Błyskawice ciemności

Wiele wierszy Miłosza opisuje odkrywanie wyłomów w porządku społecznym czy porządku kultury, doświadczanie szczelin, którymi sączy się Inne, Nienazywalne.

06.02.2006

Czyta się kilka minut

(fot. Elżbieta Lempp) /
(fot. Elżbieta Lempp) /

Powołanie do życia przez Barbarę Toruńczyk w 1982 roku "Zeszytów Literackich" wymagało sporej odwagi. Stworzyć w emigracyjnych warunkach pismo poświęcone literaturze i sztuce, zapewnić mu środki utrzymania, dobrać wartościowych autorów, uniknąć zamknięcia w zaścianku patriotycznego frazesu i robić to z myślą, że krajowa komunistyczna rzeczywistość trwać może jeszcze przez dziesięciolecia - było projektem co najmniej ryzykownym. Nie ułatwiał go też zapewne fakt, że pismo takie przez Jerzego Giedroycia mogło być postrzegane raczej jako konkurencja dla "Kultury" niż jej uzupełnienie.

Z drugiej strony powstanie "Zeszytów..." z pewnością zgadzało się z zamysłem Czesława Miłosza, który wielokrotnie spierał się z Redaktorem, zarzucając mu skoncentrowanie się na sprawach politycznych i instrumentalne traktowanie literatury. Pismo poświęcone tylko sztuce - próbuję rekonstruować tok myślenia poety - mogło oddziaływać na polskie społeczeństwo w sposób głębszy, zmieniać jego intelektualne nawyki, wprowadzać duchowe antytoksyny. Nic więc dziwnego, że powstały w Paryżu kwartalnik Miłosz konsekwentnie wspierał szkicami, przekładami i przede wszystkim wierszami: począwszy od poezji, które weszły w skład tomu "Nieobjęta ziemia", aż po utwory ostatnie, drukowane dotąd jedynie w "Zeszytach".

Pismo to było dla autora "Rodzinnej Europy" przyjazną przystanią przez dwie dekady; to tu, obok "Tygodnika Powszechnego", a później jeszcze "Kwartalnika Artystycznego", publikował większość swych wierszy. Wszystkie te utwory - opatrzone wzorowym edytorskim komentarzem wskazującym, czy i jak zmieniał poeta pierwodruki, nim znalazły ostateczną formę w tomach - tworzą obszerny i bardzo piękny zbiór. Jest tu potęga "Nieobjętej ziemi", mocny dźwięk "Kronik", bardziej ściszone tony "Dalszych okolic" i "Na brzegu rzeki", a wreszcie olśniewająco brzmiące "To" i finałowa "Druga przestrzeń".

Ogród Ziemskich Rozkoszy

Zaczyna się naprawdę wspaniale - od fragmentów cyklu "Ogród Ziemskich Rozkoszy". Tom "Nieobjęta ziemia", do którego wiersze te trafią, to w twórczości Miłosza jeden z przypływów olbrzymiej siły poetyckiej, okres twórczej erupcji, otwarcia się na pokusy i piękno zmysłowego świata. Mówiące o zanurzaniu się we "wszechobecnych życiodajnych wodach", wiersze te same są jak szeroko rozlana rzeka o bystrym nurcie. Może to właśnie w tym tomie twórca najpełniej wypowiedział pochwałę zmysłowej miłości do kobiety. Jak w pięknym erotyku "Annalena", intensywnie cielesnym - "Lubiłem twoją aksamitną yoni, Annalena, długie podróże w delcie twoich nóg", choć przecież z jakimś wplecionym tonem religijnym, uświęceniem świata, gdy wzrok kochanków dostrzega "pod księżycem każde drzewo / osobne na swoim klęczniku". Powiada w innym miejscu poeta: "cieszyć się, że jest się po prostu żywym wśród żywych", a taka afirmatywna konstatacja nie pojawia się często w jego twórczości, dziele człowieka rozrywanego sprzecznymi pożądaniami.

