Czas galerii

27 września rozpoczyna się Warsaw Gallery Weekend. Będzie można sprawdzić, co się dzieje we współczesnej sztuce.

23.09.2013

Czyta się kilka minut

 / Dzięki uprzejmości Galerii Leto
/ Dzięki uprzejmości Galerii Leto

Warszawski weekend galerii jest organizowany w tym roku po raz trzeci. To największa i najważniejsza tego typu impreza w Polsce. Przed rokiem można było zobaczyć świetne wystawy przygotowywane z tej okazji, m.in. Christiana Tomaszewskiego w Le Guern, Kitty Kraus w Fundacji Galerii Foksal czy Grzegorza Sztwiertni w Galerii m². Po raz pierwszy w Polsce zaprezentowano też gigantyczny autoportret-balon Pawła Althamera, powstały dla Foundazione Trussardi. Jednak ważniejszy od poszczególnych, nawet najlepszych ekspozycji jest inny fenomen: publiczność. W ciągu trzech dni ulicami Warszawy przemieszcza się tłum, prawdziwie ciekawy tego, co tworzą współcześni artyści.

WIELE NAS...

Oto święto galerii – prywatnych, ale także prowadzonych przez fundacje czy stowarzyszenia. Bardzo różnych. Łączy je funkcjonowanie na rynku sztuki. Nie tak dawno takie galerie kojarzyły się raczej ze sklepami odziedziczonymi po PRL-u niż poważnymi miejscami zajmującymi się sztuką (bo to była domena instytucji publicznych). Do wyjątków należały dwie galerie krakowskie: powstały w 1985 r. Zderzak (początkowo nie prowadził działalności komercyjnej) oraz stworzona w 1989 r. Starmach Gallery. Trudno przecenić znaczenie obu z nich dla życia artystycznego lat 90. To one zaczęły budować zręby rynku sztuki w Polsce.

Zmiana nastąpiła na początku obecnego stulecia. Wtedy rozpoczęły w Warszawie działalność Raster i Fundacja Galerii Foksal (FGF). Przyjęły wyraziste strategie, koncentrując się na szukaniu nowych zjawisk oraz promocji w świecie młodych artystów z Polski. FGF szybko wypracowała silną pozycję w obiegu międzynarodowym. Raster zaś szukał sposobu na docieranie do młodszego krajowego odbiorcy i oswajanie go ze współczesną twórczością. Łączył klasyczną działalność galeryjną ze świetlicą artystyczną, miejscem spotkań i dyskusji. Co prawda jakiś czas temu porzucił lokal w mocno zaniedbanej śródmiejskiej kamienicy i dziś funkcjonuje w warunkach pozwalających na organizację profesjonalnych wystaw, ale hybrydyczność jego działań w pierwszym okresie stała się punktem odniesienia i znakiem wyróżniającym wiele nowych inicjatyw galeryjnych, które stają się małymi centrami kultury. W ostatnich latach mamy do czynienia wręcz z wysypem nowych galerii. Podawane są różne liczby. Mówi się o nawet stu (w całej Polsce, ale przede wszystkim w Warszawie), chociaż brakuje wiarygodnych statystyk.

Szefujący FGF Andrzej Przywara podkreśla ogromny entuzjazm towarzyszący ich powstawaniu, zwłaszcza w Warszawie. – To w stolicy jest wielkomiejska publiczność – tłumaczy przyczyny tego entuzjazmu. I dodaje: – Jest też publiczność międzynarodowa. Rodzi się wreszcie profesjonalny rynek.

Łukasz Gorczyca – współtwórca Rastra – mówi natomiast: – Mam wreszcie poczucie małej stabilizacji, galerie zostały zaakceptowane jako naturalny element życia artystycznego.

Przywara zwraca uwagę na jeszcze jeden fenomen: – Życie artystyczne jest coraz bardziej różnorodne, więc nie ma już jednego ośrodka opinii, formułowania ocen. Są galerie generacyjne, skupione na promocji swoich rówieśników. Inne kierują się raczej podobieństwami wyborów artystycznych, mniej znaczenia przykładając do rocznikowych powinowactw. Chociaż od kilku lat szczególna uwaga jest skupiona na młodych twórcach, to coraz częściej dostrzega się starsze pokolenie. Pojawiają się galerie specjalistyczne, jak Fundacja Archeologii Fotografii, opiekująca się dorobkiem wybitnych fotografów (m.in. Zofii Chomętowskiej i Wojciecha Zamecznika), czy Czułość – jedno z najciekawszych miejsc powstałych w ostatnich latach – promująca młodych twórców eksperymentujących z fotografią.

