Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaczęło się spontanicznie. Organizacje społecznościowe zagrzmiały po tym, jak PiS fortelem już rano chciał głosować nad reformą Sądu Najwyższego. Ludzie zaczęli się schodzić, żeby być pod Sejmem o 17.00. W poniedziałek popularny rysunkowy satyryk „Sztuczne Fiołki”, który dawniejszą i nowszą klasykę malarską ozdabia dymkami z ironicznymi komentarzami, wrzucił na Facebooka liryczny współczesny erotyk, na którym całująca się para szepcze: „Tę noc chcę spędzić z Tobą pod Sejmem”. Sam autor zresztą od rana koczował przy Wiejskiej.
W części oficjalnej, czyli przemówieniach gadających głów z opozycji, pobrzmiewało szyderstwo, tak że część zebranych chciała się rozejść rozczarowana tym, że to kolejna próba reaktywacji Unii Wolności. Wicemarszałek Bogdan Borusewicz mówił, że z obowiązku torturuje się oglądaniem telewizji publicznej, Bogdan Klich powiedział za Jackiem Kaczmarskim, że mury runą. Kto inny jowialnym barytonem naprędce kleił jakiś suchy żart o tym, że „puszczę kiedyś rąbało się piłą elektryczną, a dziś tępą szyszką”. Dobre nastroje tuzów, co z kolei wprowadziło większość protestujących w konsternację, podbił Władysław Frasyniuk, który komentując obecność organizacji kobiecych popisał się hasłem, nad jakim wypada tylko zamilknąć: „Jarkowi trzeba pokazać, jak wygląda kobieta!”.
Zamach na sądy – czytaj i udostępniaj specjalny, bezpłatny serwis „Tygodnika Powszechnego” >>>
O nadreprezentację zdartej płyty neoliberalizmu i podbijanie bębenka PO i Nowoczesnej rozpętała się burza w niedzielę, kiedy organizatorzy z KOD-u powiedzieli liderom pozaparlamentarnej lewicy, że nie przemówią, bo politycy dziś nie przemawiają. A potem i tak wystąpiła bateria weteranów lat 90. W osobach Andrzeja Celińskiego, Władysława Frasyniuka i Leszka Balcerowicza. Ten ostatni jawi się większości protestującej w ostatnich dniach młodzieży jako schwarzcharakter, architekt tego – w każdym tego słowa znaczeniu –ekskluzywnego świata, dzięki któremu radykalni populiści dwa lata temu doszli do władzy. I najmłodsza część elektoratu wykrzykiwała hasło Andrzeja Leppera sprzed 20 lat: „Balcerowicz musi odejść!”.
Czytaj także:
- Andrzej Stankiewicz: Dla Kaczyńskiego przejęcie sądów jest kluczowym elementem rewolucji, która ma ugruntować jego władzę na lata. Jeśli najnowsza reforma wejdzie w życie, każdy polski sędzia zostanie podporządkowany PiS.
- Jarosław Flis: Projekt zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym zatrząsł polską polityką, która wydawała się już w nastroju wakacyjnym. Jakby u liderów PiS pojawiło się przekonanie, że skoro upiekło im się opanowanie TK, ta pacyfikacja też ujdzie im na sucho.
- Adam Strzembosz: Usiłuje się nam robić wodę z mózgu na niebywałą skalę. Forsowane zmiany uzależnią od polityków i zniszczą następną fundamentalną dla demokratycznego państwa prawa instytucję.
- Marcin Matczak: Trójpodział władzy wygląda dziś tak: władzę ustawodawczą sprawuje PiS, władzę wykonawczą PiS, a władzę sądowniczą PiS.
We wtorek było inaczej. Na trybunie stanęła pozaparlamentarna opozycja. Liderka Zielonych Małgorzata Tracz namawiała do blokady Sejmu przez całą noc, na wypadek gdyby ustawa o SN miała być przyjmowana nad ranem. Partia rządząca ją uprzedziła, przegłosowując projekt na chwilę przed 20.00. Potem wystąpiła związana z wieloma organizacjami kobiecymi Bożena Przyłuska. I jej hasło: „Beata, niestety, twój rząd obalą kobiety” porwało ludzi. W tym czasie budynek parlamentu spokojnie opuszczali posłowie różnych opcji. Wiceprzewodniczący klubu PiS Jacek Żalek, który na dniach zaproponował, by zastąpić w hymnie skompromitowanego Napoleona Janem Sobieskim, przechadzał się nonszalancko wśród tłumu
Jak o twardą politykę chodzi, to zebrani na rogu ulic Wiejskiej i Matejki najwięcej uwagi poświęcali przewodniczącemu KRS Dariuszowi Zawistowskiemu i jego dzisiejszemu półtoragodzinnemu przemówieniu przed Sejmem.