I rzeczywiście czytamy obok o namiętności celebrowanej, "żeby przez krótką chwilę nie było śmierci / I czas nie rozwijał się jak nitka z kłębka rzuconego w przepaść". W poezji Czesława Miłosza wszystkie nasze czynności odbywamy w nieustannej obecności śmierci czy też - co gorsza - pustki, nicości, drążącej świat, wypłukującej z niego istnienie. Jeśli więc Eros zasługuje na ado-rację, to także, a może przede wszystkim dlatego, że jest przeciwwagą nihilistycznego zwątpienia, siłą wynoszącą nas ponad czas, jakby ta chwila miłosnego zespolenia, ale też czas zakochania, głębokiej radości z obecności drugiego człowieka, z myślenia o nim, z przywoływania pod powiekami jego obrazu - był wyłączony z przemijania, z nurtu sączących się minut. Eros przemienia rzeczywistość, uświęca ją czy może raczej pozwala nam dojrzeć jej prawdziwe, sakralne oblicze, w skupieniu celebrować każdą chwilę - bo dana jest tylko raz.

A przecież, właściwie równocześnie, zapisuje poeta odczucia zgoła przeciwne, kiedy erotyka odsłania mu się jako domena cielesności, ciało zaś więzi nas w porządku natury, w którym nie ma miejsca dla trwałości, pamięci, dla ocalenia indywidualnego bytu. Dlatego w tej twórczości ponawiany jest gest dziecięcego wtajemniczenia: gdy miłość do żywego ptaka splata się z fascynacją jego wizerunkiem w przyrodniczym atlasie i łacińską jeszcze nazwą - słowem próbującym zatrzymać migotliwy byt.

Miłosz chce płynąć w rzece cielesnych doznań i jednocześnie jest przerażony, że rzeka ta prowadzi w przepaść; poddaje się zmysłom, a zarazem od nich ucieka, szuka ratunku w przeciw-naturze, czyli sztuce. Ludzkie dzieje jawią mu się jako historia niekończącego się oporu przeciw nicestwiejącemu czasowi, jako tama stawiana morzu ciemności przez artystów i sztukę, ale też przez nas wszystkich, którzy tworzą to, co "sztuczne", czyli nie-naturalne: jak modystki narzucające klientkom wykwintne suknie, kobiety malujące twarze przed lustrem, nawet Pigmeje w porządku walki o życie znajdujący miejsce, by latami ociosywać w dżungli tajemniczą kamienną kulę o niedocieczonym przeznaczeniu...

"Czego chcę? Żeby było. Co? Czego już nie ma" - to jasne stwierdzenie pada w jednym z wierszy "Kronik". Jeśli "Eros trwa mocniej niż życie i śmierć", to w pierwszym rzędzie dlatego, że rządzi też duchową pasją, dążeniem naukowca, filozofa i poety - usiłujących zrozumieć i opisać świat, dać mu zaklęte w słowie trwanie. Wznoszenie gmachu ludzkiej myśli jest przeciwwagą nicości i, ryzykując ton patetyczny, można powiedzieć, że to przeświadczenie znajduje się w tle Miłoszowej pracy, dyscypliny, szacunku dla hierarchii - zwłaszcza jeśli dojrzymy cień nicości w sarkastycznej drwinie, w duchowym rozprzężeniu, chaosie, szaleństwie.

W "Nieobjętej ziemi" widać też, jak gatunki łączone przez "formę bardziej pojemną" ściśle się dopełniają - mówiący o miłości przemieniającej upadły świat wiersz "Po wygnaniu" koresponduje z cytowanym obok fragmentem Baudelaire'a o Constantinie Guys, "orlim okiem" wpatrującym się w nietrwały świat ludzkiego divertissement oraz z własnym wyznaniem: "Od młodości starałem się uchwycić słowami rzeczywistość, taką o jakiej myślałem, chodząc ulicami ludzkiego miasta,

i nigdy to się nie udawało".

Litością i odrazą porażony

Sztucznością próbujemy wydzielić siebie z porządku biologii, a świadomość, że nigdy nie udaje się to do końca, jest prawdą potajemną, spychaną, wzbronioną i odkrywaną przez bohaterów tej poezji. Gest sięgnięcia w jakąś pierwotną wiedzę o własnej kondycji, przeczucie czegoś mrocznego, milczącego, co czai się u podstaw naszego świata - powraca tu wielokrotnie. Choćby wtedy, gdy wpatrując się w lustro, naga kobieta odczuwa prawdę ukrytą w swoim ciele, zupełnie inną niż wiedza przekazana jej przez rodziców, nauczycielkę, społeczny konwenans. Czy, choć w inny sposób, gdy wrażliwe dziecko ze złością patrzy na powierzchowność dorosłych, ich płytkie zabawy, "grube rechoty, szamotania się, chrapliwe oddechy". Wiele utworów Miłosza opisuje, czy raczej sygnalizuje odkrywanie wyłomów w porządku społecznym czy porządku kultury, szczelin, którymi sączy się Inne, Nienazywalne.

