Rząd ma skrzydła. I tyle

Ewa Kopacz zaczyna źle. Jej rząd nie jest ambitny. Przy jego konstruowaniu najważniejsze było opanowanie sytuacji w podzielonej partii.

22.09.2014

Czyta się kilka minut

Prezentacja rządu Ewy Kopacz w auli Politechniki Warszawskiej, 19 września 2014 r. / Fot. Grażyna Myślińska / FORUM
Prezentacja rządu Ewy Kopacz w auli Politechniki Warszawskiej, 19 września 2014 r. / Fot. Grażyna Myślińska / FORUM

Polityk PO: – Najpierw była pełna entuzjazmu i pewności siebie. Z każdym dniem entuzjazm gasł. Wiedziała, że najpewniej robi rząd na rok. Jeśli jej się nie uda, pogrzebie wyborcze szanse Platformy. Ogromna presja.
Przy formowaniu gabinetu miotała się od ściany do ściany. W końcu na jednym spotkaniu powiedziała: „To nie jest taki rząd, jaki sobie wyobrażałam. To jest taki rząd, żebyśmy się przez ten rok nie zagryźli”.
Już podczas prezentacji gabinetu w auli Politechniki Warszawskiej było widać, że ekipa składa się z ludzi bliskich Ewie Kopacz i takich, do których pani premier odnosi się z dystansem.
Minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk to po prostu „Czarek”, „wielki przyjaciel”, nie dość, że doskonały prawnik, to jeszcze człowiek prawy, który kocha innych ludzi.
A Grzegorz Schetyna? „Jego nie trzeba przedstawiać” – rzuciła chłodno pani premier. Dodała, że były szef MSW, były marszałek Sejmu, były szef sejmowej komisji spraw zagranicznych. I wyjaśniła sens tej nominacji mówiąc, że rok przed wyborami obowiązuje zasada „wszystkie ręce na pokład”.
Wspaniała izolacja
Przeciwnicy mówią, że Schetyna na stanowisku szefa dyplomacji to klęska. Jako szef sejmowej komisji spraw zagranicznych był bierny. Polityka międzynarodowa go nie interesuje. Nawet angielski zna dość słabo.
„W takim momencie? Taki facet? Tylko po to, by sklejać partię? Kompromitacja!” – mówiono. Dlaczego więc się pojawił? Schetyna – tak mówią źródła zbliżone do rządu – miał zawrzeć z Ewą Kopacz układ. Dostaje MSZ, a w zamian nie robi kreciej roboty w partii.
Czy dotrzyma obietnicy? Przeciwnik Schetyny: – Można o nim powiedzieć wiele złego, ale słowa dotrzymuje. Jak się z nim na coś umawiasz, masz to jak w banku.
A po wyborach? – Sytuacji po wyborach układ nie obejmuje – mówi mój rozmówca.
Zwolennicy Schetyny uważają jednak, że były wicepremier poradzi sobie na nowym odcinku. – To brat łata, łapie kontakt z ludźmi. Napije się z każdym wódki i będzie OK – żartuje zaprzyjaźniony z nim poseł.
Angielski? – Trochę mówi, choć oczywiście nie z oksfordzkim akcentem, jak Radek Sikorski.
Inny kolega Schetyny: – Na pewno ma dobre układy na Ukrainie. Robił z nimi Euro 2012. A Ukraina przez najbliższy rok będzie najważniejsza.
Tak opisane przymioty nie wróżą wielkich sukcesów w polityce międzynarodowej, szczególnie w czasach, gdy w dyplomacji wielką rolę odgrywają rozmowy w kuluarach i spotkania dwustronne. Będąc szefem komisji spraw zagranicznych Schetyna nie wykazywał szczególnych talentów w tej dziedzinie. Nie jest dobrym mówcą, kimś, kto bryluje na salonach. Wątpliwe, by nagle się przełamał.
