Domostroj

Jelena Mizulina ma na zdjęciach bardzo poważne spojrzenie. Siwiejące blond włosy spina w ciasny kok, na szyi często nosi piękne perły. Wygląda trochę jak sroga nauczycielka z liceum, może matematyczka, może pani od historii.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

U takiej na pewno nie byłoby łatwo dostać czwórkę, piątka byłaby zarezerwowana tylko dla geniuszy.

Dzięki Jelenie Mizulinie, członkini Rady Federacji, poznałam właśnie nowe rosyjskie słowo „побои”. W wolnym tłumaczeniu ów „poboj” to takie pobicie, które nie zostawia uszczerbku na zdrowiu. Czyli normalne, swojskie, znane i od lat tak chętnie stosowane lanie. Można je będzie w końcu zupełnie bezkarnie sprawić niegrzecznemu dziecku, można będzie na odlew przylać gderliwej małżonce, można będzie wreszcie uciszyć tym sposobem także męczącego starego rodzica. Słowem – każdego, kto sobie na to zasłużył. Na razie niestety tylko w Rosji, ale wyglądajmy zmian i u nas.

Rosyjska senator Jelena Mizulina znana jest światu dobrze, głównie dzięki walce, jaką toczyła np. ze środowiskami homoseksualnymi. To także ona poparła projekt zakazujący obcokrajowcom adopcji rosyjskich dzieci, chciała również wprowadzić prawo zakazujące uprawiania seksu przed ukończeniem 18. roku życia. Jeśli w Rosji ostatnimi laty przeszło jakieś prawo ograniczające swobody obywatelskie, Mizulina na pewno przykładała do tego swą wypielęgnowaną rękę.

Teraz, dzięki jej staraniom, prawo głoszące, że przemoc domowa powinna być karana, w końcu zostało solidnie złagodzone. W ustawie, którą Duma przyjęła 385 głosami (na 387 głosujących), zapisano poważne zmiany. Od momentu wejścia w życie ustawy w Rosji pobicie członka rodziny (побои) nie będzie już przestępstwem, a jedynie wykroczeniem. Karą za nie już nie będzie więzienie, a jedynie grzywna w wysokości 30 tys. rubli (500 dolarów), prace publiczne albo 15-dniowy areszt. W dodatku sprawy takie wnosić trzeba będzie z powództwa cywilnego, a potencjalna ofiara zobowiązana jest dostarczyć stosowne dowody przeciwko domniemanemu sprawcy. Nikt tu nikogo z urzędu ścigać nie będzie. Powtarzające się akty przemocy, owszem, będą już przestępstwem, ale tylko przez rok od poprzedniego wydarzenia. Warto więc sprawić sobie kalendarz i dobrze pilnować dat, a włos nam z głowy nie spadnie. Mizulina w rosyjskiej telewizji mówiła o tym, że bicie żon doprawdy nie powinno być traktowane jak przestępstwo, znacznie gorszą rzeczą jest wszak, kiedy żona bywa niemiła dla męża. Wskazywała na zasadniczy problem, z jakim zmaga się Rosja (w przeciwieństwie do tych wydumanych, typu przemoc domowa) – czyli na niski poziom kindersztuby kobiet i to, że nie szanują mężczyzn.

Zmiany w prawie wspiera całym swym autorytetem rosyjska Cerkiew, która głosi, że „rozsądne i oparte na miłości używanie przemocy wobec członków rodziny jest zasadniczą częścią praw danych rodzicom przez samego Boga”. Niepoważną zupełnie sprawą jest, aby kara za pobicie własnego dziecka była wyższa dla rodzica tego dziecka niż, dajmy na to, dla sąsiada, gdyby ten się w jakimś afekcie odwinął smarkaczowi.

Olga Letkova, szefowa konserwatywnego stowarzyszenia rosyjskich rodziców ARKS, grzmiała niedawno, iż takie akty jak Europejska Konwencja o Zapobieganiu Przemocy wobec Kobiet to zamach na tradycyjne rosyjskie wartości rodzinne, w dodatku oparte na kłamliwych przesłankach i zafałszowanych statystykach, mówiących o tym, jakoby jedno na pięcioro dzieci doświadczyło przemocy w kręgu rodzinnym. Zakaz fizycznych kar wobec dzieci to pogwałcenie zapisanych w rosyjskiej konstytucji praw, wedle których każdy może wychowywać dziecko według wyznawanych przez siebie zasad. No i teraz już wreszcie może!

W Polsce na szczęście potrafimy czerpać z najlepszych wzorów. Tylko czekać, aż uda się zrzucić z naszych barków europejskie jarzmo Konwencji o Zapobieganiu Przemocy wobec Kobiet, ten straszliwy balast, który mówi nam (NAM!), że „kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. honor nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy” albo że kierować należy się, dajmy na to, kryterium równości płci.

Gdy szukałam w internecie danych z polskiej policji o przemocy domowej, algorytm Google’a podsunął mi najczęstsze wyszukiwania powiązane z hasłem „Niebieska karta”. Oto, czego szukają w sieci Polacy: „awantura domowa co robić”, „ile kosztuje interwencja policji”, „policja interwencja domowa”, „obowiązki policjanta podczas interwencji”.

Bardzo chciałabym, aby nasza minister Rafalska, która niczym senator Mizulina robi wszystko, by nas spod Konwencji wyzwolić, przez jedną krótką chwilę pomyślała o tej kobiecie, która siada do komputera i z drżeniem serca wystukuje w wyszukiwarce „awantura domowa co robić”.

Co robić, pani minister? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017