Powierzchowne są wyobrażenia o Miłoszu-klasyku w uładzony sposób opiewającym Ogród Świata. Jakby interpretatorzy zarzucający mu skazę nadmiernej harmonii, koncentrację na sobie i postrzeganie świata z unieważniającego dystansu (na przykład Michał Paweł Markowski, piszący o "literaturze zadowalającej się oglądaniem świata z lotu ptaka" i bojącej się "zstąpić w ciemny bełt rzeczywistości") nie zdołali przeniknąć samo-ocalającej, dramatycznej strategii opisywanej w "Skardze klasyka": "Niby zakonnik, skazujący siebie na ascezę, nękany przez erotyczne wizje, chroniłem się w rytm i ład składni ze strachu przed moim chaosem". Tymczasem w utworach powstających w latach 80. i 90. widać wyraźnie, jak pojawia się i powraca temat, który szablonowo można by nazwać czarnym czy podziemnym nurtem. Coraz wyraźniejsze są przebłyski rozpaczy, błyskawice ciemności - odsłanianie przez Miłosza fundamentalnych intuicji na temat świata jako bolesnego koszmaru, dziejącego się na brzegu milczącej otchłani. W wierszu "Na plaży" nieludzki żywioł morza i widok upośledzonego dziecka prowokują do zwierzenia: "szukałem, co jest u sedna mojej myśli. / Czy to jedno, którego nic nie wyrazi, co dzień tylko bełkotać: »aa«, / Niecofnione, obojętne, odwieczne przemijanie?"; do wypowiedzenia, iż zawsze "w samym poszyciu istnienia, jak u korzeni lasu, tai się, / pełznie // Rozpoznawalna po trzepotliwym lęku małych stworzeń, nieprzebłagana, / stalowoszara nicość".

Oto wielki Miłoszowski temat odsłaniania siebie i zakładania na powrót maski, przyjmowania bezpiecznej pozy "mistrza pokonanej rozpaczy" - i eksplorowania wewnętrznego splotu pożądań, lęków, pychy, diabelskiej pokusy zwątpienia. Temat obecny choćby w utworach poświęconych poetom amerykańskim - Lowellowi czy Allenowi Ginsbergowi, a kulminację znajdujący w porażającym wierszu "To".

Ale przyglądanie się własnemu chaosowi i - w jakiejś mierze - zdolność do jego zaakceptowania są też drogą prowadzącą w świat innych ludzi: równie mocno skażonych i obolałych. "W młodości nie spodziewałem się, że będę tak zafascynowany ludźmi, ich codziennym istnieniem w czasie" - pisze autor "Kronik", stąd też ponawiane aż do "Księdza Seweryna" i "Traktatu teologicznego" próby wcielenia w jakąś postać, oddania głosu innym, wypowiedzenia opowieści tych, którzy odeszli czy też w milczeniu żyją obok: "I któż / Ich wypowie? Ich mamrotania, szlochy, nadzieje, łzy upokorzenia?". Opowieści, a właściwie skargi - wiersze drukowane w "Zeszytach Literackich" wskazują wyraźnie, że w bliźnich Miłosz dostrzega przede wszystkim ogrom cierpienia, że bycie częścią ludzkiej wspólnoty to dla niego w pierwszym rzędzie współcierpienie, że wszystkich nas łączą bliźniacze bóle i podobny wstyd. Poeta wyraziście kreśli mizerię ludzkiej kondycji - niekończącego się pasma utraty, doznawanych i zadawanych okrucieństw, cierpień przynoszonych przez chorobę, upadłe nadzieje, miłosny zawód i przez spragnioną krwi Historię, grasującą po świecie, z którego ludzie wypędzili Boga. Gdyby wczuć się w bezmiar tego bólu, usłyszeć bezgłośny krzyk miliardów istnień - pod naszymi stopami rozwarłaby się piekielna otchłań.