Władza Schetyny w MSZ ma być jednak poważnie ograniczona. De facto z jego kompetencji zostaną wyłączone sprawy związane z Unią Europejską: będzie za nie odpowiadać Rafał Trzaskowski. Odchodzący minister administracji i cyfryzacji, były europoseł, uchodzący za znawcę UE, potwierdza, że ma być doradcą w Kancelarii Premiera i – jak powiedział – ministrem do spraw europejskich.
– Będę pełnił funkcję łącznika między premier Ewą Kopacz a szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem – mówi.
To oznacza, że między Schetyną a Tuskiem będzie obowiązywał stan splendid isolation.
Między spółdzielnią a schetynowcami
Paryż wart był mszy, a ceną za jedność PO jest resort dyplomacji. Układ z grupą Schetyny dopina nominacja Andrzeja Halickiego – jednego z najbardziej znanych posłów związanych z nowym szefem MSZ – na ministra ds. administracji i cyfryzacji.
„Spółdzielnia” Cezarego Grabarczyka dostała mniej, niż oczekiwała. Tak naprawdę liczyli na to, że pognębią frakcję Schetyny, ale Ewa Kopacz rzeczywiście nie chciała ryzykować w roku wyborczym partyjnej wojny. Grabarczyk nie został nawet wicepremierem, a jedynie ministrem sprawiedliwości. To ostatnie stanowisko opuścił Marek Biernacki, który nie bardzo miał ochotę wchodzić do gabinetu Ewy Kopacz.
Inna sprawa, że Grabarczyk chciał zostać marszałkiem Sejmu: długo przy tym obstawał, jednak pani premier postanowiła być twarda. W końcu powiedziała wprost, że innych propozycji niż ministerstwo sprawiedliwości dla niego nie przewiduje, zaś stanowisko marszałka zarezerwowane jest dla Radosława Sikorskiego.
Podobno „spółdzielnia” będzie jeszcze walczyła: tym razem o usunięcie szefa klubu Rafała Grupińskiego, zaprzyjaźnionego ze Schetyną, i zastąpienie go którymś ze spółdzielców.
Ludzie prezydenta
Prezydent Bronisław Komorowski, który już zaapelował o sto dni spokoju dla nowego rządu, może być z niego zadowolony. Po pierwsze, szefem MON, a do tego wicepremierem, został Tomasz Siemoniak. Ten minister ma najlepsze układy z Pałacem Prezydenckim, a poglądy na obronność – zbieżne z poglądami głowy państwa. Obaj się lubią.
Podobnie ma się zresztą sprawa z Grzegorzem Schetyną: i on ma dobre notowania w Pałacu, jest więc wygodny dla prezydenta. Warto przypomnieć, że gdy pojawiły się spekulacje o Jacku Rostowskim, który miał zostać szefem MSZ, prezydent pozwolił sobie na uwagę: stwierdził, że minister spraw zagranicznych powinien mieć doświadczenie w dyplomacji, a tego Rostowskiemu brakuje. W sprawie Schetyny zachował milczenie.
Podobno podczas rozmów z Ewą Kopacz prezydent interesował się także sprawami legislacyjnymi. Dostał m.in. obietnicę, że nowy rząd nie wstrzyma prac nad ustawą o prokuraturze, która ma dyscyplinować śledczych. Prokurator generalny Andrzej Seremet był przeciwny jej uchwalaniu.
– Ciekawe, jaka będzie reakcja prokuratury? – zastanawia się jeden z moich rozmówców z PO. – W rządzie znalazło się kilku bywalców restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Być może niebawem usłyszymy nowe nagrania.
Sprawy wewnętrzne i kwestia kobieca
Z rządu odszedł jeden z najsłynniejszych bywalców „Sowy i Przyjaciół”, czyli Bartłomiej Sienkiewicz – to można było przewidzieć. Nie było powodu, by brać go pod uwagę w nowym rozdaniu. Jest politycznym singlem, nie wniósł do rządu niczego przełomowego i zaliczył potworną wpadkę wizerunkową.
