Czas zaćmienia, czas działania

Bezwzględnie zegarek ministra Nowaka, temat niby aktualny, to nie jest pomysł na poważną rozmowę.

18.11.2013

Czyta się kilka minut

Oto wskazówka zegara innego kalibru sunie nieubłaganie ku godzinie mrocznej, w której to wszystkie narody Ziemi, czy to na widok dyni, czy tęczy, będą się trwożyć, jak nie przymierzając faraon na widok zaćmienia Słońca.

Nastroje, mody i lęki przepływają dziś między kontynentami prędko, protesty przeciw dyniom, tęczom czy punktom erogennym mogą się rozlać bez kontroli po planecie. To nasza szansa na aktywność ujętą wedle wielkich możliwości i aspiracji. Popatrzmy wokół, szerzej i bez kompleksów, bowiem dzierżymy palmę pionierstwa w dziedzinach nietechnicznych. To kapitał nie do zmarnowania. Ludzie w naszym kraju masowo dostają bzika na widok dyni. Szukają ukojenia w prokuratorskim donosie, gdy widzą kropkę wskazującą punkt erogenny, podczas zwykłego przedstawienia teatralnego publiczność rodzima wygina się w histerycznym łuku. Dość powiedzieć, że młodzież nasza, której stabilność emocjonalna tak leży nam na sercu, na widok tęczy chyżo dobywa hubki i krzesiwka. Czekać tylko, aż zacznie palić sędziwe dęby i równać z ziemią prastare kurhany. Jest już czas, by dziękować Opatrzności, że oszczędziła naszemu polskiemu niebu zjawiska zwanego zorzą. Dopiero by się zrobił rejwach i tumult. Bierzmy jednak to, co mamy, z dobrodziejstwem inwentarza, nie szukając sławy w dziedzinach nam obcych.

Nie budową wieżowców drapiących stratosferę zaimponujemy światu i wybijemy się na przewodnictwo narodom globu. Nie wybijemy się ponad szarzyznę plemion ziemskich modernizowaniem gospodarki, przyśpieszaniem pociągów, budową nawet i samojezdnych, wielkich stadionów piłkarskich. Nie ruszymy nikogo organizacją olimpiady zimowej w Krakowie – w stolicy czarnego puchu i brudnego szaleństwa. O nie. To wszystko nie jest dla nas, ludu wybranego do czynów większych, w wymiarach doprawdy znaczniejszych niźli konstrukcje widzialne.

Nie da się ukryć, że naturą pociągu polskiego jest jechać wolno – i to dobrze; naturą autostrady naszej jest jej szorstkość – też nieźle; wieżowca polskiego zaś osobliwa obskurność i zawsze zapach kapusty – co jest ściśle nasze. Głębią naszej demokracji jest brak demokracji, wolności zaś – pragnienie jej ograniczania. Po cóż zatem silić się na megalomańskie i obce naturze plany, skoro wielkość nasza leży i czeka, by ją podnieść zupełnie gdzie indziej.

Widać jasno, że naród, w tym młodzież, szczególne znaczenie przykłada do symboliki, że to symbol jest bolączką totalną, a nie wybrzuszenie się jezdni czy torowiska. Odmykamy tym samym globalną agendę dla wielkich działań terapeutycznych. Przyjmijmyż wreszcie, że nasz dotychczasowy wkład w światową psychoterapię, ów fundament, z któregośmy tak dumni, choć skromny, a sumujący się porzekadłem: „Na frasunek dobry trunek”, już nie wystarczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013