Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Panie, jeśli znalazłem u ciebie łaskę, nie omijaj, proszę, twojego sługi” – mówi. Dlaczego, widząc trzy osoby, zwraca się do nich niczym do jednej? Niektórzy tłumaczą, że jest to jedno z pierwszych objawień Trójcy Świętej, ale są to opinie rzadkie. Żydowscy uczeni w Piśmie twierdzą raczej, że chodzi o trzech aniołów. Podobnie pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Nie zapominajcie też o gościnności. Przecież dzięki niej niektórzy, nawet się nie domyślając, ugościli aniołów”. Katoliccy bibliści twierdzą z kolei, że przybysze byli zwykłymi ludźmi, z którymi do Abrahama zawitał sam Bóg.
Aniołowie czy ludzie, ważne jest co innego. To mianowicie, że Bóg przychodzi do człowieka w najmniej oczekiwany sposób i w najmniej oczekiwanym czasie; w okolicznościach zarówno prozaicznie zwyczajnych, jak i przerażających. Kto o zdrowych zmysłach pałęta się po dworze w skwarze południa? (W Rzymie odpowiadają: tylko koty). Z opowiadania o Abrahamie i spotkaniu w cieniu dębów Mamre wypływa zasadniczy wniosek: żadna pora dnia nie jest pozbawiona obecności Boga, lecz żeby się o tym przekonać, trzeba, wzorem patriarchy, uważnie patrzeć na to, co się dzieje na zewnątrz naszego „namiotu”. Delektując się chłodem, siedząc w bezpiecznym miejscu, mieć odwagę poderwać się i wyjść z namiotu, bo oto ktoś przyszedł, ktoś stoi przed progiem.
Jednak pisząc, że „niektórzy, nawet się nie domyślając, ugościli aniołów”, autor Listu do Hebrajczyków chyba się jednak myli. Przecież Abraham wita gości słowami: „Panie Boże, nie omijaj swego sługi”. Po wiekach sytuacja się powtórzy – Syn Boży zjawi się w gościnie u Marii i Marty. Wymowa tego spotkania? Zanim zaczniesz działać jak Marta, najpierw – jak Maria – daj sobie czas na zastanowienie. Zamiast narzekać na innych, pomyśl, czy przypadkiem sam sobie nie jesteś winien.
Podobnie dzieje się w Kościele. Może wcale nie jest najważniejsze wiedzieć, w jaki sposób można być jednocześnie Bogiem i człowiekiem? Albo czy Kościół rzymskokatolicki jest jedynym, prawdziwym Kościołem, a zbawienie wieczne zależy jedynie od tego, jak przebiega przemiana chleba i wina? Ważne natomiast jest, potwierdzone potem przez Jezusa, Abrahamowe odkrycie: Bóg przychodzi w człowieku, jest w ludziach; jest zawsze i wszędzie, a nie tylko w niedzielę podczas mszy. Zamykając Jezusa w liturgii, nie dopuszczamy, by działał w nas również poza budynkiem kościoła. Boimy się, że dotknie naszych czystych sumień i zburzy nasz nieświęty spokój. Nieświęty, bo samolubny. Sprawiliśmy przez to, jak mówił niedawno w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” filozof religii prof. Zbigniew Mikołejko, że „krzyż odwołuje się (...) do czasu świętego, nieruchomego, »wyjętego« z postępowego biegu”. A przecież Jezus powołuje nas po to, byśmy uwierzyli, że On żyje w świecie takim, jaki jest, i byśmy w sobie oraz w innych podtrzymywali „nadzieję nowego świata”. ©