Pod uwagę brano też kongresmenkę Val Demings, burmistrzynię Atlanty Keishę Lance Bottoms i niedoszłą senatorkę Stacey Abrams. Brakowało im jednak ogólnokrajowej rozpoznawalności – wybór którejś z nich oznaczałby, że sporo czasu trzeba będzie poświęcić na przedstawienie kandydatki Amerykanom, ryzykując, że jej wizerunek w oczach wyborców ukształtuje czarna propaganda Republikanów.

Zalety i zarzuty

Kamala Harris, która zasłynęła w Senacie z merytorycznej krytyki Trumpa – i sama ubiegała się o prezydenturę – jest dobrze znana. W Senacie zasiada dopiero pierwszą kadencję, ale ma wieloletnie doświadczenie prokuratorskie, w tym sześć lat w fotelu prokuratorki generalnej stanu Kalifornia. Precyzyjna, w Senacie bezkompromisowo przesłuchiwała twórcę Facebooka Marka Zuckerberga i Bretta Kavanaugha (kandydata Trumpa do Sądu Najwyższego, oskarżonego o molestowanie).

Córka Jamajczyka i Induski, dla jednych jest dowodem na sukces imigracji, dla innych ucieleśnieniem mitu Stanów dających szansę każdemu, bez względu na pochodzenie. Gdy w Białym Domu zasiada wrogi imigrantom rasista, wybór Harris to wyraźny sygnał ze strony Demokratów, że reprezentują wielokulturową Amerykę przyszłości. Brak wyrazistych poglądów, który wcześniej pogrążył Harris w prawyborach, teraz zadziałał na jej korzyść – była do zaakceptowania dla każdego skrzydła Partii Demokratycznej.

Skąd więc tak silna opozycja wobec jej kandydatury w sztabie Bidena?

Kamala Harris miała być „zbyt ambitna” i „zbyt pewna siebie”, kiepsko radzić sobie w kampanii, nie budzić entuzjazmu Afroamerykanów, wreszcie niewystarczająco przepraszać za jej atak na Bidena w jednej z debat w 2019 r., gdy wypomniała mu pochwalne słowa wobec republikańskich senatorów wspierających segregację rasową.

Zarzucanie nadmiernej ambicji komuś, kto ubiega się o urząd prezydenta, musi dziwić – choć to od lat częsta pretensja wobec kobiet w polityce. Mężczyzna jest po prostu ambitny – kobieta „zbyt” ambitna (warto dodać, że w staraniach o prezydenturę Harris poradziła sobie i tak lepiej niż Biden, który nominację zdobył dopiero przy trzecim podejściu; taki upór to niewątpliwie oznaka ambicji).

Co do starcia w 2019 r.: Biden nie jest pamiętliwy (zresztą Obama, biorąc go na wice, też puścił w niepamięć jego krytyczne uwagi na swój temat). Swoją służbę u boku Obamy – bycie jego zaufanym doradcą, wręcz przyjacielem – Biden uważa za idealny model relacji prezydenta z jego zastępcą, więc wybierając Harris musiał dojść do wniosku, że może jej ufać.

Właściwie jedyny sensowny zarzut dotyczy skomplikowanej relacji Harris z czarnymi wyborcami. Nikt nie kwestionuje, że jej wybór byłby historyczny, ale pamięta się jej, że jako prokuratorka często wchodziła w rolę „złej policjantki”: sprzeciwiała się obniżaniu kar, bezwzględnie ścigała za posiadanie marihuany (choć dziś z uśmiechem rzuca, że na studiach paliła trawę „jak wszyscy”). Z drugiej strony, nie sposób zaprzeczyć, że od tamtego czasu przesunęła się politycznie w lewo, a w Senacie – a zwłaszcza, odkąd rozpoczęły się protesty Black Lives Matter – opowiada się za głęboką reformą policji.

Między pokoleniami

Republikanie nie bardzo wiedzą, jak ugryźć Harris. Trump zaczął określać ją jako „agresywną”, „niemiłą”, „paskudną”. To jego kolejny seksistowski stereotyp: kobieta musi być „miła” i „sympatyczna”, inaczej zachowuje się „niekobieco” (oczywiście jeśli polityczka zachowa się sympatycznie, wtedy można zarzucić jej, że jest „niepoważna”).

Do tego dochodzi karta rasistowska. Na prawicy słychać głosy, że Harris tak naprawdę nie urodziła się w Stanach, a Trump (który karierę polityczną zaczął przecież od kwestionowania pochodzenia Obamy) teraz zaczął „tylko pytać”, czy to przypadkiem prawda. Pojawiają się też absurdalne zarzuty, że z racji mieszanego pochodzenia Harris nie jest „wystarczająco” czarna. Republikanie jednocześnie próbują zniechęcić do niej Afroamerykanów i lewicę, z drugiej zaś strony przedstawiają ją jako „najbardziej lewicową” osobę w Senacie.

Prawda jest jednak taka, że Harris to dla Bidena idealna kandydatka na zastępczynię: rozpoznawalna, doświadczona, kompetentna, charyzmatyczna, świetnie debatuje, daje szansę na zmobilizowanie części elektoratu, a do tego jest młodsza od niego o ponad 20 lat.

Mówi się o tym, że Biden, widzący się w roli pomostu między pokoleniami, nie będzie ubiegać się o reelekcję, więc wybierając Kamalę Harris świadomie postawił na osobę, która może zostać jego następczynią, a zarazem pierwszą prezydentką w historii USA.

Oczywiście pod warunkiem, że razem pokonają Trumpa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020