Zastąpi go Teresa Piotrowska, w sprawach wewnętrznych niemająca żadnego doświadczenia. Pochodzi z Tczewa, jest teolożką i historykiem, pracowała też jako katechetka i działała w PAX-ie. Była wojewodą w Bydgoszczy, ale jej województwo zostało zlikwidowane przez reformę samorządową, została więc wiceszefową Urzędu Zamówień Publicznych. Jest posłanką PO. Jej zaletą jest to, że przyjaźni się z Ewą Kopacz.
– Resorty siłowe przypisywane są dziś w Europie silnym kobietom. Piotrowska taka jest – przedstawiała ją pani premier. „Silna kobieta” planowała, że po tej kadencji Sejmu odejdzie na emeryturę, ale na razie zatrzymał ją telefon od koleżanki. Pani premier jest dumna, że w jej gabinecie będzie więcej kobiet niż w gabinecie poprzednika. Oprócz Piotrowskiej zasiadają w nim Joanna Kluzik-Rostkowska, która zostaje w MEN („To połączenie profesjonalizmu i otwartego serca. Edukacja od lat nie była w lepszych rękach” – reklamowała ją pani premier). Inna kobieta to Maria Wasiak: nowa minister infrastruktury i rozwoju regionalnego do tej pory była członkiem zarządu PKP („Chcę dzisiaj Polakom powiedzieć: będziecie jeździć szybciej, wygodniej i po dobrych drogach. Ta drobna, ale jakże energiczna kobieta to zagwarantuje” – chwaliła ją Ewa Kopacz). Na swoich stanowiskach zostają Małgorzata Omilanowska jako minister kultury oraz Lena Kolarska-Bobińska jako minister szkolnictwa wyższego i nauki. Ewa Kopacz także i te kandydatki chwaliła, choć podczas prezentacji pomyliła ich resorty.
Bartosz na zdrowie
Dużym zaskoczeniem jest pozostanie na stanowisku szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza. Ewa Kopacz go nie lubi i tego nie ukrywa. Zostawiła go w resorcie, ale nie omieszkała pokazać, kto tu rządzi.
Znajomy Arłukowicza: – To było klasyczne przeciąganie pod kilem. Bartek czekał na to, co się stanie. Nie rozstawał się z telefonem, ale telefon milczał. Chodził jak struty, był pewny, że straci posadę. Telefon zadzwonił dopiero w środę. Bartek usłyszał, że ma przyjść o osiemnastej do Sejmu, na rozmowę z Kopacz. Poszedł na drżących nogach. Usłyszał krótko, że zostaje na stanowisku.
Źródło w PO: – W sumie to Ewa nie miała wyjścia. Niebawem wchodzą w życie nowe regulacje, tzw. pakiety onkologiczny i kolejkowy. Żeby wszystko się udało, resortem musi kierować ktoś, kto zna sprawę. Takich jest niewielu. Jakub Szulc przeszedł z polityki do biznesu. Wiceministra Sławomira Neumana Kopacz nie ceni jako fachowca. Trzecim jest Arłukowicz.
Kontynuacja i zmiany na gorsze
Resortami, które „należą” do PSL, Ewa Kopacz się nie zajmowała: Janusz Piechociński pozostał wicepremierem i ministrem gospodarki, Marek Sawicki – rolnictwa, a Władysław Kosiniak-Kamysz – pracy i polityki społecznej.
W dużej części rząd Ewy Kopacz to rząd kontynuacji. Działa tu ta sama zasada jak przy wyborze Arłukowicza: – Do wyborów pozostał rok. Nie ma co eksperymentować, wdrażać nowych ludzi w problemy ministerstwa, bo to grozi katastrofą. Niech będzie tak, jak jest, to może uda nam się dojechać do końca – komentuje poseł Platformy.
