Czy można przeskoczyć epokę?

Pytanie jest retoryczne: epoki przeskoczyć się nie da. Nie zrobiliśmy jeszcze bilansu strat, jakie poniosła polska filozofia w okresie komunistycznym. Dziś chętnie powracamy myślą do okresu międzywojennego, gdyż był to dla filozofii polskiej czas wyjątkowy. The Lvov-Warsaw School of Philosophy jest określeniem dobrze znanym w filozoficznych środowiskach na całym świecie. Jeżeli dziś nawiązujemy do tamtych osiągnięć, jest to możliwe dzięki ludziom, którzy nie bali się myśleć wtedy, gdy to myślenie nie było dobrze widziane.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Jest być może nietaktem pisanie w “Tygodniku" o tym, że Kraków ma swój genius loci, ale gdy idzie o myśl filozoficzną, warto chyba o tym sobie przypomnieć. Szkoła Lwowsko-Warszawska w okresie międzywojennym była znana ze swoich osiągnięć w dziedzinie logiki i filozofii nauk. W Krakowie ceniono te obszary badań i wzbogacano je o nowe wyniki, ale patrząc z perspektywy czasu, wyraźnie widać krakowską specyfikę: tu bardziej niż gdziekolwiek indziej w Polsce kładziono nacisk na uprawianie filozofii “w kontekście nauk przyrodniczych". Coraz częściej mówi się dziś o międzywojennej krakowskiej filozofii przyrody, a niektórzy historycy polskiej myśli przebąkują nawet o Krakowskiej Szkole Filozofii Przyrody. Zapewne doszłoby do jej zawiązania, gdyby nie przeszkodziła temu II wojna.

W ostatnich latach XIX w. prawie równocześnie przybyli na Uniwersytet Jagielloński, po zagranicznych studiach, Władysław Heinrich i Tadeusz Garbowski. Pierwszy był psychologiem, drugi biologiem, ale obydwaj nie tylko dobrze znali filozofię, ale także czynnie ją uprawiali. W wykładach, wygłaszanych z pasją i talentem dydaktycznym, potrafili ukazać ścisły związek problematyki filozoficznej z najnowszymi osiągnięciami nauki. To urzekało słuchaczy nieprzyzwyczajonych do tego rodzaju powiązania filozofii z naukami. Wykłady Heinricha i Garbowskiego przyciągały rzesze studentów. Byli wśród nich późniejsi wybitni filozofowie, m.in. Leon Chwistek, Joachim Metallmann, Bolesław Gawecki.

W fizyce działy się wówczas wielkie rzeczy. Mechanistyczny obraz świata nieodwołalnie odchodził w przeszłość i ciągle jeszcze trwała budowa nowych fundamentów. Teoria względności i mechanika kwantowa nie tylko przeobrażały fizykę, lecz były także wyzwaniem dla filozofii. Kraków nie pozostawał w tyle za innymi ośrodkami europejskimi. Wśród wybitnych krakowskich osobistości wyróżniały się dwie: Marian Smoluchowski i Władysław Natanson. Obydwaj mieli udział w kształtowaniu stylu krakowskiej filozofii przyrody. Smoluchowski przede wszystkim przez ciężar gatunkowy swoich osiągnięć w fizyce; i przez to, że potrafił dostrzec ich wymowę filozoficzną. Natanson głównie dzięki umiejętności łączenia szerokiego spojrzenia humanisty z precyzją rozumowań fizyka.

Warto uświadomić sobie, że równocześnie w Europie, zwłaszcza w pobliskim Wiedniu, krzewił się pozytywizm, który głosił rozbrat nauki z filozofią i - praktycznie - likwidację tej ostatniej. Kraków - mimo żywych kontaktów z Wiedniem i czerpania pełnymi garściami z osiągnięć wiedeńskiej metodologii - okazał się nieczuły na te antyfilozoficzne hasła. W Krakowie po prostu wiedziano, że wiedeńczycy są w błędzie.

W takiej atmosferze mogła rozwijać się filozofia przyrody. Jej najwybitniejszymi przedstawicielami byli Zygmunt Zawirski i Joachim Metallmann. Obydwaj pozostawili dorobek, który w innych warunkach byłby wystarczającym powodem do międzynarodowej sławy. Gdyby nie wojna, z pewnością doczekaliby się następców, którzy dalej rozwijaliby ich badania. Metallmann został zaaresztowany przez gestapo wraz z innymi profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego i zginął w Buchenwaldzie; Zawirski zmarł wkrótce po wojnie.