A mówił on o tym, że sędziowie są nieusuwalni i że ich mandatu nie można wygasić. I że niekonstytucyjne są wyjątkowe prerogatywy dla ministra sprawiedliwości, które odbierają uprawnienia prezydentowi. Podkreślił, że środowiska prawnicze zgłaszały swoje uwagi, ale nikt ich nie chciał słuchać. I że ustawa była pisana „w wielkiej tajemnicy, co jest niespotykane w żadnym państwie w Europie”. Ciepło mówiło się też o RPO Adamie Bodnarze, nieco mniej o mało czytelnym dla wszystkich wystąpieniu pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf.
Przy biurze przepustek Kancelarii Sejmu zgromadziła się garstka kontrmanifestantów. Jeden pan zagadnięty co myśli o tym, że prezydent Duda zapowiedział weto, przeniósł się w epokę stanisławowską i rzekł, że ostatnie weto to było za Sasów i teraz koniec z prowokacjami, a prezydent tak naprawdę chce, żeby ukarać złodziei i niczego wbrew temu, czego chce naród, nie zrobi. Obok stał pan z transparentem z napisem: „Ciemnogród wita Oświecenie”. I znowu: przed dwoma dekadami była to polityczna odezwa Wojciecha Cejrowskiego.
Przed 19.00 ludzie ruszyli w stronę Pałacu Prezydenckiego. Przy rondzie De Gaulle’a „zaczaił się” Samuel Pereira. Rozpoznany przez pochód chyba się nieco wystraszył i odwrócił twarz w stronę Mostu Poniatowskiego. Na widok pulsujących kawiarni jedna starsza pani powiedziała, że przypomina jej się samotny Giordano Bruno na stosie, jak w wierszu Miłosza. Że idee ideami, a dopóki nie chodzi o deficyt parówek, to ludzi polityka nie interesuje. Ten truizm w jej ustach brzmiał jakoś osobliwie złowrogo. Za nią jeden młody „wczorajszy” człowiek wygrażał pięścią i w słowach powszechnie uznawanych za wulgarne wytoczył swoja osobistą wojnę „homolobby”. Tylko trzeźwiejszy kumpel nieśmiało klepał go w łopatkę, mówiąc: „Stary, tu o sądownictwo chodzi”.
I o sądownictwo chodziło pod Pałacem. Organizatorzy z Akcji Demokracja poprosili, by schować partyjne emblematy i mówić tylko o zamachu na niezawisłość trzeciej władzy. Jerzy Radziwiłowicz odczytał preambułę do Konstytucji, Danuta Stenka pierwszy rozdział, a trójka młodych aktorów artykuły dotyczące sądownictwa. Z głośników poleciał hymn, „Warszawianka”, „Oda do Radości”. Człowiek obyty w różnych wariantach theatrum mundi może powiedzieć, że kicz jak ze szkolnej akademii. A jednak. Pewna utalentowana młoda prawniczka, która w pracy działa jak barakuda, mówiła mi, że pierwszy raz od lat ma łzy w oczach. I że PiS, o ironio, przypomniał jej o polskości. Taką to reżim niedźwiedzią przysługę zrobił „wartościom narodowym”, że teraz „gorszy sort” w nie uwierzył.
Wśród zgromadzonych była Draginja Nadażdin, która przeżyła piekło wojny na Bałkanach, znalazła się w Polsce jako uchodźczyni, a dziś jest dyrektorem polskiego oddziału Amnesty International. I tak mówiła: „Zaproponowane przez Prezydenta zmiany tylko pokazały, jak bardzo niebezpieczny jest pośpiech, w jakim toczą się prace nad SN oraz ustawą o KRS i ustroju sądów powszechnych, i zamęt jaki obecna dyskusja wywołuje. Nie tylko w Warszawie, ale i w wielu innych miejscach w całej Polsce ludzie pokazali, że ważne są dla nich niezależne sądy i jedyną odpowiedzią na nowe ustawy powinno być prezydenckie weto.”