Drażnienie językiem

Z filmem „Mowa ptaków” w reżyserii Xawerego Żuławskiego można się głęboko nie zgadzać, może on irytować, ale nie można go zignorować.

22.07.2019

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Mowa ptaków” / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Mowa ptaków” / MATERIAŁY PRASOWE

Komitet Organizacyjny festiwalu filmowego w Gdyni, złożony przede wszystkim z obecnych włodarzy kinematografii i kultury, mimo rekomendacji ze strony Zespołu Selekcyjnego, składającego się z uznanych ludzi kina, o mały włos nie przyjąłby do konkursu najnowszego filmu Xawerego Żuławskiego, który powstał na podstawie scenariusza jego ojca Andrzeja. Czy byłaby to decyzja polityczna, wyraz pielęgnowanych od lat uprzedzeń, czy może przejaw artystycznej zachowawczości ze strony organizatorów? Jakim filmem jest „Mowa ptaków”, przekonają się już za chwilę widzowie festiwalu Nowe Horyzonty, gdzie będzie mieć on swoją prapremierę.

Jedno jest pewne: twórca „Wojny polsko-ruskiej” nakręcił film gniewny, chwilami naiwny czy pięknoduchowski w swoim obrażaniu się na rzeczywistość, ale za to śmiało idący pod prąd dominującym w naszym kinie narracjom. Równocześnie powstał obraz bardzo intymny, wpisany w skomplikowaną relację ojcowsko-synowską, a zarazem składający hołd twórczości Andrzeja Żuławskiego. W efekcie dostajemy film nierówny, popękany, frenetyczny – początkowo miał on zresztą aż czterech pracujących równolegle reżyserów (wśród nich był jeszcze Jacek Borcuch, Piotr Kielar i Jan Komasa). Z jednej strony „Mowa ptaków” jest dziełem bardzo „żuławskim”, robionym z charakterystyczną gorączką i zadyszką, z drugiej zaś znajdziemy w nim rzeczy zaskakujące – np. ukryte pokłady czułości: wobec miasta i kraju, w których robi się coraz duszniej, lecz także wobec zmarłego przed trzema laty ojca reżysera, który pojawia się w drugiej części filmu odtwarzany wybornie przez Daniela Olbrychskiego. Wściekły manifest polskiego inteligenta, coraz bardziej wyobcowanego ze współczesnej polskiej rzeczywistości, wyraża również tęsknotę za utraconą arkadią, w której mówiło się wymarłym już dzisiaj językiem. I której namiastką staje się na ekranie bardzo nietypowa wspólnota.

Nauczyciel historii prześladowany przez faszyzujących uczniów, polonista stający z nożem w obronie szykanowanego kolegi, młoda niepełnosprawna kwiaciarka, muzyk cierpiący na trąd – kto pamięta filmy Żuławskiego seniora, nie będzie traktował tych postaci zbyt dosłownie.

Są jak widma przybyłe tu z innego porządku: z nieskrępowanej niczym artystycznej wyobraźni, z rwącej rzeki słów, nabrzmiałych od aluzji i cytatów, którymi szermuje się tu bez opamiętania. Gombrowiczem podszyte są sceny w szkole i cała ta inteligencka błazenada, która ma być odtrutką na umysłową duchotę. Współczesna Warszawa, niczym w wyklętej „Szamance”, jest karykaturalną stolicą upadku i chaosu – egzemplarze paryskiej „Kultury” sprzedaje się tu na straganach obok tanich ciuchów. Dwubiegunowa, mocno przerysowana wizja ojczyzny, zamieszkałej przez neonazistów i ekskomunistów, banksterów i księży, wariatów i bliźniaczych lekarzy, przez bierny tłum i garstkę wrażliwców, celowo prowokuje i drażni. Na jednym oddechu mówi się tu o czystych uczuciach i o gnijących ranach, karmi się nas i McDonaldem, i swojskim chlebem ze smalcem – czy to Polska właśnie?

Uwolniona kamera kołuje wokół postaci jak oszalała, choć być może tym, kto w filmie patrzy, czyli rządzi, jest wszędobylska dziewczyna ze smartfonem – natrętna podglądaczka, która staje się prototypem współczesnej artystki. A może jesteśmy przez cały czas nie w filmie, ale na planie filmu? Kto jednak go kręci? Żuławski junior opowiada o tym wszystkim w sposób nowoczesny i nowofalowo staroświecki równocześnie; czuje się tu ścierające się ze sobą różne pokolenia i różne poetyki, obsesyjne kinopisarstwo Andrzeja i próbę przełamania go poprzez myślenie obrazem w wydaniu Xawerego.