Jacek Jadacki i Barbara Markiewicz przygotowali i wydali drukiem dwutomowe dzieło pt. “Próg istnienia" (tom 1: “Zdziesiątkowane pokolenie", Warszawa 1995; tom 2: “Dzieło nie dokończone", Warszawa 1996), w którym usiłują z ocalałych fragmentów zrekonstruować to, co wojna zabrała polskiej filozofii. Czegoś podobnego nie da się zrobić odnośnie długiego okresu rządów komunistycznych. Można zebrać strzępy ocalałych prac, których autorów zamordowali Niemcy, ale nie można przewidzieć, co napisałyby pokolenia młodych, zdolnych ludzi, gdyby pozwolono im na swobodną pracę filozoficzną. Szkoła Lwowsko-Warszawska przestała istnieć. Jej członkowie albo powymierali, albo otrzymali zakaz wykładania na wyższych uczelniach, albo zajęli się logiką lub przekładami na język polski niekontrowersyjnych klasyków.

Wspomniałem, że chciałoby się przeskoczyć epokę. Tę właśnie. Cofnąć się do czasów, kiedy Metallmann i Zawirski chodzili ulicami Krakowa, posłuchać ich wykładów i potem prowadzić dzieło, które rozpoczęli. Nie da się odwrócić historii, ale można na niej budować i wcale nie trzeba zaczynać od początku. Dzięki ludziom, którzy w tych trudnych czasach nie bali się myśleć niezależnie. Smoluchowski i Natanson mieli swoich następców. Może trzeba to zawdzięczać logosowi fizyki. Bowiem właśnie fizyka należała do tych nauk, które komunistom najtrudniej było poddać ideologicznej manipulacji (z biologią robili praktycznie co chcieli; por. interesującą książkę na ten temat: Z. Kępa, “Marksizm i ewolucja. »Twórczy darwinizm« jako narzędzie propagandy antyreligijnej w latach 1948-1956", OBI-Biblos, 1999). Przynajmniej z dwu powodów: po pierwsze, fizyka zawiera w sobie ogromny ładunek filozoficzny i jest on bardzo odległy od prymitywnego materializmu marksistowskiej ideologii; po drugie, trudne studia fizyczne dokonują mocno wybiórczej selekcji wśród kandydatów na uczonych, nie tak łatwo więc było zrobić “fizyka z nominacji".

W okresie PRL istniało wiele wybitnych postaci wśród krakowskich fizyków (i matematyków, bo te dwa środowiska w naturalny sposób się przenikają), które zasługiwałyby na upamiętnienie, ale dziś pragnę wrócić pamięcią tylko do jednej z nich - do postaci prof. Jerzego Rayskiego, “jednego z największych polskich fizyków, światowej sławy specjalisty w dziedzinie kwantowej teorii pola, niezastąpionego Nauczyciela kilku pokoleń fizyków polskich" - jak mówił o nim w mowie pogrzebowej ówczesny prorektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Franciszek Ziejka. Niedawno minęła dziesiąta rocznica śmierci prof. Rayskiego (zmarł 14 października 1993 r.). To skłania mnie do chwili pamiętającej zadumy.

Nie tu miejsce na pisanie naukowej biografii Profesora. Chcę przywołać kilka wspomnień, ukazujących jego rolę jako człowieka-pomostu między okresem świetności krakowskiej filozofii przyrody a tym, co obecnie próbujemy budować. Podczas gdy w Polsce panoszył się komunistyczny materializm, światową scenę polityczną dominowały silne pozytywistyczne prądy, które z Wiednia rozprzestrzeniły się na obie półkule. Prądy te były tak wpływowe, że również wśród fizyków słowo “metafizyka" uważano niemal za obelgę. Ciekawe, że w środowisku polskich fizyków wpływ pozytywistycznych tendencji był znacznie silniejszy niż nieudolne propagandowe zabiegi ówczesnych władz. Trzeba było mieć rzeczywiście odwagę, ażeby myśleć niezależnie - wbrew powszechnym trendom i politycznym naciskom. W krakowskim środowisku ciągle jednak żył duch Smoluchowskiego i Natansona - nie brakowało odważnych.

