Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niejednokrotnie przy lekturze tego tekstu wracało do mnie pytanie, którym z nich chciałbym być?
No tak: w wymiarze wieczności wszystko jest jasne – Łazarz trafia na łono Abrahama, a bogacz do Otchłani. W wieczności to los bogacza jest nie do pozazdroszczenia. Ale tu i teraz? Czy jest czego zazdrościć Łazarzowi?
Papież Franciszek, komentując tę przypowieść w swoim orędziu na obecny Wielki Post, udowadnia, że tak.
Odpowiedź tkwi w jednym szczególe. Otóż Łazarza znamy po imieniu. Łazarz ma imię, a to oznacza że jest Kimś. Jest Osobą. Franciszek oddaje to w swoim stylu: Łazarz jest konkretnym „obliczem” – ma twarz.
Właśnie tak: Łazarz ma imię i twarz, a bogacz ma tylko purpurę i bisior. Nie bez powodu w tekście bogacz jest zawsze zapisany z małej litery.
On nie jest Kimś. Nie ma imienia. Prowadzi życie, w którym jego ambicje i dążenia stale wyznaczają inni. Znamy to: „nie mogę być gorszy od sąsiada”, potem „muszę mieć to, co on”, a w końcu: „muszę mieć więcej niż sąsiad!”. Muszę przecież „utrzymać się na poziomie” (ale ten poziom zawsze wyznaczają inni). Nie chcę – nie mogę – odbiegać poziomem konsumpcji od innych. Chcę zaimponować innym. To nie ma końca.
Nie znaczy to oczywiście, że Łazarzowi jest łatwiej.
Franciszek zapewne nie bez powodu zamieszcza w swoim komentarzu tłumaczenie imienia „Łazarz”. Greckie „Lazaros” (od hebrajskiego El-azar, Eleazar) znaczy „Bóg wspomógł”, „Bóg pomaga”.
Nie jest to proste imię. Łazarz pewnie musi się z nim zmagać. W tym imieniu zawarta jest obietnica. Obietnica, której życie – na razie – zdaje się przeczyć. Pytania same się cisną do głowy (bolącej od głodu): Czy Bóg nie wspomaga raczej bogacza? W czym objawia się Jego pomoc dla mnie? Gdzie jest Bóg, skoro jestem głodny, owrzodziały i bezdomny?
Znamy te pytania.
Tych pytań pełna jest Biblia.
To są pytania Księgi Hioba.
To są pytania Apokalipsy.
To są pytania wpisane również w nasze dzisiejsze imię: „chrześcijanie”.
Bogacz nie ma pytań. „Dzień w dzień świetnie się bawi” (w. 19). Zna Łazarza po imieniu (w. 24) – nie zamierza jednak w żaden sposób wspomóc go w jego sytuacji. Przecież Łazarz też jest dla niego swoistym punktem odniesienia: „Ja mam to, czego ty nie masz. Schwyciłem to, co tobie umknęło. Stąd też dobrze się bawię, a ty jesteś godny pożałowania. Tym lepiej się bawię, im bardziej ty jesteś godny pożałowania”.
Cały ten wywód – jestem pewien – to nie swoista przewrotność Franciszka. To, owszem, radykalizm, także w stawianiu pytań. Ale najbardziej w odkrywaniu rzeczywistej skali wartości, w której „być” zawsze będzie znaczyło więcej, niż „mieć”. ©