Braterstwo krat

Przemycony do uwięzionego prymasa list prowincjała jezuitów – również komunistycznego więźnia – publikujemy jako pierwsi. Na pozór lekka korespondencja jest pisana przez łzy.

06.06.2016

Czyta się kilka minut

List o. Edwarda Bulandy do kard. Stefana Wyszyńskiego i odręczna odpowiedź prymasa. Na fotografiach: o. Bulanda (data zdjęcia nieznana) i kard. Wyszyński w Komańczy, w 1956 r. / Fot. NAC x1 / Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego x3
List o. Edwarda Bulandy do kard. Stefana Wyszyńskiego i odręczna odpowiedź prymasa. Na fotografiach: o. Bulanda (data zdjęcia nieznana) i kard. Wyszyński w Komańczy, w 1956 r. / Fot. NAC x1 / Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego x3

Styczeń 1956 r. należy do wyjątkowo mroźnych. We wsi Ostojów w Świętokrzyskiem termometry odnotowują rekord: minus 36,4 stopni Celsjusza.

Ale w polityce wyznaniowej rządzących Polską komunistów „epoka lodowcowa” trwa już od dawna. Po zwalczeniu opozycji niepodległościowej – zbrojnej i politycznej – ekipa Bolesława Bieruta uparcie szturmuje ostatni bastion oporu, jakim jest Kościół katolicki. Do historii przechodzą słowa szefa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza z października 1947 r.: „Trzeba bić takiego wroga jak kler”.

To sygnał do nieobcej komunistom politycznej dintojry. Paleta działań jest szeroka: trwa propagandowa nagonka na duchowieństwo, ze szkół usuwa się religię, Kościołowi odbiera się majątek i prowadzone dotąd dzieła charytatywne, na stanowiska kościelne narzuca się lojalnych wobec reżimu księży, za radą Stalina animuje się ruch „księży patriotów” i wspiera „postępowy” laikat, aparat bezpieki infiltruje duchowieństwo, trwają aresztowania i procesy niepokornych księży i zakonnic...

Represje zdają się nie mieć końca.

Więzień Bulanda

Ich ofiarą pada też ojciec Edward Bulanda, zwierzchnik Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego.

Do zakonu Bulanda wstępuje w 1917 r. – w wieku zaledwie 15 lat, co wtedy nie jest niczym wyjątkowym. Studiuje filozofię i teologię (doktorat w 1931 r.) oraz etnologię, prehistorię i historię religii. W 1930 r. przyjmuje święcenia kapłańskie, a sześć lat później składa ostatnie śluby zakonne. Wykłada teologię dogmatyczną na lubelskim Bobolanum. W latach 1939 i 1944-45 jako zastępca prowincjała kieruje domami jezuickiej Prowincji po wschodniej stronie Wisły.


Korespondencja prymasa Stefana Wyszyńskiego i ojca Edwarda Bulandy


Podczas II wojny światowej jest też prefektem studiów i profesorem teologii dogmatycznej w kolegium jezuickim w Starej Wsi na Podkarpaciu, a następnie superiorem i magistrem nowicjatu w Otwocku. Od 1945 do 1950 r. jest zastępcą profesora historii religii na KUL, a wreszcie – od 1948 r. – prowincjałem Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej (wcześniej, w latach 1946-47, jest za granicą, m.in. uczestniczy w Kongregacji Generalnej).

Funkcjonariusze UB pukają do jego drzwi rankiem 23 stycznia 1950 r. i zawożą do aresztu tajnej policji przy ul. Koszykowej w Warszawie (tego samego dnia władze „przejmują” kościelną organizację charytatywną Caritas).

Jezuicie zarzuca się szpiegostwo – oskarżenie wtedy częste i pojemne. Za „brak współpracy” ze śledczymi UB trafia do karceru. W lutym 1950 r. zostaje umieszczony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej, ale w kwietniu tego roku wraca do aresztu MBP. Tu dowiaduje się o podpisaniu 14 kwietnia 1950 r. niby-porozumienia państwa z Kościołem, co skłania go do złożenia zeznań i napisania specjalnego oświadczenia.

Zarzut szpiegostwa zostaje oddalony, ale Bulanda nadal siedzi – rok po aresztowaniu jest teraz oskarżony o nielegalne sprowadzenie ok. 10 tys. dolarów. Wiosną 1949 r. faktycznie otrzymał je z Rzymu – na odbudowę zniszczonego podczas powstania warszawskiego kościoła Jezuitów na Starym Mieście – i przez swoich podwładnych wymienił na czarnym rynku, co było wtedy normą.

