Covidowe paszporty niezgody

Szwajcaria to jedyny kraj na świecie, w którym obywatele głosują w sprawie państwowych obostrzeń związanych z pandemią. Sprzeciw wybrzmiewa donośnie jak alpejski dzwon.

06.12.2021

Czyta się kilka minut

Protesty przeciw restrykcjom wspierają „wolnościowi trychlerzy”: grupa odwołująca się do ludowych tradycji i szwajcarskich mitów założycielskich, której symbolem jest krowi dzwon. Na zdjęciu: trychlerzy przed parlamentem w Bernie, 23 października 2021 r. / FABRICE COFFRINI / AFP
Protesty przeciw restrykcjom wspierają „wolnościowi trychlerzy”: grupa odwołująca się do ludowych tradycji i szwajcarskich mitów założycielskich, której symbolem jest krowi dzwon. Na zdjęciu: trychlerzy przed parlamentem w Bernie, 23 października 2021 r. / FABRICE COFFRINI / AFP

Ósmy listopada. Do ogólnokrajowego referendum w sprawie tzw. ustawy covidowej pozostały niespełna trzy tygodnie.

Szwajcaria ma problem: odsetek osób zaszczepionych należy tu do najniższych wśród krajów Europy Zachodniej: tego dnia, 8 listopada, w pełni zaszczepione jest tylko 64,8 proc. populacji. Rząd przystępuje do ofensywy i ogłasza Narodowy Tydzień Szczepień. Ma być drogo i z rozmachem. Cel: zmobilizować opieszałych i przekonać wakcynacyjnych sceptyków.

Tymczasem liczba nowych zachorowań i hospitalizacji znowu zaczyna rosnąć.

Pączek za zastrzyk

W przestronnej hali Dworca Głównego w Zurychu, największego dworca kolejowego w Szwajcarii, w dwa dni wyrasta Impfdorf, „wioska szczepień”.

W środku atmosfera bardziej przypomina świąteczny jarmark niż sterylne laboratorium. Nagrodą za podbicie szczepiennych statystyk jest gorąca kawa i pączek z marmoladą, a na większy głód – tradycyjne danie z serem raclette. Jednak listopadowy chłód sprawia, że chętni do szczepień ustawiają się w kolejce dość niemrawo. Tłumów nie ma.

W niewielkiej odległości od „wioski”, z poziomu kawiarnianego stolika, ludziom zbierającym się na zuryskim dworcu przygląda się mężczyzna w kapeluszu. „Nie sypiam z zaszczepionymi” – napis na nakryciu głowy mężczyzny przyciąga wzrok. Właściciel kapelusza grzeje się pod jednym z koców zostawionych na oparciu krzeseł przez gościnnych restauratorów.

Aura coraz mniej sprzyja niezaszczepionym. Mimo to tylko nieliczni sięgnęli po wyciągniętą przez państwo rękę ze strzykawką i darmowym poczęstunkiem. Przez trzy dni z usług dworcowego punktu szczepień skorzystało niespełna 800 osób. Budżet kampanii w skali całego kraju wyniósł 100 mln franków.

W poniedziałek 29 listopada w pełni zaszczepione było 65,9 proc. szwajcarskiej populacji.

Narciarzy chętnie witamy

Właściwie przez cały czas trwania pandemii Szwajcaria jawiła się jako „wyspa wolności” na mapie Europy. Potwierdza to Oxford Stringency Index – wskaźnik mierzący poziom restrykcyjności państw, jeśli chodzi o obostrzenia mające powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa (jak zakaz podróżowania czy zamknięcie szkół).

Szwajcaria późno wprowadziła choćby powszechny obowiązek noszenia maseczek, a dużą decyzyjność, jeśli chodzi o konkretne regulacje, miały poszczególne kantony, tworzące szwajcarską federację.

Kiedy więc ubiegłej zimy Austriacy i Włosi zamknęli granice dla turystów, hotele w szwajcarskich kurortach wciąż przyjmowały z otwartymi ramionami narciarzy (i ich portfele).

Rząd przez długi czas stawiał na indywidualną odpowiedzialność – każdy miał odpowiadać za siebie. Gdy pojawiła się powszechnie dostępna szczepionka, politycy zapewniali obywateli, że nie ma mowy o przymusie jej przyjmowania. A w Szwajcarii obywatele zazwyczaj ufają politykom.