Jerzy Rayski fizykę studiował częściowo w tajnym nauczaniu podczas wojny (magisterium uzyskał już po wojnie na UJ), a potem “praktykował" u Wolfganga Pauliego w Zurychu. Pod kierunkiem takiego Mistrza nie dało się myśleć o rzeczach mniej ważnych niż najważniejsze. Nie chodzi o to, że metoda regularyzacji Pauliego-Villarsa-Rayskiego do dziś jest cytowana w poważnych monografiach, lecz o to, że młody Rayski już wtedy myślał głęboko, czyli filozoficznie. Dziś żonglerka wieloma wymiarami przestrzeni w modelach zmierzających do unifikacji fizyki (a więc do tego, co potocznie nazywa się Teorią Wszystkiego) należy do “teoretycznej rutyny", ale to właśnie Rayski jako pierwszy odważył się zbudować model w kwantowej teorii pola, w którym środkiem do połączenia różnych oddziaływań fizycznych było zwiększenie liczby wymiarów przestrzennych. Dla człowieka pokroju Rayskiego, myślenie o tym wszystkim nie mogło nie doprowadzić do pytań o naturę czasu, przestrzeni i materii. Były to tematy, które towarzyszyły niemal wszystkim jego pracom i często pojawiały się w dyskusjach.

Inny problem filozoficzny - jak rozumieć świat kwantów? Mechanika kwantowa jest bardzo precyzyjną teorią fizyczną. Manipulując jej formułami, można przewidywać wyniki eksperymentów z niewiarygodną dokładnością. Fizyk o nastawieniu pozytywistycznym niczego więcej od teorii nie wymaga, ale nie fizyk-filozof. Zagadnienie interpretacji mechaniki kwantowej - czym naprawdę jest świat kwantów? - dla wielkich fizyków zawsze było ważnym problemem. Bo wielki fizyk jest zawsze trochę filozofem.

Przypominam sobie następujące zdarzenie. Począwszy od 1978 r. organizowaliśmy w Krakowie z obecnym arcybiskupem lubelskim, Józefem Życińskim, raz w miesiącu interdyscyplinarne konwersatoria. Przyciągały one sporą publiczność i były miejscem ożywionych dyskusji pomiędzy filozofami, fizykami i przedstawicielami innych nauk. Prof. Rayski systematycznie uczestniczył w tych spotkaniach. Podczas jednego z nich wywiązała się gorąca dyskusja na jakiś temat filozoficzny związany z fizyką. Głos zabrała młoda dziewczyna: przedstawiła się jako studentka fizyki i oświadczyła, że sprawa jest prosta, bo przecież w podręcznikach fizyki jest jasno napisane, jak to jest. Ówczesne podręczniki po prostu unikały filozoficznych treści. Po dyskusji podeszli do mnie profesorowie Jerzy Rayski i Andrzej Fuliński i powiedzieli: “To jest studentka drugiego roku. Na starszych latach my ją weźmiemy w swoje ręce i dobrze wyszkolimy".

Pozytywizm, jako kierunek dominujący w filozofii, upadł nieco wcześniej niż Mur Berliński. Niewątpliwie przyczynił się do tego postęp w fizyce, który poszedł w zupełnie innym kierunku niż to przewidywały pozytywistyczne prognozy. Dziś myślowa moda odwróciła się o 180 stopni. Należy na przykład do dobrego tonu, aby fizyk napisał popularnonaukową książkę o wydźwięku filozoficznym. Półki w naszych księgarniach uginają się pod ciężarem takich książek. Są wśród nich rzeczy wybitne i całkiem marne.

Polska filozofia powoli dźwiga się ze zniszczeń dokonanych przez komunistyczny reżim. Nie tylko wzrasta zainteresowanie Szkołą Lwowsko-Warszawską, ale na nowo kiełkują myśli zasiane kiedyś przez Zawirskiego i Metallmanna, Smoluchowskiego i Natansona. Oczywiście nie da się wrócić do międzywojennych czasów, aby podjąć przerwane dzieło. Ale dzięki ludziom-pomostom, takim jak prof. Rayski, można budować na dawnych fundamentach, ale już w innej epoce.

Jeszcze w swoich krakowskich czasach kardynał Wojtyła znał i cenił prof. Rayskiego. Po śmierci Profesora jego żona otrzymała list od Jana Pawła II. Czytamy w nim m.in.: “Wszyscy idziemy na spotkanie z Panem tą samą drogą, tylko nie w jednym szeregu, w kolejności znanej jedynie Bogu".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kosmolog, filozof i teolog. Profesor nauk filozoficznych, specjalizuje się w filozofii przyrody, fizyce, kosmologii relatywistycznej oraz relacji nauka-wiara. Kawaler Orderu Orła Białego. Dyrektor, fundator i pomysłodawca Centrum Kopernika Badań… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003