Większość galerii cechują autorski charakter i profesjonalizacja obsługi zarówno artystów, jak i kupujących. Uwagę poświęcają przede wszystkim sztuce powstałej w Polsce, co z czasem może prowadzić do prowincjonalizacji. Większość galerii łączy jeszcze jedno: działają w Warszawie. Kraków nadal pozostaje miastem Zderzaka i Starmach Gallery. Przez chwilę ciekawym miejscem stał się Poznań, gdzie wraz z pojawieniem się grupy młodych artystów – nie tylko z grupy PENERSTWO – zaczęły działać też nowe galerie sztuki. Cóż z tego, skoro najciekawsze z nich – Starter, Stereo – przeniosły się do stolicy? W tym roku dołączył do nich Dawid Radziszewski, współtwórca Psa, kolejnego ważnego miejsca na poznańskiej mapie sztuki. Swój krok tłumaczył przede wszystkim siłą warszawskiego rynku.

Owa centralizacja sceny galeryjnej – zwraca uwagę Łukasz Gorczyca – jest pochodną trwającej od wielu dekad centralistycznej polityki państwowej. Tu jest największy przepływ krajowych i międzynarodowych gości i tu jest najwięcej pieniędzy. Dziwię się, że Poznań, tak zamożne i bogate w kolekcjonerów miasto, nie był zainteresowany inwestowaniem w zdolne, młode lokalne siły.

To rzeczywiście może dziwić, ale też żadne z polskich miast nie pokusiło się o przygotowanie długofalowej polityki wspierania galerii, nie dostrzegając ich tak kulturotwórczego, jak i ekonomicznego potencjału.

RYNEK, WRESZCIE

Liczba galerii powstałych w ostatnich latach może świadczyć nie tylko o zmianach, jakie zaszły w ostatniej dekadzie w polskim świecie artystycznym, ale też o powstaniu rynku sztuki. Dzisiaj trudno już narzekać, że on nie istnieje. Raczej – na co zwraca uwagę Gorczyca – można mówić o nadmiernej fascynacji tzw. „inwestowaniem w sztukę”.

Przy okazji ubiegłorocznego weekendu galerii firma Wealth Solutions dokonała pierwszej w Polsce analizy tzw. pierwotnego rynku sztuki (niestety w tym roku nie powtórzono tego badania). Nie przepytano wszystkich galerii, ale wyniki i tak są wiele mówiące. W sezonie 2011/2012 sprzedano ok. 400 prac za kwotę ok. 5,4 mln zł. Wartość sprzedaży wzrosła w porównaniu z poprzednim sezonem o 25 proc. Jak podkreślają autorzy raportu „Rynek sztuki 2012” – obecny stan jest porównywalny z rokiem 2008, czyli wróciliśmy do poziomu sprzed kryzysu. Wstępnie – nie mając pewnych danych – zasobność rynku szacowano na 65 do 70 mln zł. Podkreślano też, że sztuka tworzona po 1945 r. budzi coraz większe zainteresowanie. Jednak – z drugiej strony – wśród 10 najdroższych obrazów sprzedanych w Polsce nie ma ani jednego namalowanego po 1945 r. (w przypadku rynku globalnego aż połowa dzieł z pierwszej dziesiątki powstała po II wojnie światowej!).

Osiągnięta przez warszawskie galerie kwota 5,4 mln zł budzi więc szacunek, ale nie oszałamia. Jak zauważa Jakub Banasiak na łamach magazynu „Szum”, owa kwota to „imię rynku sztuki współczesnej działającego w peryferyjnym polu”. I dodaje: „to przecież suma, którą trzeba wydać na jeden obraz Neo Raucha, artysty z NRD-owskiego Lipska”. Zapytany o przyczyny takiej sytuacji odpowiada: „Brak nowych kolekcjonerów, a szerzej – stabilnej klasy średniej, która kumuluje swój kapitał kulturowy od pokoleń. Wskutek radykalnych zmian w strukturze tkanki społecznej po II wojnie, a po 1989 r. takiego, a nie innego modelu transformacji ustrojowej, można mówić co najwyżej o kiełkującej klasie średniej. I ta genealogia odbija się w jej gustach artystycznych i aspiracjach kulturalnych, a w konsekwencji – na portfelach galerzystów”.

