Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Theresa May rozważała ponowne poddanie pod głosowanie w Izbie Gmin w ostatnim tygodniu marca wynegocjowanej przez nią „umowy rozwodowej” z Unią Europejską (wcześniej posłowie odrzucili ją dwukrotnie). Wciąż jednak była przeciwna drugiemu referendum w sprawie brexitu – nawet po tym, gdy 24 marca przez Londyn przeszło milion domagających się tego osób.
Największa demonstracja w Wielkiej Brytanii od czasu marszu przeciw wojnie w Iraku (2003 r.) zakończyła kolejny nadzwyczajny tydzień na Wyspach. Podczas szczytu w Brukseli 27 państw członkowskich Unii zgodziło się opóźnić brexit – nie dłużej jednak niż do 22 maja (w przypadku przegłosowania umowy) lub 12 kwietnia (w razie tzw. twardego brexitu, czyli wyjścia Brytyjczyków bez takiej umowy). Jednak formalnie wciąż możliwe jest niemal wszystko – włącznie z odwołaniem brexitu. Rośnie presja. Do minionego poniedziałku wieczór wnoszącą o to petycję poparło blisko 6 mln obywateli; internetowych „podpisów” przybywało w tempie miliona dziennie. Według badań Ipsos MORI dwie trzecie Brytyjczyków jest niezadowolonych z rządów May. Wśród nich są też członkowie Partii Konserwatywnej, którzy albo podejmują już próby odsunięcia jej od władzy i zastąpienia jej „technicznym” premierem, który rządziłby do przyspieszonych wyborów, albo proponują układ: poparcie umowy z Unią w zamian za obietnicę dymisji.
Tyle polityka. Tymczasem „bliżej ziemi” rozpoczęła się już kosztująca 1,5 mld funtów (równowartość ok. 7,5 mld zł) operacja „Yellowhammer”. Służby cywilne i żołnierze dowodzeni z podziemnego bunkra w dzielnicy rządowej Londynu są gotowi do walki z ewentualnym paraliżem kraju. Im bliżej brexitu, tym bardziej szczegółowe są ostrzeżenia: od poważnych – gromadzenia zapasów najpotrzebniejszych leków – po te, przynajmniej z pozoru, komiczne: na wypadek twardego brexitu na Wyspach zabezpieczono w magazynach 3,5 mln rolek papieru toaletowego.
Czytaj także: Patrycja Bukalska: Życie po brexicie