Nowych ministrów jest tylko pięcioro. Przypomnijmy: Schetyna zastępuje Sikorskiego w MSZ, Grabarczyk Biernackiego w resorcie sprawiedliwości, Halicki Trzaskowskiego w ministerstwie administracji i cyfryzacji, Piotrowska Sienkiewicza w MSW, a Wasiak Bieńkowską w resorcie infrastruktury i rozwoju regionalnego. Nie ma co ukrywać: żadna z tych zmian nie jest zmianą na lepsze. Są one wynikiem układu partyjnego lub towarzyskiego. Gdyby Marek Biernacki zgodził się objąć MSW, Teresa Piotrowska pewnie nadal myślałaby o emeryturze.
Inna liga
Prezentacja ministrów wypadła fatalnie. O każdym z nich pani premier mówiła jakiś ciepły banał. Minister finansów Mateusz Szczurek? „Ja mu zaufałam, Polacy zaufają mu na pewno. To strażnik polskich, naszych, jakże cennych pieniędzy”. Włodzimierz Karpiński, szef resortu skarbu? „Człowiek, którego można nazwać strażnikiem polskiego skarbu”. Maciej Grabowski, zostający w ministerstwie środowiska? „To trudny obszar, więc i potrzeba nam doświadczonego ministra. Ufam w jego mądrość i liczę na sprawne działanie”. Minister sportu Andrzej Biernat to „człowiek, który nie boi się odważnych decyzji, a polski sport odważnych decyzji potrzebuje”. I tak o każdej, i o każdym...
Z odpowiedziami na pytania dziennikarzy premier Kopacz miała znacznie większe kłopoty. Nie potrafiła powiedzieć niczego o programie rządu ani wymienić tego, co jest priorytetem. Odsyłała do exposé, które niebawem wygłosi.
Zapytana o referendum w Szkocji wyraziła zadowolenie z tego, że wygrali unioniści. Po co było to mówić? Nie wiadomo. Popieranie jednej ze stron sporu dziejącego się w zaprzyjaźnionym kraju, w dodatku pełnym polskich emigrantów, to stąpanie po grząskim gruncie. Wystarczyło powiedzieć, że uznaje wyniki demokratycznego referendum.
W odpowiedzi na pytanie, czy wspomożemy Ukraińców bronią, Ewa Kopacz zupełnie się pogubiła. Opowiadała, że jest kobietą i matką: jak widzi kogoś hulającego z bronią, to zamyka się w domu i chroni rodzinę. Co to znaczy? Izolujemy się od problemów sąsiada? Zostawiamy Kijów sam na sam z Putinem? Nie popieramy go? A może tylko tak się Ewie Kopacz chlapnęło? Jak się jest premierem, nie wolno sobie pozwalać na takie rzeczy.
Niektórzy politycy PO patrzyli na ten spektakl z przerażeniem. – Ona ma nas poprowadzić do zwycięstwa? Komunikuje się na poziomie Janusza Piechocińskiego. Mówi dużo słów, ale trudno złapać sens – zrecenzował wystąpienie Ewy Kopacz jej partyjny kolega.
Będzie dobrym premierem? – Była średnim ministrem i średnim marszałkiem Sejmu. A premier to zupełnie inna liga – mówi mój rozmówca.
Ewa Kopacz zaczyna więc źle. Jej rząd nie jest ambitny, ale trudno o ambicje w roku wyborczym. Próbuje godzić partyjne skrzydła, tyle że robi to kosztem jakości rządzenia. Na większe roszady nie miała szans – bo zanim nowi ministrowie nauczyliby się resortów, skończyłaby się ich kadencja. Zanosi się na rząd przetrwania i PR-owskich sztuczek, by zbyt szybko nie roztrwonić wzrostu w sondażach, wynikającego z „efektu Tuska”.
Spadek sondaży będzie oznaczał niepokój w szeregach partii i dodatkowo napędzał już teraz agresywną opozycję – której nie stać na kolejną przegraną.
Dla Ewy Kopacz to będzie trudny rok. Zwłaszcza że jej rząd nie jest rządem jej marzeń.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2014