Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PO PIERWSZE, czytam Marię Janion dlatego, że ciągle podrzuca nam nowe kategorie, za pomocą których możemy interpretować literaturę i świat. Wszystko zaczyna się u Niej od głodu pojęć, od pragnienia i potrzeby, które zmuszają umysł i ciało do wymyślania i rafinowania nowych figur, nowych form rozumienia.
PO DRUGIE, CZYTAM JANION dlatego, że opisując polską duszę, nigdy nie próbuje jej obrazu uprościć. Krytycznym reflektorem wydobywa z mroku nasze części przeklęte, wstydliwe i bolesne. Ale nie po to, by otwierać rany i cieszyć się widokiem wspólnoty rozbitej w wyniku powrotu traumatycznych doświadczeń. Ona to robi właśnie po to, byśmy wypowiedzieli swój ból. Rany zadane przez ducha – tłumaczy Janion – wcale się same nie goją, co najwyżej można na nie rzucić wykrochmalone płótno ideologii, udając, że pod spodem nic nie ma. Ale to zła strategia.
PO TRZECIE, CZYTAM JANION dlatego, że każdego dnia na nowo podejmuje wysiłek uchwycenia relacji między bytem a niebytem, która to relacja – jak mówił jeden z Jej mistrzów, Paul Tillich – może być przedstawiona wyłącznie na sposób metaforyczny. Niebytu się lękamy, więc wybieramy drogę na skróty, uciekamy tam, gdzie go nie widać. Janion postępuje inaczej: niebyt, nicość, pustka, negacja są u niej niezbywalną częścią naszego doświadczenia, ale nigdy nie górują nad bytem. Na tym polega męstwo – przepraszam: żeństwo – bycia!
PO CZWARTE – co wynika z wcześniejszych punktów – czytam Janion dlatego, że Jej teksty są dowodem na występowanie w świecie, w człowieku, w podmiocie niewyczerpywalnej siły formotwórczej. Z pojęć, z pamięci, z traumy, z negacji, z fantazmatów, z interpretacji – tworzy Janion swoją formę życia, a kreując ją, uczy nas, jak to robić dla siebie i wspólnoty, ze sobą i z innymi, na swój sposób, ale między ludźmi.
W WYDANEJ NIEDAWNO KSIĄŻCE o Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Matywiecki cytuje wypowiedź jednego ze swoich przyjaciół: „Jak ja zazdroszczę pani profesor Janion! Ona już przeczytała wszystko dawniejsze i teraz może czytać na bieżąco!”. Świetne zdanie, ale tylko częściowo prawdziwe. Bo choć Maria Janion rzeczywiście przeczytała wszystkie nasze teksty dawne, to jednak nigdy ich nie porzuciła na rzecz tego, co teraźniejsze. Ona je wciąż czyta na nowo i z dzisiejszością wiąże, przekonując, że tylko tak – twórczo i krytycznie interpretując swoją tradycję – możemy z radykalną nadzieją myśleć o przyszłości.
MÓWIĄ MI CO PONIEKTÓRZY, że Janion jest jak Duch – nawiedza i niepokoi. Rozumiem, skąd się wzięła ta metaforyka, ale chyba mam za bardzo zeświecczony umysł, by dać się jej oczarować. Nie, Janion nigdy nie była Duchem! Była, jest i zawsze będzie żywą (być może najżywiołowszą w naszej kulturze) obecnością! ©℗