Referendum w czas pandemii

Po tegorocznym lecie, zimnym i mokrym, w państwowej retoryce nastąpił jednak zwrot. W połowie września w całym kraju wprowadzono obowiązek tzw. certyfikatów covidowych. Odtąd do restauracji, kina, teatru czy klubu mogą wejść wyłącznie osoby legitymujące się paszportami, wydawanymi zgodnie z zasadą 3G. Przepustka do normalności należy się więc osobom zaszczepionym (niem. geimpft), ozdrowieńcom (genesen) oraz osobom z negatywnym wynikiem testu na covid (getestet). Przy czym od października za testy trzeba płacić z własnej kieszeni. Jednorazowy koszt to minimum 20 franków (równowartość ok. 90 złotych).

Dopóki jesień rozpieszczała łagodnymi temperaturami, zahartowanym Szwajcarom nie przeszkadzało spędzanie czasu w restauracyjnych ogródkach. Ale im zimniej stawało się na zewnątrz, tym silniej rósł społeczny opór przeciwko paszportom covidowym.

Podstawą prawną do ich wprowadzenia była nowelizacja tzw. ustawy covidowej, która reguluje również zasady finansowego wsparcia państwa dla różnych obszarów gospodarki czy działania tzw. systemu contact tracing (monitorowania kontaktów zakażonych). Ustawy, która od początku budziła w kraju kontrowersje.

W efekcie Szwajcarzy, chętnie korzystający z narzędzi demokracji bezpośredniej, nawet w kryzysie epidemicznym nie dali sobie odebrać prawa do samostanowienia. Referendum, które rozpisano na niedzielę 28 listopada, miało być już drugim takim głosowaniem z inicjatywy przeciwników wprowadzonych przepisów. Poprzednio, w czerwcu, ustawę covidową poparło ponad 60 proc. głosujących.

Ale przegłosowana mniejszość nie dała za wygraną.

Ciężka próba dla kultury konsensu

W okresie poprzedzającym listopadowe referendum Szwajcarzy zaczęli coraz chętniej wychodzić na ulice, protestując przeciw – jak mówili – przymusowi szczepień wprowadzanemu tylnymi drzwiami.

Choć rok 2021 jeszcze się nie skończył, to już wiadomo, że będzie on rekordowy, jeśli chodzi o liczbę organizowanych w całym kraju demonstracji. Na marszach, także tych bez pozwolenia, gromadziły się tysiące ludzi. Policjanci w pancernych wozach, pełnym rynsztunku i z ostrą bronią – to w spokojnym i stabilnym politycznie kraju dotychczas nie był codzienny widok. Podobnie jak politycy przemieszczający się w towarzystwie ochroniarzy.

Ale sytuacja daleko odbiegła od codzienności. Szczepienna opieszałość Szwajcarów szła w parze ze zorganizowanym sprzeciwem wobec covidowej polityki rządu. To ciężka próba dla tradycyjnej helweckiej kultury konsensusu.

– W naszym kraju, w którym współ- decyduje się właściwie o wszystkim – w odróżnieniu od innych liberalnych demokracji, gdzie ustawy są po prostu serwowane – obywatele są wyjątkowo wyczuleni na ograniczanie swobód w imię społecznej solidarności. Pytają: gdzie jest granica między solidarnością a wolnością? A ponieważ tej jasno wyznaczyć się nie da, wokół tematu toczą się społeczne dyskusje – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem” Katja Rost, profesorka nauk społecznych Uniwersytetu w Zurychu.

Krytyka covidowych certyfikatów zdaje się płynąć w poprzek tradycyjnych w Szwajcarii linii społecznych podziałów. – Mówimy o znacznej części społeczeństwa, a nie o kilku prawicowych outsiderach. Szczepienia i ustawa covidowa są tylko symbolami tych protestów, w których chodzi o znacznie większe rzeczy. Ludzie mają za złe elitom, że podejmują decyzje bez odpowiedniej komunikacji i patrzenia szerzej na społeczeństwo. Czują się, jakby dostali po głowie. Teraz biorą odwet – uważa Katja Rost.

