Czas kulturalnych turbulencji

Odkąd Bogdan Zdrojewski zdobył mandat do Parlamentu Europejskiego, trwają spekulacje, kto obejmie po nim tekę.

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Na giełdzie pojawiały się różne nazwiska: Małgorzata Kidawa-Błońska (dobre rozeznanie w środowisku filmowym), Rafał Grupiński (polityk, literacki animator kultury, wydawca), Rafał Trzaskowski (politolog wychowany w środowisku artystycznym) czy nieco mniej znany w Warszawie senator Janusz Sepioł (historyk sztuki i architekt, były marszałek województwa małopolskiego).

Bieżący numer „TP” zamykany jest na kilka dni przed ogłoszeniem nominacji, tak więc biorąc go do ręki, czytelnik będzie miał wyższość nad redakcją, znając już nazwisko nowego ministra. Nam pozostają domniemania, ale także możliwość opisu sytuacji następcy Zdrojewskiego i sformułowania kilku postulatów na przyszłość.

To znacznie skromniejsze zadanie niż próba naszkicowania portretu „ministra idealnego”, którą podjęła „Gazeta Wyborcza”, otwierając dyskusję tyleż interesującą, co pięknoduchowską (Roman Pawłowski chciałby, by na wybór wpłynęło kryterium płci, zapominając, że np. najważniejszymi muzeami narodowymi kierują kobiety).

Rzecz w tym, że mówimy o ministrze (nim lub niej), który (-a) będzie sprawować swoją funkcję przez rok, nie mając gwarancji na kontynuację pracy po wyborach. Siłą rzeczy będzie to więc dopełnienie i skatalogowanie dorobku Bogdana Zdrojewskiego – oby „na dobre i na złe”, uwzględniające sukcesy i porażki.

Pytanie być może naiwne: czy polityka nie mógłby zastąpić w tej sytuacji specjalista? Sprawnych menedżerów kultury – takich jak prof. Małgorzata Omilanowska, prawa ręka dotychczasowego ministra (który miał zresztą ogromne szczęście do współpracowników) – mamy sporo. Czego od takiego ministra-menedżera można wymagać?

Po pierwsze i najważniejsze: myślenia „globalno-lokalnego”. Dotychczasowy minister był warszawocentryczny (mając przy tym w pamięci ukochany Dolny Śląsk) – tymczasem krajobraz kulturalny trzeba mocno zdywersyfikować, dostrzegając siłę prowincji: Torunia, Cieszyna, Tarnowa... Z drugiej strony, trzeba ściśle powiązać działania Ministerstwa Kultury i Ministerstwa Spraw Zagranicznych (co, jak dotąd, szwankowało) – by promocja kultury polskiej nie była wyłącznie kwiatkiem do politycznego kożucha.

Czy to minimum jest możliwe? Anda Rottenberg jak zwykle ma rację: czeka nas czas kulturalnych turbulencji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014