W końcu, 13 marca 1951 r., prowincjał zostaje skazany na pięć lat więzienia za „tolerowanie nielegalnego handlu walutą”. Ma wtedy 49 lat, cierpi na chorobę wrzodową i nie wiadomo, czy dożyje do końca wyroku. UB nie chce przysparzać Kościołowi kolejnego męczennika – i w październiku 1951 r. wypuszcza Bulandę na wolność. Ale to tylko zwolnienie warunkowe, na czas leczenia. W 1952 r. Sąd Najwyższy PRL zmniejsza mu wyrok do czterech lat, a na mocy amnestii w 1953 r. następuje dalsze złagodzenie kary – do dwóch lat i ośmiu miesięcy. Sprawa zakonnika zostaje zakończona w listopadzie 1954 r.

Gdy w styczniu 1956 r. Bulanda postanawia napisać osobisty list do prymasa Stefana Wyszyńskiego, jest ponownie profesorem – tym razem historii, na Wydziale Teologicznym Bobolanum (później będzie jeszcze m.in. rektorem jezuickiego domu przy Rakowieckiej, instruktorem III probacji i wykładowcą teologii; umrze w 1992 r. w Warszawie).

Prymas w Komańczy

W tym czasie kardynał Wyszyński jest nadal politycznym więźniem sumienia.

W nocy z 25 na 26 września 1953 r. zostaje aresztowany przez UB za „utrudnianie procesu normalizacji”. Ale w grę wchodzą inne względy: komuniści nie mogą złamać prymasa i wzorem innych demoludów otworzyć sobie drogi do „upaństwowienia” polskiego Kościoła. Staje się to możliwe dopiero po aresztowaniu „pancernego kardynała”, a poza represjami idealnym do tego narzędziem jest wprowadzony przez państwo dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Z końcem 1954 r. reżim zaczyna jednak słabnąć. Tępi się też ostrze polityki wyznaniowej. W dobie zaczynającej się „odwilży” wierni zaczynają wyzwalać się z uścisku. Swoistym ukoronowaniem tych zmagań jest odzyskanie wolności przez prymasa – na fali przemian Października ’56.

W styczniu 1956 r. nikt jeszcze nie wie, jak się sprawy potoczą. Gdy Bulanda pisze swój list, prymas jest internowany w Komańczy – w wyludnionych wtedy niemal zupełnie Bieszczadach. Wyszyński może tam prowadzić korespondencję, ale jest ona poddana cenzurze. List Bulandy – opisujący także szczegóły śledztwa na UB – nie przeszedłby przez to cenzuralne sito...

Ale chyba nie musi przechodzić. Bulanda dowiaduje się z Sekretariatu Episkopatu, że może napisać list do prymasa – i chętnie korzysta z okazji. Korespondencję zawozi do Komańczy ówczesny sekretarz Episkopatu bp Zygmunt Choromański. Zapewne ją przemyca. List dociera do adresata szybko: jest datowany na 31 stycznia 1956 r., gdy odpowiedź pochodzi już z 2 lutego.

Humor i powaga

Wyszyński i Bulanda poznali się wcześniej – prowincjał zna prymasa z Lublina (w latach 1946-48 Wyszyński był tam biskupem) i jest od niego tylko o rok młodszy, co pozwala na poufałość i lekki na pozór ton korespondencji; np. jezuita tytułuje prymasa „Najdostojniejszym Kuzynem po Dziadku Mokotowskim” (aluzja do więzienia na Mokotowie), co ten przyjmuje, dając świadectwo poczucia humoru.

Jednak ta lekkość i humor to pozory. Bo w istocie list Bulandy dotyczy spraw bolesnych dla autora i całego polskiego Kościoła. W wymianie korespondencji czuć więź między osobami, które łączą trudne doświadczenia; to swoiste więzienne Kameradschaft [niem. braterstwo broni – red.]. Ale na uwagę zasługuje coś jeszcze: wzajemny szacunek, duchowość, gotowość na ofiarę, zawierzenie życia Bogu, a także wiara i nadzieja obu autorów.

Przywołajmy jeden, za to znamienny przykład. Prymas prosi listownie prowincjała o modlitwę w swojej intencji przy relikwiach św. Andrzeja Boboli. Trzy miesiące później, 16 maja 1956 r., napisze Śluby Jasnogórskie. Bez nich nie byłoby obchodów Milenium Chrztu Polski, których konsekwencją było trwałe wzmocnienie pozycji Kościoła w PRL – takiej nie miały Kościoły chrześcijańskie w żadnym innym kraju bloku wschodniego. Czy w kontekście prośby prymasa to, że 16 maja przypada święto św. Andrzeja Boboli, jest tylko przypadkiem?

Przywołane listy przechowuje jezuickie Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej. Niżej są publikowane po raz pierwszy – niezwykłe świadectwo represji, jakich polskie duchowieństwo doznało po wojnie z rąk komunistów. ©

BARTŁOMIEJ NOSZCZAK jest historykiem. Pracuje w warszawskim Oddziale IPN, redaktor „Przeglądu Archiwalnego IPN”. Ostatnio wydał: „Etos gniewu. Antykomunistyczne organizacje młodzieżowe w Warszawie (1944–1989)”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2016