Kiedy jednak okazuje się, że wydalony ze szkoły polonista jest synem milczącego od lat znanego reżysera, zaczyna się jeszcze inny film, niekoniecznie zgodny z pierwotnym scenariuszem. Trafiamy oto do domu-sanktuarium, w którym króluje pamięć o Andrzeju Żuławskim. I nie ma znaczenia, że filmowy reżyser żyje i ma na imię Gustaw. Poprzez pojawiające się w kadrze książki, filmy, plakaty, rodzinne pamiątki zostaje odtworzony niepowtarzalny mikrokosmos artysty. Po części także filmowe uniwersum, tworzone przez ludzi, którzy z nim kiedyś pracowali. Albowiem prócz plejady młodych aktorów (Sebastian Pawlak, Sebastian Fabijański, Eryk Kulm, Żaneta Palica, Jaśmina Polak, Marta Żmuda-Trzebiatowska) pojawiają się w „Mowie ptaków” nazwiska znane z filmów ojca reżysera: Alicja Jachiewicz, Monika Niemczyk czy Michał Grudziński. Zdjęcia Andrzeja J. Jaroszewicza i muzyka Andrzeja Korzyńskiego również stają się ukłonem w stronę twórczości mistrza. Mnożą się też autotematyczne nawiązania, a fikcja i rzeczywistość toczą ze sobą nieustający, chwilami nierozstrzygalny pojedynek – co sugeruje już prolog do filmu, w którym nakładają się na siebie twarze i głosy twórców i odtwórców: scenarzysty, reżysera, aktorów.

Za dużo nut? I owszem. Nieznośna maniera? Jak najbardziej. Dialogi brzmią, jakby w dzisiejszych czasach wystukane zostały na maszynie do pisania?

Bo rzeczywiście były! Można się z tym filmem głęboko nie zgadzać, może on irytować, ale nie można go zignorować. Zaszczepieni na tzw. żuławszczyznę znajdą tutaj wiele innych przestrzeni, nawet jeśli zbyt prosto zabrzmi im przesłanie, że tylko miłość i sztuka nas ocali, a to ostatnie jest dziś jedyną ostoją wolności. Dla kinofilów będzie to uczta najobfitsza – zwariowana, międzygatunkowa podróż do granic kina, napędzana dodatkowym pytaniem: „W jaki sposób, gdyby mógł, opowiedziałby nam dziś tę historię Andrzej Żuławski?”.

Obok „Mowy ptaków” i „Wojny polsko-ruskiej” na Nowych Horyzontach pokazane zostaną także jego filmy: „Diabeł” „Opętanie” i „Najważniejsze to kochać”. Duch nieżyjącego dziś reżysera unosi się nad programem wrocławskiego festiwalu prawie od zawsze. Tu miał swoją retrospektywę w 2008 r., tu też można obejrzeć najbardziej dyskutowane propozycje filmowe z całego świata, często ocierające się o ryzykowny eksperyment i twórcze szaleństwo.

Rezerwatem „kina, które dotyka” – tak brzmi tegoroczne hasło festiwalu – jest mocno wyśrubowany konkurs, ale również cykle: „Ciało, w którym żyję”, „Front wizualny”, „Trzecie oko: duchowość, magia i czarownice” czy przegląd Alberta Serry i Shūjiego Teryamy. O tym, że nie umarło bardziej przystępne kino autorskie, przypominają najnowsze tytuły Almodóvara, Dolana, braci Dardenne, Ozona, Tarantino czy nagrodzony w Cannes „Parasite” Bonga Joon-ho.

Na tym tle odbywający się za niecałe dwa miesiące najważniejszy polski festiwal, pozbawiony od trzech lat dyrektora artystycznego, a w tym roku sekcji „Inne spojrzenie”, coraz bardziej ręcznie sterowany, zdaje się „odpływać” – w stronę filmów historycznie słusznych, politycznie użytecznych, po koleżeńsku docenionych. A przy okazji w bezpieczne rejony kina, które swoim językiem nikogo nie drażni, bo po prostu nie dotyka. I na poły kurtuazyjne, na poły strategiczne ugięcie się organizatorów pod wpływem środowiskowego oburzenia, czego efektem jest ostateczne przyjęcie do konkursu „Mowy ptaków” oraz trzech innych rekomendowanych tytułów, niekoniecznie to zmieni.©

MOWA PTAKÓW – reż. Xawery Żuławski. Prod. Polska 2019. Dystryb. Velvet Spoon. W kinach od 27 września.

19. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty, 25 lipca – 4 sierpnia, Wrocław


CZYTAJ TAKŻE

ANITA PIOTROWSKA: Małymi krokami i w rękawiczkach obecne władze przeprowadzają rewolucję kulturalną. Zamach na festiwal w Gdyni to tylko jeden z jej elementów >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2019