Sami galerzyści w przywoływanym już badaniu wśród czynników najmocniej ograniczających lub zagrażających rozwojowi rynku sztuki w Polsce wymieniali przede wszystkim brak wystarczającej edukacji oraz wiedzy o sztuce i rynku sztuki, a także spekulacje i brak standardów na rynku aukcyjnym. Jednak tym, co może pozytywnie wpłynąć na rozwój rynku sztuki, co niemalże zgodnie podkreślają wszyscy, są zmiany prawne, w tym wprowadzenie przejrzystych ulg podatkowych przy zakupie dzieł sztuki oraz obniżenie stawki VAT. Pytanie o odbiorcę i kompletacje kulturowe jest odsuwane na plan dalszy, jakby prowadzący galerie nie bardzo wierzyli w możliwość zmiany społecznych postaw wobec sztuki.

Pozostaje pytanie o tych, którzy odwiedzają galerie, przede wszystkim o kupujących. Według tego samego badania 60 proc. stanowią klienci z Polski, a 40 proc. – z zagranicy. Mówi się także o 100-150 osobach zbierających sztukę w Polsce, chociaż ta liczba nigdy nie została zweryfikowana. Kim są polscy kolekcjonerzy?

– Niewielką część stanowią bogacze – podkreśla Piotr Bazylko, kolekcjoner oraz współautor wpływowego blogu ArtBazaar, poświęconego rynkowi sztuki najnowszej. – Większość z nich to osoby dobrze zarabiające, czy to w zachodnich firmach na kierowniczych stanowiskach, czy też prowadzący własny biznes. Często są to osoby koło czterdziestki, które zaczęły kolekcjonować mniej więcej z powstaniem pierwszych komercyjnych warszawskich galerii. Są też pasjonaci. Znam takich, którzy kupują sztukę nawet za cenę kupienia większego mieszkania, choć i tak nie mają gdzie jej eksponować. Na pewno kolekcjonowanie w Polsce pozbawione jest tego blichtru, który roztaczają bogacze ze świata zachodniego.

SZTUKA PRZEDE WSZYSTKIM

Biznes biznesem – Warsaw Gallery Weekend to jednak przede wszystkim okazja zobaczenia sztuki. W tym roku swoje podwoje otworzy aż 21 galerii. Dobrze znane i te, które niedawno rozpoczęły swoją działalność: Aleksander Bruno, Fundacja Arton, Lookout Gallery, Pola Magnetyczne. Będzie można obejrzeć klasyków, w tym ważne postaci polskiej neoawangardy: Natalię LL (lokal_30 ) i Jana Świdzińskiego (Arton), ale także Zbigniewa Dłubaka (Fundacja Archeologii Fotografii) i Alinę Szapocznikow (Aleksander Bruno). Są zaplanowane wystawy ciekawszych reprezentantów średniego pokolenia: Cezarego Bodzianowskiego (FGF) i Oskara Dawickiego (Raster), ale też najmłodszej generacji, m.in. Tomasza Kowalskiego (Galeria Dawid Radziszewski) czy Bownika (Starter). Nie zabraknie pokazów bardziej problemowych, jak przygotowany przez Piktogram intrygujący „Psychopapier”, zbierający prace pochodzące z lat 80. ubiegłego stulecia, m.in. Ryszarda Grzyba, Zbigniewa Libery i grupy Luxus. Jeżeli jednak ktoś w dniach 27-29 września nie dotrze do Warszawy, to większość wystaw będzie można zobaczyć przez cały październik. Warto skorzystać z dobrego czasu, jaki nastał dla galerii.


Warsaw Gallery Weekend, Warszawa, 27-29 września 2013 r. Więcej informacji: www.warsawgalleryweekend.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013