Drenda: Ciasto z groźbą

W średniowieczu „święto głupców” służyło za wentyl dla spontanicznych emocji. Granica między rytualną zabawą a „tyrańskim i ohydnym śmiechem dręczycieli”, który towarzyszył nie inscenizowanym, a prawdziwym aktom przemocy bywała jednak bardzo cienka.

20.03.2023

Czyta się kilka minut

Po co, a może raczej dlaczego / OLGA DRENDA
Po co, a może raczej dlaczego / OLGA DRENDA

Ludzie uczestniczą dobrowolnie w aktach okrucieństwa, bo czują wtedy euforię. Czują się szczęśliwi i połączeni wspólnotą – pisał dziennikarz „The Atlantic”, Adam Serwer, gdy zastanawiał się nad fenomenem zbiorowego szyderstwa i właśnie przemyślanego okrucieństwa jako klucza do sukcesu prezydentury Donalda Trumpa. Poprzedni przywódca USA odkrył, że ma elektorat, który łączyło nie tylko poczucie niedocenienia i tęsknoty za „amerykańskim marzeniem”, ale też, co strach przyznać (bo człowiek empatyczny w każdym chce dostrzegać jakieś racje, co bywa niemądre), upodobanie do brutalnych spektakli.

Nie jest to zjawisko specyficznie amerykańskie ani też nowe w historii i na pewno nie wymyślono go w XXI wieku. W czasach sprzed kina i telewizji to egzekucje bywały właśnie źródłem specyficznej rozrywki. Wśród publiczności zapewne wielu ludzi gromadziło się, by w kontrolowanych warunkach przeżyć coś strasznego, co później zagospodarował film; inni chcieli przekonać się na własne oczy, że sprawiedliwość – jak ją pojmowali – istnieje. Ale – jak można przekonać się choćby po relacjach z ostatniej publicznej egzekucji we Francji (wkrótce przed II wojną światową, w czerwcu 1939 r.) czy po upiornych pocztówkach-pamiątkach z linczów w USA, które przypomina Adam Serwer – są i tacy, którzy szukają w okrucieństwie makabrycznego poczucia komitywy.

Takie strony ludzkiej psychiki przywodzą na myśl sadystyczny cień karnawału, o którym pisał francuski historyk Georges Minois. W średniowieczu „święto głupców” służyło za wentyl dla spontanicznych emocji, chwilę koncesjonowanego szaleństwa, która miała następnie utwierdzać powrót do porządku. Minois przypomina jednak, że granica między rytualną zabawą a „tyrańskim i ohydnym śmiechem dręczycieli”, który towarzyszył nie inscenizowanym, a prawdziwym aktom przemocy, i to tym popełnianym w imię grupowej solidarności, bywała bardzo cienka, a czasem nieistniejąca. W istocie rozrywka polegała wówczas często na szczuciu, czasem z tragicznym skutkiem, kogoś wytypowanego na odstępcę, np. przybysza, człowieka żyjącego samotnie, „lokalnego prostaczka” czy kogoś łamiącego niepisane zasady.

Serwer i Minois podkreślają, że okrucieństwo nie jest jednostkowym wybrykiem jakichś rzadkich samotnych wilków, przeciwnie: jest wybitnie stadne. Tym łatwiej je praktykować, gdy działa się w grupie – wówczas może nawet doprowadzić do euforii. Przypominam sobie o tych refleksjach obserwując czasami zjawiska, które wydają się pozornie niepojęte. Oto sympatyczne panie emanujące na zdjęciach rodzinnym ciepłem, ubrane w schludne garsonki, chwalące się ciastem i ogródkiem, albo poczciwie wyglądający, budzący zaufanie starsi panowie zdradzają się z egzekutorskimi marzeniami. Ich pełne babcinego ciepełka wizerunki publiczne kłócą się z wypowiedziami o odważnej posłance, która wraz z rodziną stała się celem okrutnych szykan. Sympatyczni państwo od deserów i ogródków nie mają żadnych hamulców w stosowaniu gróźb karalnych. Ich euforia i poczucie triumfu towarzyszące symbolicznemu kopaniu pokrzywdzonej mogą zdumiewać, ale one biorą się z tego samego źródła, co uładzone obrazki. Źródłem tym jest poczucie bycia prawowitym obywatelem, spełniającym swoje obowiązki. Możliwość zglanowania wytypowanego osobnika jest gratisem do prawowitości i poniekąd z niej wynika. Śmiechem tyrańskim obywatel po prostu potwierdza swój status porządnego.

Nie jestem miłośniczką tłumaczenia zachowań za pomocą spekulacji ewolucyjnych. Słysząc je, ludzie mają skłonność do używania testowych hipotez jako usprawiedliwień i pobłażania najpaskudniejszym czynom („nic na to nie poradzę, tak trzeba” albo wręcz „kłamię i zdradzam, bo to buduje relacje społeczne”) czy na zasadzie nieuchronnej ręki boskiej (a ręka ta jeszcze dodatkowo miałaby głaskać brzydką małpę w nas samych). Sadystyczna satysfakcja nie jest właściwością „ukrytą pod cienką warstwą kultury”. Ona jest częścią kultury, a bywa, że i jej paliwem.  

Wolę myśleć o tym jako o niebezpiecznym potencjale czy zjawisku utajonym, z którym trzeba żyć całe życie, jak z wirusem opryszczki. Nie jako jednostki, a jako zbiorowości. Jeśli zaprzeczymy jego istnieniu, w najgorszym momencie wyskoczy jak upiorny klaun z pudełka. Ale nie można też przeciwdziałać mu apelując do przyzwoitości, rozsądku czy empatii, gdyż praktykujący je uważa siebie za dysponenta tych cech. Być może, ciągnąc dalej nieco tanią analogię z wirusami, najbardziej przydatna jest świadomość tego, kiedy są one bardziej skłonne się aktywować. Bo czasami, jak na upiorną ironię, przyczynia się do tego coś, co jesteśmy skłonni uznawać za lekarstwo. Czyli poczucie wspólnoty.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023