Zobaczenie siebie jako "parafianina", członka żałobnego chóru, wspólnoty "przełamanych od środka", nie prowadzi jednak Miłosza do wyciszenia napięć, do wszechogarniającego wybaczenia, usprawiedliwiającego nasze skażenie, podłość, nasze zło. Jego dwubiegunowe odczucie innych i samego siebie streszcza może najlepiej zapisana w "Drugiej przestrzeni" fraza: "Litością i odrazą porażony".

Napojony światłem

"Kochałem się w małpce uszytej z gałganków. W wiewiórce z dykty. W botanicznym atlasie. W łasicy. W kunie na obrazku" - wspomina autor "Pieska przydrożnego". Obcowanie z jego poezją to zdanie sobie sprawy z własnego ograniczenia, ubóstwa swych doznań wobec skali człowieka, który zmysłowe piękno świata odczuwał głębiej, gwałtowniej i boleśniej. Którego serce było szybciej poruszane namiętnością, którego oko widziało więcej i dokładniej, a pamięć przechowywała olbrzymie porcje minionego świata, potrafiła wywołać sprzed dziesiątków lat "Kolor indygo jak kiedyś suknia Eli i delikatny zapach jak zapach jej skóry".

W wierszach tu przywoływanych widać, jak bardzo Miłosz był poetą oka, dla którego świętem jest wpatrywanie się w świat, docieranie aż na granicę mistycznego doznania. Doznanie to pozwala odczuć utajony kosmiczny rytm ogarniający rzeczywistość, nadający jej sens i ład, wyzwala z udręczenia własnym "ja". "Chce jednej tylko, drogocennej rzeczy: / Być samym czystym patrzeniem bez nazwy, / Bez oczekiwań, lęków i nadziei, / Na granicy gdzie kończy się ja i nie-ja" - mówi poeta o bohaterze "To jedno". "Przez na wpółprzymknięte powieki wchłaniałem świetlistość / I zapach mnie ogarnął, ustało wszelkie wiedzenie. / Nagle poczułem, że znikam i płaczę ze szczęścia" - w pierwszej osobie powie w wierszu "Łąka".

Przyrodzonym żywiołem Czesława Miłosza było światło. Autor "Światła dziennego", przez dziesięciolecia zasiadający do pracy wczesnym rankiem, walcząc z ciemnością historii i cieniem własnej duszy wznosił słowami świetlisty gmach. Śnił siebie wyzwolonego, gdy biegnie "Uniesiony nad ziemię, napojony światłem". Wyznawał: "Modlę się o światło, / O wnętrze wiecznej perły". Prosił: "Jasności promieniste, / Niebiańskie rosy czyste / Pomagajcie każdemu / Ziemi doznającemu".

***

Taki zbiór możemy czytać jeszcze inaczej, najbardziej osobiście, przypominając sobie poszczególne wiersze i zarazem siebie samych odkrywających je przed laty. Wracając do kiedyś czytanych słów, wracamy przecież do własnych odczytań, do na w pół zapomnianych myśli i uczuć, do ludzi, z którymi na temat słów tych toczyliśmy rozmowę. Naszą historię budują ocalone przed niepamięcią frazy:

"Siedzieliśmy pijąc wódkę. Brodski, Venclova / Ze swoją piękną Szwedką, ja, Richard, / Koło Art Gallery, pod koniec stulecia"; "Oset, pokrzywa, łopuch, belladonna / Mają przyszłość"; "Nie była dobrą poetką. Ale to sprawiedliwe. / Dobry człowiek nie nauczy się podstępów sztuki"; "Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie"; "Przez mroczne biegłem katedry. / Nieznane siły mnie strzegły...".

I jeszcze ta gorzka konstatacja, którą z wiekiem odkrywamy na własny, bolesny rachunek: "dostajemy nie to, czego chcieliśmy, a dwie największe cnoty to rezygnacja i upór".

Czesław Miłosz, "Jasności promieniste i inne wiersze". Redaktor tomu: Barbara Toruńczyk. Wiersze zebrał, przepisał, przypisami oraz spisem incipitów opatrzył Henryk Citko. Warszawa 2005, "Zeszyty Literackie" - numer specjalny (5/2005).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2006