Brexit na ostatniej prostej

Na cztery i pół miesiąca przed terminem opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię ważą się losy rządu Theresy May.

19.11.2018

Czyta się kilka minut

Dominic Raab, brytyjski minister ds. brexitu, opuszcza siedzibę premier May na Downing Street, Londyn, 12 listopada 2018 r. / /  SIMON DAWSON / REUTERS / FORUM
Dominic Raab, brytyjski minister ds. brexitu, opuszcza siedzibę premier May na Downing Street, Londyn, 12 listopada 2018 r. / / SIMON DAWSON / REUTERS / FORUM

Ostatni sezon serialu „Brexit” rozpoczął się od ucieczki jednego z głównych bohaterów. Dominic Raab, brytyjski minister odpowiedzialny za rozmowy z Brukselą, uznał, że nie może się podpisać pod ogłoszonym w minionym tygodniu porozumieniem, które sam negocjował – i podał się do dymisji. W tarapatach znalazła się premier Theresa May: zdobyła wprawdzie w tej sprawie poparcie swojego rządu, ale dopiero najbliższe dni pokażą, czy wygra też w parlamencie, a wręcz – czy sama pozostanie na stanowisku. W chwili zamykania tego numeru „Tygodnika” grupa przeciwnych porozumieniu członków jej własnej Partii Konserwatywnej wciąż szukała posłów, którzy byliby skłonni poprzeć ewentualny wniosek o wotum nieufności wobec May.

Biorąc pod uwagę takie okoliczności nie powinno dziwić, że choć w 585-stronicowym dokumencie – efekcie kilkunastu miesięcy brytyjsko-unijnych negocjacji, mającym uregulować procedurę brexitu – nie znalazło się nic zaskakującego, to w ostatnich dniach wykres wartości funta znów przypominał chwilami opadające przepaścią ku morzu białe klify Dover. Unia wygrała bowiem starcie z Wielką Brytanią: stanęła do negocjacji wyjątkowo zjednoczona, broniąc zasady, że uczestnictwo we wspólnym rynku musi oznaczać akceptację dla m.in. wolności przekraczania granic, i zmuszając Londyn do ustępstw.

Efekt? W unijnym referendum dwa i pół roku temu 52 proc. Brytyjczyków zagłosowało za „odzyskaniem kontroli” nad swoim państwem. Tymczasem w minionym tygodniu znacznie więcej zdało sobie sprawę z tego, że opuszczając Wspólnotę, częściowo tę kontrolę straci. Zjednoczone Królestwo przestanie być członkiem Unii w piątek 29 marca 2019 r. o godzinie 23 czasu londyńskiego. Rozpocznie się wtedy 22-miesięczny okres przejściowy (z możliwością przedłużenia, jak zapowiada Unia, do końca 2022 r.), podczas którego Brytyjczycy wciąż będą wpłacać do budżetu Unii ok. 9 mld funtów rocznie, sądy na Wyspach będą wciąż podlegać orzecznictwu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, zostanie utrzymana swoboda przemieszczania się obywateli Unii przez brytyjską granicę, a Londyn wciąż będzie musiał stosować się do unijnych zasad handlu z krajami trzecimi. To wszystko kosztem braku politycznej reprezentacji w Unii i jakiegokolwiek wpływu na decyzje, także te, które mogą szkodzić Wielkiej Brytanii.

W niedzielę 25 listopada, na specjalnie zwołanym szczycie, wynik negocjacji mają zaakceptować przywódcy Unii. Prawdopodobnie na początku grudnia będzie głosować nad nim brytyjski parlament. Jeśli opowie się przeciw – a jest to bardzo prawdopodobne – wtedy rząd w Londynie będzie miał trzy tygodnie na przedstawienie nowego planu: opuszczenia Unii bez żadnego porozumienia, próby renegocjacji obecnego (ale Bruksela twardo zapowiada, że nie ma o tym mowy) lub ogłoszenia w Wielkiej Brytanii nowych wyborów. Do tych samych efektów może doprowadzić odrzucenie przez parlament (na początku 2019 r.) przygotowanej na podstawie porozumienia ustawy w sprawie wyjścia z Unii.

Czy do brexitu może jeszcze w ogóle nie dojść? To mało prawdopodobne, lecz ciągle możliwe. Premier May sprzeciwia się pomysłowi powtórnego referendum, ale nieco śmielej mówią już o nim nawet niektórzy członkowie jej partii. W sytuacji politycznego chaosu na Wyspach zakończenie trwającego trzy lata serialu „Brexit” decyzją o pozostaniu w Unii byłoby przecież bardzo brytyjskie: trochę absurdalne, trochę surrealistyczne, ale wciąż – najbardziej pragmatyczne. ©℗

Tekst ukończono w poniedziałek 19 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2018