Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niezależnie od problemu daty, posłowie wypowiadali się też o meritum sprawy. SLD i SdPl oceniają traktat pozytywnie, opozycja negatywnie, z tym że LPR i PiS są radykalne, PSL umiarkowane, a PO stoi w rozkroku. Wobec sondażu CBOS-u (68 proc. Polaków za Traktatem) powiada się, że posłowie są oderwani od wyborców. Ale nie można przeceniać znaczenia tych badań - ludzie są zdezorientowani, mało zaangażowani, podatni na demagogię polityków. Na razie, póki nie zaczęła się kampania w tej sprawie, wynik jest taki, ale jak się już zacznie, może być całkiem inny.
Postawa LPR i PiS nie dziwi - jest konsekwentna. Ciekawszy jest casus PO, która rok temu narzuciła ton debaty, skrajnie krytycznie oceniając traktat, a teraz wykonuje szpagat: konstytucja dobra, ale zła. Partia Tuska i Rokity podwójnie się w ten sposób zabezpiecza. Po pierwsze, jako przyszła partia rządząca nie będzie mogła miotać obelg pod adresem traktatu demokratycznie opracowanego (Konwent), uzgodnionego w długich negocjacjach, w których większość poczyniła pewne ustępstwa na rzecz Polski (konferencja międzyrządowa) i uroczyście podpisanego w Rzymie przez przywódców 25 krajów, w tym polskiego premiera. Po drugie, zabezpiecza się też na wypadek, gdyby proces ratyfikacyjny w Europie potoczył po myśli zwolenników traktatu. Zapewne kilka pierwszych krajów ratyfikuje go. Zaczęła Litwa, w najbliższych miesiącach prawdopodobnie nastąpi to w Hiszpanii i we Włoszech, potem być może we Francji. Gdyby początek procesu ratyfikacyjnego był taki, wytworzyłoby to dynamikę, której trudno byłoby się przeciwstawić. Liderzy PO liczą jednak, że po tej czwórce przyjdzie ktoś, kto powie “nie" i utoruje drogę następnym: może Holandia, może Dania. Dobrze pomyślane, choć pewne ryzyko istnieje także w tym scenariuszu. Bo jeśli do końca 2006 r. nikt jednak nie powie “nie", na czoło europejsiej sceny będzie musiała wystąpić Polska (Wielka Brytania zapowiedziała, że wypowie się jako ostatnia). W takim wypadku strategia chowania się za plecami innych dałaby efekt odwrotny do zamierzonego.