Ciemniejsze ścieżki

Proza Nowickiego przypomina gęsty, ciemny potok słów, postaci i zdarzeń, które bezlitośnie obmywają czytelnika, wypłukując spod jego nóg resztki stałego gruntu.

09.12.2019

Czyta się kilka minut

 /
/

Dromomania to przypadłość dziwna i przerażająca. Cierpiący na nią potrafią przemieszczać się bez świadomości wiele kilometrów, czasem przez całe kontynenty, budząc się nagle w obcym miejscu – zagubieni, wystraszeni i pozbawieni pamięci. To przypadłość dziwna również dlatego, że odmówiono jej należytego miejsca w naukowych klasyfikacjach chorób. Na początku XX wieku uznana za romantyczne z ducha dziwadło, dziś raczej uchodzi za metaforę, a w najlepszym razie za nieprecyzyjny czy też potoczny opis innych, lepiej udokumentowanych schorzeń natury psychologicznej czy neurologicznej. Nic więc dziwnego, że dromomania, a także jej synonimy: drapetomania czy poriomania, opuściwszy krainę stabilnych pojęć medycznych, stały się figurami egzystencjalnymi, metaforami opisującymi trudno uchwytną kondycję człowieka, czującego bolesny przymus ciągłego przemieszczania się.

Dlatego też nie o precyzyjną psycho-fizyczną epikryzę w „Cieśninach” chodzi. Więcej, proza Nowickiego jest jak najdalsza od chłodnej, rzeczowej analizy. Przypomina raczej gęsty, ciemny potok słów, postaci i zdarzeń, które bezlitośnie obmywają czytelnika, wypłukując spod jego nóg resztki stałego gruntu. A jeśli już o nogach mowa – jest to u cierpiących na przymus włóczęgi kluczowa część ciała. Bohaterowie książki Nowickiego, wbrew swojej woli, zredukowani zostają wyłącznie do nóg. Błądzą bez celu po świecie, zdzierają bez litości i opamiętania kolejne pary butów. A jedynym materialnym zapisem tej odbywającej się poza pamięcią wędrówki pozostaje stopień zużycia zelówek. Dromomania bowiem zakłóca chronologię doświadczenia, szatkuje życie na serię niepowiązanych ze sobą epizodów. A co znajduje w oddzielających je wyrwach? Czarną, wymykającą się słowom ciecz, o której mimo wszystko Nowicki próbuje nam opowiedzieć.

Ostatnimi czasy w cenie są książki o podróżowaniu. Czasem ktoś jedzie na koniec świata, kiedy indziej idzie tylko kilka ulic dalej. Skala odległości i egzotyki bywa różna, cel jednak pozostaje ten sam – opowiedzieć historię ze swojej wyprawy. O takich książkach czasem mówi się przy pomocy nieco wyświechtanej formułki „autor zabiera nas do...”. W tym przypadku jednak trudno powiedzieć, gdzie właściwie zabiera nas Nowicki. Czy to w ogóle jest jakieś miejsce? Owszem, pojawiają się geograficzne nazwy własne, przewija się Tanger i Stambuł, także Paryż i inne europejskie miasta, ale poza tym faktografii tu niewiele. Przed naszymi oczami przewijają się raczej nieskończone krajobrazy jakiejś mrocznej nie-do- -przestrzeni, miejsca niedookreślone i nieustrukturyzowane, które bardziej cechuje ciemna potencjalność niż klarowna konkretność. Wąski obszar między jednym a drugim lądem – cieśnina właśnie, której nie da się przejść suchą stopą.

Albo jeszcze inna metafora – bohaterowie Nowickiego poruszają się tunelami, w których niewiele widać. Dlatego też ze swoich wędrówek przywożą jedynie okruchy, wyrwane z kontekstu i pozbawione wartości szczegóły. Nie da się z nich ulepić barwnych i wciągających historii, w ogóle niewiele da się o nich opowiedzieć. Można jedynie gorączkowo szukać kolejnych porównań i metonimii, miejsc i stanów podobnych, dających choćby mgliste wyobrażenie o nieuchwytnej istocie rzeczy. Dlatego „Cieśniny” to potoki słów spływające ze wszystkich stron – wątłe nitki fabularne rwą się, napotkane przypadkowo postaci opowiadają chaotyczne historie, co chwila przerywając sobie nawzajem i gubiąc wątek.

Rewersem uszkodzonej pamięci, która nie potrafi już dłużej w sensowny sposób filtrować rzeczywistości, jest inflacja wrażeń, kompletne ich wypłaszczenie. Skoro nie wiemy, co jest ważne, być może zapisać należy wszystko, licząc, że z tych zachłannie gromadzonych odpadków samoczynnie, warstwa po warstwie, ułoży się jakaś struktura sensu. Dlatego z tej podróży nie da się przywieźć żadnego uroczego suweniru, którym później można chwalić się znajomym na portalach społecznościowych. Wszystko okazuje się zetlałe, tandetne – każda materia rozłazi się w rękach. Nie istnieje ani jeden czysty kadr, wszystko jest beznadziejnie uszkodzone.

W „Cieśninach” cały czas poruszamy się po miejscach, które na co dzień omija się wzrokiem, a ewentualne wspomnienie o nich zostaje starannie wyretuszowane: zarośnięte chaszczami torowiska na przedmieściach małych, przemysłowych miast czy anonimowe tunele metra wielkich metropolii. Przestrzenie, których żaden flaner nie obdarzy czułą melancholią. Do tego wszędzie śmieci – całe łańcuchy górskie uformowane z podartych foliówek i wyblakłego plastiku, spod których wypływa śmierdząca, ciemna ciecz.

Biegnąc tymi zatęchłymi korytarzami i ledwo widocznymi ścieżkami łatwo się zgubić. I nie chodzi tu o borgesowski z ducha labirynt śmiechu, w którym można przyjemnie i beztrosko się zatracić, tylko o zdradzieckie grzęzawiska, gdzie każdy krok może okazać się zgubny. „Byłem, a jakby mnie tam nie było, i znowu wracałem bez niczego”, podsumowuje Nowicki podróż, w którą nas zabrał. Ale to nie do końca prawda – coś się do nas przylepia, na podeszwach butów zostaje jakaś niedająca się sczyścić maź. Niewypowiedzianie ciemna, niebezpiecznie fascynująca. ©℗

Wojciech Nowicki CIEŚNINY, Czarne, Wołowiec 2019

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2019