Kampania sprzeciwu

Do dyskusji włącza się młodzież, akademicy, lewicowi politycy i ludzie kultury. W kantonie Bazylea-Okręg zawiązuje się ponadpartyjny komitet przeciwny rozszerzeniu ustawy covidowej. Choć inicjatorzy wywodzą się z przeróżnych środowisk, łączy ich przekonanie, że covidowe paszporty dzielą Szwajcarów, a rząd, wykorzystując pandemię, zyskuje coraz większą kontrolę nad obywatelami.

„Certyfikat nie jest rozwiązaniem tego kryzysu, ponieważ daje wolność tylko części społeczeństwa. W dodatku jest to wolność iluzoryczna, bo obwarowana konkretnymi wymogami i warunkami” – przekonuje w telewizji Telebasel Laura Grazioli, wiceprezydentka lokalnych struktur Partii Zielonych. To „zielony” głos, który idzie pod prąd: Partia Zielonych rekomenduje, aby w referendum poprzeć ustawę covidową.

W kampanię przeciwko certyfikatom i zasadzie 3G angażuje się także Sibylle Berg, znana pisarka, w 2019 r. wyróżniona Szwajcarską Nagrodą Literacką za powieść „GRM. Brainfuck”. Berg, która w październiku 2021 r. znalazła się na pierwszym miejscu rankingu „50 najważniejszych intelektualistów w Szwajcarii”, porównuje działania państwa do orwellowskiej antyutopii.

„Ten rodzaj poświadczenia na temat stanu zdrowia może być podstawą do stworzenia infrastruktury dla totalnej inwigilacji. Moim zdaniem to może być pierwszy krok do dystopii” – mówi Berg w wywiadzie dla największego szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung”.

Miarka się przebrała

W ostatnich miesiącach z zakamarków społecznego teatru zaczynają wyłaniać się i wstępować na estradę kolejni aktorzy antyrządowego spektaklu obywatelskiego. „Bojownicy o wolność” – jak sami siebie nazywają.

Jedną z najbardziej radykalnych twarzy tego ruchu oporu przeciw polityce rządu jest Nicolas A. Rimoldi: 26-latek z Lucerny do niedawna działał w młodzieżówce Radykalno-Demokratycznej Partii Szwajcarii (FDP). Kiedy partia poparła covidowe obostrzenia, znalazł sobie nową scenę i stanął na czele stowarzyszenia Mass-Voll (skrót z niem.: Das Mass ist voll – Miarka się przebrała).

„Kto popiera certyfikat covidowy, opowiada się za faszyzmem” – Rimoldi nie przebiera w słowach. Jego zwolennicy (na Instagramie stowarzyszenie ma ponad 16 tys. obserwujących) w internetowych komunikatorach grożą samosądem na politykach i dziennikarzach. Sam Rimoldi w swoich wypowiedziach nawiązuje do ruchu QAnon (popularnych w USA środowisk szerzących globalne teorie spiskowe), a politykę szwajcarskiego rządu porównuje do działań narodowych socjalistów. Mass-Voll bierze udział w antyrządowych demonstracjach i popiera wszelkie akty sprzeciwu wobec pandemicznych obostrzeń.

Z historią w tle

Najgłośniejszy z nich ma miejsce w alpejskim kurorcie Zermatt, nad którym wznosi się symbol Szwajcarii – góra Matterhorn. Właściciel jednej z restauracji postanawia ignorować przepisy i ogłosza swój lokal „fioletową strefą” (kolor ten jest symbolem ruchów „wolnościowych”), z wstępem dla wszystkich gości, także tych bez certyfikatów. Policja nakazuje zamknąć lokal, restaurator i tak go otwiera. W końcu przed restauracją stają betonowe bloki, a buntownik ląduje w areszcie i obwołuje się więźniem politycznym. Rimoldi i jego zwolennicy natychmiast pojawiają się na miejscu.

Za restauratorem murem stają inni aktorzy antyrządowych występów. Także ci sięgający do samych korzeni Helweckiej Federacji.

