Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Otóż w każdą niedzielę ogłaszamy, że Syn Boży stał się człowiekiem o imieniu Jezus; że umarł, powstał z martwych i przeszedł do nieba; że „powtórnie przyjdzie sądzić żywych i umarłych, a królestwu Jego nie będzie końca”. Tekst Credo pochodzi z IV w. Został napisany w języku, który już nieco się postarzał. Dlatego powinny nas cieszyć wszelkie próby uwspółcześnienia tych starodawnych zapisów.
Na przykład żyjący w XIX w. August Cieszkowski tak mówi o skutkach wcielenia Syna Bożego: „Odtąd przeto nie będziem poczytywali Nieba za jakiś przybytek bezziemny, ani też Ziemi za jakiś przybytek bezniebny, wskutek czego świat przestanie nam być bezbożnym, a Bóg bezświatowym. Lecz owszem uznamy połączenie Boga ze światem i przysposobienie świata Bogu, oraz ogarnięcie Ziemi przez Niebo i odziedziczenie Nieba przez Ziemię, albowiem będzie to Wniebowstąpienie Ziemi i nawzajem Zstąpienie Królestwa Niebieskiego na ziemię”.
Swego czasu pojawił się także taki oto przekład Ewangelii Jana, zwany „Dobra Czytanka wg św. zioma Janka”, za który tłumacze oberwali srogie cięgi: „A kiedy zbliżała się żydowska Pascha, Jezus poszedł do Jerozolimy. A w świątyni obczaił straganiarzy, którzy chcieli opchnąć woły, owce i gołębie. Wtedy Jezus skręcił na nich bicz, wywalił wszystkich ze świątyni z owcami i wotami, rozsypał im hajs i powywalał stoły. A do dealerów gołębi przyczaił: Zabierać mi to stąd! To jest chata mojego Ojca, nie róbcie mi tu bazaru!”.
Obydwa przywołane teksty mają wspólną zaletę – pozwalają spojrzeć na Jezusa w innym świetle. Przywykliśmy nazywać Jezusa królem, ale czy rzeczywiście pasuje do Niego wyniosły tron, berło, złota korona, futerkowy płaszcz? Tłum dworzan, oddziały wojska, warowny zamek? Według biskupa Rzymu Franciszka, Jezus nawet w kościołach (można dodać: także w klasztorach, domach biskupich i plebaniach) nie czuje się najlepiej. Mówi papież, że dzisiaj Jezus nadal puka do drzwi, ale nie po to, by wejść do kościoła, ale po to, by wyjść. Nie chce też być żadnym „więźniem miłości”.
W każdą niedzielę Jezus zaprasza „wszystkich” nie po to, by Go podziwiano, ale do stołu, na posiłek. Nie zatrzymuje nas przy nim zbyt długo, lecz wysyła z powrotem do domu. Wychodzimy więc z kościoła z Nim, byśmy, jak to powiedział Paweł VI, „śledząc uważnie znaki czasów” starali się „dostosować drogi i metody do wzrastających wymagań naszych dni i zmieniających się warunków społecznych”. Na tym pewnie polega nowa ewangelizacja: na odpowiadaniu na pytania, które zadają ludzie, a nie jedynie na cytowaniu w kółko Biblii i przywoływaniu Tradycji.