Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ostatnim numerze „Wysokich Obcasów” ukazał się obszerny tekst na temat „testu Arona” – czyli szum, który słychać było w zachodniej prasie zimą, wiosną dotarł do Polski. Zaczęło się od dziennikarki „New York Timesa” Mandy Len Catron, która w styczniu przypomniała o eksperymencie z 1997 roku – i z pozytywnym skutkiem przeprowadziła go na sobie samej. Powtarzana w artykułach historia eksperymentu brzmi tak: psycholog Arthur Aron zaprosił do laboratorium pary nieznajomych, poprosił je, żeby w ciągu 90 minut odpowiedziały sobie nawzajem na 36 coraz bardziej osobistych pytań ze specjalnie skonstruowanej listy, a następnie patrzyły sobie w oczy przez cztery minuty. Jedna z par nie tylko – zgodnie z hipotezą – zakochała się, ale nawet wzięła ślub. I zaprosiła na uroczystość zespół badawczy doktora Arona.
Kiedy przeczytałam o tym po raz pierwszy, wydało mi się to piramidalną bzdurą. A jednak rzecz nie jest wymyślona, doktor Arthur Aron istnieje, pracował na State University of New York i opublikował wyniki swoich badań w artykule "The Experimental Generation of Interpersonal Closeness: A Procedure and Some Preliminary Findings".
Zakochanie w warunkach laboratoryjnych to koncept tyle ciekawy, co niepokojący. A więc – odpowiednio podprowadzeni – możemy się zakochać w każdym? Nawet w kimś, kogo uważamy za nieatrakcyjnego? Czyli nie zakochujemy się w osobach wyjątkowych, czy nawet: ściśle określonego typu? Nie gra roli wygląd, charakter, światopogląd? Poza tym: czy nie przyjemniej jest budować bliskość powoli, tydzień po tygodniu i miesiąc po miesiącu? Podgrzewać temperaturę uczuć o stopień, a nie o sto na raz?
Spojrzałam na listę pytań (dostępną w internecie, także w formie aplikacji mobilnych). Wielu z nich nie zadawałam nigdy – ani sobie, ani komuś. I na większość nie potrafiłabym jasno i szybko odpowiedzieć. Pytanie 17: „Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie?”. Naprawdę mam uszeregować swoje piękne wspomnienia? Pytanie 19: „Gdybyś się dowiedziała/dowiedział, że za rok umrzesz, co byś zmieniła/zmienił w swoim życiu? Dlaczego?”, Jak mam zastanowić się nad tym i zwerbalizować to w pół minuty? Pytanie 30: „30. Kiedy ostatnio rozpłakałaś/rozpłakałeś się przy kimś? A kiedy w samotności?”. Nie notuję takich rzeczy w kalendarzu.
A co z tym patrzeniem w oczy? Hasło „miłości od pierwszego wejrzenia” okazuje się naukowo uprawnione: według niektórych badań wystarczy już dwie minuty, żeby wzbudzić lub pogłębić uczucie. Badane przez J. Kellermana, J. Lewisa i J. D. Lairda w 1989 roku pary nieznających się wcześniej studentów po takich dwóch minutach przyznawały, że wytworzyła się między nimi namiętność, a nawet miłość. Niedaleko stąd do wniosku, że to właśnie patrzenie głęboko w oczy wywołuje uczucie, a nie odwrotnie. Taki „eksperyment” można obejrzeć na YouTube. Film zamieszczony dwa miesiące temu ma już ponad cztery miliony wyświetleń.
Wyniki tego typu eksperymentów, jak wyniki wszystkich eksperymentów psychologicznych, można dyskutować – i pewnie znalazłoby się wielu specjalistów, którzy całą rzecz uznaliby za kuriozum. Można te doniesienia zbyć wzruszeniem ramion z myślą: „Na mnie na pewno by to nie podziałało”. Można wyśmiać – jak zrobił to „New Yorker”, który w rubryce satyrycznej zamieścił „36 pytań, po których się odkochasz”. Ale można też zastanowić się nad korzyścią z tej medialnej sensacji.
A za taką uważam podważenie jednego z najbardziej szkodliwych społecznie mitów: mitu miłości romantycznej. Tej jedynej prawdziwej, która wszystko przetrwa i która musiała się zdarzyć. Dwie połówki pomarańczy, grom z jasnego nieba, miłosne przeznaczenie – powielany przez kulturę fantazmat, który sprawia, że miliony osób czują się wiecznie niespełnione i niepewne, zastanawiając się, „czy to na pewno to”, czekając na „tego jedynego/ tę jedyną” albo zrywając związki, bo nie są „wystarczająco zakochani”. Patrzą na siebie i widzą coś zupełnie innego niż to, co pokazywano im od dzieciństwa – poczynając od bajek Disneya, a kończąc na wielkich powieściach.
Może uczucia nie są dane, tylko konstruowane? Może zakochanie to po prostu suma naszych wyobrażeń, wynikających z psychicznych deficytów. A miłość – to, co zostaje, kiedy deficyty są już zaspokojone, a wyobrażenia zweryfikowane.