Uginający się nie tylko pod ciężarem słowa „wolność”, ale i pod dzierżonymi na barkach 10-kilogramowymi dzwonami, tzw. wolnościowi trychlerzy (Freiheitstrychler) to grupa odwołująca się do ludowych tradycji i szwajcarskich mitów założycielskich. Czują się spadkobiercami helweckiego bohatera narodowego Wilhelma Tella. Tak jak on, według średniowiecznej legendy, nie ukłonił się przed kapeluszem habsburskiego zarządcy, tak i oni nie zamierzają ugiąć się przed „dyktatorami” w postaci ministra zdrowia i grona jego doradców.

Na symbol swojego ruchu wybrali krowi dzwon (ten zawieszany kiedyś na szyi zwierzęcia, aby łatwiej było je znaleźć na hali) i alpejską szarotkę. A sprzeciw wobec polityki rządu manifestują widowiskowo, w nocnych marszach z pochodniami w całym kraju. Choć podkreślają swoją ponadpartyjność, nie przeszkadza im to flirtować z populistyczną Szwajcarską Partią Ludową (SVP). Ugrupowaniem, które jako najsilniejsze w parlamencie ma dwóch przedstawicieli w rządzie, przeciwko decyzjom którego trychlerzy przecież z zapałem protestują.

38 procent

Na tydzień przed listopadowym referendum plakaty nawołujące do odrzucenia ustawy covidowej są wszędzie, a ulotki wylewają się ze skrzynek pocztowych (większość Szwajcarów głosuje korespondencyjnie). To w kraju temat numer jeden, niemal całkowicie zdominowany przez obóz będący na „nie”. Potem pojawią się szacunki, że kampania przeciwników ustawy kosztowała dziewięć razy więcej niż działania jej zwolenników.

W referendalną niedzielę w Zurychu do urn ustawiają się kolejki. Przed urzędem miasta widać głównie młodych ludzi.

Frekwencja okazuje się czwartą najwyższą w historii szwajcarskiej demokracji bezpośredniej (czyli od 1971 r., tj. od kiedy na poziomie federalnym głosują też kobiety). Większość obywateli – dokładnie 62 proc. – popiera ustawę covidową, dając tym samym, po raz drugi, wyraz zaufania wobec rządu. „Przegrani muszą zaakceptować wyniki referendum. Na złość, nienawiść i groźby nie ma w Szwajcarii miejsca” – komentuje wynik minister zdrowia Alain Berset.

Na reakcję przegranych nie trzeba długo czekać. Mass-Voll informuje, że nie uznaje wyniku referendum za wiążący. Trychlerzy gratulują Nicolasowi Rimoldiemu, że zmobilizował młodzież: w grupie wiekowej poniżej 35 lat aż 56 proc. odrzuciło ustawę covidową.

W demokracji bezpośredniej zdanie większości powinno kończyć dyskusję, ale 1,3 mln Szwajcarek i Szwajcarów (38 proc. głosujących na „nie”) to mniejszość, którą trudno zignorować. – Mamy jasno udokumentowaną wolę obywateli. Czy przez to rozłam w społeczeństwie jest mniejszy? Nie. Głosy sprzeciwu wciąż istnieją. Pandemia trwa i wchodzi w kolejne fazy, a wraz z nią także potrzeba dyskusji – uważa Katja Rost. – Temat, który prawie od dwóch lat dominuje naszą codzienność, głęboko wniknął w substancję społeczną. Ludzie czują się nim coraz bardziej zmęczeni i istnieje prawdo- podobieństwo, że grono przeciwników obostrzeń raczej będzie rosło, niż malało.

Dzwony nie zamilkną

Jaka może być recepta na ten społeczny rozłam? – Pandemia musiałaby się skończyć, ale przede wszystkim w naszych głowach. Gdyby udało się jasno zakomunikować, że to nie jest przejściowy kryzys, lecz stan permanentny, w którym musimy żyć, być może powoli zwrócilibyśmy się w kierunku innych tematów. Dwa spolaryzowane obozy z czasem by się rozeszły – mówi „Tygodnikowi” Katja Rost.

Tylko że w sytuacji, gdy Europa pogrążona jest w czwartej fali wywołanej przez wariant Delta, a na kontynencie pojawiły się już przypadki nowego wariantu Omikron, raczej trudno będzie o inne tematy. Pandemiczne zmęczenie jednych osłabia, dla innych zaś jest szansą, aby zaistnieć. Dzwony trychlerów nie milkną.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2021