Cnoty prywatne: współczucie

Wszystkich cnót prywatnych musimy się uczyć, jednak współczucia trzeba się uczyć przez całe życie i bardzo często nie w pełni się nam to udaje. Współczucie bowiem wymaga empatii, czyli zrozumienia cudzych uczuć, a nawet zdolności ich odczuwania.

03.03.2006

Czyta się kilka minut

Jest to trudne, a ponadto wymaga takiego stosunku do drugiego człowieka, kiedy to nie myślimy o sobie, tylko o nim, nie porównujemy, choćby podświadomie, naszych sytuacji, a jedynie staramy się ogarnąć, pojąć, w jakiej sytuacji, w jakim stanie jest ten drugi. Nie kierujemy się też żadnymi innymi informacjami ani przesłankami. Kiedy widzimy człowieka biednego, możemy mu współczuć tylko wtedy, kiedy nie będziemy się zastanawiali, dlaczego jest biedny. Jeżeli bowiem uruchomimy racjonalną analizę, to wkrótce wytłumaczymy sobie, że tak naprawdę stał się biedny, bo nie pracował, bo jest głupi, bo pił, więc dlaczego właściwie mielibyśmy mu współczuć, skoro sam sobie jest winien.

Dlatego prawdziwe współczucie jest bezwarunkowe i bezkrytyczne. Bardzo trudno jest w codziennym życiu stan taki osiągnąć. Przez lata krytykowano - nie bez racji - skrajne poglądy liberalne głoszące, że każdy jest kowalem swojego losu, a w wolnym społeczeństwie każdy ma równe szanse i jeżeli nie wykorzystał swoich szans, to tylko jego wina. A zatem ludzie biedni są sami sobie winni, a ludzie bogaci stali się bogatymi dzięki swoim umiejętnościom korzystania z okazji, jakie stwarza wolnokonkurencyjna gospodarka. Taką postawę słusznie krytykował Kościół już w XIX wieku, czynił to jednak przez dziesięciolecia w sposób nieumiejętny i często nietrafny. Nie możemy bowiem - wobec oczywistego faktu, że ludzie są nierówni - domagać się, żeby ci, którym się udało poprzestawali na filantropii, czyli załatwiali sprawę współczucia w sposób instytucjonalny.

Problem bowiem polega na tym, że prawdziwe współczucie zawsze ma charakter konkretny. Nie współczujemy wyzyskiwanej klasie, lecz żyjącej w nędzy rodzinie, nie wszystkim porzuconym przez ukochanych, lecz naszemu przyjacielowi. Nie możemy współczuć światu lub wielkim grupom ludzkości, bo w tym przypadku empatia jest niemożliwa. Możemy zdawać sobie sprawę i reagować na masowe nieszczęścia, ale to jest zupełnie co innego niż współczucie, chociaż bywa równie ważne.

Współczucie wymaga pewnego poziomu kultury osobistej, poziomu który jest dostępny dla każdego, ale nie wszyscy chcą się na tyle doskonalić, by go osiągnąć. Ileż to znamy przypadków zimnego i bezwzględnego traktowania ludzi starszych przez ich najbliższych! Nie wynika to z podłości, ale z braku zdolności do współczucia. Ten, kto do realizacji cnoty współczucia nie jest zdolny, jest ułomny. Brak mu tych ludzkich cech, które wynikają z poczucia moralnego. Współczucie nie jest cnotą, do której realizacji wzywa tylko religia, wzywa do niej także właśnie nasz odruch moralny, mimo że czasem jest to bardzo trudne. Skrzywdzeni i poniżeni są bowiem niemal z reguły nieestetyczni, a ponadto, kiedy komuś okazujemy współczucie, powinniśmy starać się nie naruszyć jego szacunku do samego siebie. A więc najpierw nie bardzo nam się chce współczuć, tak jak nie marzymy o tym, żeby przy stole wigilijnym - chociaż stawiamy dodatkowy talerz - pojawił się bezdomny włóczęga, a poza tym okazywanie współczucia wymaga wyjątkowego taktu.

Najczęściej - i to niemal z obowiązku - okazujemy współczucie temu, komu umarł ktoś bliski, ale nawet w takiej sytuacji warto pamiętać o umiarze, szacunku i empatii. A wreszcie bardzo ważne jest, by ze współczucia jako aktu jednorazowego i konkretnego nie czynić reguły czy rytuału. Wiem, że wtedy jest łatwiej, ale przecież, jak już mówiłem, cnota współczucia jest trudna. Dlatego współczucia trzeba uczyć i uczyć się od dziecka, czyli trzeba cudze nieszczęście traktować nie przez analogię do tego, co mogłoby się nam przydarzyć, lecz jako fakt dotyczący drugiego człowieka. I to właśnie tego konkretnego, drugiego człowieka. Trzeba wyjść poza swój świat, trzeba zapomnieć o sobie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2006