Błogosławieni pokój czyniący

Jezuita Paulo Dall’Oglio mieszkał w Syrii ponad 30 lat, walcząc o porozumienie chrześcijan i muzułmanów. Reżim wydalił go, gdy stanął po stronie opozycji. Dziś ojciec Paulo ostrzega, aby Syria nie stała się areną wojny religijnej.

12.08.2012

Czyta się kilka minut

Wydalony z Syrii w czerwcu tego roku, ojciec Paulo – dla wielu po prostu: Paulo – był znaną postacią wśród Syryjczyków na długo przed wybuchem rewolucji. Do miejscowości Dar Mar Musa, klasztoru z IV wieku, 80 km na północ od Damaszku, który Paulo odrestaurował i uchronił od ruiny, przyjeżdżali chrześcijanie i muzułmanie z całej Syrii (klasztor prowadził też stronę internetową www.deirmarmusa.org – w tej chwili nie jest aktualizowana). Zwłaszcza młodzi ludzie szukali tu wytchnienia od codzienności w kraju, w którym studia nie dają gwarancji na godną przyszłość. Mężczyźni nocowali na dole, kobiety w budynku na górze. Przyjezdni pomagali w kuchni i utrzymaniu porządku. W weekendy nietrudno było natknąć się na znajomych: drugiego takiego miejsca w Syrii nie było.

Paulo Dall’Oglio, włoski jezuita, mieszkał w Syrii od ponad 30 lat. Reżim wydalił go, bo opowiedział się po stronie pokojowych – podkreślał: pokojowych – demonstrantów. Dziś Paulo jeździ po świecie i wzywa, by konflikt w Syrii nie zamienił się w wojnę między grupami religijno-etnicznymi.

Ojciec Paulo przyznaje, że w Syrii doszło do licznych aktów przemocy na tle wyznaniowym, jednak tłumaczy zachodnim mediom, że jest to głównie konflikt między reżimem a opozycją. Tę ostatnią Paulo popierał, dopóki nie sięgała po broń. Ale jednocześnie rozumie, że Syryjczycy muszą się bronić przed przemocą reżimu. „Jestem mnichem i zawsze będę opowiadał się za pokojowym oporem. Niemniej Kościół, do którego należę, uznaje prawo do samoobrony. Nie dziwi mnie, że przemoc rodzi przemoc, choć jej nie popieram” – tłumaczył amerykańskiemu radiu NPR.

Jego postawa kontrastuje ze stanowiskiem zwierzchników Kościołów chrześcijańskich w Syrii, zwykle popierających reżim. Poparcie dla reżimu słychać też często na kazaniach w syryjskich świątyniach. Mimo to znaczna część syryjskich chrześcijan uczestniczy w rewolucji, którą reżim przestawia światu jako zryw muzułmańskich fundamentalistów. Nie tylko organizują demonstracje, dokumentują, dostarczają pomoc humanitarną; podobno chrześcijan można też znaleźć w szeregach Wolnej Armii Syryjskiej.

„U chrześcijan w Syrii to głównie kwestia pokoleniowa – tłumaczył w NPR ojciec Paulo. – Starsze pokolenie nie ma doświadczenia z demokracją ani aspiracji, łatwiej mu uwierzyć w propagandę reżimu, który przedstawia się jako gwarant ich bezpieczeństwa. Zaś wielu młodych dołączyło do rewolucji, bo są przekonani, że najlepszą ochroną dla mniejszości jest demokratyczne państwo, a nie reżim”.

Paulo został wydalony z kraju, który stał się jego drugą ojczyzną. Reżim już ponad rok temu próbował go usunąć, ale naciski z wielu stron – w tym kampania na Facebooku i fakt, że Paulo ponoć zgodził się ciszej wyrażać swe przekonania – powstrzymały wówczas władze. Paulo nie zachował jednak milczenia ani bierności. Negocjował, nagrywał wywiady z działaczami.

Czarę przelały ekumeniczne modlitwy, które zorganizował w Dar Mar Musa po śmierci Basela Szihade. Bezpieka nie pozwoliła nawet na organizację jego pogrzebu. Basel – młody filmowiec z greckokatolickiej rodziny – porzucił stypendium w szkole filmowej w USA, bo uważał, że jego miejsce jest w Homs wśród demonstrantów. Tam zginął 28 maja, gdy filmował pod ostrzałem. Do Dar Mar Musa, na modlitwy zorganizowane przez Paula, przyszli sunnici, alawici i chrześcijanie.

Dziś Paulo dalej nawołuje do dialogu, ale już spoza Syrii. W wywiadzie, którego udzielił w minioną środę Radiu Watykańskiemu, ostrzegał, aby Syria nie stała się areną „wojny zastępczej” – geopolitycznego sporu, który na jej terytorium i jej kosztem będą toczyć mocarstwa wspierające różne strony konfliktu. Paulo uważa, że nowa demokratyczna Syria, która kiedyś powstanie, powinna być neutralna, jak Austria podczas „zimnej wojny”. Dall’Oglio wezwał też międzynarodową wspólnotę do interwencji; inaczej także po upadku Asada wojna domowa może trwać dalej.

Tymczasem w minionym tygodniu klasztor Dar Mar Musa został splądrowany przez nieznanych sprawców. Wprawdzie nikomu z obecnych katolickich mnichów i zakonnic nic się nie stało, ale napastnicy obrabowali doszczętnie klasztor, zabierając nawet maszyny rolnicze, które służyły wspólnocie zakonnej do uprawy roli i zapewnienia sobie utrzymania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012